Yvin uva! UVA!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Minął miesiąc~
Melkani nauczyła się mówić w prawie płynny sposób w języku ludzkim. Skrywała pewną tajemnice przed Vinaelem. Wioska dalej była w fatalnym stanie, naukowcy nie potrafili wyjaśnić w żaden sposób co się dzieje w lesie. Vinael powoli doszukiwał się coraz to bardziej znaczących wskazówek co może być przyczyną złej sytuacji. Wiele z nich daje do zrozumienia, że jest to napewno zmiana magiczna spowodowana przez jakieś silne źródło i napewno nie jest to żaden człowiek. Przeszukując książki w archiwum natknął się na wiele wzmianek podobnych do obecnej sytuacji.

Vinael poszedł się spotkać z Melkani nie wiedział jednak, że ktoś go śledzi. Na skraju lasu rozejrzał się i wszedł.
Niepostrzeżony osobnik dalej podążał jego śladem. Gdy ujrzał, że Vinael z kimś rozmawia schował się za drzewami. Obserwował ich conajmniej 10 minut. Odczekał chwilę i zaczął biec z bronią w ręku w stronę Melkani i Viaela.

M: UWAŻAJ!
V: Co się dzieje ?!
M: W dół. VI W DÓŁ!

Vinael schylił się szybko i cudem uniknął ataku, który raczej zabiłby go na miejscu. Melkani skoczyła za mężczyznę i kopnęła go z całej siły. Słychać było dźwięk porównywalny do dźwięku łamanej dużej gałęzi. Impakt uderzenia był na tyle silny, że Melkani złamała temu człowiekowi większość żeber. Gdy mężczyzna raczej już martwy upadał wbił nóż w plecy Vinaela na całą głębokość ostrza. Melkani zrzuciła ciało z przyjaciela i to co ujrzała było straszne. Plecy Vinaela były całe w jego krwi. Widok był straszny. Melkani podniosła go i pobiegła najszybciej jak potrafiła w głąb lasu. W pewnym momencie zaczęła czuć to, że serce Vinaela zaczyna bić coraz wolniej. Zaczęła uwalniac magiczną energię, którą skierowała na ranę Vinaela. Poddtrzymywała to przy życiu w ten sposób aż do momentu gdy wbiegła do jakiej ogromnej krainy. Było tam wiele ciekawych i cudownych rzeczy, i dużo stworzeń podobnych do Melkani. Wszystkie patrzyły co się dzieje po czym pobiegły za nią. Melkani wbiegła do chaty medyka. Błagała go o pomoc.

M: Yvin uva! UVA! Fathe gi! (On umiera! UMIERA! Ratuj go!)
?: Hnaer va tuu? Gav et vut (Dlaczego miałby to robić? To tylko człowiek)

Melkani w tym momencie poczuła coś bardzo dziwnego. Energia wokół niej zaczęła bardzo szybko krążyć i była bardzo gorąca. Melkani z pół człowieka pół ptaka przemieniła się. Od teraz była w połowie smokiem. Medyk oddał jej pokłon. Krzyknęła na niego i kazała mu ratować Vinaela.
Medyk bardzo szybko usunął ostrze i rozpoczął leczenie. Był bardzo przestraszony tego co właśnie zobaczył. W zamierzchłych czasach krążyła legenda, że pewna rasa przebudzi smoka, który będzie przypomniał człowieka i albo zniszczy wszystko co istnieje albo naprawi relacje między istotami magii i ludźmi.

~Kilka godzin później~

Vinael otworzył oczy. Melkani starała się z nim dogadać ale nie odpowiadał. Dała mu pospać jeszcze trochę. Jej delikatne niebieskie pióra zmieniły się w głęboko czarne łuski. Odbijały one światło, które padało prosto w oczy Vinaela, który tym razem powoli wstał. Rana była całkowicie zagojona. Melkani zaczęła rozmawiać z Vinaelem, który nie zdawał sobie jeszcze sprawy co się stało. Został przemieniony w jednego z Varajan. Była to jedyna rzecz, która mogła uratować jego życie. Nóż wbity był w jego serce i gdyby nie to zginąłby.

~Tydzień później~

Vinael był już poniekąd przyzwyczajony do tego, że ma pióra i dwukrotnie bardziej sprawny fizycznie.
Dzieci varajów bardzo chętnie się z nim bawiły. Początkowo nie chciałby nawet do niego podchodzić teraz zaś już są pozytywnie nastawione do niego.

~3 rozdział zakończony. Mam nadzieję, że się podobało. Strzel gwiazdkę, komentarz i udostępnij jeżeli chcesz. Do zobaczenia w następnym rozdziale~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro