-87-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Kim_Yoni:

-Nie wierzę - szepnęłam wchodząc przez bramę z Tae. - Zoo?!

-Podoba się? - zapytał niepewnie.

-Nawet nie wiesz jak bardzo! - krzyknęłam zachwycona.

-To dobrze.. - odetchnął z ulgą i posłał mi uradowane spojrzenie.

Zaraz pociągnęłam go za rękę w stronę pierwszych klatek ze zwierzętami. Jak ja dawno nie byłam w zoo! Ostatni raz byłam kilka lat temu z mamą... Już zapomniałam jak to jest chodzić sobie alejkami i oglądać zwierzęta różnego pochodzenia... O nic się nie martwić i po prostu spacerować nie przejmując się ludźmi dookoła Ciebie. Tęskniłam za taką beztroską...

-Taeś, pójdziemy zobaczyć pingwiny? - zapytałam pokazując palcem na tabliczkę z napisem "Pingwiny".

-Dobra, a później pójdziemy do surykatek. - powiedział.

-Oke~

Tak jak chciałam, poszliśmy zobaczyć pingwiny, a później tak jak chciał Tae - surykatki. Te małe zwierzątka są takie urocze. Dla mnie wszystkie zwierzęta są urocze... No może oprócz pająków i węży... Fuj! Nienawidzę ich.

Po zwiedzeniu całego zoo, Tae zabrał mnie do kawiarenki z psami. Miałam zaciesz nie z tej ziemi. Zawsze chciałam iść do takiej kawiarni i w końcu się udało!

Zamówiłam sobie gorącą czekoladę i szarlotkę, a Tae zamówił sobie herbatę. Oczywiście nie obeszło się bez podjadania mojego ciasta, no ale skoro już mnie zaprosił, to nie będę taka zła...

Po chwili ciastka już nie było na talerzyku, a ja popijałam sobie czekoladę. Była bardzo dobra, choć moja mama robiła o wiele lepszą. Na chwilę znów pogrążyłam się myślami we wspomnieniach. Przypomniało mi się jak mama zabrała mnie pierwszy raz do zoo. Jak piłyśmy razem gorącą czekoladę i jadłyśmy lody, albo jak miałam już tą swoją 18stkę i piłam z nią wino... Ale później był ten wypadek... I wszystko się skończyło...

-Ewa?

Z rozmyślań wyrwał mnie głos V.

Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się do niego kładąc swoją dłoń na jego...

-W porządku, Taeś.

-Napewno?

-Tak, nie przejmuj się... Po prostu pomyślałam o mamie.

-Nie smuć się Skarbie... - poprosił splatając nasze palce.

-To raczej normalne, że jest się smutnym po utracie bliskiej osoby...

-Wiem, ale nie myśl tyle o tym. Żyj dalej Skarbie. Pomogę Ci przejść wszystkie przeszkody jeśli będzie trzeba. Razem damy radę, prawda? - powiedział cały czas kciukiem pocierając moją dłoń.

Jego słowa wiele dla mnie znaczą... Z jego zdaniem liczę się najbardziej. Jakby był kimś więcej niż przyjacielem, ale niestety tak nie jest...

-Dziekuję, że jesteś - szepnęłam i posłałam mu uśmiech.

-Nie masz za co dziękować... Przynajmniej na razie - powiedział oddając uśmiech.
Nagle zbliżył swoją dłoń do mojej twarzy, ale w ostatniej chwili zmienił kierunek w górę i zaczął mnie czochrać.

-Oppa, przestań! - pisnęłam chcąc odciągnąć jego ręce od swoich włosów.

-To taka mała zemsta za łaskotanie, Skarbie. - powiedział z kwadratowym uśmiechem przyklejonym na twarzy.

-Aigoo! - westchnęłam i czekałam aż zakończy te tortury.

Długo czekać nie musiałam, ale tak mnie rozczochrał, że musiałam iść do łazienki rozczesać się i ułożyć od nowa włosy. Kiedy wróciłam zobaczyłam jak Tae dobrał się do mojego telefonu i robi sobie zdjęcia.  Tak, bo 1500 jego zdjęć to za mało...

-Taehyung-ssi - zwróciłam się do niego siadając znowu na przeciwko. - Mam dużo twoich zdjęć, więc raczej nie potrzeba mi więcej.

-To pousuwasz te stare i brzydkie~ - podsumował robiąc sobie kolejne zdjęcie.

-Tylko, że Ty nie masz brzydkich zdjęć, oppa. - zaśmiałam się cicho. - Nawet te na których wyglądasz jak pół główek są ładne.

-Może dla Ciebie - szepnął robiąc aegyo do kamerki.

W końcu zabrałam mu mój telefon i schowałam go do torebki.

-Ej no... - zamruczał robiąc smutną minę.

-Chodźmy się przejść oppa. - zaproponowałam.

-A gdzie?

-Do parku? - zapytałam.

-To pokarmimy gołębie - uśmiechnął się szeroko i zostawił pieniądze na stoliku po czym wyszliśmy z kawiarni.

Założyliśmy maseczki i ruszyliśmy w stronę najbliższego parku. Na miejscu kupiliśmy specjalny pokarm dla ptaków u jakiegoś starszego pana i usiedliśmy na ławeczce. Otworzyłam torebeczkę i zaczęliśmy rzucać pokarm na ziemię czekając aż gołębie zaczną się zlatywać. Nie minęła chwila a już jakieś 10 gołębi chodziło przed nami czekając, aż rzucimy kolejne ziarenka, które zjedzą zaraz po ich rozrzuceniu. Oparłam głowę o ramię V i rzuciłam ziarenka na ziemię. Tae również oparł swoją głowę na mojej i dalej rzucał pokarm.

I w takiej ciszy spędziliśmy jakieś pół godziny... Ale to nie była jakaś męcząca cisza, tylko miła, w której można by było żyć do końca. Bez presji, bez zmartwień. Po prostu, siedzieć w milczeniu i żyć chwilą...

-Ewa, co byś zrobiła, gdyby przyjaciel wyznał Ci miłość? - zapytał w pewnym momencie.

Jego pytanie mnie bardzo zdziwiło. Wyprostowałam się i popatrzyłam na niego. On jednak nie patrzył na mnie, tylko dalej obserwował gołębie, które chodziły w jedną i drugą stronę dziobiąc czasami ziemię, albo sprawdzić czy jakiś paproch nie jest czasami kawałkiem chleba...

-Czemu o to pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Tak tylko jestem ciekawy... - powiedział uśmiechając się lekko i patrząc w przestrzeń.

-Nie wiem co bym zrobiła... Zależy czy również darzyłabym go uczuciem zbliżonym do jego. A Ty co byś zrobił?

-Pewnie to samo co Ty... Musiałbym wszystko przemyśleć i zastanowić się czy naprawdę czuję coś do tej osoby... Co jak co, ale uczucia to nie zabawka. Jeden zły wybór i może się wszystko posypać.

-Zgadzam się... Uczucia to nie jest rzecz, którą można sie zabawić, zepsuć, a później oczekiwać, że same się naprawią. Jest to jednak długi i ciężki proces, żeby doprowadzić serce do stanu sprzed tragedii.

-Skarbie, przepraszam, że zacząłem taki temat. - westchnął V i popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.

-Nie masz za co przepraszać, Taeś. Wiem, że mogę Ci wszystko powiedzieć, a Ty mi pomożesz, wesprzesz i nie zostawisz w potrzebie. - powiedziałam patrząc na niego zaszklonymi oczami. - Cieszę się, że poznaję takie osoby, które potrafią mnie wysłuchać i pomóc jeśli będzie trzeba. Ty jesteś taką osobą, oppa.

-Wiesz Ewa, czasami myślę jak nudne byłoby moje życie bez Ciebie - wyznał Tae z uśmiechem na co się zaśmiałam.

-Yah, moje też byłoby nudne bez Ciebie Tae oppa. - przyznałam przytulając się do chłopaka.

-Teraz tylko iść dalej przez życie i nie przejmować się przeszłością. Żyć chwilą i nie dać się złamać.

-Od kiedy jesteś taki mądry, oppa? - zapytałam śmiejąc się pod nosem.

-Chyba od chwili, w której Cię poznałem. - odpowiedział poważnie. - Wracamy?

-Tak, już się chłodno robi - zgodziłam się wstając z ławeczki.

Tae zrobił to samo i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Postanowiłam, że przygotuję coś do zjedzenia i dopiero wtedy wypuszczę chłopaka gdziekolwiek.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

I mamy rozdział 4 kochani ♥

A to dopiero początek...

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^

Zapraszam też na nowy rozdział w „Internetowym nieznajomym”, który zaraz dodam ^^

Będzie to taki dodatek ♥

Zostawiajcie gwiazdki i piszcie w komentarzach co sądzicie 😘😆

Saranghae~

~Kim_Yoni♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro