Zapomniany cz. 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejo Oto shortstory/oneshot o kocie o imieniu Zapomniana Gwiazda.

Książka posiada dwie części

Zapraszam do czytania.

Piękna kokładeczka od Nakrapiana123. Zapraszam wszystkich którzy potrzebują okładki do książki.<3

***

Stałem pomiędzy krzewami i patrzyłem na koty rozmawiające ze sobą na polanie Wielkiego Głazu. Była pełnia a ja wraz z paroma kotami udaliśmy się zobaczyć co się dzieje na spotkaniu 4 klanów.

Jak ich tak obserwowałem doszły do mnie smutne wspomnienia z przeszłości.

***

Urodziłem się w Klanie Krzewów był to klan, w którym nie było rzadnych kotów w kolorach srebra i błękitu. A ja jak na złość musiałem być tych kolorów.

Moja matka Promienny Promyk była jasno ruda. Była w cętki, a ojciec Skalny Cień był czarny, miał parę białych łatek oczy mojej matki i mojego ojca były złote.

Nie byłem jedynym kociakiem. Miałem rodzeństwo. Moja siostra Oceanka była biało szara w pręgi. Miała parę cętek na pyszczku. Jej oczy były lodowo-błękitne. Mój brat, Wysepek był nakrapiany, kolory, które były na jego futerku to szary, czarny, biały i ciemno rudy. Jego oczka były piaskowo-niebiesko-szare.

A ja, ja byłem srebrny w niebieskie łaty. Moje oczy były koloru brudnej bieli. Moje futerko było wtedy krótkie. Nie byłem za duży przez to, że urodziłem się ostatni.

Moja matka i ojciec nadali mi imię Zapomnianek.

Kiedy podrosłem moje rodzeństwo się ze mnie śmiało, bo moje imię świadczyło o tym, że nikt mnie nie pamięta. W wieku trzech księżycy matka mnie wraz z siostrą i bratem wypuściła z żłobka.

Obóz Klanu Krzewów był duży. Na środku polany stała olbrzymia wierzba. Na jednej z wyżej położonych gałęzi stała nasza przywódczyni Rudzikowa Gwiazda. Ogon lisa niżej stał czarny kocur. To zapewne zastępca przywódcy.

Pomiędzy dwoma krzakami było wejście do jakiegoś legowiska, po chwili wyszedł z tamtąd kocur z bandażem z pajęczyn na boku i przedniej łapie. Zgaduję, że legowisko medyka.

W drzewie na środku polany była dziura, od razu domyśliłem się, że to legowisko przywódcy.

Po chwili mój wzrok przeniósł się na wyjście z obozu. Był to dół wykopany w glebie.

Przy wyjściu było chyba największe legowisko. Domyśliłem się, że tam śpią wojownicy.

Po między żłobkiem a legowiskiem medyka była sterta zwierzyny.

Niedaleko wyjścia stały dwa duże, jasno szare głazy. Na nich leżała czwórka kotów, zapewne starszych. Ich legowisko było obok żłobka.

Mogłem jedynie zgadywać, że uczniowie swoje legowisko mają obok tego gdzie śpią wojownicy.

Po polanie co chwila przechodził jakiś kot. W centrum obozu było kilka kotów ze sobą rozmawiających i zapewne czekających na kogoś.

-Zapomnianku!? Wracaj do żłobka!- krzyknął czyjś głos za mną. Po chwili przedemną pojawiła się moja matka. Złapała mnie za kark i ruszyła zanieść mnie do legowiska. Ja tylko piszczałem z bólu próbując się wyszarpać. Moja matka nic sobie z tego nie robiła.

Kiedy upuściła mnie na wygodne posłanie z mchu to zaczęła na mnie krzyczeć, w sumie jak zawsze. Nadal płakałem i piszczałem.

-ZAMKNIESZ SIĘ W KOŃCU- wrzasnęła jasno ruda kotka. Od razu ucichłem- Czy ty jesteś jakiś głuchy, że nie słyszysz jak się do ciebie woła!?

- P.... prze..przepraszam- powiedziałem płaczliwym głosem.

- Nie obchodzi mnie twoje głupie przepraszam!

- Mamo czemu tak krzyczysz?

- Bo twój brat Oceanko to idiota i kretyn.- powiedziała Promienny Promyk z nie ukrywalną irytacją w głosie.

-Ale, o którym z moich braci mówisz? Mam nadzieję, że o Zapomnianku.

- Tak o nim mowa. A teraz kochanie idź się pobaw z Wysepkiem, dobrze?

- Tak.- mruknęła moja siostra.

Po chwili szaro biała wyszła ze żłobka, a ja znowu byłem sam na sam z znienawidzoną przezemnie kotką.

- Od dziś nie śpisz na tym samym posłaniu co ja i twoje rodzeństwo.

Przytaknąłem głową i ruszyłem w stronę kątu żłobka.

Przez kolejne trzy księżyce byłem poniżany przez wszystkich obok, których przechodziłem. Matka każdego dnia na mnie krzyczała, a ojciec czasami mnie uderzał. Jedyne koty, które mnie lubiły to nasza przywódczyni, Kamyczek czyli mój przyjaciel i Spalony Pysk, moja przyszła mentorka.

W końcu nadszedł dzień mianowania na ucznia. Byłem bardzo podekscytowany i przestraszony jednocześnie.
Wraz z rodzeństwem i moim najlepszym przyjacielem staliśmy na przodzie przed Wysoką Wierzbą.

- Wysepku wystąp.- kocurek podszedł o krok bliżej.- skończyłeś sześć księżycy więc to czas abyś został uczniem. Od dziś do dnia, w którym dostaniesz imię wojownika będziesz znany jako Wyspowa Łapa, a twoim mentorem zostanie Oliwne Drzewo.

Mój brat podszedł do wojownika i styknął się nosem ze swoim nauczycielem.

- Wyspowa Łapa!!! Wyspowa Łapa!!!- Klan wykrzykiwał nowe imię dopiero mianowanego ucznia.

Rudzikowa Gwiazda uciszyła pobratymców i kontynuowała.

- Oceanko wystąp.- kotka podeszła o krok bliżej.- skończyłaś sześć księżycy więc to czas abyś została uczennicą. Od dziś do dnia, w którym dostaniesz imię wojownika będziesz znana jako Oceaniczna Łapa, a twoją mentorką zostanie Burzowa Miłość.

Klan zaczął wykrzykiwać nowe imię mojej siostry. Po chwili wiwaty ucichły.

- Zapomnianku wystąp.- podszedłem o krok bliżej.- Skończyłeś sześć księżycy to więc czas abyś został uczniem. Od dziś do dnia, w którym dostaniesz imię wojownika będziesz znany jako Zapomniana Łapa, a twoją mentorką zostanie Spalony Pysk.

Tylko pojedyncze koty wykrzykiwały moje nowe imię. Wiwaty szybko ucichły, a Rudzikowa Gwiazda kontynuowała.

- Kamyczku wystąp- kocurek podszedł o krok bliżej- skończyłeś sześć księżycy więc to czas abyś został uczniem. Od dziś do dnia, w którym dostaniesz imię wojownika będziesz znany jako Kamienna Łapa, a twoim mentorem zostanie Lazurowy Wierch.

- Wyspowa Łapa!! Oceaniczna Łapa!! Zapomniana Łapa!! Kamienna Łapa!!!- moje imię klan wykrzykiwał z niechęcią i oporem.

Mojemu rodzeństwu i najlepszemu przyjacielowi gratulowali prawie wszyscy, a mnie tylko parę kotów.

Minęły dwa księżyce odkąd byłem uczniem. Nie działo się dużo, oprócz ataku Klanu Śniegu, bo niby ukradliśmy im zwierzynę.

Właśnie wychodziłem z obozu wraz z moją mentorką aby udać się na polowanie. W Klanie Krzewów zaczęło się robić tłoczno przez to, że niedawno pojawiło się 13 nowych kociąt. Wszystkie teraz bawiły się obok żłobka.

Wyszliśmy z obozu i od razu rozpoczęliśmy rozmowę.

- Zapomniana Łapo wiesz, że Rudzikowa Gwiazda często mnie informuje o swoich decyzjach. Niestety, ale jej następną decyzją jest wygnanie z klanu jak zostaniesz wojownikiem. Bardzo mi przykro.

- A..ale al..ale, dla....dlaczego??- nie mogłem tego zrozumieć.

- Niestety nie wiem. Najgorszą informacją jest to, że kończysz już swoje szkolenie.

-C.....c..co?

-Jutro sprawdzę czy umiesz polować i walczyć.

Nie rozumiałem. Dlaczego? Co ja im takiego zrobiłem?

W sumie to już nie ważne. I tak mnie nikt nie lubił. Jak już mnie wygnają, to stwożę własny klan.

-Zapomniana Łapo!!- dopiero po chwili doszło do mnie, że moja mentorka do mnie coś mówi.

-Tak?

- Musimy coś upolować, zapomniałeś?

-Nie, nie zapomniałem. Już się za to biorę.

Kotka przytaknęła głową i ruszyła w swoją stronę, a ja w swoją.

Doszedłem na małą polankę na, której, po chwili leżały dwie myszy, wróbel i nornica.

Już miałem je zabierać gdy przedemną pojawił się widmowy błękitny kot.

-Witaj Zapomniana Łapo. Nazywam się Pamiętliwa Stopa. Kiedyś też żyłem w Klanie Krzewów, ale wtedy koty kolorów błękitu i srebra były zabijane po zostaniu wojownikiem. Masz szczęście, że będziesz mógł udać się w swoją stronę. Stwórz klan, który będzie zawsze pamiętać o swoich pobratymcach, Klan Pamięci. Będziesz przyjmować koty, które zostały zapomniane przez innych. Będziesz akceptować wszystkich maści koty i walczyć o swoje.

Chciałem powiedzieć coś niemiłego, ale się powstrzymałem.

-Dobrze- ledwo to powiedziałem. Byłem bardzo zestresowany tą sytuacją.

Widmowy kot zniknął. Nadal nic nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że muszę przetrwać to co będzie.

-Zapomniana Łapo!!- Usłyszałem krzyki mojej mentorki.

Wziąłem moje zdobycze i ruszyłem w stronę gdzie się wcześniej rozdzieliłem z Spalonym Pyskiem.

- Jestem tutaj- powiedziałem stłumionym przez zwierzynę w moim pysku głosem.

-Gdzie byłeś?!

-Trochę się zamyśliłem podczas polowania i straciłem poczucie czasu- Skłamałem. Nie lubiłem tego robić, ale musiałem.

-Uffff... na szczęście nic ci nie jest.- powiedziała moja mentorka.- Wracamy do obozu.

Wróciliśmy do obozu. Ja udałem się coś zjeść z Kamienną Łapą. Wziąłem sobie zająca i poszedłem w moje tajne miejsce gdzie wraz z moim przyjacielem często w wolnym czasie przebywałem.

-Cześć- powiedziałem trochę przybity tym, że będę musiał go opuścić.

-Czemu jesteś taki smutny. Przecież jutro zostaniemy w końcu wojownikami.

-Ja nie mam poprostu z czego się cieszyć.- Kamienna Łapa spojrzał na mnie wyczekująco- Spalony Pysk powiedziała mi dziś, że jutro po mianowaniu zostanę wygnany z klanu.

-C...c..co? A..a..ale dlaczego?

- Pamiętasz zasadę z tym, że w naszym klanie nie może być, żaden kot koloru srebra i błękitu.- szary kocur przytaknął, a ja ciągnąłem dalej.- Przez to zostanę wygnany.

- Skoro ty odchodzisz to ja również.

- Ale ty masz przyszłość tutaj.-mruknąłem do szarookiego.

-Moja przyszłość jest z tobą.

Na te słowa poczułem się dziwnie. W sumie to myślę o nim cały czas. To uczucie to chyba... Miłość.

- Możemy stworzyć własny klan.

Na te słowa przypomniały mi się słowa widmowego kota, który pojawił się na polowaniu.

-J...ja dostałem przepowiednię, że mam stworzyć Klan Pamięci.

- W takim razie stwożę go z tobą.- Kocur zawahał się, jakby zastanawiał się czy na pewno chce mi coś powiedzieć.- B..bo j...j..ja nie mogę już tego dłużej ukrywać, nie ważne, że prawdopodobnie mnie odrzucisz. Zapomniana Łapo, b..bo ja cię..... ja cię kocham.

Zatkało mnie. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Czułem do niego to samo to co on do mnie.

- J...j...ja te...też cię kocham.- ledwo co to powiedziałem, ale się udało.

Przytuliłem się do Kamiennej Łapy. On odwzajemnił mój uścisk. Złączyliśmy ogony.

Po chwili przyjamnej ciszy, porzegnałem się z moim nowym partnerem i poszedłem do miejsca, w którym miałem się spotkać z Spalonym Pyskiem.

Dotarłem na Arenę Treningową i od razu znalazłem wzrokiem moją mentorkę.

-Dziśaj pokarzesz mi jak dobrze walczysz.- Zaczęła brązowo-czarna kotka- Musisz mnie pokonać.

Pierwsze co pomyślałem to, to, że jest to niemożliwe. Nie zważając na strach przytaknąłem i ustawiłem się do pozycji bitewnej.

Skoczyłem za kotkę, odwróciłam się do niej i się na nią rzuciłem. Przygwoździłem ją do ziemi. Już myślałem, że to koniec walki, ale się myliłem.

Spalony Pysk mnie z siebie zrzuciła. Skoczyła. Leciała prosto na mnie. Od razu przypomniałem sobie o jednej z lekcji jaką mi moja mentorka udzieliła.

Zanim na mnie wylądowała, przeturlałem się na bok przez co kotka zaryła pyskiem o ziemię. Wykożystałem chwilę jej nieuwagi i ją przygwoździłem do podłoża. Tym razem nie pozwoliłem jej mnie zrzucić.

- Brawo. Uczeń pokonał mistrza.- powiedziała czarno-brązowa wojowniczka.

Zszedłem z mojej mentorki i usiadłem kawałek dalej.

Kotka się podniosła i do mnie podeszła.

-Teraz wrócimy do obozu. Jutro rano masz być przy Rozmarynowym Polu.

Przytaknąłem na tak i ruszyłem za Spalonym Pyskiem do obozu.

1719 słów

Miłego dnia, nocy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro