Podróż ku domowi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Impreza w karczmie w imię Minory trwała dosyć długo. W jej czasie dziewczyna postanowiła zapytać o coś mędrca.
Witaj, jestem Minora z Zakonu Słońca. Mam do Ciebie kilka pytań jeśli można - usiadła.
Mów mi Duruk. Pytaj moje dziecko. - odpowiedział zamykając oczy i uśmiechając się.
Czy jesteś w stanie mi przetłumaczyć te słowa. "Kuku rwa alat" - zapytała mówiąc z pamięci.
Mędrzec parsknął lekko śmiechem.
Znaczy to tyle co "Złap mnie tak jak kiedyś". - odpowiedział.
Lekko zdziwiona Minora zapytała co oznacza "Vit alv ney ihyt".
Hymm... "Szukaj srebrnego kruka o północy" o ile dobrze pamiętam. Kto powiedział Ci te słowa moja droga? - zapytał.
Prawdopodobnie wiem kto ale mnie to przeraża i potwierdza moje wcześniejsze myśli. - opowiedziała patrząc w stół.
Masz na myśli?
Moja siostra. - odpowiedziała unosząc wzrok na mędrca.
To dobrze czyż nie? - zapytał zmieszany.
Ona... nie żyje od bardzo dawna. - powiedziała patrząc mu w oczy.
To było we śnie ? - zapytał szukając sensownego rozwiązania.
Nie. To było dwa dni temu. Zanim tu przybyłam. - odpowiedziała.
Nie wiem co powiedzieć...
Nic nie musisz mówić. Chciałam tylko zapytać co to znaczy, a nie pomocy psychologicznej czyż nie? Muszę już iść. Dziękuję za pomoc.
Bywaj - odpowiedział.
Minora następnego dnia wyruszyła w dalszą podróż. Deszcz, wiatr i plące słońce wymieniał się podczas jej wędrówki. Gdy dotarła do zakonu została przywitana przez jej dawnych mistrzów i znajomych. Usłyszawszy wszystkie słowa od ludzi podziękowała im i przeszła do szukania pomocy. Wyjaśniła w jakiej sprawie potrzebuje jak najwięcej ludzi. Chętnych było dwóch z czego jeden był niedoświadocznym w walce świerzakiem, a drugim był jej znajomy - Hevo. Chłopak znał historię Minory jako jeden z niewielu. Ku zdziwieniu chłopaków Minora nie kazała odrazu wyruszyć jak się spodziewali. Usiadła z nimi przy stole i opowiedziała im o tym jak przeczuwa powrót swojej siostry. Reszta zakonu przyłączyła się do tej rozmowy.

|Na drugim końcu świata|

Do małej wsi biegła kobieta z dzieckiem. Zaczęła krzyczeć gdy zbliżyła się do bramy. Straże wypuścili ją i zapytali co się stało i nakazał się jej uspokoić. Od roztrzesionej kobiety dowiedzieli się, że jakaś zjawa grasuje w okolicy i zabija ludzi mówiąc, że się zemścić na niewiernych i spotka ich sroga kara. Zawiadomili czym prędzej dowódcę, a kobiecie kazali zatrzymać się na jakiś czas we wsi. Dowodzący nakazał kilku żołnierzom wybrać się na zwiad w celu zweryfikowania czym lub kim była zjawa. Tak też uczynili. 4 mężczyzn wyszło poza wieś i czekało na pojawienie się rzekomej zjawy. Przeszli jeszcze kilka kroków i nagle zaczęło robić się ciemno i zimno wokoło. Z tej ciemności wyłoniła się jasna postać - wysoka, smukła kobieta z bronią w dłoni. Nakierowała powoli broń w stronę żołnierzy, powiedziała coś niezrozumiałego i w momencie znalazła się w środku formacji. Wbiła broń w ziemię i nagle żołnierze zostali powaleni z nóg. Kobieta zabiła trójkę śmiejąc się z ich krzyków, a czwartek kazała pobiec spowrotem i oznajmić, że mają jeden dzień aby poddać się wierze księżyca. W przeciwnym wypadku zostaną zabici na jego chwałę. We wsi wybuchła panika, a zjawa usiadła i czekała na rozwój sytuacji.

|Pół dnia potem|

Żołnierze naradzali się ilu wyjdzie oznajmić fałszywe poddanie się, a w tym samym momencie kilku zapadnie się za zjawę i spróbuje ją zabić.

|2h po zmierzchu|

Straszydło dalej siedziało w tym samym miejscu mówiąc coś w stronę księżyca. Gdy poza wieś wyszło 10 żołnierzy i jeden, który miał zabić zjawe, wstała.

?: A więc jaka jest odpowiedź?
Ż: Poddajemy się twoim naukom.
?: Taaak? To co *chwyta za kark skradającego się żołnierza* ten człowiek tu planuje HUH?!
Ż: Y-Y ja... nie mam pojęcia.. c-co on tutaj robi
?: Kłamiesz. Od początku wiedziałam co planujecie. Było to robić przed zmierzchem to bym nie była w stanie usłyszeć każdego słowa.
Ż: Co?!
?: Taka sztuczka. Słyszę każde słowo i dźwięk w ciemności.
Ż: Czym Ty jesteś?!
?: Hymmm... Pozostałością starego zakonu i czegoś czego wy ludzie zwykli baliście i wyparliście się.
Ż: Oszczędź! Nie zabijaj nas!
?: No dobrze. Przyprowadzić całe wasze wojsko.
Ż: Ale..
?: Żadnych ale!

200 żołnierzy stanęło niepewnie w rządzie. Ludzie z wioski przyglądali się wydarzeniu modląc się o cud.

?: Macie 10 minut

Wśród żołnierzy wybuchła panika. Nie wiedzieli co zrobić. Ustawili się w formacji obronnej i czekali. Gdy minęło 10 minut mgła opadła, a chmury odsłoniły księżyc. Na dużym głazie stała zjawa. Nagle cała ciemność jaka ja spowijała zniknęła, a postać zjawy zajęła miejsce piękna srebronwłosa kobieta z blizną na twarzy w kształcie pazurów. Zgarnęła włosy do tyłu i uniosła broń.

?: Oto księżyc w nowiu.

W tym momencie znalazła się w samym środku formacji i roztrzaskała jej wnętrze w ciągu mrugnięcia okiem. Żołnierze nie wiedzieli gdzie atakować. Musieli się jakoś bronić. Kobieta pojedynczo zdejmowała żołnierzy zanim zdążyli ja zauważyć. Gdy została połowa zaczął się kontratak ludzi. Ułożyli się w okręgu i wystawili broń przed siebie czekając w gotowości. Polegli jednak po 20 mintach. Co dziwne żaden nie umarł.
Kobieta wróciła na ogromną skałę i powiedziała, że nie są dla niej żadnym wyzwaniem.

|Tydzień później w małej wiosce|

Dwóch chłopów rozmawiało o tym co się stało tydzień temu z wojskiem Króla Horema na końcu królestwa. Minora usłyszała to i dołączyła do rozmowy. Słysząc o wyglądzie napastnika o mało nie stanęło jej serce.

M: Srebronwłosa dziewczyna z blizną na twarzy?!
Chłop: Tak. Oj dziewczyno coś się tak zagotowała.
M: To moja siostra...
Chłop: *wypluwa piwo, które pił* O psi synu. Co planujecie?
M: Złapać ją i uratować.
Chłop: Ratować? Przed czym.. samą sobą. Nie ma już czego ratować.
M: To moja siostra prostaku! Nie waż się mówić o nie złego słowa.

Odeszła szybko od stołu. Jej pomocnicy ruszyli szybko w jej ślady.

H: Minora czekaj!
M: Co jest?
H: To jest tylko jeden chłop ze wsi. Nie musisz się tak złości bo powiedział co myśli.
M: Nie rób mi kazań jakbym była 15-latką.
H: Nie robię. Próbuje Cię uspokoić bo nie myślisz sensownie jak jesteś zła. Jesteśmy tu z Tobą i dla Ciebie, więc daj sobie pomóc.
M: No dobra.
H: Wiemy to, że po świecie grasuje zjawa. Podobno wygląda podobnie do twojej siostry. Znamy też jej ostatnie miejsce ataku. Moglibyśmy się tam udać. Po walce sama na 200 żołnierzy powinna być ranna i leczyć się gdzieś niedaleko w lesie czy coś.
M: No to wybieramy się tam. Zbierać się chłopaki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro