[ Prologue ]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

—I jak Hanako? Dostałaś jakąś wiadomość od U.A.? — brat wszedł mi do pokoju w nieodpowiednim momencie. Otóż nie wytrzymałam i zaczęłam ryczeć jak debil w poduszkę.

—Bez zmian — z szybkością światła czasoprzestrzeni odwróciłam się do niego przecierając łzy. —Nie odpowiadają już kilka miesięcy..

Byłam przygnębiona tym. Może moje oceny nie są za dobre, by się tam dostać? Mimo, że spełniłam wymogi ocen, mogli się do czegoś przyczepić.

—No cóż.. złożę papiery do tego najlepszego w Japonii liceum sportowego — stwierdziłam. Łza mi się zakręciła w oku. Moje marzenie, które mnie męczyło od poznania prawdy, nagle stało się nierealne.

—Wiem, że jest tobie z tym ciężko, ale wszystko się ułoży. Kto wie, może wyrośniesz na super bohatera? — Eizo podszedł do mojego łóżka, po czym poczochrał mi włosy. Nie lubiłam tego, ale wiem, że wtedy jemu się robiło przyjemnie. Nie raz opowiadał mi, że moje włosy go odstresowują. Było to dla mnie dziwne zwierzenie, ale co mogłam zrobić. Nie odbierać mu przyjemności. Tak dużo dla mnie robi, bym miała jak najlepsze życie, mimo że nie jest jakieś super. Kocham go bardzo mocno.. w końcu to mój brat..

—Koniec smętów — brunet zmienił pozycję z kucającej, na stojącą. — Idź się może przewietrz. Świerze powietrze dobrze ci zrobi!

—Gdyby nie TY — w szczególności nacisnęłam na ostatnie słowo — nie musiałabym chodzić na piechotę, bo oczywiście musiałeś mi połamać deskorolkę! — krzyczałam pół żartem, pół serio, pokazując między czasie palcem na winnego.

—Tylko nie zapomnij ubrać bluzy, bo chłodno jest!- zignorował moje żale, po czym wyszedł z pokoju.

Ja więc postanowiłam się ubrać w coś normalnego, gdyż byłam w milusim kigurumi jednorożca. Szybko wybrałam z szuflady szarą bluzę z kapturem oraz czarne dresy. Tak, ubierałam się jak dresiara. Zmierzyłam do łazienki. Spojrzałam na czyste lustro, wiadome co zobaczyłam. Rozczochraną siebie. Pierwsze co zrobiłam, rozczesałam swoje ciemno turkusowe włosy, które prawie sięgały mi ramion. Taka ich długość mi odpowiadała. Następnie wzięłam pastę do zębów no i szczoteczkę. Wycisnęłam zawartość tubki na szczoteczkę i zmęczonymi ruchami przejeżdżałam jej włóknami po zębach. No i pózniej umyłam twarz, przebrałam się, pomalowałam rzęsy i zaczęłam się kierować w stronę drzwi wyjściowych. Przed moim celem leżały czarne trampki. Strasznie nie chciało mi się ich zakładać, ale nie poszłabym na miasto w samych skarpetkach. Znaczy kto wie, może i bym tak zrobiła. Ale w tej chwili nie mogłabym dreptać prawie że gołymi stopami po zimnym asfalcie.

Niesfornymi ruchami nałożyłam trampki na swoje małe stopy. Pociągnęłam za klamkę otwierając przy tym drzwi.

—Wychodzę! Będę za jakieś 2 godziny —skierowałam głos w głąb domu, a na odpowiedź usłyszałam jakieś lakoniczne zdanie. Nie zrozumiałam kompletnie co brat mówił, przez to że żarł sobę oczywiście siorbiąc przy tym.

—*A no właśnie, pieniądze* — otrząsnęłam się i szybko z szafki zabrałam 700 yenów, aby kupić coś supi na kolację.

***

Po jakimś pół godzinnym spacerze postanowiłam kupić coś na ostatni posiłek dnia. Weszłam do supermarketu i uważnie szukałam tego, co chciałam kupić. Na szczęście nie miałam żadnych trudności z odnalezieniem produktów. Więc także w szybkim czasie dotarłam do kasy.

—To będzie 650 yen — rzuciła oschle kasjerka.

Wyciągnęłam z kieszeni banknoty i podałam jej do ręki, a ta mi wydała resztę. Dzisiaj postanowiłam zrobić nieco zdrowszą kolacyjkę i zrobię sałatkę z warzyw oraz trochę zieleniny.

Po drodze postanowiłam pójść do pobliskiego parku. Nie za dużo razy przechodziłam przez ten park. Było tam dużo ludzi oraz..

Dzieci!

Jeszcze do tego grają w piłkę! Chętnie zagram z nimi. O ile bachory się zgodzą huh.

Po chwili znalazłam się w parku. Wcześniej nie zwracałam uwagi na jego wygląd, ale teraz, mimo późnej, o dziwo ciepłej jesieni, jest dość miłym miejscem. Dużo także było tam drzew wiśni. Musi być tutaj cudownie w kwietniu. Zamyślona zaczęłam przechodzić przez alejki, obserwując każdą roślinę oraz krzak tego parku.
Nie patrząc pod nogi, potknęłam się o czyjeś. Poleciałam na twarz i poczułam nieprzyjemne zimno z podłoża. Podczas upadku zdążyła mi z rąk wylecieć reklamówka z warzywami. Wszystko wyleciało na chodnik.. zajebiście..

—Nic ci nie jest? — właściciel długich nóg spytał się mnie. Po jego twarzy nie można było wyczytać ani smutku, ani żalu. Dosłownie jego twarz krzyczała z obojętności.

—N-nie, wszystko okej — speszyłam się trochę, unikając wzroku chłopaka.

—Pomogę ci wstać — zaproponował.

—Aż tak stara nie jestem, żeby mi pomagać wstać — parsknęłam w jego stronę wstając. Otrzepałam się z piachu, po czym zaczęłam zbierać poobijane warzywa z ziemi.

—Przepraszam bardzo, nie chciałem aby tak się stało — chłopak spojrzał na mnie, wiedziałam to bo poczułam wzrok z tyłu swojej głowy.

—Nie martw się, nic się nie stało, to także moja wina, gdyż byłam za bardzo zamyślona — wstając złapałam się za kark i w tym momencie mogłam się bardziej przyjrzeć nastolatkowi. Był heterochromikiem, a jego włosy były dwukolorowe. Znacznie wyróżniał się z tłumu, nie tylko włosami, ale też ogromną blizną oparzenia na jego lewej stronie twarzy.

—Dobrze ja już nie przeszkadzam, idę z tymi małolatami pograć w piłkę — pokazałam palcem na gromadkę dzieci — także przepraszam za kłopot. Miłego wieczoru! — udałam się szybko z zakupami do gromadki dzieci

—Miłego.. — powiedział nieco przygnębionym głosem i wrócił do czytania.

Ja szybko się z dzieciakami dogadałam i zagrałam parę meczy z nimi w gałę. Wtedy strasznie szybko czas mi zleciał.

Po upływie godziny zaczęłam powoli kierować się w stronę domu gdyż trochę zgłodniałam. Popatrzyłam na ławkę, na której wcześniej siedział heterochromik, nie było go. Wzruszyłam ramionami i kontynuowałam dojście do celu. Lecz ciągle w głowie miałam widok obojętnej jego twarzy. Co musiało się wydarzyć w jego życiu, że taki jest? Może po prostu zawsze taki był? Nie wiem. Nie chciałam sobie przez to psuć humoru, więc zaczęłam myśleć o zawodach, które odbędą się za niecałe dwa miesiące.



Myślę, że prolog się spodoba (: hihi
Tak no jest już po drugiej w nocy ide w kimono wiec bay

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro