2 - Wspomnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni, które poprzedzały piątek zdawały się ciągnąć niemiłosiernie, jak na złość. Było tak pewnie dlatego, że bardzo chciałem poznać prawdę i dowiedzieć się, dlaczego Regulus zupełnie się ode mnie odciął. Przez ten czas myślałem o tym bardzo intensywnie. Wiele wspomnień z przeszłości wracało do moich myśli, choć wcale nie miałem chęci ich pamiętać. 

W czwartkowy wieczór miałem taki natłok myśli, że musiałem się położyć na kanapie. Wszystko to, co działo się pomiędzy mną a Regulusem, gdy zaczynałem swój związek z Lily odtwarzało się w mojej głowie niczym film. Z dnia na dzień coraz mniej rozmawialiśmy, nie przytulał się do mnie tak jak wcześniej, zachowywał dystans i z czasem przestał przychodzić razem z Syriuszem do mnie, tylko po prostu wracał do domu. Jego brat nie potrafił wyjaśnić tego zachowania. Twierdził, że nie ma pojęcia, czemu Regulus się w taki sposób zachowuje. 

Później widywałem go coraz rzadziej, przestał nawet przychodzić na imprezy, w szkole mnie unikał, lecz wtedy byłem zbyt skupiony na Lily, żeby to jakoś bardziej odczuć i zauważyć. Dopiero teraz, gdy o tym myślę, widzę jak zaniedbałem wtedy naszą relację. Zacząłem się czuć z tym naprawdę głupio. On na pewno był wtedy zraniony przez moje zachowanie. Pewnie dlatego też się wycofał. 

Wniosek, jaki wyciągnąłem ze wszystkich moich przemyśleń był taki, że powinienem bardziej dbać o moich przyjaciół. Byłem wtedy tak bardzo zakochany w Lily, że świata poza nią nie widziałem. I trwało to potem bardzo długo, nawet gdy jej zabrakło. Dziwnie było mi z tym, że w moich myślach przez ostatnie dni częściej od niej był Regulus. 

— Tato, pamiętasz, że jutro nocuję u Rona? — Usłyszałem pytanie Harry'ego, więc uchyliłem powieki, aby na niego spojrzeć.

— Oczywiście. Możesz przygotować sobie rzeczy do zabrania, to jutro tylko wrócimy na obiad i później cię zawiozę. — Odpowiedziałem mu i podniosłem się, aby normalnie siąść na kanapie.

— Dobrze. — Harry uśmiechnął się, a potem podszedł i usiadł obok mnie. — Tato, możesz mi opowiedzieć jeszcze o bracie Syriusza? 

— Harry, dlaczego aż tak cię on zainteresował? — Zerknąłem na niego z uśmieszkiem. Od paru dni próbował dowiedzieć się jak najwięcej na temat Regulusa, a ja opowiedziałem mu jedynie o podstawowych informacjach. 

— Bo pojawił się tak nagle, nigdy wcześniej nikt z was o nim nie mówił. I nie wiem, co on takiego zrobił, że tak go zawsze pomijaliście...

— To nie tak, Harry... Po prostu on wyjechał jeszcze zanim się urodziłeś. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy ja oświadczyłem się twojej mamie. Nawet nie zjawił się na naszym weselu, a był zaproszony. W ogóle, urwał nam się później kontakt, nawet Syriusz z nim nie rozmawiał za dużo, a przynajmniej tak mi się zdaje. Pięć lat temu, gdy był pogrzeb twojej mamy, to przyjechał tu na ten dzień. Odprowadzał mnie wtedy do samochodu, a ty czekałeś tam z Remusem i Syriuszem. Możesz tego nie pamiętać, byłeś mały...

— Nie pamiętam. — Pokręcił głową. — A czy on ma żonę? 

— Raczej nie, nie wspominał o tym. Zresztą on jakoś nigdy nie interesował się dziewczynami. 

— Więc interesował się chłopakami?

— Też niekoniecznie, on zwykle był po prostu sam, skryty, rzadko dopuszczał kogokolwiek bliżej siebie, nie rozmawiał z nami o swoich sympatiach. Teraz pewnie nie zmieniło się zbyt wiele. 

— A on lubi grać w piłkę i w gry?

— Jestem pewien, że lubi. Kiedyś sporo graliśmy. 

— A będę mógł go kiedyś poznać? — Zapytał Harry, a gdy na niego spojrzałem, wpatrywał się we mnie z nadzieją. 

— Pewnie, jak tylko będzie taka okazja. — Uśmiechnąłem się. — Aż tak bardzo jesteś ciekawy, jaki Regulus jest na żywo?

— Zastanawiam się, czy jest tak samo fajny, jak Syriusz, skoro są braćmi. Pewnie są do siebie podobni.

— Jest fajny, ale czy podobny do Syriusza... — Zastanowiłem się przez chwilę. — Wiesz, Syriusz to jest jedyny w swoim rodzaju.

— To prawda. — Harry zaśmiał się krótko i spojrzał na zdjęcie, które wisiało na ścianie naprzeciwko. Przedstawiało ono mnie, Syriusza, Remusa i Petera z naszymi szkolnymi dyplomami. — A co się stało z tym chłopakiem z tego zdjęcia?

— Z Peterem? Nic, po prostu nasze drogi się rozeszły w pewnej chwili i teraz już się nie przyjaźnimy. 

— A dlaczego?

— Bo gdy ja i Syriusz przejęliśmy tą firmę, którą prowadzimy do dzisiaj, on bardzo potrzebował jakiegoś źródła finansowego, więc go zatrudniliśmy. I po paru miesiącach wyszło na jaw, że kradł z magazynu bardzo drogie rzeczy i je sprzedawał, żeby zdobyć więcej pieniędzy dla siebie. My się o tym dowiedzieliśmy i go zwolniliśmy. Próbowaliśmy oczywiście odzyskać pieniądze, lecz się nie udało, ale na szczęście jakoś wyszliśmy na prostą. A z Peterem zerwaliśmy kontakt na stałe. 

— Ahaa... — Harry pokiwał głową. — I nie wiadomo, co dzieje się z nim teraz?

— Nie wiadomo. Nie widzieliśmy go od wielu, wielu lat. — Uśmiechnąłem się i zerknąłem na zegarek. Wskazywał godzinę dziesiątą wieczorem. — No, Harry, już późno, musisz iść spać. 

— Ale ja nie chcę... Ja jeszcze mam pytania...

— Zadasz mi je następnym razem. Jutro masz szkołę, a potem będziesz u Rona, musisz się wyspać, żeby aktywnie spędzić dzień. — Powiedziałem do niego i lekko poklepałem go po ramieniu. 

— No dobrze. Masz rację, tato. — Wstał i dość niechętnie poszedł do swojego pokoju. Ja jeszcze raz zerknąłem na zdjęcie naszej czwórki i westchnąłem, wspominając to, jak dobre czasy to były, gdy byłem taki młody. Miałem tak wielu znajomych, cudowną dziewczynę, rodziców, którzy mnie wspierali... I z tamtych czasów zostali przy mnie tylko Syriusz i Remus. 

Znajomi powyjeżdżali w świat i jedyne, co od nich dostaję, to świąteczne życzenia. Czasami ktoś zadzwoni, aby chwilę ze mną pogadać, lecz nigdy nikt nie ma czasu się spotkać. Koleżanki Lily zdarzało mi się spotykać przy jej grobie na cmentarzu i zawsze sobie obiecywaliśmy, że pójdziemy kiedyś na kawę, aby na spokojnie pogadać. Nigdy nam to jednak nie wychodziło. Ja zapominałem, że taki pomysł był i przypominałem sobie o tym zwykle w nocy. Obiecywałem sobie, że napiszę z zapytaniem rano, a potem znów zapominałem. I tak w kółko. 

Czasami miałem wrażenie, że śmierć Lily drastycznie mnie zmieniła. Kiedyś byłem duszą towarzystwa, a odkąd jej zabrakło, stałem się człowiekiem z mnóstwem problemów, z którymi zresztą sobie nie radzę. Wiadomo, że gdy ktoś ciągle narzeka i płacze, to ludzie coraz mniej chcą spędzać czas z taką osobą. Myślę, że dlatego większość znajomych się odsunęła. Nie znieśli tego, że najweselsza osoba jaką znali, nie jest już dłużej tak wesoła i beztroska. W tym momencie życia rzadko bywałem naprawdę wesoły. Udawałem często przed Harrym, żeby nie dokładać jemu zmartwień. A on bardzo tęsknił za Lily i im był starszy, tym więcej chciał o niej rozmawiać.

Ciekawiła go nasza przeszłość, jak się poznaliśmy, jaka ona była kiedyś. Wiedziałem, że nie uniknę takich rozmów, więc zawsze brałem się w garść i dzieliłem się wspomnieniami, a potem przed snem, gdy byłem już sam ze sobą we własnej sypialni, dawałem upust wszelkim emocjom. Radziłem sobie z tym coraz lepiej, bo jak to mówią, czas leczy rany. 

Teraz, gdy Harry zaczął pytać o Regulusa, zamiast o Lily, reagowałem zupełnie inaczej. Jego pytania uruchamiały karuzelę wspomnień w mojej głowie i przypominały mi się różne sytuacje. Kładąc się spać tego wieczoru, pomyślałem o kolejnej. To był wakacyjny wyjazd, gdy my razem z Syriuszem i Remusem pojechaliśmy nad jezioro pod namioty. My mieliśmy jakoś po 17 lat, a Regulus 16, czyli około 13 lat temu. Gdyby wtedy nie zadziała się pewna rzecz, to on z pewnością dowiedziałby się o tym, że mi się już podobał. Szczególnie, że patrząc na pozostałą dwójkę, miałem chęć na coś więcej, niż tylko przytulanie. Wspominając tamte dni i noce, próbowałem jednocześnie zasnąć, co niestety nie było zbyt proste.

*13 lat wcześniej, wakacje*

Wysiedliśmy we czwórkę z busa, który dowiózł nas do celu, czyli nad jezioro. Każdy z nas był obładowany różnymi rzeczami, bo w końcu jechaliśmy pod namioty. Już się poumawialiśmy, że Syriusz i Remus śpią w jednym, a ja i Regulus w drugim. Było to raczej logiczne, ponieważ tamta dwójka już się ze sobą spotykała, no a my... My byliśmy przyjaciółmi. Nikt oczywiście nie wiedział, że już wtedy Regulus mi się coraz bardziej podobał. Ja sam ledwo to zauważyłem, ale dotarło to do mnie właśnie podczas tego wyjazdu.

Nad jeziorem znajdowało się pole namiotowe i to właśnie tam mieliśmy rezydować przez calutki tydzień. Naszym pierwszym problemem było to, że żaden z nas nie miał pojęcia, jak rozstawić namiot. Syriusz wkurzył się już po chwili, gdy nie wyszło mu to za pierwszym razem i jak to on, stwierdził że "on to pierdoli, najwyżej będzie spał pod gołym niebem". Wtedy my we trójkę próbowaliśmy na spokojnie je rozstawić. I to zajęło nam całe popołudnie, aż w końcu ludzie rezydujący w namiotach nieopodal zlitowali się i przyszli nam pomóc. 

Pierwsza noc przebiegła bardzo dobrze, bez żadnych problemów. Pewnie dlatego, że wypiliśmy wtedy dość sporo wina, które zresztą osobiście ukradłem rodzicom z barku. Następny dzień był dość nieprzyjemny, bo wszyscy mieliśmy kaca i nawet nie mieliśmy siły wyjść na słońce, więc właściwie nic wtedy nie robiliśmy. Dopiero trzeciego dnia zaczęło być już ciekawiej i fajniej.

Z rana poszliśmy popływać w jeziorze, Regulus bał się jednak wchodzić zbyt głęboko do wody, więc on miał z brzegu oko na nasze rzeczy. Remus pilnował, żebyśmy z Syriuszem nie utonęli od naszych głupich pomysłów, a takich trochę było. Powstrzymał nas też przed ideą przepłynięcia na drugi koniec jeziora i z powrotem. Miał rację, że to by się nie udało, lecz gdy człowiek jest młody i głupi, miewa takie pomysły.

Później urządziliśmy sobie grilla na obiadokolację, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Obejrzeliśmy też zachód słońca, a potem każdy z nas powoli ogarniał się do spania. Na szczęście na polu namiotowym postawiony był budynek z toaletą i łazienką, choć z tego co pamiętam, nie było to zbyt higieniczne miejsce. Ważne, że w ogóle była woda, którą można było się trochę umyć, i że nie trzeba było załatwiać swoich potrzeb w innych miejscach. 

Położyliśmy się spać, lecz z jakiegoś powodu ja coraz to się przebudzałem. Być może było to spowodowane pełnią księżyca, która akurat tego dnia była. To pamiętam dokładnie. Obudziłem się jakoś o trzeciej w nocy i zauważyłem, że jestem w namiocie sam. Miejsce Regulusa było puste. Zmartwiłem się tym trochę, więc postanowiłem wyjrzeć na zewnątrz i sprawdzić, dokąd poszedł. Okazało się, że siedział sobie na pniu nieopodal i wpatrywał się w niebo. Zaintrygowało mnie to, więc postanowiłem do niego dołączyć.

Z namiotu Syriusza i Remusa dochodziło chrapanie, więc tylko nasza dwójka miała jakiś problem ze snem tamtej nocy. On zauważył mnie, gdy tylko wyszedłem z namiotu i teraz przyglądał się na mnie, gdy podchodziłem bliżej. 

— Nie śpisz? — Zapytał szeptem, jak tylko usiadłem obok niego.

— Przebudziłem się, jakoś przez ten księżyc nie mogę normalnie spać. — Wskazałem na idealnie okrągłą pełnię ponad nami. Regulus uśmiechnął się i kiwnął głową.

— Ja właśnie też. Dlatego postanowiłem pooglądać gwiazdy. Odpręża mnie to. 

— Rzadko mam okazję to robić. — Wpatrzyłem się na moment w niebo. Było piękne. Takich gwiazd jak wtedy, nie widziałem już nigdy więcej. Przez chwilę razem wpatrywaliśmy się w te gwiazdy, aż ujrzeliśmy jedną spadającą. 

— Pomyśl życzenie. — Powiedział Regulus, a ja kiwnąłem głową i pomyślałem sobie, że chciałbym, aby wydarzyło się coś, dzięki czemu będziemy na zawsze wspominać ten wyjazd, a potem skierowałem swój wzrok z nieba na niego. On uśmiechnął się do mnie i przysunął się bliżej w moją stronę. Z przyzwyczajenia objąłem go ramieniem, a on pocałował mnie w policzek. Zwróciłem wtedy twarz w jego stronę i nagle zrobiło się trochę romantycznie.

Patrzyliśmy sobie w oczy przez chwilę, byliśmy tak blisko siebie, że zamknięcie tego dystansu pocałunkiem byłoby łatwe i wręcz wskazane, ze względu na to napięcie, które wtedy się pojawiło. I nawet chciałem to zrobić, lecz wtedy wydarzyło się coś innego. 

— KURWA! MRÓWKI! AAAA! — Usłyszeliśmy od strony namiotów, a potem Syriusz wybiegł ze swojego w samych gaciach i zaczął się otrzepywać. My od razu zwróciliśmy na to uwagę i sam widok tego nas rozbawił. Remus wyszedł z namiotu po chwili i też zaczął się otrzepywać.

— Ja pierdolę, a mówiłem, żeby wziąć normalny hotel... — Powiedział do Syriusza, który wciąż był roztrzęsiony.

— One po mnie łażą! Na pewno po mnie łażą! Remus, zrób coś!

— Wskocz do jeziora to się utopią. — Zalecił mu, oczywiście ironicznie, a Syriusz puścił się biegiem w stronę jeziora i wskoczył do wody. Ja i Regulus obserwowaliśmy całe zdarzenie, śmiejąc się bez opamiętania. 

Następnego dnia już byliśmy w drodze powrotnej do miasta, a Syriusz wciąż się zarzekał, że czuje chodzące po nim mrówki. Przez wiele lat wspominaliśmy potem ten wyjazd, przywołując głównie to wydarzenie. O tym, co prawie się zadziało pomiędzy mną a Regulusem nie rozmawialiśmy nigdy. Na jakiś czas nawet o tym zapomniałem. 

***

Piątkowy poranek powitał nas deszczem, więc dość ciężko było mi podnieść się z łóżka. Harry wstał bez problemu, ubrał się do szkoły i nawet sam sobie wziął z lodówki coś na śniadanie. Cieszyło mnie to, że staje się coraz bardziej samodzielny. Oczywiście robiłem co mogłem, aby jak najlepiej o niego zadbać, ale to, że sam sobie zaczynał radzić było swego rodzaju ulgą dla mnie. 

Gdy już się wyszykowaliśmy, zawiozłem go do szkoły, a potem wróciłem do domu, aby siąść w swoim gabinecie do pracy. Syriusz znów powysyłał mi na maila jakieś rzeczy, więc miałem się czym zająć. Coraz to jednak moje myśli odbiegały do Regulusa i tego, że w końcu z nim porozmawiam. Być może uda nam się nawet poruszyć te tematy z przeszłości, których nie mieliśmy okazji nigdy omówić? Wszystko się mogło zdarzyć i sam nie bardzo wiedziałem, na co się nastawiać. 

Po pracy od razu pojechałem odebrać Harry'ego i na szczęście uniknąłem starcia z tym cholernym Malfoyem, bo akurat po jego syna zjawiła się jego żona. Potem wróciliśmy z Harrym do domu i zjedliśmy razem obiad, a następnie pakowaliśmy razem rzeczy, które on chciał zabrać do Rona na nocowanie. Wszystko zmieściło się w jeden duży plecak. 

Harry bardzo się cieszył na to nocowanie. Po drodze opowiadał mi, co planują robić i jak bardzo fajnie będą się bawić. Powiedziałem mu, żeby następnego dnia po prostu zadzwonił i dał mi znać, o której po niego przyjechać. Miał już od jakiegoś czasu swój własny telefon, potrafił się nim obsługiwać chyba nawet lepiej, niż ja. Młodzież zdecydowanie szybciej przyswaja technologiczne nowinki, a nam, osobom nieco starszym, przychodzi to trudniej. 

Zatrzymałem samochód pod domem Weasley'ów i Harry tylko pożegnał się ze mną i wysiadł. Poczekałem, aż wejdzie do środka, i dopiero potem odjechałem w drogę powrotną. Uświadomiłem sobie, że przydałoby się jeszcze kupić coś na kolację i do picia na wieczór, bo przecież nie będziemy siedzieć "o suchym pysku" przez cały czas. Zajechałem więc do sklepu i na szybko wybrałem składniki na sałatkę grecką, bo tylko to przyszło mi do głowy, a potem wybrałem dwa czerwone wina, żebyśmy mieli co wypić. 

Jak dotarłem do domu, nie miałem zbyt wiele czasu, aby wszystko ogarnąć. W ekspresowym tempie zrobiłem sałatkę, a potem latałem po salonie i sprzątałem. Im bliżej było godziny spotkania, tym bardziej zaczynałem się stresować. Zaledwie pięć minut przed czasem przebrałem się w czerwoną koszulę w kratę i czarne spodnie, zdążyłem jeszcze popsikać się perfumami, a potem usłyszałem dzwonek do drzwi, punktualnie o godzinie siódmej wieczorem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro