Mrok

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~~ Długi rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Zostaw gwiazdkę, skomentuj i udostępnij znajomym. Do zobaczenia w następnym rozdziale ~~~

Świat  pogrążony był już w wojnie. Nie było miejsca gdzie nie dotarłyby mord i nienawiść. Ludzie zabijali aby ratować swoje życia lub by odebrać je przeciwnikowi. Nie było już pokoju i równowagi wśród ludzi. Zatracono spokój i kontrolę nad emocjami. Jedyne co się liczyło to władza i to kto zwycięży. Cały świat walczył o to kto będzie rządził innymi. Zakon Księżyca nie wydawał się w walki, a przynajmniej tak sądzono. Wynajmowano ich jako płatnych zabójców ale byli tak dobrzy, że nikt nie wiedział kto zabijał. W tym byli najlepsi. W przynoszeniu śmierci w mniej niż sekundę. Potrafili zabić podczas mrugnięcia okiem. Nie było lepszych od nich. Bano sie ich. Jedynymi kto był w stanie się im przeciwstawić był Zakon Słońca. Członkowie tego zakonu znali magię pozwalająca na obronę przed wszelkimi atakami. Przewodniczyła im młoda dziewczyna. Była nieziemsko piękna i sprawna w walce. Cieszyła się uznaniem i szacunkiem. Mimo to tak ubóstwiana osoba nie miała pięknego życia. Ciągła walka i utrata siostry na zawsze zdjęła z jej twarzy uśmiech i śmiech. Niegdyś miła i roześmiana, dzisiaj poważna i smutna. Wezwana do walki nigdy nie odmawiała, ani nigdy nie przegrywała. Minora takie nosiła imię. Znała ją każdą osoba lub chociaż o niej słyszała. Jej umiejętności były nieziemskie. Sama obroniła stolicę jednego kraju. Walczyła 3 dni bez przerwy lecz wygrała. Mimo wyczerpania sił pomogła odbudować nawet mury stolicy. Był pewien temat, którego nie wolno było przy niej poruszać. Tematu jej siostry. Minora płakała każdej nocy wspominając zmarłą siostrę. Wyklinała się za swoją słabość. Lynn mając 17 lat chciała się nauczyć magii. Uczęszczała na lekcje u jednego z lepszych magów w okolicy. Była naprawdę dobra ale to jak bardzo ciągnęło ją do mocy księżyca niepokoiło wszystkich. Obawiano się, że wstąpi do zakonu. Uciekła z domu po tym jak zabroniono jej używania magii. Minora pobiegła za nią. Gdy ją zobaczyła, ujrzała niedźwiedzia stojącego przed nią. Minora trzęsła się ze strachu. Zanim zdarzyła się ruszyć niedźwiedź wziął rozmach i pazurami rozszarpał klatkę piersiową Lynn. Minora krzyknęła z całej siły na niedźwiedzia, który zaczął ją gonić zwabiony jej krzykiem. Uciekła przed nim pozostawiając Lynn samą na pewną śmierć. Od tego czasu Minora nigdy nie śmiała się i nigdy więcej się nie uśmiechnęła. Co noc chodziła w ulubione miejsce Lynn. Płakała przy grobie ojca. Jedyne co jej pozostało po siostrze to medalion, który wyrzuciła przed ucieczką z domu.

Zakon Księżyca postanowił dołączyć do wojny oficjalnie, niestety po złej stronie. Wydano rozkaz zabijania każdego członka wyznawców Księżyca i ich sprzymierzeńców. Zginęło mnóstwo wojowników i cywili. Zabijano wszystkich bez litości. Światło i cień. Zmrok i brzask. Takimi słowami opisywano tą wojnę.

- 2 lata później -

Minora nie miała wyjścia. Musiała użyć całej swojej siły aby obronić swoich ludzi. Jej zbroja przybrała jasno złoty blask, a miecz zaczął płonąć. Włosy iskrzyły się blaskiem równym słonecznemu. Rozjaśniała całe pole bitwy oślepiając swoich wrogów. Przeciwnicy także odpowiedzieli siłą. Walka była potworna. Bogini słońca walczyła sama przeciwko 200 tysięcy ludzi. Gdzieś w oddali usłyszała jak ktoś wypowiada te słowa:

?: ONA ŻYJE!

Minora straciła rytm i odsłoniła się na chwilę. W tym samym momencie z cienia obok niej wyskoczył jeden z członków księżyca. Wbił on swoją broń w bok zbroi przeszywając ją na wylot. Wszyscy wstrzymali oddech gdy Minora upadła na kolana podtrzymując się jedynie mieczem wbitym w ziemię od położenia się na niej. Myślami wszyscy już widzieli koniec. Mrok wygrał mówili. Opuścili broń i uklękli. Krzykiem modlili się do Słońca o ratunek. Błagali o cud. Wtem na polu bo tym zapadła nieprzejrzysta ciemność i nawet blask Minory nie był w stanie jej rozjaśnić mocniej niż na kilka metrów. Jedyne co było w stanie się usłyszeć to krzyki kolejno ginących osób.

ZJAWA! DUCH! POMOCY!
Trwało to może z kilkanaście sekund. Mrok opadł. I zbroja Minory znów rozjaśniała wszystko lecz ona upadła na ziemię. Na polu bitwy było widać jedynie postać okrytą cieniem i lekkim blaskiem księżyca. Znikła tak szybko jak się pojawiła. Osoba, która zaatakowała Minore także leżała martwa. Wszyscy medycy rzucili się na pomoc. Próbowano wszelkiej magii aby uratować konającą dziewczynę. Wydawało się, że to koniec.

?: Stójcie, Ja ją uratuje - zawołał jakiś młody dziewczęcy głos.

Dziewczyna, która była najlepszym magiem wyciągnęła z małej sakiewki błyszczący, kulisty kamyk.

?: Ten kamień dano mi gdy byłam jeszcze dzieckiem zaraz po urodzeniu. Mama opowiadała mi, że urodziłam się martwa. Oddam swoje życie dla niej. DLA WAS! DLA CAŁEGO ŚWIATA! - przez łzy i płacz powiedziała to i uklękła przy Minorze.
Ktoś zawołał "Nie rób tego. Co się stanie jak to zrobisz?!"
?: Wierzę, że umrę i moja energia życiowa przeniknie do ciała Minory!

Powiedziała to i włożyła kamyk w dziurę po mieczu. Zaraz potem upadła bezwładnie na ziemię, a Minora złapała bardzo mocny oddech, a jej rana się zagoiła. Pytała co się stało, i dlaczego ta dziewczyna leży na ziemi. Opowiedziano jej co zrobiła. Minora zaczęła płakać i podniosła dziewczynę na ręce. Zaniosła ją, aż pod sam jej rodzinny dom. Położyła ja na łóżku i zawołała jej rodzinę i całe miasto.

Wyszli oni na rynek, gdzie Minora zawołała:

M: Ta dziewczyna oddała życie za mnie. Za was! Za wszystkich ludzi. Jej rodzina... *zaczyna płakać* Jej rodzina wychowała największą bohaterkę jaka widział ten świat! DLATEGO JA! MINORA! BĘDĘ! WALCZYĆ W JEJ IMIENIU! NIECH SŁOŃCE PRZYJEMNIE JĄ POD SWOJĄ OPIEKĘ I NIECH CZUWA NAD WAMI JEJ DUSZĄ! Nie poddawajcie się i walczcie o swoje. I pomóżcie rodzinie tej młodej dziewczyny uporać się z tą stratą. NIE WEŻCIE SIĘ JEJ GRZEBAĆ! SŁOŃCE WEŹMIE JEJ CIAŁO. BEDZIE ŚWIECIŁO BLASKIEM JEJ DUSZY. BĘDZIE JAŚNIEJSZE NAWET NIZ MOJE ŚWIATŁO. W to wierzcie.

- Kilka dni później -

Mężczyzna rozmawiał z Minorą o tym co się stało na polu walki. Ta zjawa to musiał być człowiek. Potężny człowiek. Moc tej osoby była w stanie praktycznie zgasić światło Minory. Obawiano się tego, że jednak jest ktoś silniejszy od niej. Spór toczyło kilka osób o to czy jest po ich stronie czy jednak po złej. Krzykom nie było końca.

M: CISZA! - wszyscy przestali wydawać jakiekolwiek dźwięki.
M: Mam pewne przypuszczenia kto to mógł być.
Ludzie: Kto?
M: Albo przywódca Zakonu Księżyca, albo...
Ludzie: Albo?
M: Moja siostra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro