5. Śnieg

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reszta tygodnia wyglądała bardzo podobnie. Rano wstawałaś, przyrządzałaś coś dla Inka, szłaś na pociąg, wracałaś ze szkoły i uczyłaś się, po czym do wyrka. No nic ciekawego.
Jednak teraz był piątek. W ten dzień nie miałaś zajęć.
Miałaś początkowo w planach wylegiwanie się do południa, ale twój brzuch strwierdził, że zepsuje ci je. Poza tym, słyszałaś jakieś cichutkie kroki przemieszczające się po domu, co oznacza, że Ink już się obudził.
Z westchnięciem wstałaś i pożegnałaś ciepłe łóżko. Nie miałaś konkretnych planów na dzisiaj, ale na jutro.
Następnego dnia bowiem miałaś iść ze szkieletem na zakupy. Nie mogłaś pozwolić przecież na to, żeby miał tylko jeden zestaw ubrań, lub chodził w twoich. Chciałaś, by czuł się naprawdę jak człowiek, nie jak zwierzę.
Podreptałaś w piżamie na dół, nie przejmując się twoim kołtunem na głowie oraz brakiem makijażu. Twoje puszyste kapcie z główkami kotków wystarczą.
Zauważyłaś Inka rozwalonego na kanapie. Nie dosłownie, po prostu kiedy rysował przysnął, rozciągając się na całą długość kanapy. Nie miałaś nic przeciwko temu, bo wyglądal nawet śmiesznie. Jednak dopiero kiedy zobaczyłaś jego twarz, prawie dostałaś krwotoku z nosa.
Podbródek miał schowany w szalu, uszy miał skierowane do przodu i uśmiechał się lekko.
Postanowiłaś go nie budzić i cicho poszłaś do kuchni. Przygotowałaś sobie talerz z żarełkiem wszelkiego rodzaju i wróciłaś do salonu. Akurat udało ci się zobaczyć, jak ziewnął, ukazując przypominający świecącego tęczą żelka języczek. Czułaś, że zaraz dostaniesz cukrzycy. Wtedy otworzył swoje oczodoły, w których znajdowały się żółta gwiazdka i niebieska elipsa. Stałaś jak wryta.
- H-huh? O-o nie, krwawisz...- powiedział trochę panikując i podrywając się.
Spojrzałaś w dół i zobaczyłaś stróżkę krwi cieknącą z twojego nosa.
Postawiłaś jedzenie na ławie i poszlaś do łazienki, by umyć twarz, rumieniąc się.
Wróciłaś do spanikowanego i uspokoiłaś go, zapewniając że nic ci nie jest. Widać było, że był poruszony, jego ogon latał na wszyskie strony, napuszony niczym u wiewiórki, a uszy miał przyciśnięte do czaszki.
Usiadłaś koło niego i głaskałaś go po głowie, kiedy on wciąż się trząsł. Postanowiłaś mu powiedzieć o planach na jutro. Przestraszył się trochę, więc postanowiłaś go przytulić i trochę się powylegiwać na kanapie.
Włączyłaś telewizor i otuliłaś siebie i jego puszystym kocem. Uspokoił się i zakopał pod kocem, zwijając się tobie na brzuchu w kulkę. Był bardzo ciepły, jak termofor. Zrobiło ci się bardzo przyjemnie i ciepło.
Zjadłaś sobie trochę by twój żołądek się przymknął i również zanurzyłaś się w kocu.
Ocknęłaś się, kiedy coś leżące na tobie zaczęło się wiercić i nagle zniknęło. Uderzyło cię zimno w miejscu, gdzie leżało ciepełko. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś, że Ink już na tobie nie siedzi. Jęknęłaś z niezadowolenia i sięgnęłaś po jedną z ostatnich przekąsek z talerza. Rozejrzałaś się i ujrzałaś swojego towarzysza stojącego przy wyjściu na taras. Lub raczej przyklejonego do szklanych drzwi. Patrzył na spadający śnieg. Wiatr już nie wiał i śnieżyca się uspokoiła. Wspaniała pogoda na spacer lub zabawy w śniegu.
- Ciągnie cię na zewnątrz, co?- zapytałaś żartobliwie, podnosząc się ze swojego legowiska, poprawiając piżamę.
Obrócił się w twoim kierunku z wielkimi gwiazdkami w oczach i pokiwał głową. Widać było, ze jest podekscytowany. Zaśmiałaś się w duchu z jego dziecięcego zapału.
- No dobrze, tylko musimy się przebrać i znaleść ci jakieś ciuchy, okej?
Ponownie pokiwał głową i popędził na górę. Pobiegłaś za nim, uważając by się nie wywalić na schodach.
Szybko doprowadziłaś siebie do pożądku i zaczęłasz poszukiwania w szafie jakichś ubrań odpowiednich dla niego.
Po przekopaniu się przez różowe kurteczki i szaliczki w końcu znalazłaś coś w sam raz dla niego. Była to szara kurtka, para czerwonych rękawiczek, jakieś czarne buty zimowe o których istnieniu nie wiedziałaś i tęczowa czapka. Szalik miał przecież swój.
Ubrałaś go w te ubrania i postanowiłaś ocenić efekt. O dziwo nie protestował przed założeniem ich przez ciebie.
Wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zwykle. Wzięłaś go za rękę i wybiegliście z domu. Niestety zapomniałaś o tym, jak zamrożony próg może być śliski i już po chwili wpadliście w śnieżną zaspę. Kiedy już oderwałaś twarz od śniegu odwróciłaś się w jego stronę by sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Spotkałaś się z dość niecodziennym widokiem.
On się śmiał. Po prostu siedział cały opklejony śniegiem z małym rumieńcem od zimna i śmiał się. Był to czysty, radosny śmiech, którego się po nim nie spodziewałaś, a przynajmniej nie tak szybko. Zawachałaś się na chwilę, nie wiedząc, czy powinnaś to zrobić, ale raz kozie śmierć.
Rzuciłaś w niego śnieżką.
Trafiłaś go w czoło. Przez chwilę patrzył na ciebie nie wiedząc, co się właśnie stało, jednak po chwili szybko złapał garść śniegu w ręce i rzucił w ciebie. Po wykonaniu tego rzutu gwałtownie wstał i pobiegł przed siebie.
Teraz to była twoja kolej na zacięcie się. Ogarnęłaś się i pobiegłaś za nim w rękach formując kolejną śnieżkę.
Po gonitwie i obrzucaniem się śnieżkami w końcu go dopadłaś. Zaczęłaś go nacierać śniegiem, kiedy on pisnął i śmiał się. Po tym przyszła kolej na lepienie bałwana. Oczywiście mieliście problem z pchaniem największej kuli, jednak udało się wam ulepić coś przypominającego... czopka.
Jednak mały artysta nie skończył i wziął jakąś małą deseczkę znalezioną w śniegu i zaczął rzeźbić. Ty przyglądałaś się z niedowierzaniem jego pracy.
Kiedy skończył, wyszło coś na wzór smoka owiniętego wokół skały. Naprawdę, miał talent do wszelkiego rodzaju sztuki.
Po tym zaczął tarzać się w śniegu, a ty razem z nim. Po kilku minutach a może i dłużej, padliście zmęczeni na plecy, wpatrując się w białe niebo, z którego zaczął sypać śnieg.
Spojrzałaś na niego.
Był taki szczęśliwy. Jakby na tą małą chwilkę zła przeszłość nie istniała, a on sam nigdy tu nie trafił. Wyglądał, jakby w końcu odzyskał coś, co zostało mu gwałtownie odebrane.
Tym czymś była wolność.
W końcu wstałaś i wróciliście do domu z rumieńcami od zimna. Ciuchy oczywiście trafiły na kaloryfer, a Ink pod koc. Zrobiłaś wam gorące kakao i usiadłaś koło niego, przykrywając się puchatym materiałem.
On wtulił się w ciebie, popijając gorący napój i tak zasnął. Wzięłaś mu z rąk pusty kubek zanim zdążyłby spaść i wraz ze swoim położyłaś na ławie. Po jakimś czasie dołączyłaś do niego w krainie snów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro