-119-
Oczami alien_1995:
- Wstawaj, TaeTae~ - szepnęła mi nad uchem Ewa, całując lekko moją skroń.
- Jeszcze chwilę~ - mruknąłem nieprzytomnie i przewróciłem się na drugi bok.
- Wstawaj, bo śniadanie stygnie.
- Śniadanie poczeka. – powiedziałem i pociągnąłem do siebie dziewczynę, która położyła się na mnie. – wyglądasz pięknie o poranku, skarbie~
- Już się tak nie podlizuj i wstawaj~ - zachichotała pod nosem i pocałowała mnie w czubek nosa.
- No ale skarbie~~
- No coo~?
- Kocham Cię~
- Ja Ciebie też, Taeś. – uśmiechnęła się promiennie i wstała ze mnie. – A teraz chodź na śniadanie~
- A co dobrego zrobiłaś? – zapytałem, podnosząc się do siadu.
- Jajecznicę z serem i tosty~
- Pyszności~ - ziewnąłem, wstając z łóżka.
- Później pojadę do mojego taty, bo chciał się ze mną widzieć. – oznajmiła idąc ze mną ramię w ramię.
- Pojechać z Tobą?
- Jak zawsze się nie zgadzam to później mi jęczysz nad uchem, że tęsknisz, więc pojedziesz tym razem ze mną – zaśmiała się.
- No to dobrze! – ucieszyłem się i zeskoczyłem z ostatniego schodka, z których schodziliśmy.
- Taeś uważaj, proszę Cię – westchnęła dziewczyna i uśmiechnęła się lekko do mnie.
- Skarbie, a Ty się dobrze czujesz? – zapytałem, stając przed nią i lustrowałem ją spojrzeniem przez kilka następnych chwil.
- Tak, tak~ - odpowiedziała szybko i ułożyła dłoń na moim ramieniu. – Chodźmy już zjeść.
- No niech Ci będzie.
***
- Kiedy dziewczyny wracają? – zapytałem, leżąc na kanapie z ułożoną głową na kolanach blondwłosej.
- Równie dobrze mogłabym Ciebie spytać, kiedy chłopaki wracają – zaśmiała się, bawiąc się moimi włosami.
- Czyli nie wiemy – zawtórowałem jej.
- Dokładnie – westchnęła. – Bang mówił wam coś na temat tamtego incydentu z Yeosu*?
- Tamte dziewczyny, które wtedy weszły na plażę przypadkiem się tam znalazły... Nie wiedziały, że plaża jest zamknięta, a ochroniarz miał akurat przerwę. Nigdzie nie było puszczone, że jedziemy nad morze, więc to był po prostu zwykły zbieg okoliczności. – wytłumaczyłem.
- Rozumiem. – przytaknęła.
- Co się dzieje, skarbie? – zapytałem, podnosząc się do siadu. – Widzę, że jest coś nie tak.
- To nic takiego, naprawdę – zapewniła mnie i wysiliła się na lekki uśmiech.
- Co z tego? Martwię się. – powiedziałem, gładząc jej policzek.
- To po prostu głowa mnie boli – wyznała po chwili namysłu. – Mam lekkie zawroty..
- Może się położysz?
- Musimy jechać do taty.. – mruknęła.
- Ej, Twojemu tacie nic się nie stanie jak przyjedziemy później. – powiedziałem spokojnie.
- Niby nie, ale mówił, że to dość ważne...
- Jednak zdrowie jest ważniejsze.
- Tak, ale mogę równie dobrze odpocząć u niego.
- W takim razie ja prowadzę i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.
***
- Ewa czemu jesteś taka blada? – zapytał tata, otwierając nam drzwi.
- Po prostu trochę się źle czuję, tato – odpowiedziała dziewczyna i weszła do środka, a ja zaraz za nią.
- Mam nadzieję, że nie prowadziłaś w takim stanie – westchnął pan Kyon.
- Nie, nie, Taehyung prowadził – oznajmiła spokojnie.
- To dobrze, miło Cię widzieć, Taehyung. – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się do mnie.
- Pana również – odpowiedziałem, uchylając się w jego stronę.
- To kiedy Taehyung po Ciebie przyjedzie? Ile mam czasu? – skierował się do Ewy, a ja jedynie zmarszczyłem brwi.
- Tae nigdzie nie jedzie, zostaje tutaj... - odpowiedziała mu pewnie.
- Ewa, wolałbym porozmawiać z Tobą w cztery oczy. – dodał wysoki mężczyzna.
- Nie mam nic do ukrycia przed Tae i musisz się z tym pogodzić, a jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza, to możemy przecież mówić po polsku.. – zaproponowała. – Ale może przejdźmy do salony, chyba, że chcesz rozmawiać tak w drzwiach.
- No dobrze, chodźmy. – westchnął mężczyzna i wszedł w głąb mieszkania.
Usiedliśmy na kanapie, a Ewa ze swoim tatą zaczęli rozmawiać ze sobą po polsku. To był naprawdę dziwny, ale i śmieszny język. Miał dużo takich szeleszczących spółgłosek jak chiński! Ale czemu Polska w takim razie jest tak daleko od Chin? A może ktoś kto w Polsce wymyślił ten język może był z Chin? Emigracja czy coś w tym stylu? W sumie ciekawa sprawa... Będę musiał o tym pomówić z Ewą, bo jestem strasznie zainteresowany!
Nagle wystraszony podskoczyłem w miejscu, kiedy Ewa głośno krzyknęła na swojego ojca, a on próbował ją uspokoić. Nie wiedząc o co chodzi, objąłem trzęsącą się dziewczynę i potarłem jej ramię.
- Spokojnie, skarbie – szepnąłem jej do ucha.
Blondynka nie odpowiedziała mi tylko złapała moją dłoń, mocno ją ściskając i ponowiła rozmowę. Niestety długo nie potrwała, ponieważ Ewa nagle osunęła się do tyłu, więc szybko ją chwyciłem.
- Ewa?! – krzyknąłem przerażony.
Ułożyłem ją szybko na kanapie i zacząłem cucić.
- Niech pan przyniesie szklankę wody – zwróciłem się szybko do jej taty. – Skarbie, obudź się – powiedziałem do niej i lekko uderzałem w policzek. – Skaaaarbie~ Otwórz oczka
- Taeś? – mruknęła pod nosem i uchyliła powieki. – Co się stało?
- Zemdlałaś nam – powiedziałem i podałem jej szklankę wody, którą przyniósł jej ojciec, pomagając jej usiąść. – Napij się.
- Może mi coś tam wsypałeś? – zapytała swojego tatę, a ja popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. – Może będzie lepiej jak zniknę z Twojego życia?!
- Skarbie spokojnie i napij się – powiedziałem dziewczynie i pogłaskałem jej uda. – Jesteś osłabiona.
- Jak możesz mówić takie głupoty?! – uniósł się mężczyzna.
- Nagle są to głupoty? – zapytała, po tym jak napiła się trochę wody. – Wiesz co? Mogę żyć na własną rękę. Zarabiam, jest okej. Nie będę się wam wtrącać w życie.
- Przestań Ewa. Rozumiem, że jesteś zła.
- Zła? – zaśmiała się dziewczyna, oddając mi szklankę. Pewnie by ją jeszcze rzuciła. – Ja jestem wkurwiona! Mama zmarła niecałe dwa lata temu, a Ty już znalazłeś sobie laskę?! I to jeszcze z bachorem?!
A więc o to chodzi...
- Ewa, proszę Cie, uspokój się. – westchnął starszy. – Przecież mama chciałaby, żebym znalazł sobie kogoś.
- Chciałaby też mojego szczęścia! Nie chcę żadnej innej matki, nie chcę przyrodniego rodzeństwa!
- Skarbie – szepnąłem, chwytając jej dłonie. – Uspokój się, krzyki tu nic nie pomogą, a tylko atmosfera będzie cięższa.
- Jesteś jego zdania? – zapytała mnie ze łzami w oczach. – Może ja się zabiję w takim razie?
- Ewa nie jestem po niczyjej stronie – powiedziałem od razu. – I nawet nie mów takich głupot, bo wiesz, że takie groźby Ci nie pomogą. – dodałem poważnie.
- Ale co byś zrobił, gdyby Twoja mama nagle przyprowadziła jakiegoś faceta? – zapytała.
- Na pewno nie robiłbym awantury na połowę osiedla, skarbie – westchnąłem. – Może na początku niezbyt by mi to pasowało, ale jednak Twój tata ma prawo do poślubienia innej kobiety, szczególnie jeśli się kochają, prawda, skarbie?
Ewa ochłonęła i pokiwała lekko głową. Uśmiechnąłem się do niej lekko i pogładziłem po włosach.
-A jeśli chodzi o rodzeństwo, to pomyśl, że ta osoba przeżywa to samo co Ty. – poleciłem, gładząc kciukiem wierzch dłoni dziewczyny. – Już okej?
- Tak... Dziękuję – szepnęła i pocałowała mnie w policzek.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, skarbie. – uśmiechnąłem się szeroko.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*nadmorska miejscowość, bardzo ładna zresztą
eloelo
następny rozdział, trochę śmiechu, trochę dramy...
i coraz bliżej końca, ludzie.
zostały trzy rozdziały razem z dodatkiem, kończącym tego ficzka, heh
więc może dodam jakoś w tygodniu, hm? jakieś propozycje?
i oczywiście wesołych świąt i mokrego dyngusa! <33
Kim Yoni odmeldowuje się! *heartu*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro