-120-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Kim_Yoni:

-Gdzie Tae? – zapytałam Kookiego.

-Poszedł do toalety – odpowiedział z uśmiechem.

-Dzięki~

Muzyka grała, wszyscy się dobrze bawili. Tata przyszedł przedstawić swoją nową narzeczoną, która była naprawdę przemiłą kobietą i miała córkę rok młodszą ode mnie.

-EunLi gdzieś zniknęła... - wypaliła nagle kobieta po 30-stce.

-Ja jej poszukam, może zgubiła się w którymś z pokoi – zaśmiałam się krótko i wstałam. – Przy okazji poszukam też Tae.

Od razu obrałam sobie drogę na piętro. Wyszłam po schodach na górę i najpierw poszłam do łazienki po V. Nikogo jednak tam nie było... Miałam trochę mieszane uczucia, ale poszłam do najbliższego pokoju, który należał do Moniki, następnie pokój An, Kamili... Tam również nikogo nie zastałam. Podeszłam do ostatnich drzwi, które prowadziły do mojego pokoju... Miałam bardzo złe przeczucia. Wzięłam kilka głębokich wdechów i nacisnęłam klamkę. Pchnęłam skrzydło i wmurowało mnie.

Zobaczyłam Tae obściskującego się z tamtą małolatą. Momentalnie coś we mnie pękło. Nie mogłam uwierzyć, że i on okazał się być takim dupkiem. Mówił, że mnie nigdy nie skrzywdzi! Kłamca.

-Taehyung.. – powiedziałam cicho, ale oni nie reagowali. – Kim Taehyung! – krzyknęłam. Nie często wołam go po nazwisku i imieniu...

Dopiero teraz się od siebie oderwali. Popatrzyli się na mnie, a Tae odepchnął od siebie dziewczynę. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać, to był natychmiastowy odruch na tą całą, chorą sytuację.

-Ty idioto! – krzyknęłam i załkałam.

-Ewa, to nie tak. – zaczął się tłumaczyć podchodząc bliżej mnie.

-A jak?! No jak, do cholery?! Wytłumacz!! Albo nie... Wypad. Wynoś się! – krzyknęłam zrozpaczona, a on dalej stał. – Nie słyszysz?! Powiedziałam, wynoś się!!!

-Ewa... - szepnął.

-Odwal się. – wysyczałam. – Idź z EunLi kończyć to, co Wam przerwałam.

-Co tu się dzieje? – zapytała Monika, która weszła do pokoju. Za drzwiami była reszta gości.

-Mój kochany BYŁY chłopak dał mi świetny prezent, nie widać? Płaczę ze szczęścia przecież! – ponownie załkałam. – Szkoda, że nie weszłam trochę później, może by doszło do czegoś więcej? – zapytałam patrząc na EunLi, która stała z opuszczoną głową pod ścianą. – Oboje... WON!! – krzyknęłam na cały dom.

Zobaczyłam jak Rapi bierze za kołnierzyk tamtego debila, a ojciec zbiera się ze swoją nową „rodzinką". Opadłam na kolana i zaczęłam płakać na przemian z krzykiem. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Bez namysłu wtuliłam się w tą osobę, którą okazał się być Jin. Nie mogłam uspokoić emocji.

-Ewa, co się stało? – zapytał spokojnie Jin.

-O-oni się cało..wali – powiedziałam cicho szlochając. – Czemu mi to zrobił? Czy źle go traktowałam? Czy mu coś zrobiłam?

Na nowo zaniosłam się płaczem.

-Oczywiście, że nie! – zaprzeczył od razu Jimin. – Nie martw się... Coś mu odwaliło...

-Albo za dużo wypił? – zaproponowała Kama.

-To go nie usprawiedliwia – szepnęłam.

-Ale wiesz – zaczęła Soo klękając przy nas. – Musisz się przede wszystkim uspokoić. – dokończyła.

-Spokojnie – szepnął mi do ucha Jin zaczynając gładzić mnie po włosach.

Było to bardzo miłe uczucie. Zawsze takie głaskanie mnie uspokajało... Kiedy byłam mała i bałam się zasnąć mama zawsze mnie tak uspokajała. W końcu z wycieczenia nie tylko fizycznego, ale i psychicznego zasnęłam w ramionach chłopaka.

*kilka godzin później*

Obudziłam się w moim łóżku. Podniosłam się do siadu i wzięłam telefon do ręki, żeby sprawdzić godzinę. 5:31. Powoli zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam pierwszą lepszą koszulkę i getry oraz bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po wytarciu się ręcznikiem ubrałam przygotowane ubrania, a stare wrzuciłam do pralki.

Wróciłam do pokoju i związałam włosy w kucyka. Wyjęłam torbę z szafy i plecak. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy co zajęło mi 15 minut. Siadłam jeszcze do biurka i napisałam krótką notatkę do dziewczyn, żeby się nie martwiły. Wzięłam jeszcze telefon z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju kierując się na dół. Zostawiłam kartkę i skierowałam się do przedpokoju gdzie ubrałam trampki. W końcu wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Musiałam to zrobić.

-Przepraszam was. – szepnęłam ostatni raz odwracając się w stronę domu.

Muszę ochłonąć, pomyślałam i ruszyłam w bardzo dobrze znanym mi kierunku – na lotnisko.

_______________________________________________________

To ten... nie zabijcie 😂😂

Pamiętajcie, że was kocham i no... dacie radę..

Dodaje dzisiaj bo mam dobry humor 😄

Spędzicie święta szczęśliwie do końca

Kim Yoni odmelduwuje się! *heartu* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro