Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Wyłącz to — warknął Dabi od razu, gdy na ekranie pojawiła się jego własna sylwetka. — Powiedziałem, wyłącz! — krzyknął, kiedy to o co poprosił, nie zostało spełnione natychmiast. Poczuł, jak na jego ciało spływa fala paskudnego gorąca, ogromnej złości, którą, zanim się zastanowił, zaczął wyładowywać na Tomurze.

Odsunął się od niższego i łypał na niego jak na największego winowajcę, tego wszystkiego. Z trudem powstrzymał się, aby nie wytrącić chłopakowi telefonu z ręki, mimo że nagranie już zostało zatrzymane.

— Skąd to masz?!

Tomura przełknął nerwowo ślinę. Wyższy widział, jak powoli porusza się jego jabłko Adama, choć możliwe, że zwrócił na nie uwagę, tylko dlatego, że ręka Shigarakiego powędrowała w górę, prosto do szyi. Nie zaczął się drapać, a jedynie przyłożył dłoń do skóry, jakby chciał stłumić narastające nerwy i swędzenie. Pokręcił delikatnie głową.

— Ktoś mi wysłał — powiedział spokojnie, choć jego głos brzmiał dziwnie sucho.

— Od kogo to masz, chcę wiedzieć?! — Dabi przetarł niespokojnie twarz dłonią, zahaczając boleśnie o kilka kolczyków. Tomura znowu pokręcił głową, wyglądał, jakby ciężko było mu mówić. Podszedł do starszego i wyciągnął rękę, żeby go dotknąć, jakoś pocieszyć, ale Dabi bardziej potrzebował, aby ktoś pomógł mu teraz ochłonąć. Odepchnął dłoń Shigarakiego, zanim ta zdążyłaby dotknąć jego ramienia i prychną pogardliwe.

— Widziałeś? — zapytał, choć doskonale znał odpowiedź. Nie staliby tutaj, gdyby Tomura tego nie widział.

Brunet uśmiechnął się krzywo, jakby mówił "Zadowolony z siebie jesteś?", po czym dopadł do marynarki, którą miał dzisiaj na sobie i zaczął chaotycznie przeszukiwać jej kieszenie.

— Dabi... — Shigaraki znów spróbował do niego podejść i złapać go za rękę, ale robił to dużo mniej pewnie niż za pierwszym razem, jakby już wiedział, że prawdopodobnie skończy się to tak samo i się tego bał. Przeczuwał słusznie. Dabi wyciągnął paczkę papierosów, akurat, żeby zręcznie ominąć jego ręce.

— Idę zapalić. Zostaw mnie w spokoju — burknął, a potem tak szybko, jak wszystko się wydarzyło, zniknął z pokoju, zamykając z trzaskiem drzwi.

Tomura wzdrygnął się na ten dźwięk, a potem poczuł, że pieką go oczy. Zaśmiał się nerwowo, jakby chciał dzięki temu zająć czymś swoją uwagę, byleby nie zacząć płakać. Zadziałało, a przynajmniej na razie. Odrzucił telefon na łóżko, usunąwszy wiadomość z nagraniem, bo pomyślał, że Dabi by tego chciał, a potem sięgnął po pierwszą lepszą bluzę, leżącą na podłodze i pobiegł za ukochanym.

Nie zdziwił się, kiedy zobaczył go przez szklane drzwi na ich ulubionym balkonie, ani kiedy wyższy nie przywitał go tam z uśmiechem.

— Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi? Wracaj do środka — usłyszał, choć ledwo pociągnął za klamkę. Nie mniej nie byłby sobą, gdyby odpuścił.

— Bez ciebie nie — powiedział, a jego słowa wydawały się ginąć w ogromnej przestrzeni, tak, że nawet nie miał pewności czy wyższy go usłyszał, bo nie odezwał się ani słowem, nie prychnął, tym bardziej nie zaśmiał się. Stał tyłem do niego, opierając ciężar ciała na mokrej balustradzie. Koszulka, którą założył na siebie jeszcze w łazience, nadymała się, kiedy pod materiał wkradały się podmuchy jesiennego wiatru.

Tomura postawił pierwsze niepewne kroki w stronę Dabiego, nie wiedząc, czy wyższy nie obierze nagle innej taktyki, nie wyminie go i nie odejdzie gdzie indziej. Na szczęście to się nie stało, nawet gdy Shigaraki oparł się o balustradę dość blisko Dabiego. Podał mu bluzę, którą zabrał z jego pokoju.

— Ubierz się... proszę — powiedział, odwracając wzrok w drugą stronę. Przez chwilę Dabi kazał mu czekać z wyciągniętą ręką, aż łaskawie nie wziął od niego nakrycia i nie założył na siebie. Od razu wrzucił do jednej z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, która została zgnieciona, kiedy w nerwach opuszczał swoją sypialnię. Z tego wszystkiego nie zabrał ze sobą zapalniczki.

— Nie mam za co przepraszać, Dabi, więc tego nie zrobię — oznajmił spokojnie Shigaraki. Wyższy prychnął, bynajmniej nie z rozbawienia. — Przecież nie oglądałem tego nagrania, żeby zrobić ci na złość.

— No proszę, jaki z ciebie aniołek nagle — mruknął i pewnie, gdyby powiedział to kiedy indziej, na przykład wczoraj, Tomura wywróciłby oczami albo się nawet zaśmiał. Tym razem nie było to jednak ich zwykłe przekomarzanie się, brunet nie żartował sobie z nim, tylko z niego. Mimo wszystko Shigaraki nie zamierzał na to jakkolwiek zareagować, starał się zrozumieć Dabiego i w tym wypadku czuł, że nie miał prawa obrażać się za uszczypliwe teksty.

Stał z wyższym na tym balkonie, czując, jak odmarzają mu stopy w mokrych skarpetkach i dłonie, na które nie mógł zaciągnąć mankietów koszuli. Mimo to czekał uparcie ani myśląc zostawiać Dabiego samopas, a przez to, że brunet nie odszedł, tylko dalej z nim tam stał, utwierdzał się w przekonaniu, że robił dobrze, że Dabi tak naprawdę nie chciał być sam.

— Ochłonąłeś? — zapytał Tomura, a jego głos pozbawiony był jakiejkolwiek uszczypliwości, wręcz przedziwnie wydawał się do bólu przesiąknięty troską i zmartwieniem. Wyższy westchnął, a zanim nie oparł łokci o balustradę, a twarzy nie ukrył w dłoniach, przytaknął w odpowiedzi.

— Nigdy o tym nie rozmawialiśmy — kontynuował Shigaraki, skoro fazę "jestem zły i wściekły, odejdźcie wszyscy, gdzie pieprz rośnie" mieli już za sobą.

— Bo nie ma o czym — mruknął Dabi. Przetarł oczy, które swoją drogą akurat teraz wydawały się uporczywie suche i uniósł głowę, zamiast na Tomurę wpatrywał się daleko przed siebie. Zagryzł policzki od środka.

— Po tym, jak się zachowujesz, widzę, że jednak jest. — Shigaraki przysunął się o jeden niepewny krok w stronę Dabiego, co chwila, zerkając na niego, jakby czekał, kiedy wyższy obróci się na pięcie i nie odejdzie, uznając temat za zamknięty. Nic takiego nie następowało. Dabi tylko pokręcił z żalem głową.

— Skoro widziałeś, to chyba nie mam ci nic więcej do powiedzenia.

Teraz to Shigaraki westchnął, a następnie sięgnął ręką do dłoni Dabiego. Ku jego uldze, tym razem wyższy go nie odtrącił. Przeciwnie, ścisnął jego dłoń i uśmiechnął się blado.

— Miałem po prostu pecha — dodał po jakimś czasie. W jego głosie nie było cienia wyrzutu do świata, Boga, czegokolwiek. Teraz brzmiał już zupełnie spokojnie, jak człowiek, który nie ma siły ani ochoty, aby się buntować czy mścić. Nie zadaje już pytań, dlaczego on? Dlaczego nie ktoś inny, dlaczego to on musiał tak cierpieć? Brzmiał jak ktoś, kto jest już zbyt wykończony, żeby to robić i woli po prostu ulec, pokornie przyjąć to, co wszechświat, Bóg czy cokolwiek innego dla niego przewidziało. Obojętność, w której cieniu krył się ból.

Tomura przełknął ciężko ślinę. Dotychczas uważał banalne słowa pocieszenia, za niezwykle głupie i bezsensowne, ale w tej chwili rozumiał, dlaczego ludzie je wypowiadają. Lepiej wypowiedzieć je niż milczeć.

— Tak mi przykro, Dabi. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym wszystko, żebyś nie musiał przez to przechodzić — odparł, ciągnąc wyższego za rękę, którą do tej pory ściskał. Chciał, żeby stali teraz przodem do siebie. Przez chwilę patrzył w ciemne oczy Dabiego, dopóki mężczyzna nie spuścił wzorku nieco niżej, a on sam nie poczuł, jak wyższy się wzdryga. Uznawszy, że to na pewno przez zimno, które panowało na balkonie, stanął na palcach, żeby narzucić kaptur na mokre włosy Dabiego i kiedy był jeszcze bliżej, zrozumiał, że to nie pojedynczy odruch, spostrzegł, że ciało Dabiego drży. Nie mógł naprawdę płakać, nawet jeśli jego ciało bardzo tego chciało.

— Miałem po prostu pecha — powtórzył cicho, nabierając niespokojnie w płuca lodowatego powietrza, a potem zamknął piekące, zaczerwienione i niezdolne do łez oczy. Nie wiedział jeszcze, że w najbliższym czasie dostanie jeszcze wiele okazji, żeby wypowiedzieć te same słowa.

Shigaraki zarzucił mu ręce na szyję i dalej stojąc na palcach, przytulił najmocniej, jak tylko potrafił.

— Zrobię wszystko, żeby już nigdy nie stała ci się żadna krzywda. Obiecuję — mówił stłumionym głosem, przyciskając twarzy do klatki piersiowej Dabiego. Bluza, którą zgarnął z podłogi i kazał mu założyć, na pewno nie była pierwszej świeżości, co wyjaśniałoby, dlaczego została porzucona gdzieś w kącie, a nie odłożona do szafy, jednak teraz nie było to dla Tomury problemem. Nieprzyjemny zapach byłby teraz ostatnią rzeczą, która mogłaby odciągnąć go od Dabiego.

— O Boże, jak to bolało. To tak strasznie bolało, że chciałem umrzeć. Najbardziej na świecie chciałem wtedy umrzeć, byle już nie czuć tego przeklętego bólu — przypomniał sobie Dabi, a zanim zdążył się zastanowić, nad tym, co zamierza zrobić, wypowiedział te słowa na głos. Może cicho, ale i tak na głos, i tak Tomura je usłyszał. Najpierw mocniej zacisnął dłonie na ramionach wyższego i Dabi nawet przez materiał ubrania czuł, jak zimne ma ręce. A potem czuł na sobie już tylko jedną dłoń, bo druga odruchowo (jak to robiła setki czy nawet tysiące razy, dopóki nie było Dabiego, który zacząłby zwracać na to uwagę) powędrowała do szyi.

Paznokcie zdążyły musnąć swędzącą skórę kilka razy, zanim brunet nie złapał tej ręki i nie zarzucił sobie ponownie na ramię. Nie powiedział mu "nie drap", ale Tomura zdał sobie sprawę, o co chodziło i nie próbował znowu dopadać palcami do szyi.

— Naprawdę zrobiłby wszystko, żebyś poczuł się lepiej — mruknął cicho, czuł dziwną suchość w gardle.

— Wiem, ale najbardziej pomożesz mi, jeśli nie będziesz się tym martwił. Już nie ma czym — odparł Dabi, powolnie głaszcząc Shigarakiego po plecach. Sam czuł się o wiele lepiej, spokojniej, kiedy miał go blisko siebie. Teraz mógł cieszyć się najmocniej na świecie, że jego chłopak był tak bardzo uparty i nie zostawił go tego wieczoru samego.
_________________________________________

Tym razem wattpad był dziwnie łaskawy i nie rzucał mi kłód pod nogi. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy czekali na ten rozdział są usatysfakcjonowani z obrotu wydarzeń, a najbardziej _Gxbii_ <3

Ważne pytanie do czytelników: chcecie scenę cimcirimcim (spokojnie, jeszcze nie w następnym rozdziale) czy odpuścić?

Gwiazdeczka dla biednego Dabiego na pewno doda mu nieco otuchy <3

Do usłyszenia!

PS Jeśli ktoś nie wie (a watt ma czasem problemy z komunikacją), wróciłam do HP i na moim profilu pojawia się nowe opowiadanie Wolfstar. Pierwszy rozdział już jest, reszta będzie co czwartek. Zainteresowanych gorąco zapraszam :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro