Przyszłość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Jak możesz nie widzieć problemu?! - Jaskier prawie wychodził ze skóry. Ledwo zdążył zawiązać na biodrach prześcieradło rzucone wcześniej na podłogę. Geralt pochłonięty własnymi myślami wygrzewał nadwyrężone mięśnie w ogromnej balii z gorącą wodą. Zupełnie nie przeszkadzało mu, że wrzątek parzy jego skórę.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej!? - zdesperowany przyglądał się swojemu odbiciu w maleńkim poręcznym lusterku, które miał ze sobą wszędzie. Było jego przyrządem pierwszej potrzeby, zaraz po lutni. Tam gdzie Geralt wyciągał miecz, on dzierżył lusterko. Kiedyś udało mu się nawet znokautować nim pijanego wieśniaka.

- Nie uznałem tego za istotne - odparł leniwie Geralt i wyciągnął w tył szyję, aż zachszęściły mu kręgi. Bard skrzywił się na ten okropny dźwięk łamanych kosteczek.

- Jeśli to nie jest istotne, to ja nie wiem co jest? - rozłożył ręce - ja się staram tuszować jak mogę mijające lata, a tu taka niespodzianka. Przecież to jakiś koszmar. Jak ja się teraz pokażę publicznie? A jutro miałem zagrać na ślubie hrabiny Lutte i co teraz jej powiem? Jakie jest moje wytłumaczenie?

- Za bardzo to przeżywasz. Ja jakoś nie narzekam.

- Ty to co innego.

- I mam tak od dawna.

- Nie o to chodzi - zawstydził się bard, a na jego policzek wpłynął całkowicie młodzieńczy rumieniec - tobie to po prostu pasuje. U mnie oznacza coś z goła innego.

- Nie rozumiem o co ci chodzi.

- Minęło już tyle lat odkąd się poznaliśmy - Jaskier przysiadł owinięty w prześcieradło na krawędzi balii. Palcami składał rąbek białej szaty - te lata nic nie zmieniły jeśli chodzi o ciebie. Jesteś dokładnie taki sam jak w dniu, gdy ujrzałem cię samotnie siedzącego przy stoliku w karczmie. Dokładnie ta samą twarz, ta sama sylwetka, młodzieńcze ruchy i zacięcie w kocich oczach. Ten sam Geralt, w którym się zakochałem - ściszył głos, jakby nadal bał się tego wyznania.

- Nadal nie rozumiem w czym problem - pokręcił delikatnie głową wiedźmin. Poprawił się w balii, rozbryzgując odrobinę wody na podłogę.

- Jesteś taki niedomyślny! - niebieskie tęczówki Jaskra przesunęły się ku górze, jakby miało to dodać mu cierpliwości do mężczyzny swego życia - bystre, zacięte oczy, a jednak niewidzące - wskazującym palcem przejechał wzdłuż lekko garbatego nosa Geralta. Tendrgnął z przyjemności, ale starał się to ukryć kolejnym ruchem w wodzie.

- Musisz mi wytłumaczyć - powiedział starszy.

- Spójrz na mnie, Geralt - ponownie rozłożył ręce i wstał. Prześcieradło zsunęło się z jednej strony na szczupłych biodrach - co widzisz?

- To jakaś zagadka? - zapytał beznamiętnie, otwierając jedno oko Geralt.

- Tak, jeśli zgadniesz, wygrasz roczny zapas piwa. Skup się!

- Hmmm... - Wiedźmin zmierzył go wzrokiem złotych tęczówek, z góry na dół, powracając tą samą drogą. Na każdej części ciała zatrzymywał się przez dłuższy czas, śledząc z uwagą najdrobniejszy ruch. W pewnym momencie bezwolnie przygryzł dolną wargę, co Jaskier przyjął wykwitającym jeszcze intensywniej rumieńcem. Teraz pokrywał już policzki, czoło, a nawet ramiona. Czy Geralt musiał nalać do balii takiego wrzątku? Teraz płonie tu z gorącą, jest parno.

- Długo jeszcze?

- Daj mi to zapamiętać - powiedział starszy, ale tego bard już nie mógł mu przepuścić. Złapał za własną koszulę i rzucił nią w twarz Geralta, a przynajmniej taki miał zamiar, bo zaatakowany złapał ją bez najmniejszego problemu.

- Naprawdę tego nie widzisz? - zapytał bezradnie.

- Widzę, ale nie wiem, czy mówimy o tym samym. Może skończysz te zgadywanki i wytłumaczysz mi o co chodzi?

- Starzeję się, o to chodzi!

Jakoś wcześniej Jaskier nie zwracał na to uwagi, ale kiedy Geralt zapytał dziś, czy zauważył, że na skroni ma siwe włosy, wpadł w panikę. Z przerażeniem zauważał krok po kroku kolejne oznaki starości - lekko podkrążone dolne powieki, małe zmarszczki w kącikach oczu i ust, tyłek już nie tak jędrny i twardy jak kiedyś i te nieszczęsne włosy, których znalazł więcej niż tylko te na skroniach. Białe jak śnieg, bielsze nawet od tych wiedźmińskich.

Jeszcze godzinę temu kochał się ze swoim mężczyzną w najlepsze, a teraz przeżywał wewnętrzną agonię. Zaczynał w myślach dokładnie liczyć minione lata. Dlaczego nie przykładał do tego wagi wcześniej? Przecież był już grubo po czterdziestce, a dla niego wiek nie będzie łaskawy jak dla Wiedźmina.

Podczas, gdy Geralt po skończeniu dziewięćdziesięciu lat będzie miał twarz trzydziestolatka, on jako zramolały staruszek co najwyżej poprosi o napisanie za niego listu, podanie okularów, albo wezwanie kapłana do ostatniej posługi.

Czy to nie oczywiste, że Geralt będzie się go brzydził? A może już tak jest. Jego przerażenie sięgnęło zenitu. Nawet nie zauważył, że wiedźmin wstał z wody i wyszedł, zupełnie nagi podchodząc blisko. Biło od niego gorąco, nie tylko pod wpływem wrzątku, ale nie mógł się na tym skupić.

- Jaskier...

- Nic nie mów, wiem o co chodzi - zdesperowany spojrzał z dołu, oczami pełnymi łez.

- Naprawdę? Bo ja sam jeszcze do końca nie wiem.

- Nie musisz mieć sentymentów, ja już nie posiadam złudzeń. Odejdę, nie jesteś mi winien wyjaśnień. Daj mi chwilę, muszę się jedynie uspokoić - przyłożył dłonie do rozgrzanych policzków, gdy zagubił wzrok pod własnymi nogami, a tam różnica w wielkości ich ciał przyprawiła go jak zwykle o grzeszne myśli. Już nie miał prawa ich posiadać.

- Mógłbyś przestać przeżywać i posłuchać co mam ci do powiedzenia, czy wolisz jeszcze wygłosić jakąś tragiczną mowę?

- Dobrze. Przyjmę wszystko, Geralt. Nie oszczędzaj mnie.

- Zabrzmiało to jak obietnica, ale nie to mam teraz do zaoferowania.

- Do zaoferowania? - zaczął Jaskier, ale słowa same uciekły w zapomnienie, kiedy gorąca dłoń Geralta ujęła jego policzek. Złote tęczówki zahipnotyzowany go bliskością oraz intensywnością.

- Nie każ mi wygłaszać błazeńskich wyznań. Powiem to raz, a ty masz słuchać i przyjąć to do swojego romantycznej głowy napchanej bzdurami. Nie jesteś stary, nie jesteś w połowie drogi, żeby tak stwierdzić. A nawet, kiedy przyznam ci rację, że możesz nazwać się staruszkiem, to będę obok ciebie, żeby napomknąć ci, że masz nie nadwyrężać palców na lutni, ani karku oglądając się za młodymi niewiastami, że masz wypić swoje pierdolone zioła i nie pałętać się po karczmach. Ale to za wiele, wiele lat. Teraz jesteś młodym mężczyzną w kwiecie wieku i jeszcze raz powiesz, że chcesz odejść, to osobiście każę ci iść obok Płotki od Nowigradu do Velen, żebyś się przekonał ile jeszcze masz siły. Zrozumiałeś? Bo więcej nie powtórzę.

Zszokowany Jaskier pokiwał ostrożnie głową.

- Czy... Czy to była bardzo okrężna droga, żeby powiedzieć mi, że jestem atrakcyjny i że mnie kochasz bez względu na wiek?

- Rozum to jak chcesz - wzruszył ramionami Geralt, ale jego blade policzki pokrył cień różu. W oczach barda ponownie wezbrały łzy. Bez dłuższego zastanowienia zarzucił ręce na szerokie barki wiedźmina i stanął na palcach, by dostać do uchylonych zachęcająco warg. Geralt nie czekał z odpowiedzią. Ujął go w pasie i delikatnie pociągnął w górę.

- Kocham cię, Geralt. Ale coś czuję, że w siwych włosach będę wyglądał lepiej niż ty.

- Możliwe. Na razie jeszcze długo się o tym nie przekonamy.

- Ale kiedyś się przekonamy, prawda? - zapytał w nadziei na potwierdzenie wspólnej przyszłości.

- Prawda.

Później w pokoju, zamiast płaczu rozbrzmiewał już tylko śmiech Jaskra i chlupot gorącej wody.

...

Mam nadzieję, że się spodobało 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro