Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Izuku Pov.

Obudziłem się o 8. Trochę bałem się wyjść gdziekolwiek z powodu Kirishimy i Bakugou. Ale niestety muszę dzisiaj iść pozbierać zioła dla mamy.

Time skip ( w lesie)

Szedłem obok jeziora w poszukiwaniu ostatniego zioła czyli tymianku (ja się na tym nie znam, więc wziełam pierwszą lepszą przyprawę dop. Aut.).

~Oh, tu jest. Dobra mogę iść już do domu~ pomyślałem i udałem się do domu.

Bakugou Pov. (tego jeszcze nie było)

Chodziłem po puszczy i rozmyślałem jak bardzo wkurzył mnie ten nerd. Obym go już nie spotkał. Stwierdziłem, że pójdę nad jezioro, aby się trochę wyluzować.

I tam właśnie zobaczyłem zieloną czuprynę pochylającą się nad jakąś rośliną. Wkurzyłem się już porządnie, podszedłem do tego nerda i złapałem za koszule.

-Co ty tu znowu robisz?! Czy ty na serio mnie śledzisz?!- krzyknąłem na niego na co zaczął się wyrywać, a przynajmniej próbował.

Izuku Pov.

-Ja cię nie śledze! Przysięgam! Ja jestem tu tylko dlatego że mama mnie prosiła, żebym nazbierał ziół.- zacząłem panikować- puść mnie w końcu... Proszę?

-O nie, tak łatwo się nie wywiniesz. Co tu robisz?-spytał złowrogo.

-Mieszkam- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Żartujesz, prawda?- powiedział zdziwiony.

-Nie. Czy możesz mnie w końcy puścić?- spytałem już trochę zirytowany.

-...-

Miałem już tego dość. Postanowiłem zawołać mojego smoka.

-DEKIRUU!!!- zawołałem.

-Co jest ku... - przerwał mu mocny cios z pazurów smoczycy.

Dekiruu złapała mnie, oraz postawiła na ziemię i zaczeła warczeć na Bakugou. Ja chciałem ją powstrzymać od zabicia go, ale nie miałem za dużo siły. Smoczyca już chciała skoczyć, więc w akcie desperacji złapałem ją za ogon i pociągnąłem. Wydawała się być zdezorientowana, ale przestała warczeć i zachowywać się agresywnie.

-Co to do cholery jasnej jest?!- usłyszałem głos blondyna

-Mój smok, nazywa się Dekiruu- odpowiedziałem z uśmiechem. Jemu chyba nie było do śmiechu.

-Skąd ty go w ogóle masz?-

-Z lasu. Tam znalazłem JEJ jajo i wychowałem.

-...-

-Dobrze Dekiruu możesz już wracać przyjdę do ciebie jutro. A ty możesz sobie iść, ewentualnie mogę cię zabrać do siebie opatrzeć ci rany. Wybieraj.- powiedziałem już zirytowany.

-Tch, myślisz że przyjąbym pomoc od ciebie?. -powiedział i poszedł lekko krwawiąc.

-No ok. Ech mam nadzieję że mam wszystko. -

Time skip

Całe szczęście ta akcja nie zabrała długo czasu i mama się nie pytała co tak długo. Przed chwilą wyszła na miasto i do apteki więc mam dom dla siebie.

Usłyszałem, wręcz walenie do drzwi więc szybko wstałem i otworzyłem je. Widok który zastałem był przerażający.

-Midoriya! Dobrze że to ty! Potrzebujemy twojej pomocy! Bakugou zaatakował niedźwiedź, nie było mnie tylko minutę i już coś się stało!- wykrzyczał Kirishima.

-Jasne już pomagam, połóż go ta kanapie, a ja pójdę po opatrunki.-

CDN

______________________________________

431 Słów
Wiem jestem zła, ale nie chce mi się pisać i nie wiem jak to później rozwinąć, więc zostaje to. W 6 będzie kontynuacja tego rozdziału

Do następnego, za wszelkie błędy przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro