Zemsta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy usiedliśmy w salonie. Mama przyniosła nam wszystkim soku, a tacie i wujkowi Simonowi po whisky.

-Zepsułam wam podróż poślubną - zwróciłam się do wujostwa. - Przepraszam was.

-Nic się nie stało skarbie - odparła ciocia El. - Ważne, że już wszystko się skończyło.

-Macie jeszcze kilka dni zarezerwowanych we Włoszech. Przeniosę was - wstałam i zanim zdążyli coś powiedzieć, złapałam ich za ręce i teleportowałam do hotelu. Zostawiłam ich i wróciłam do domu. Usiadłam koło Jasona i przytuliłam się do niego.

-Skąd znasz takie zaklęcia? - zapytała mama.

-Wymyśliłam je - odparłam.

-Wymyśliłaś? - spytała zaskoczona.

-Tak - przytaknęłam. - Ty tak nie umiesz?

-Nie - zaprzeczyła. - Widzę, że będziesz bardzo potężną czarownicą. Mam tylko nadzieję, że potrafisz opanować swoje moce.

-Jasne. Nie martw się.

-Zuch dziewczyna - mama przytuliła mnie.

Wypiłam sok i poszłam z Jasonem do pokoju. Wykąpałam się, przebrałam w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Położyłam się na łóżku, a mój mąż w tym czasie poszedł wziąć prysznic. Dołączył do mnie po kilku minutach. Wtuliłam się w jego ramiona.

-Jeszcze raz cię przepraszam.

-Nie byłaś sobą. To nie twoja wina - pocieszył mnie.

-Jesteś zły? - spojrzałam mu w oczy.

-Na ciebie nie, ale na tego dupka Enriqo, tak.

-Spokojnie, nie odważy się tutaj więcej pojawić - położyłam mu głowę na klatce piersiowej, a on zaczął gładzić moje włosy. Szybko usnęłam.

Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Jason spał, a za oknem było już ciemno. Spojrzałam na zegar na ścianie. Wskazywał lekko po drugiej w nocy. Sięgnęłam po butelkę z wodą, którą miałam koło łóżka. Napiłam się i odstawiłam ją z powrotem. Wstałam i podeszłam do okna. Wszędzie było ciemno, wpatrywałam się w dal. W pewnym momencie mój wzrok trafił na jakieś drzewo. Wydawało mi się, że koło niego zobaczyłam ruch. Albo to jakieś zwierzę, albo wrócił Enriqo. Nie, pomyślałam, nie byłby w stanie wrócić, nie chciałby umrzeć. Po podwórku coś przebiegło i to na pewno nie było zwierzę. Pobiegłam do męża i szarpnęłam go za ramię.

-Co? - zapytał zaspany.

-Wstawaj, Enriqo... - tyle zdołałam powiedzieć.

Zaczęłam się dusić. Złapałam się za szyję i opadłam na kolana. Zamknęłam oczy i przywołałam w myślach zaklęcie obronne. Zastosowałam je, ale nic się nie stało. Na zewnątrz musi być więcej niż jedna wiedźma. Nie mogę im stawić czoła, moja magia mnie nie obroni. Ledwie mogłam łapać dech, zaraz się uduszę, jeśli dalej tak pójdzie, chyba że...

-Mel? - usłyszałam Jasona - chłopak wstał i spojrzał na mnie. Zobaczył swoją żonę, która ledwie może oddychać. Natychmiast doskoczył do mnie. - Mel? Co mam zrobić?

-Uuu - nie mogłam nic powiedzieć. Przewróciłam się, leżałam na plecach.

-Mel, co mam robić? - usłyszałam nim zamknęłam oczy.


Hej :) Mam nadzieję, że jeszcze nie wywiało wszystkich i ktoś został, i czyta to :) Czy ktoś ma jakiś pomysł, co Jason ma zrobić?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro