-dodatek.koniec-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Kim_Yoni:

Wróciłam do Korei. Weszłam do domku, w którym znajdowały się dziewczyny i zostawiłam walizkę w przedpokoju. Powitały mnie bardzo ciepło i pytały co tam w Polsce, jednak nie miałam ochoty na pogaduszki. Przeprosiłam je i wyszłam z domu równie szybko jak do niego weszłam. Moje kroki skierowałam od razu nad rzekę Han. Co mi tam. Muszę gdzieś pomyśleć, tam będzie spokój...

Oczywiście wybrałam taką trasę, gdzie na każdym kroku przechodziłam obok jakichś miejsc gdzie spędzałam czas z Tae. Czuję się teraz jak te głupie bohaterki z filmów, które dobijały się przechodząc przez miejsca randek ze swoimi ukochanymi. Miałam ochotę się śmiać.

W końcu dotarłam na miejsce i siadłam na trawie nad taflą rzeki. Popatrzyłam na swoje odbicie i uśmiechnęłam się ironicznie. Nagle poczułam łzy na policzkach. Czemu płaczę? Miałam dość.. Co teraz powinnam zrobić? Chyba muszę poszukać nowej pracy. I muszę oddalić się od V. Nie potrafię mu wybaczyć. Nie tym razem. Już nie będę taka głupia.

Popatrzyłam w niebo przepełnione gwiazdami. Co teraz mamo?, zapytałam w sercu. Co teraz... Zaczęłam cicho śpiewać ulubioną piosenkę mamy, a po moich policzkach spływały kolejne łzy. Z każdą chwilą śpiewałam coraz głośniej, by zakończyć utwór żałosnym szlochem. Miałam teraz gdzieś, czy ktoś mnie zobaczy, czy usłyszy. Chciałam być sama, ale nie było mi to dane...

  - Ewa.. - usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos. Od razu podniosłam się na równe nogi i wytarłam łzy, idąc przed siebie. - Ewa, poczekaj! - krzyknął Tae, łapiąc mnie za nadgarstek.

  - Odwal się. - mruknęłam, próbując się wyrwać.

  - Nie, daj mi wszystko wytłumaczyć.

  - Nie masz czego tłumaczyć. Sytuacja była na tyle przejrzysta, że sama się połapałam, ale dzięki za ofertę. - zironizowałam, pociągając nosem i znowu usiłowałam wyrwać nadgarstek. - Puść mnie.

  - Puszczę Cię, jak porozmawiamy. - odrzekł mocnym głosem.

  - Ja chcę, żebyś mnie puścił TERAZ. - położyłam nacisk na ostatnim słowie, posyłając chłopakowi ostre spojrzenie.

  - Ewa... Proszę Cię. - szepnął.

Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jego wzrok był... Inny. Zakuło mnie w sercu. Jego wzrok nie wyrażał nic innego niż ból. Odwróciłam od niego spojrzenie i popatrzyłam na jego rękę owijającą mój nadgarstek.

  - Masz 5 minut. - szepnęłam.

  - Może gdzieś usiądziemy? Będzie wygodniej. - mruknął.

  - A nie możemy pogadać na stojąco? Myślisz, że pozwalając Ci na tłumaczenia już z miejsca Ci wybaczyłam? - zapytałam zdenerwowana.

Chłopak się zmieszał i wyraźnie posmutniał. Ponownie poczułam to głupie ukłucie. To nie fair.

  - Po prostu chodź. - szepnął, ciągnąć mnie za sobą w tylko jemu znanym kierunku.

Na początku znowu chciałam wyrwać się, ale jego uścisk był za silny, ale nadal delikatny, by nie wyrządzić mi krzywdy. Poddałam się w końcu i szłam za chłopakiem z lekką niepewnością. Chciałam zamknąć ten temat, ale jak zwykle nic nie idzie po mojej myśli.

Jak się okazało, Tae przyprowadził mnie do naszej ławki, na której zawsze karmiliśmy gołębie i tutaj zawsze przychodziliśmy. Przebiegły. Usiedliśmy na ławce w odpowiedniej odległości, a między nami zawisła niezręczna cisza, którą po dłuższej chwili Taehyung przerwał.

  - Zanim o cokolwiek będziesz pytać, to wysłuchaj tego co chcę Ci powiedzieć, dobrze? - zapytał spokojnym głosem.

  - Może szybciej stąd pójdę. - powiedziałam trochę za bardzo ostro, bo chłopak się wzdrygnął i wyprostował. Poczułam się głupio...

  - Ja naprawdę nic nie zrobiłem. Możesz myśleć co chcesz, ale powinnaś wiedzieć, że nigdy bym Cię nie zdradził. - zaczął, a ja przyznałam mu rację w sercu. - To EunLi mnie wtedy pocałowała. Chciałem zostawić prezent w Twoim pokoju. Chciałem, żebyś miała miłą niespodziankę, bo od dawna nic Ci nie dawałem, chyba że stres. - uśmiechnął się lekko, co zresztą odwzajemniłam. - No i kiedy chciałem zostawić prezent weszła ona do pokoju. Chciała zadać mi kilka pytań, więc czemu nie. Nie widziałem w tym nic złego... Ale nie spodziewałem się takich pytań jakie usłyszałem z jej ust. Zaczęła mnie wypytywać o to czemu z Tobą jestem, czemu Cię kocham skoro nie jesteś Koreanką i próbowała mi wmówić, że tak naprawdę Cię nie kocham. Oczywiście obstawiałem przy swoim: jestem z Tobą bo Cię kocham, kocham za to jaka cudowna jesteś. Próbowała mnie jeszcze jakoś przekonać, że tak naprawdę kłamałaś jeśli chodzi o Twoją mamę, że kłamiesz w sprawie uczuć, ale nie chciałem jej słuchać. W końcu i Ty weszłaś do pokoju, a ona postanowiła wykorzystać tę dwuznaczną sytuację i pocałowała mnie. - wyznał, patrząc w końcu na mnie. Jego oczy były lekko zaszklone. - Tylko Ciebie kocham. Nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy... Musiałbym być jakimś idiotą.

Zaczęłam rozmyślać czemu jestem taka głupia. I jak wogóle mogłam tak źle myśleć o Tae. Może i tamten widok zabolał, powinnam była go wysłuchać na spokojnie. Dać się mu wytłumaczyć, co odjęłoby cierpienia obu stronom. Ale człowiek uczy się na swoich błędach. Szkoda tylko, że tak źle to się skończyło.

  - Przepraszam. - szepnęłam, spuszczając głowę.

  - Nie masz za co, Ewa. Nie mam Ci nic za złe. Nigdy nie byłem na Ciebie nawet przez sekundę zły. - powiedział spokojnie. - Po prostu chciałem, żebyś znała prawdę. Chciałbym odbudować naszą znajomość. Od początku.

Popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami i zbliżyłam się do niego, zamykając go w mocnym uścisku. Taehyung bez wahania odwzajemnił uścisk i poczułam się nagle taka spokojna i bezpieczna.

  - Ale jesteś głupi - szepnęłam z uśmiechem. - Po co jakieś prezenty?

  - Bo zasłużyłaś. - odszepnął. - Chciałem dać Ci to od dawna.... Ale teraz jest coś ważniejszego  - powiedział, zwracając wzrok na mnie. - Wybaczysz mi?

Popatrzyłam na niego niepewnym wzrokiem. Równie dobrze mógł wszystko zmyślić i zrobić ze mnie idiotkę. Jednak takie zachowanie nie pasuje do niego... Ale równie dobrze może być dobrym aktorem. W końcu nie znam go aż tak bardzo długo, żeby móc oceniać. Westchnęłam ciężko i popatrzyłam w dal przed siebie. Co teraz?

  - Ja.. - zaczęłam niepewnie. - Nie- - kontynuowałam, jednak przerwał mi dzwonek telefonu. Westchnęłam i wyjęłam telefon. Ponieważ dzwonił tata, a byłam nadal na niego zdenerwowana, rozłączyłam go i wyłączyłam telefon. Popatrzyłam na Tae, który był na skraju. - Eh.. Przepraszam. Nie umiem być na Ciebie zła - powiedziałam w końcu. - Wybaczę Ci. - uśmiechnęłam się lekko.

Tae popatrzył na mnie z szerzej otworzonymi oczami,  przysuwając się do mnie i zamykając w ciepłym uścisku. Wtuliłam się w jego pierś i przymknęłam powieki. Czas pokaże, czy zrobiłam dobrze.

  - W takim razie kim dla siebie jesteśmy? - zapytał cicho, odsuwając się ode mnie.

  - Sama nie wiem... - mruknęłam. - A czego ty byś chciał?

  - Ja to bym chciał, żebyś została moją żoną. - uśmiechnął się głupkowato.

  - Tak? - zachichotałam. - W takim razie gdzie mój pierścionek? - zapytałam żartobliwie.

  - W sumie - zaczął, wyciągając coś z kieszeni, a mi serce zabiło szybciej. - Tutaj. - powiedział, podnosząc na wysokość mojej twarzy czarne pudełeczko. Klęknął przede mną i wziął moją zimną lewą dłoń w swoją dużą i ciepłą. - Ewa~ Wiesz, że Cię kocham. Naprawdę najbardziej na świecie. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem. I czuję, że naprawdę do siebie pasujemy... Połączył nas przypadek, a może przeznaczenie i bardzo się cieszę, że napisałem do Ciebie. Nie wiesz nawet jak bardzo.. - Uśmiechnął się do mnie i splótł nasze palce u rąk. - Skarbie jesteś najbardziej wyrozumiałą, tolerancyjną, piękną, cudowną dziewczyną, która wspiera mnie w moich marzeniach i nie widzi tylko siebie... Jestem Ci za to wdzięczny i za to Cię najbardziej kocham. - wyznał, a w moich oczach pojawiły się łzy.

  - Taeś... - szepnęłam.

  - Poczekaj jeszcze chwilę - przerwał mi z uśmiechem. - Chciałem to zrobić już kilka razy, chciałem to zrobić na tamtej imprezie, ale wszystko się popsuło... - pokręcił głową. - Ale teraz mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.

  - Będzie... - szepnęłam.

  - W takim razie, czy będziesz moim wiecznym skarbem i zostaniesz moją żoną? - zapytał.

  - Tak. Zostanę Twoją żoną, Kim Taehyung - powiedziałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.

Tae wsunął na mój palec pierścionek, a ja od razu zarzuciłam mu ramiona na szyję i mocno się w niego wtuliłam.

Czy teraz będzie nam dane żyć w spokoju i harmonii?

Czy teraz jak wszystko już wiemy i wybaczyłam mu, nie będziemy cierpieć?

Czy teraz już wszystko będzie łatwiejsze?

Czy teraz będziemy razem... Na zawsze?

Czy teraz będziemy szczęśliwi?

Oby.

Pragnę spokojnego, długiego, owocnego życia z tak cudownym mężczyzną jakim jest Kim Taehyung.

____________________________________________________________________

Waaaaah, w końcu koniec ludzie~
Koniec tego ficzka. Po niespełna dwóch latach to skończyłam XDDD

Głupio mi trochę to kończyć, ale wszystko ma swój koniec.

Mam nadzieję, że miło spędziliście czas czytając to opowiadanie~

Trochę się działo.

Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które dotrwały do końca i były ze mną.
Dziękuję również za tak dużą ilość wyświetleń i gwiazdek. Dalej nie mogę uwierzyć.

No cóż. Widzimy się w innych ficzkach!

Kim Yoni odmelduwuje się!  *heartu*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro