Rozdział 10 "Tak cholernie mi przykro"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczułam, że robi mi się słabo. Nie. Wszyscy tylko nie on. 

Zawsze wiedziałam, że ten dzień kiedyś nastąpi. Wyjście za mąż jest czymś naturalnym. Jak oddychanie. Ale w mojej wyobraźni miało to miejsce w dalekiej przyszłości. Przy ołtarzu miał stać mężczyzna, którego kocham. Tetsuya miał mnie do niego zaprowadzić, a Kise być drużbą. Nigdy nie myślałam, że to on zostanie panem młodym. 

W gruncie rzeczy pewnie miłe - mieć kogoś tak bliskiego. Przytulać się do niego przed snem. I czuć jego rękę obejmującą cię w pasie. Mieć do kogo wracać. Jak każda dziewczyna skrycie o tym marzyłam. Ale jestem za młoda. Nie miałam nawet chłopaka. Nigdy się nie całowałam. Nie jestem gotowa na ślub.

-Ryota, dobrze się czujesz? - Kastiel złapał mnie za łokieć. -Co jej powiedziałeś?

Nie słyszał? Ryo-chen musiał odciągnąć mnie o kilka kroków...

-Nic co by dotyczyło ciebie - mruknął Kise i przyciągnął mnie do siebie. - Musimy już iść jeśli nie checemy się spóźnić.

-Dobrze - pokiwałam głową i odwróciłam się w stronę Kastiela. - Musimy iść. Narazie.

-Muszę z tobą porozmawiać - mruknął. - Zadzwoń, gdy wrócisz - cofnął się i zniknął w tłumie, a ja razem z Kise odeszłam w przeciwnym kierunku.


-Podpisz tutaj - powiedział urzędnik. - I tutaj. I tu. Tutaj też - przewrócił kartkę. - A także tu, tu i tu.

Westchnęłam. Właśnie taki sposób sprzedaje się życie. Składasz milion podpisów na cyrografie jak chętnie oddasz majątek jeśli nie zmuszą cię do powiedzenia sakramentalnego "tak".

-Teraz pan Kise - usiadłam koło wujka, a Ryo-chen zajął moje miejsce obok urzędnika.

Właśnie w taki sposób mój wujek oraz rodzice Kise zniszczyli wszystko co planowaliśmy osiągnąć. w umowie jest jasno zapisane, że po zakończeniu studiów weźniemy ślub, a Kise zakończy karierę modela. Ja nie pójdę po pracy. Będę wychowywać nasze dzieci.

Dzieci, których nie chce żadne z nas.

Uroczo, prawda? 

Dobrze, że to dopiero po ślubie. Mam jeszcze cztery lata. Cztery lata zanim stanę się kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie rozumiem tego. Nie czuję chęci do posiadania własnej rodziny. Nie wiem co to znaczy, że będę czuła się w pełni kobietą. Nie czuję żebym była nią w połowie. Jest dobrze jak jest.

-Dziękuję - mruknął urzędnik, wstając.

Pożegnaliśmy się i zostawiliśmy ich samych, by przedyskutowali niezaplanowane obszary naszego życia. Bo my jesteśmy zbyt młodzi by wiedzieć czego chcemy. Możemy wracać na uczelnię.

-Ryotacchi... - Kise przytulił mni, gdy tylko znaleźliśmy się w taksówce. - Powiedz coś. 

-Co mam powiedzieć, Ryo-chen? Przecież my nie mamy prawa głosu - odpowiedziałam gorzko.

-Że też to musiało się stać akurat teraz - jęknął. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Dziś czy jutro... i tak byśmy tego nie uniknęli. Skoro stwierdzili, że mamy wziąść ślub, to czas by ich nie powstrzymał.

-Tak, ale... tylko się nie gniewaj, dobrze? Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć... bo widzisz ja... nieco to skomplikowane... ja.. - plątał się. - Nie wiem od czego zacząć. 

Taksówka się zatrzymała. Podałam kierowcy należność i wysiadłam.

-Zacznij od początku - poradziłam.

-Niech będzie.  Ale w pokoju - złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku bramy akademika.

Rzeczywiście. Jeśli to taka sensacja lepiej by nikt nie usłyszał. 

W moim pokoju znaleźliśmy się szybko. Można powiedzieć, że korytarze pokonywaliśmy biegiem.

-Co się stało? - spytałam, gdy usiedliśmy na łóżku.

-Ryotacchi... ja spotykam się z kimś - wyznał.

Szczęka opadła mi do podłogi.

-Od jak dawna? - spytałam cicho.

-Niecały miesiąc.

Miesiąc... ukrywał to przede mną przez miesiąc..

-Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć - złapał mnie za ręce. - Zawsze byliśmy we dwoje. Tylko ty i ja. Żadnych związków. Nie chciałem żebyś myślała, że...

-Idiota - mruknęłam. - Masz dwadzieścia jeden lat, Kise. To że ja boję się związków, tej całej fizyczności i innych bzdur, bo jestem emocjonalnym niedorozwojem nie znaczy, że ty też masz taki być.

Tak, moi drodzy, prawda boli, ale trzeba w końcu powiedzieć to głośno - jestem emocjonalnym niedorozwojem. Jeśli chodzi o te sprawy zawsze była opóźniona w rozwoju. Moja chęć do romantycznych uniesień zatrzymała się na poziomie czternastolatki wychowywanej w męskim środowisku. 

-Nie jesteś zła? - spojrzał na mnie tymi swoim wielkimi, złotymi oczyma.

-Oczywiście, że nie - wywróciłam oczami. - Faktem jest, że boli mnie to, że tyle czasu to ukrywałeś, panie "musisz-mówić-o-tym-co-czujesz", ale w twoim wieku to dziwne żeby się z nikim nie spotykać.

-Jesteś tylko rok młodsza! Nie mów o mnie jak o jakimś podstarzałym kawalerze! - fuknął.

-Mówiłam. Jestem niedorozwojem emocjonalnym. Możemy też szumnie mówić, że nie mam serca, albo nie potrafię kochać, wyjdzie bardziej melodramatycznie - wzruszyłam ramionami, powstrzymując uśmiech. 

-Nieprawda, Ryotacchi! - zaprotestował. - Jesteś wspaniałą dziewczyną o wielkim sercu. Poprostu...

-Tak, wiem. Nietrafiłam na tego jedynego, bla... blabla...bla. Daj spokój. Lepiej powiedz kiedy ją poznam?

-Co? Kogo? - spytał zdezorientowany.

-Nie udawaj głupiego. Przy reszcie może to przejdzie, ale nie przy mnie. Twoja dziewczyna. Kim ona jest? 

-Ehh... -speszył się. - To skomplikowane.

-Brzmisz jak zakompleksiona szesnastolatka zakochana w zapatrzonym w siebie idiocie, która łudzi się, że ten ją zauważy. Ale to się nigdy nie dzieje - mówiłam coraz szybciej. - Ewentualnie wtedy kiedy ona o nim zapomni i ułoży sobie życie. Najpierw jest przeszczęśliwa, że ją zauważył, ale potem dochodzi do wniosku, że to pusty idiota, którego tak naprawdę nigdy nie będzie obchodzić i zauważa ją tylko wtedy, gdy czegoś od niej potrzebuje, jak na przykład...

-Ryotacchi! - Kise złapał mnie za ramiona i potrząsnął. - Oddychaj!

-Próbuję po prostu powiedzieć... - zaczęłam ponownie.

-Rozumiem. Ale to naprawdę skomplikowane. Powiem Ci, gdy będę gotowy, ok? - spytał, kładąc głowę na moim ramieniu.

-Niech Ci będzie, ale jeśli będziesz przez nią cierpiał, to przysięgam, że porachuję jej kości - oparłam głowę o jego.

-Osoba, którą kocham Ryotacchi... nie jest taka jak myślisz. Jest nawet trochę do ciebie podobna. Z charakteru.

-Opowiedz mi o niej.

-Ta osoba przy wszystkich jest gruboskórna, ale kiedy jesteśmy sami zmienia się w kogoś zupełnie innego - zaczął. - Ma w sobie coś... czego nie ma nikt. Jest wyjątkowa. Ale też arogancka i niezwykle głośna - wyczułam pod policzkiem, że się uśmiecha.

-Jak wygląda?

-Włosy... tej osoby... nie są zbyt jasne, tak samo jak oczy. Jej skóra jest ciemniejsza od mojej o kilka odcieni. Uprawia sport, co widać po sylwetce.

-Spotykasz się z kulturystą? - zażartowałam.

-Nie! - zaśmiał się. - Póki co nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Ale obiecuję, że będzie pierwszą osobą, której przedstawię moją drugą połówkę oficjalnie. Chociaż w tej sytuacji... kto wie czy nie będziemy musieli się...

-Nawet mi się nie waż! - przerwałam mu. - Studia kończę za cztery lata! Do tego czasu wszystko może się zdarzyć. Wszystko może się zmienić - nie wiem, czy próbowałam przekonać jego czy siebie. - Po prostu nic jej nie mów, ok? Przez jakiś czas zatrzymajmy w sekrecie. Wymyślę coś żebyście mogli być razem. Obiecuję - cmoknęłam go w policzek. - A teraz idź do niej. Spędź z nią czas - Kise pokiwał głową, przytulił mnie i wyjął telefon z kieszeni.

-Hej. Co teraz robisz? Pomyślałem, że... - pomachał mi i wyszedł z pokoju.

Uśmiechałam się dopóki nie trzasnęły za nim drzwi.

-Jak najwięcej czasu - powiedziałam sama do siebie.

Rozpaczałam nad sobą, a Ryota jest w dużo gorszej sytuacji. On ma kogoś kogo kocha. Dziewczynę, która jest dla niego ważna. A ja... tak naprawdę mam tylko Kise. 

To nie moja wina, nie chciałam tych zaręczyn, ale... mój Boże, przepraszam Kise. Tak cholernie mi przykro.





Wyjaśnienie: w Japonii do tej pory zdarzają się aranżowane małżeństwa w bogatych, wpływowych rodzinach. Nie mówię, że wszystkie takie są! Sytuacje takie jak ta w opowiadaniu należą do rzadkości. 

Yeeah! Feelsów ciąg dalszy! Nieprzewidziałam takiego napływu emocji... God, to miała być komedia! Znowu mi nie wyszło... czy to jakiś znak, że komedie to nie mój gatunek? 

A tak po za tym <dyskretna zmiana tematu, udawajcie, że nie zauważyliście :D > wczoraj obejrzałam film "Czerwień rubinu" i jego kontynuację "Błękit szafiru". Czytałam już książki, więc myślałam, że obejdzie się bez feelsów. Zwłaszcza, że w tle dało się słysześ oryginalne, niemieckie dialogi (a ten język brzmi tak nieromantycznie, niefeelsowo i w ogóle), ale się myliłam do tej pory mam feelsy. Oglądaliście lub czytaliście "Czerwień rubinu"? Albo coś podobnego? Chętnie przeczytam/obejrzę :D

Kocham ^^

Nataria

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro