Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spotkanie zdecydowanie nie należało do tych przyjemnych, więc ciągnęło się Tomurze niesamowicie, miał wręcz wrażenie, że trwało to z przynajmniej trzy razu dłużej niż w rzeczywistości. Kiedy się w końcu zakończyło, niemiło pożegnał Kaia, do którego nawet po tych dwóch godzinach nie zdążył zapałać żadną sympatią, a potem zdenerwowany poszedł po prostu spać, ani nawet myśląc, żeby wejść do Dabiego. I w sumie dobrze, bo jeszcze  powiedziałby mu w nerwach coś, czego by później żałował.

Zasnął szybko, bo tak to miał w zwyczaju. Wczesne kładzenie się spać i wczesne wstawanie, ale tym razem niedane mu było spokojnie przespać całej nocy, bo niespokojny umysł, z jakim się położył chętnie dawał we znaki swoje obawy w postaci nawiedzających go koszmarów. I mimo że nie było to nic nowego, ba po tylu latach powinien się przyzwyczaić, do tego paskudnego snu o palącym się domu, ale mimo to, jak za poprzednim każdym razem, obudził się zdyszany i spocony, odruchowo łapiąc za swoją szyję.

Nie drapał się, żeby nie niepokoić później Dabiego, który na pewno zauważyłby, że chłopak miał moment słabości, ale też powstrzymywanie się przychodziło mu z trudem. Zdenerwowany opadł ponownie na poduszki, biorąc głębokie miarowe oddechy i starając się nie myśleć o niczym nieprzyjemnym, ale kiedy z tyłu głowy ciążyła mu myśl, że od teraz będzie musiał współpracować z Kaiem, zbierało mu się na wymioty.

Poirytowany wstał z łóżka, agresywnie odrzucając kołdrę gdzieś na bok, a potem założył na siebie rozpinaną bluzę i szybko, niemal wręcz biegnąc, poszedł na balkon, żeby ochłonąć. Zimno (które było jeszcze bardziej doskwierające wczesną jesienią nawet w dzień) w nocy, kąsało każdy odsłonięty kawałek ciała jeszcze bardziej. W teorii mogło mu to pomóc ostudzić głowę, ale rzeczywistość zweryfikowała to na jego niekorzyść. Zdenerwował się jeszcze bardziej, a jeśli nie mógł wyładować napięcia, poprzez drapanie, czuł się, jakby wariował.

Najpierw trzasnął drzwiami balkonowymi, które naraziły mu się tym, że za pierwszym razem zamek nie załapał i ponownie się uchyliły. Potem już na skraju wytrzymałości oparł się o balustradę (niestety mokrą), poprzeklinał pod nosem, ale kiedy to nie dało mu upragnionej ulgi, uderzył w barierkę z całej siły przedramieniem i kopnął jeszcze tak na dokładkę. Ostatecznie nabawił się tylko przenikliwego bólu, ale może to właśnie dzięki temu, odechciało mu się dalszego wyżywania na przedmiotach martwych. Z frustracją parsknął śmiechem, a potem usiadł na ziemi, pociągając cieknącym nosem. Było naprawdę zimno.

Oparł się plecami o balustradę, a głowę również odchylił do tyłu, żeby znaleźć dla niej oparcie i wtedy spojrzał w górę. Zrobił niesmaczny grymas (bo w głębi poczuł palącym wstyd), kiedy zobaczył, że w pokoju centralnie nad balkonem, na parapecie siedzi postać, jak zwykle popalająca papierosa i najwidoczniej bacznie obserwująca jego wyczyny.

Dabi pomachał mu, gdy tylko złapali kontakt wzrokowy, na co Shigaraki pokazał mu środkowy palec. Wyższy pokręcił z dezaprobatą głową i wzruszył ramionami, powoli zaciągając się dymem. Później pokazał ręką, żeby Tomura przyszedł do niego.

Niższy miał ochotę po raz drugi pokazać mu niepochlebny gest, ale powstrzymał się, nie chcąc zachowywać się jeszcze bardziej dziecinnie, bo i tak nie wypadł zbyt dojrzale, okładając balustradę w nerwach.

Ostatecznie przez chwilę mierzyli się w Dabim spojrzeniami, bo Tomura był uparty i nie chciał tak łatwo dać się podporządkować, ale w tym wypadku był na dużo gorszej pozycji. W końcu poddał się i wstał, mając dość trzęsienia się z zimna i poszedł do pokoju bruneta, tak jak ten "poprosił".

— Niezły pokaz dałeś — usłyszał od razu, gdy tylko wszedł do sypialni Dabiego.

— A ty widzę, że już całkiem przerzuciłeś się na palenie w domu.

— To nie pogoda, żeby palić na zewnątrz — odparł brunet, po raz ostatni zaciągnął się papierosem, po czym powoli wypuścił dym przez uchylone okno. Odwrócił się do Tomury, który już siedział w jego łóżku, poprawiając dawno nieścieloną kołdrę. — Nie możesz spać, co? — zagadnął Dabi, widząc, że niższy ewidentnie jest nie w humorze i jakby na potwierdzenie swojej tezy dostał odpowiedź w postaci cichego pomruku:

— Może.

— Zachowujesz się jak niewyspane dziecko — podsumował wyższy, dogaszając papierosa. Shigaraki posłał mu tylko zirytowane spojrzenie, więc Dabi uniósł ręce lekko do góry, jakby chciał się poddać. — Żartuję tylko. Wiem, że Kai był tutaj dzisiaj. Rozmowa nieudana? — zapytał, zamykając okno. Potem zwlekł się z parapetu, żeby usiąść na łóżku.

— Nie znoszę go. Głupi, nadęty buc — syknął Tomura, przecierając twarz dłonią, Dabi uniósł jeden kącik ust do góry.

— Głupi, nadęty buc i nerwowy, opryskliwy bachor. Dobraliście się idealnie — rzucił, puszczając niższemu oczko, a kiedy to nie rozładowało całego napięcia, złapał za brodę Tomury i skradł mu krótkiego buziaka. Upragnioną nagrodę, na którą czekał w sumie od rana. — No już, uśmiechnij się trochę.

— Smakujesz fajkami. Mógłbyś ograniczyć palenie — bąknął Shigaraki. Brzmiał, jakby na siłę szukał czegoś, do czego mógłby się przyczepić, chociaż z drugiej strony już od jakiegoś czasu obserwował, że Dabi wypala znacznie więcej niż na początku ich znajomości i chciał mu to wytknąć. Teraz nadarzyła się okazja. Wyższy wywrócił oczami. Zbył temat.

— Bardzo zmarzłeś? — zapytał, odwracając się, żeby znaleźć gdzieś na łóżku dodatkowy koc, bezskutecznie. Było ciemno i brudno.

— Mogło być gorzej — westchnął Tomura, sięgając za siebie i pokazując Dabiemu to, czego tak szukał.

— Przykryj się — odparł wyższy, a chwilę później dostał jeszcze w prezencie bluzę, którą Tomura właśnie z siebie ściągnął. Dabi rzucił mokre ubranie na krzesło, a potem przez chwilę patrzył, jak niższy poprawiał zrolowany podkoszulek na ramiączkach.

— Poproś kogoś, żeby sprzatnął twój pokój. Trzeba zmienić pościel, wszystko przesiąkło zapachem dymu — powiedział Shigaraki, opatulając kocem swoje ramiona.

— Bez przesady. Nie może być tak źle — odparł wyższy, po czym położył się wygodnie i wyciągnął ramię w stronę Tomury, myśląc, że ten się przytuli, ale najwyraźniej się przeliczył.

— Jest źle, mój drogi. — Shigaraki uśmiechnął się do niego ironicznie i Dabi już wiedział, że nie użył "mój drogi", żeby wyrazić swoją wielką miłość do niego. — Wiem, że korzystasz z wolności, ale chyba dobrze by było móc korzystać z niej jak najdłużej — dodał, kładąc się, oczywiście plecami do Dabiego, żeby podkreślić jak bardzo się na niego boczy.

— Mała paskuda się o mnie martwi, jak uroczo — mruknął prześmiewczo Dabi, przykrywając ich kołdrą, a na koniec poczochrał jeszcze Tomurę po głowie. Nie musiał długo czekać, aż obrażony chłopak odsunął się na drugi koniec materaca najbardziej, jak tylko mógł, tak, że niemal stykał się nosem ze ścianą, zatrzymując dla siebie solidne 80% kołdry.

— Dobranoc — rzucił krótko, wstrząsając ramieniem tak, aby zwalić z niego dłoń Dabiego, która miała czelność się tam znaleźć. Wyższy westchnął i obrócił się na plecy, nie myśląc już nawet, żeby próbować dotykać Tomurę.

— Pomyślę nad tym paleniem. Śpij dobrze.
_________________________________________

Dzisiaj krótko, czyli idealnie wpisuje się w moją nowa koncepcję rozdziałów (ciekawe tylko, jak długo zdołam się jej trzymać xD).

Odnośnie dzisiejszej części nie mam do powiedzenia nic więcej, niż "mam nadzieję, że się podobało" hah

Poza tym ff, pisze jeszcze jedno z Wolfstar (Harry Potter), więc tak ogłaszam na zaś, bo może sa tu jacyś fani tego shipu. To będzie krótkie opowiadanie, z krótkimi rozdziałami,  ale pojawi się najwcześniej pod koniec października.

Zostawcie gwiazdeczkę, żeby poprawić Tomurze humor (albo mi, która idzie się teraz uczyć na kartkówkę z historii) ;)

Do usłyszenia za tydzień <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro