Kara

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Enriqo? - Mel odsunęła się od niego. - Mówiłeś, że nazywasz się John.

-Mała, taka jest gra - uśmiechnął się perfidnie i psiknął ją czymś, następnie odepchnął z taką siłą, że poleciała na ścianę i upadła.

Jason podbiegł do niej i pomógł jej wstać. Ja uniosłam rękę i wampir uniósł się na ziemią.

-Kto to jest Simon?

-To mój wujek - wyjaśnił mi. - Brat ojca.

-Co? - zapytałam nie wierząc.

-Co u ciebie słychać siostrzeńcu? - zaśmiał się.

-Zamknij się Enriqo!

-Ojoj - zacmokał. - Nie bądź taki nerwowy. Musimy chyba porozmawiać.

-Musimy, ale to ze mną porozmawiasz - powiedziałam i podeszłam do niego.

-Cleo, Cleo, czemu ma z tobą gadać? - spytał z miną niewiniątka. - Nic nie zrobiłem.

Zdenerwowałam się i odepchnęłam go do tyłu. Wampir wyleciał przez okno. Teleportowałam się i w mgnieniu oka byłam przy nim. Niedawno ponownie stałam się wampirem, więc miałam siłę. Złapałam go za bluzkę i cisnęłam na pierwszy lepszy słup, który pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Podeszłam do niego i przykucnęłam, zanim się zorientował, dostał ode mnie w twarz z pięści. Zostawił odcisk swojej głowy w słupie. Podniosłam go i uniosłam nad ziemię.

-Jak śmiałeś zaczarować moją córkę?!

-Jakoś tak wyszło - uśmiechnął się.

Jeszcze miał czelność się uśmiechać. Usłyszałam za sobą Simona.

-Cleo...

-Jeszcze z nim nie skończyłam - odwróciłam się do niego, a później skupiłam się na Enriqo. - Pożałujesz - powiedziałam.

Moje oczy zmieniły kolor na czarny. Uniosłam się wraz z nim w powietrze.  Ciągle trzymałam go za koszulę.

-Co ty...

-Zamknij się!

Wyczarowałam drewniany kołek. Wyrzuciłam mężczyznę w powietrze, złapałam go, wbiłam w jego pierś kołek, aż skrzywił usta w grymasie bólu. Potem z całą siła i z wielką szybkością pchnęłam go w stronę ziemi. Spadliśmy na dół, przygwoździłam go kołkiem do ziemi. Nachyliłam się do niego.

-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nie zaczyna się z moją rodziną - powiedziałam mu do ucha i wstałam.

Odeszłam na kawałek i wyczarowałam wokół niego ogień, który zbliżał się do niego. Stałam i z dziką satysfakcją obserwowałam, jak próbuje wyciągnąć kołek z piersi, a tym samym z ziemi i uciec przed ogniem.

-Cleo! - odwróciłam się.

Simon znalazł się przy mnie. Spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Co ty robisz?

-A co mam robić?

-Jeśli ktoś ma go zabić, to ja - powiedział.

-Psujesz całą zabawę - odparłam, a uśmiech zniknął mi z twarzy. Pstryknęłam palcami i ogień zniknął. Można powiedzieć, że w ostatniej chwili, bo koszula już mu się zajęła ogniem. Zgasiłam go.

Hejka. Nikt nie zgadł, ale niektórzy byli blisko :) mam nadzieję, że was zaskoczyłam i się podoba rozdział. Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro