5. "Na tą chwilę zapomnij"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnych kilka tygodni minęło Hermionie niesamowicie szybko. Spotkała się z Malfoyem regularnie, a ich znajomość się polepszała. W weekendy chodzili na dłuższe spacery na błonie, we wtorki i czwartki Hermiona starała się towarzyszyć ślizgonowi podczas treningów Quiddicha. Oczywiście siedzieli razem na wszystkich lekcjach oprócz astrologii i numerologii. Na tych lekcjach wogóle nie było pracy w parach.

Na dodatek, co gryfonka zauważyła i ją pozytywnie zakoczyło był fakt, iż zarówno ona jak i Ginny miały coraz lepsze relacje ze ślizgonami. Jedna rzecz jednak dziwiła Hermionę i nie dawała jej spokoju, mianowicie relacja Blaise z Ginny. Była dobra, wręcz doskonała, ale już na pierwszy rzut oka to nie wyglądało na zwyczajną przyjaźń. Hermiona nie mogła jednocześnie patrzeć na to, jak Blaise coraz śmielej podrywa Wiewiórkę, jednocześnie wymieniając z Harrym listy i ustalając szczegóły jego oświadczyn rudowłosej.

On chce z nią spędzić reszte życia, a ona flirtuję z innym.. Może powinna powiedzieć Harry'emu? A co jeśli ona chce z nim zerwać? A co jeśli się mylę i ich związek przetrwa wszystko?

Takie właśnie obsesyjnie powracające myśli nie dawały Granger spokoju przez ostatni tydzień. Postanowiła ona zaingerować dla dobra swojego przyjaciela z blizną. Nadażyła się na to idealna okazja, gdy rano zaraz po przebudzenie Hermiona otworzyła dziennik, w którym korespondowała z Malfoyem. Zobaczyła w nim wiadomość, napisaną ładnym, pochyłym, delikatnie kaligraficznym pismem.

Jest sobota, zatem korzystając z pełni życia, dziś z Blaisem robimy w naszym dormitorium małą imprezę tylko dla naszego rocznika. Wyjątkiem może być Ginny, która jest zaproszona i Ron, którego nie chcemy. Czujcie się zaproszone. O 21 w naszym dormitorium. Hasło to: Zieleń i srebro. Nie spóźnijcie się, bo drzwi będą zablokowane. Ubierzcie się jak chcecie, Pansy i Astoria będą się stroić, wy też możecie. To tyle, do zobaczenia.

Hermiona przeczytała tekst kilkukrotnie, nie mogąc uwierzyć w słowa znajdujące się na kartce. Ślizgoni zaprosili ją i jej przyjaciółkę na imprezę! Postanowiła wszystko skonsultolwać z rudowłosą.

- Ginny.. - zaczęła niepewnie.

- Hm? - Mruknęła pytająco, biorąc łyk wody z butelki.

- Malfoy zaprosił nas na imprezę dziś wieczorem w jego dormitorium. - Powiedziała na jednym wdechu, a Weaslyówna o mały włos nie wypluła wody.

- Malfoy chce, żebyśmy tam przyszły? - Dopytała z niedowierzaniem, siadając obok przyjaciółki na jej łóżku.

- Najwyraźniej.. - Pochyliła się nad książą, analizując każde zdanie jeszcze jeden raz.

Myślały o tym jeszcze przez chwilę, gdy z transu myśli wyrwało je pukanie do drzwi. Ginny wstała i powoli podeszła do drzwi. Uchyliła je i zobaczyła rudą czuprynę. Spojrzała na Hermionę, która kiwnęła głową na znak, aby wpuściła Rona. Weasly wszedł do pokoju i usiadł obok brunetki.

- Hermiona ja... - Jąkał się, zbierając myśli. - Przepraszam.. - Spuścił głowę. - Nawet nie wiesz jak mi jest przykro.. Jak bardzo żałuje.. Ja poprostu.. Zrobiłem to, bo ona mnie wielokrotnie błagała. Ty chciałaś wytrzymać do ślubu, ale ja nie dałem rady.. Zawiodłem i doskonale rozumiem swój błąd. Tak bardzo Cię przepraszam... - Po jego głosie słychać było, że przeprosiny były szczere. - Wybaczysz mi?

- Na tą chwilę zapomnij. - Odpowiedziała mu szorstko. - Nie masz pojęcia jak mnie zraniłeś.. - Mówiła coraz głośniejszym tonem. - Gdybyś wiedział ile wycierpiałam, za pewne postarałbyś się chociaż odrobinę.

- Oczywiście, że nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że bardzo i chcę to naprawić. - Rudzielec próbował się za wszelką cenę wybronić.

- To może się zastanów, lub poproś kogoś o radę. - Uśmiechnęła się sarkastycznie.

- Dlaczego jesteś taka pamiętliwa?!

- Pamiętliwa? - W jej oczach było widać furię. - Ja jestem pamiętliwa?! - Wybuchła. - Mogłeś zając się mną, zamiast lecieć do innej! Mogłeś mnie czasem zabrać na jakąś randkę czy nawet spacer we dwoje! Dlaczego nie mogłeś być normalnym, kochającym chłopakiem?!

- Starałem się! - Krzyknął.

- Moglibyście się opanować? - Spytała niepewnie Ginny, nadal stojąc przy drzwiach.

- Nie! - krzyknęli równocześnie.

- Mógłbyś czasami się bardziej postarać! - Brunetka również straciła cierpliwość. 

- Jestem Hermiona, panna wszystko wiedząca! Moglibyście się bardziej w życiu postarać nie być takimi debilami! - Ronald przedrzeźniał koleżankę.

- Przegiąłeś. - Powiedziała przez zaciśnięte zęby. Zrobiła chwilę przerwy zbierając myśli. - Jesteś zwykłym, bezuczuciowym dupkiem. - Wysyczała, poczym wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

Opuściła pokój wspólny Gryffinforu, nie szczędząc łez.  Wyszła na korytarz i na chwilę oparła się o ścianę, zakrywając dłońmi twarz i cicho płacząc, po czym zaczęła iść. Nie myślałam kompletnie o tym, gdzie się udać, jedynym warunkiem było oddalenie się od Rona.

Szła dłuższą chwilę, aż ostatecznie wyszła z zamku. Poczuła w płucach świeże powietrze, od razu czując gdzie pójdzie i co zrobi.

Podeszła do niewielkiej chatki na hogwarckich błoniach i delikatnie zapukała. Drzwi otworzył jej pół olbrzym, imieniem Hagrid.

- Witaj Hermiono. - Przywitał się pogodnie.

- Cześć Hagrid. - Odpowiedziała, wymuszając uśmiech.

- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytał lekko zdziwiony, że gryfonce nie towarzyszą rudzi przyjaciele.

- Byłaby szansa, że pozwolisz mi trochę połatać na Hardodziobie? - Zaczęła nie pewnie.

Hagrida widocznir zdziwiło to pytanie, gdyż doskonale wiedział jak bardzo dziewczyna boi się latać. Po chwili namysłu zrozumiał, że przecież nic nie stoi na przeszkodzie aby trochę polatała.

- Oczywiście. - Rubeus się uśmiechnął. - siedzi o tam. - Pokazał palcem na zwierzę odpoczywające swobodnie przy dyniach. - A tam na słupie jest kilka fretek. Pamiętaj żeby się ukłonić. Powodzenia. - Wrócił z uśmiechem do domu.

Hermiona spokojnie podeszła do Dziobka, zatrzymując się około 3 metry przed nim. Lekko się skłoniła, delikatnie zerkając oczami do góry, z nadzieją, że stworzenie odpowie jej tym samym. Nie myliła się. Hipogryf wstał i ukłonił jej się nisko, więc aby nie czekać dłużej, powoli podesz po smakołyk i rzuciła go prosto w pysk Hardodzioba.

- Kochany Dziobek. - Uśmiechnęła się j poklepała zwierzę po dziobie. Podeszła do niego ostrożnie. Ptak przykucnął, jakhy chciał jej pomóc wejść. Wdrapała się na grzbiet hipogryfa i zagwizdała na znak, aby wzniósł się w powietrze.

Zwierzę zrobiło dość krótki rozbieg, po którym poderwało nogi i kilkukrotnie, mocno machnęło skrzydłami. Z zwrotną prędkością wzniosło się nad korony drzew, jednak gdy dotarło na oczekiwaną wysokość, zwolniło i dalej leciało spokojnie, nie za szybko, krążąc nad zakazanym lasem.

Brązowe włosy gryfonki były rozwiane przez wiart, przez co kilka pasemek wpadło na jej twarz. Towarzyszyły jej radość, beztroskość i ulga. Czuła się znów jak małe dziecko, kręcące się na karuzeli na pobliskim placu zabaw. Hardodziob jest łagodnym i dość spokojnym Hipogryfem, dzięki czemu dziewczyna nie odczuła żadnych wiekszych wstrząsów w trakcie przejażdżki.

Latała jeszcze dłuższą chwilę, gdy odruchowo spojrzała na zegarek na nadgarstku. Wskazywał on wpół do czternastej, zatem latała ona faktycznie długo i czas wracać. Następnie upewniła się, że pod nią jest polanka niedaleko chatki Hagrida i zrzuciła w dół jedną fretkę, przez co Dziobek poszybował w dół, lądując tym samym na twardym gruncie, zaś wtedy Hermiona zsunęła się delikatnie z jego grzbietu i poszła ob razu w stronę szkoły.

Weszła do dormitorium, w którym na swoim łóżku siedziała pogrążona w lekturze Ginny.

- Gdzie byłaś? - Zapytała ob razu rudowłosa, odkładają książkę na szafkę nocną i siadają po turecku na łóżku. - Martwiłam się..

- Nic mi nie jest - Uspokoiła ją przyjaciółka.

Gryfonki wspólnie siedziały w pokoju, czytając książki i grając w gry.

Nadeszła godzina dwudziesta, co oznacza przysłowiowe strojenie się. Ginny wraz z Hermioną stały to przy lustrze, to przy szafie, starając się wybrać odpowiedni strój. Ostatecznie brunetka zdezydowała sie na luźną, czarną koszulę w kwiaty, z rękawami do łokci oraz klasyczne, czarne dżinsy, włosy zaś delikatnie pofalowała, aby spokojnie opadały na jej twarz.

Rudowłosa jednak nie gustowała w prostych, eleganckich, podkeślających figurę mugolskich strojach i lekkich uczesaniach. Ubrała bowiem ona suknię do kolan, z przylegającą górą bez ramiączek oraz spódnicą z wielu warsta tiulu. Kreacja była w kolorze żarówiasto pomarańczowym, co miało "subtelnie" podkreślić kolor oczu Weaslyówny. Z kolei włosy upięła w wysoki kok. Był to według niej bardzo odpowiednia kreacja na wieczór ze znajonymi o charakterze imprezy.

Makijaż obie gryfonki wykonały dość delikatny. Odrobina korektora pod oczy i na czoło, tusz do rzęs, eyeliner i błyszczyk.

Zakończyły ostatnie poprawki, gdy zegarek wskazał godzinę 20:53, więc razem poszły szybkim krokiem do lochów.

◇◇◇◇◇◇◇

1272 słowa

Miłego wieczorku ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro