Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Prolog | Zasiany Początek

────────────────────────

W pewnym malutkim, ubogim miasteczku poranne niebo zagościły pierzaste chmurki, tworząc czarujące kształty, przez które przenikały promienie wschodzącego słońca. Oto nastał nowy dzień, który mógł nie różnić się niczym od poprzedniego. Oczy starca, który wychodził przez dębowe drzwi małej chatki, rozbłysnęły tysiącami szczęśliwych barw. W jego prawej dłoni mieniły się malutkie nasionka, a lewej wiaderko z najróżniejszymi narzędziami ogrodniczymi. Miał w zamiarze wypełnić dziurę w swoim domowym ogródku niebieskimi kwiatkami niezapominajki. Wolnym i ociężałym krokiem podszedł więc do wyznaczonego sobie miejsca, po czym uklęknął na piankowej podkładce, uprzednio kładąc ją na skrawku ziemi. Nie zwlekając już ani chwili dłużej, starzec rozpoczął przygotowywanie gleby. Nie zajęło mu to dużo czasu dzięki wprawie, którą nabył będąc ogrodnikiem.

W czasie, gdy emerytowany ogrodnik zawzięcie wykonywał swoją pracę, miasteczko budziło się do życia. Pełne energii dzieci wychodziły z domów, by, jak to miały w zwyczaju, rozpocząć zabawę ze swoimi rówieśnikami. Niektóre z nich machały do pracującego starca z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ten, oczywiście, zawsze im odmachiwał. Dorośli natomiast wychodzili do pracy lub zostawali w domach, sięgając po raz setny po tę samą książkę. Małe gryzonie wychodziły ze swoich norek i starały się wyniuchać pożywienie, żeby zaspokoić nie tylko swój głód, ale też i swych pociech. Najróżniejszych ras ptaki rozpoczęły wygwizdywanie swych pieśni, nadając wschodowi słońca większego uroku. Zwierzątka, które prowadziły spokojne, podwodne życie, szczęśliwie wychylały główki poza taflę wody, by skubnąć nieco nadwodnego życia. Wszystko zapowiadało się tak, jak dawniej.

Starzec uśmiechnął się sam do siebie, gdy nasiona niezapominajki spoczywały już pod warstwą żyznej gleby. Jedną ręką sięgnął po ciemnozieloną konewkę, w której falowała przejrzysta woda.

- Będziesz pięknie kwitnąć - odparł, zwracając się do nasiona niezapominajki, po czym uważnie podlał kawałek ziemi, pod którą rozpoczęło się nowe życie.

W tym samym czasie w stronę mężczyzny zmierzała śnieżnobiała sowa ze zwiniętą w rulonik gazetą w dzióbku. Przylatywała tu każdego dnia rano. Był to jej obowiązek. Już po chwili znalazła się koło staruszka i zrzuciła mu gazetę niemal pod sam nos. W nagrodę otrzymała ciepły uśmiech oraz kawałek ciasteczka, które jeszcze przed chwilą spoczywało w kieszeni odbiorcy przesyłki. Nie tracąc czasu, sówka odleciała od emeryta, kierując się w stronę otwartego okna jego posiadłości.

- Co my tu mamy... - wyszeptał sam do siebie starzec, po czym rozwinął gazetę.

Na pierwszej stronie widniał ogromny nagłówek, który głosił:

HARRY POTTER TWIERDZI, ŻE TEN, KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ POWRÓCIŁ!

Każdy czarodziej, który w tym momencie dostał w swe ręce ową gazetę, wytrzeszczał oczy w niemałym szoku. Chaos ogarnął cały świat czarodziejów. Jedni wypluwali z ust najpodlejsze obelgi w stronę obrazka chłopca z gazety. Innych ogarnął strach, gdyż uwierzyli w rozchodząca się plotkę. Nikt nie był w stanie przewidzieć co wydarzy się później.

Choć, czy aby na pewno nikt?

✎ᝰ │notka od autora:

Witam! Tym króciutkim prologiem rozpoczynam, najprawdopodobniej, trzytomową historię bohaterów z serii książek, pt: 'Harry Potter'. Tak, jest to drarry, ale nie takie, którego się spodziewacie, zapewniam. Chciałabym stworzyć coś, co będzie się różnić od dotychczasowych fanfiction dotyczących tego paringu. Więc nawet jeżeli nie jesteś fanem drarry nie będziesz się nudzić, czytając tę książkę.

Następny rozdział pojawi się za 2/3 tygodnie. Ale może szybciej, bez obaw!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro