trzeci on

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

powoli wkradł się
do mojego sanktuarium
niczym pełne nadzei
promyki słońca

ugłaskał moje demony
przekupił najgorsze zmory
mimo własnych sztyletów
krwawiących dusze
obdarowywał mnie
częścią siebie
trwaliśmy
w niemej cudowności
porozumieniu
zrozumiałym
rozmarzonym wzrokiem
w najjaśniejszym blasku
skąpani
pod opieką gwiazd
odwzajemnionego szczęścia
w uzupełnieniu trwałym
własnym
perpetum
mobile
szczęśliwości
chyba na wieczność
prawda?
tak?

zamieć
niepewność
chwila niezrozumienia

p o m y ł k a

klepsydra przestała
odliczać czas
zakończyła swój żywot
zresztą
nie pierwszy raz

promyki spowiła mgła
niewyraźnego pochodzenia
w iluzorycznej burzy
bez przekonania
blask ustąpił
miejsce
ciemności

gwiazdy zgasły
harmonia zamilkła
nadzeja zakryta płachtą
krwistej niechęci
ochłodzenie więzi
trzeszczenie gałęzi
w niespokojnym umyśle
w moim sanktuarium
równowaga
się podziała
ja zmalałam
on bez słowa
zaniknął
wyblakł na karcie
życia
z własnej decyzji
nieprzymuszenia
zrezygnował
inną nadzieję pocałował
zmienił obiekt upodobań
a ja zmalałam
sens zgubiłam
może się w tym wszystkim
pomyliłam?

9 III 2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro