Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Egzaminy zbliżały się nieubłaganie, Golden Trio nieustannie rozmawiało przyciszonymi głosami, knując coś, urodzinowe imprezy HappyTrio wypadły jak zawsze zgodnie z planem, a Victoria wciąż miała prywatne lekcje z dyrektorem.

- Brawo, robisz coraz to większe postępy jak na swój wiek.- powiedział staruszek na jednym z takich spotkań, po tym jak dziewczyna uleczyła jego złamaną rękę, którą zresztą sam specjalnie sobie uszkodził kilka chwil wcześniej.

- Dyrektorze? Jeśli będę nieustannie ćwiczyć to czy jest szansa, że kiedyś uda mi się przywrócić do życia Potterów, wyleczyć Longbottomów, albo usunąć całkowicie likantropię Lupina?- zapytała w końcu o coś, co miała na końcu języka już od dłuższego czasu.

Staruszek uśmiechnął się smutno. Po latach, przypominając sobie tę chwilę, Victoria żałowała, że nie popatrzyła wtedy w jego oczy.

- Niestety, nie da się ożywić nikogo kto nie żyje od roku wzwyż. Klątwa Cruciatus również jest nie do przełamania. Co do wilkołactwa, trudno mi orzec. Gdyby ktoś kiedyś stworzył taki eliksir to może, ale nie wiem jak by to zadziałało w przypadku twoich zdolności. Jest też kilka czarnomagicznych klątw, których nie pokona ta moc. Jedną z nich jest choćby Somnium Klątwa Wiecznego Snu. Ma fioletowy kolor i działa podobnie do Avady, ale różni się tym, że ofiara znajduje się pomiędzy. Nie jest ani żywa, ani martwa, po prostu śpi. Ale nie da się jej wybudzić, to trwa wiecznie. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest gorsza od zaklęcia uśmiercającego, bo patrząc na osobę dotkniętą tą klątwą, człowiek nieustannie ma nadzieję, że ten ktoś śpi, powodując tym jeszcze większe cierpienie.

- Czy w czasach Pierwszej Wojny Czarodziejów ta klątwa była rzucana?- zapytała Black po chwili wahania.

- Nic o tym nie wiem, ale ona nie wymaga jakiś specjalnych umiejętności, trzeba mieć po prostu chęć rzucenia jej. Nawet jeśli były jakieś przypadki, mogły one zostać zatajone. Ale chcesz zapytać o coś jeszcze, mam rację?

Niebieskooka wypuściła powietrze z ust i pogłaskała delikatnie Fawkesa.

- Czy... Czy jest szansa bym sama mogła zaglądać w przyszłość, nie czekając na wizje?

Odpowiedź na to pytanie znaczyła bardzo wiele. Może w końcu dowiedziałaby się czy jej ojciec będzie kiedyś wolny?

Dumbledore przypatrywał jej się uważnie.

- Chcesz coś powiedzieć, moja droga?

- Ależ skąd. Pytam jedynie z czystej ciekawości.- zaprzeczyła, w duchu dziękując babci, że ta nauczyła ją tak doskonale kłamać i ukrywać emocje kiedy trzeba.

Poczuła nacisk na swój umysł i w momencie zablokowała go przed mężczyzną, starając się go zatrzymać, ale też nie pokazywać po sobie, że wie co się dzieje. Po minucie dyrektor odpuścił, a następnie odparł:

- No coż, nigdy nie zgłębiałem się tak głęboko w tej dziedzinie. Może w książce, którą ci dałem coś o tym będzie. Niemniej jednak, nie sądzę by udało ci się to opanować, nawet jeśli taka możliwość istnieje. Kontrolowane wizje, o które mnie pytasz potrafią ujarzmić tylko wróżbici lub jasnowidze. Na razie polecałbym ci się skupiać na darze uzdrawiania oraz jak to kiedyś powiedziałaś ,, mini wersji królowej lodu''.

Victoria kiwnęła głową i skierowała się do wyjścia, ale sięgając dłonią po klamkę zatrzymała się jeszcze jeden raz.

- Ostatnie pytanie, a w zasadzie prośba.

- Słucham.

- Czy mogłabym z Harrym iść na cmentarz w Dolinie Godryka? On nigdy tam nie był, a uważam że ma pełne prawo zobaczyć grób rodziców i zapalić na nim świeczki.

Staruszek pokręcił gwałtownie głową.

- Niestety panno Black, obawiam się, że nie mogę na to pozwolić.

- Dlaczego? Przecież byłby z nami jakiś nauczyciel, a poza tym zabranianie uczniowi szkoły na jeden krótki wypad jest chyba niezgodne ze statutem szkoły.

Vix nie zamierzała się poddać w tej kwestii. Obiecała avadookiemu, że jego noga postanie w Dolinie Godryka i zamierzała tego dotrzymać. I jeśli Potter nie stanie przed grobem swoich rodziców, to ona nie nazywa się Victoria Andromeda Black.

Życzliwy uśmiech zniknął z twarzy Albusa, a zastąpiło go zdenerwowanie.

- Nie pani rządzi tą szkołą, więc proszę mnie nie pouczać. Pan Potter nie wyjdzie poza teren Hogwartu dla pierwszej lepszej zachcianki, gdyż jest to niebezpieczne.

Dziewczyna zacisnęła usta i w końcu wysyczała:

- Do widzenia dyrektorze.

Trzaskając drzwiami wyszła z jego gabinetu. Pierwsza lepsza zachcianka?! Zobaczenie miejsca, w którym się mieszkało, zapalenie znicza na grobie rodziców po raz pierwszy od dziesięciu lat według Dumbledore'a było durną zachcianką?!

Wzburzona zeszła z posągu orła, a jej oczom ukazał się Harry.

- Nie zgodził się, prawda?- zapytał cicho.

Black zacisnęła usta jeszcze bardziej, o ile było to możliwe i zwęziła oczy.

- Nie zostawię tak tego. Chodź.- mruknęła i łapiąc go za rękę, pociągnęła w stronę gabinetu McGonagall.

Zapukała w drzwi, a po chwili otworzyła im nauczycielka transmutacji.

- Black i Potter. Co tym razem?- zapytała, mając w głowie lekkie zmieszanie i widząc przed oczami dwójkę innych uczniów sprzed lat, ale o tych samych nazwiskach.

Victoria wyjaśniła nauczycielce wszystko, mając nadzieję, że ta zdoła jakoś przekonać dyrektora do zmiany zdania.

- I Albus się na to nie zgodził?- zapytała z kamienną miną po kilku chwilach natarczywej ciszy.

- Nie.- burknęła w odpowiedzi trzecioklasistka.

Kobieta mruknęła coś pod nosem.

- Widzę was tu za piętnaście minut z jakimiś dresami, bo może być chłodno.

Kiedy chwilę później pojawili się w wyznaczonym miejscu i w cieplejszych ubraniach, nauczycielka trzymała już w dłoni pióro.

- Gotowi?- zapytała, na co skinęli głowami.- Świetnie, świstoklik aktywuje się za dwie minuty.

- Udało się pani przekonać dyrektora?- zapytał chłopak, a McGonagall ściągnęła brwi.

- Albus nie musi wiedzieć o wszystkim. Jestem opiekunem waszego domu, więc moja zgoda wystarczy na chwilowe opuszczenie szkoły bez wiedzy tego dropsocholika. Nie musi też wiedzieć o tym, że stworzyłam świstoklik bez jego wiedzy.

- Pani profesor!- udała oburzenie nastolatka, uśmiechając się jednak psotnie pod nosem.

Gdy tylko nadszedł odpowiedni czas całą trójką dotknęli pióra, a ono przeniosło ich na jedną z uliczek Doliny Godryka. Ponieważ zbliżał się już późny wieczór, w większości domów panował mrok.

- Panie Potter, niedaleko znajduje się dom pana i pańskich rodziców.- odezwała się nauczycielka transmutacji.

Victoria domyślając się o co chodzi kobiecie, zwróciła się do okularnika.

- Harry, jeśli nie chcesz, nie musimy tam iść.

Chłopak jednak pokręcił przecząco głową.

- Nie, chciałbym go zobaczyć.

Być może po cichu liczył na to, że przypomni sobie coś więcej niż tylko chwilę, która nawiedza go w koszmarach.

Minerwa pokiwała głową ze zrozumieniem.

- W takim razie tędy.- I poprowadziła ich w jedną z mniejszych uliczek.

Po kilku minutach dotarli pod dom, który był w znacznej połowie rozwalony i Black szybko się domyśliła, że już tylko czary chronią go przed totalnym zawalaniem się. Harry uchylił zardzewiałą już furtkę, która zaskrzypiała przy ruszeniu się i stanął przed drzwiami. Jednak towarzyszące mu osoby zostały odepchnięte od ogrodzenia jakby jakąś niewidzialną tarczą, dając im do zrozumienia, że nie wejdą. Chłopak widząc to, powiedział cicho:

- Wpuść ich, to przyjaciele.

- Harry to raczej nie zadziała.- mruknęła brązowowłosa.

Jednak tym razem znów jakaś siła wepchnęła je, ale przed drzwi.

- Jak?- zapytała McGonagall, odzyskawszy głos.

- Magia.- wzruszył ramionami syn Potterów, nie zdając sobie sprawy z tego, czego właśnie dokonał.

Weszli do domu i przechodzili kolejno przez dane pomieszczenia, aż w końcu jedenastolatek zatrzymał się w pokoju, które kiedyś musiało służyć za salon. W rogu stała duża kanapa pokryta już znaczną ilością kurzu, który zaczynał przypominać śnieg. Obok niej znajdowała się niewielka półka z książkami, głównie kucharskimi, zielarskimi i o Quidditchu. Na dywanie leżała mała, zabawkowa miotełka do latania.

- To właśnie na niej uczyłeś się latać.- mruknęła cicho dziewczyna, widząc, że Harry przypatruje się jej już dłuższą chwilę.

Ich wzrok padł na jedną z półek na ścianie. Znajdowały się na niej zdjęcia w ramkach, na widok których avadooki podszedł bliżej.

- Czy... czy to moi rodzice?- zapytał wskazując na jedno z nich.

- Tak, to zdjęcie z ich ślubu.- odparła McGonagall, mając w pamięci ten dzień, w którym musiała uspokajać Jamesa Pottera, będącego blisko zawału z powodu nerwów.

- To twoja mama?- zwrócił się do Vix, gdy dostrzegł obok swojej matki, kobietę tak bardzo podobną do jego przyjaciółki.

Dziewczyna kiwnęła głową, przypatrując się obrazowi. Sama miała z tego dnia jedynie kilka zamglonych wspomnień.

- Czyli to musi być twój ojciec.- mruknął po chwili chłopiec, wskazując na mężczyznę, który śmiejąc się wesoło, obejmował Samantę ramieniem.- Macie taki sam uśmiech.

Na te słowa Black uśmiechnęła się blado, starając się powstrzymać łzy, które uparcie próbowały wydostać się na zewnątrz.

- Mógłbym je zabrać?- zapytał Potter wskazując na to zdjęcie i kolejne obok niego, przedstawiające trójkę małych dzieci śmiejących się radośnie.

- Oczywiście, to wszystko należy do ciebie.- odparła Minerwa załamującym się głosem, mając przed oczami całą grupkę przyjaciół i ich obecność, za którą tak bardzo tęskniła.

Ciemnowłosy wziął ze sobą dwie fotografie i skierowali się do ostatniego pomieszczenia, w którym jeszcze nie byli.

Zniszczone drzwi i o wiele bardziej zdemolowany pokój od reszty, ale mimo to zachowało się w nim dość sporo rzeczy. I tak przy ścianie stała kołyska, wokół porozrzucane były przeróżne zabawki, a na fotelu leżała niedomknięta książka z bajkami, wskazująca na to, że ktoś brutalnie przerwał czytanie jej.

- Pamiętam to miejsce. To tutaj Voldemort zabił mamę.- powiedział cicho chłopiec, starając się zapamiętać każdy szczegół.

Córka Syriusza położyła mu dłonie na ramionach.

- Chodźmy stąd, Harry.

Dzieciak pokiwał głową i zabrał jeszcze maskotkę psa, a już kilkanaście minut później znajdowali się przy grobie Lily i Jamesa Potterów, gdzie ich syn zapalił znicza, a nauczycielka wyczarowała wiązankę kwiatów.

- Jeśli chcesz, poczekamy przy wyjściu z cmentarza.- odezwała się Minerwa, a na skinięcie głową obie ruszyły przed siebie, dając chłopcu chwilę sam na sam z rodzicami.

Po dłuższej chwili kobieta odezwała się do swojej uczennicy.

- Wiesz, przypatruję ci się już od dłuższego czasu i zauważyłam bardzo ciekawą rzecz.

- Mianowicie? Co takiego?- zapytała zaintrygowana nastolatka, uspokajając się już z grubsza.

- Masz w sobie większą świadomość od niejednego dorosłego czarodzieja. Jesteś jednocześnie dzieckiem i dorosłym. Potrafisz czerpać z życia pełnymi garściami, ale też jesteś świadoma jego okrucieństwa. Większość dzieciaków chce jak najszybciej dorosnąć, ty nie wydajesz się do tego aż tak pędzić.

- Nie wiem czy w ogóle chcę dorastać.- mruknęła w odpowiedzi Victoria.

- Dlaczego?

- Już teraz pamiętam wczesne lata jak za mgłą, a większość zdarzeń znam z opowiadań. Te najszczęśliwsze chwile z rodzicami stają się powoli mglistymi, odległymi wspomnieniami, trochę niczym sen. Nie chcę tego. Boję się, że w końcu całkiem zapomnę. Kiedy byłam mała również strasznie chciałam już dorosnąć. Teraz niewiele jest rzeczy, które przerażają mnie bardziej od tego. Dobrze wiem, że wtedy będę musiała opuścić Hogwart, a nie chcę tego robić. Nie chcę zostawiać tego miejsca, ludzi. Jestem tu szczęśliwa, życie wydaje się prostsze w tych murach. Dobrze wiem, że po szkole kontakt z wieloma osobami się urwie, każdy z nas będzie miał swoje sprawy, własne życie. Już nie będzie wieczornych śmiechów, żartów przy śniadaniu, imprez, wypadów do Hogsmeade, cudownej atmosfery. Boję się tej odpowiedzialności, tego, że zapomnę jakie to jest uczucie być małym, niewinnym dzieckiem.

Minerwa uśmiechnęła się łagodnie.

- ,, Dorastanie to nie problem. Tylko zapominanie, że było się kiedyś dzieckiem.'' Każdy z nas musi kiedyś dorosnąć, taki jest świat. Choć jak pamiętam Jamesa czy Syriusza, to wcale nie jestem pewna, czy faktycznie każdy to robi. Ta dwójka nie chciała nawet o tym słyszeć. A jeśli boisz się o przyjaźnie, to pamiętaj, te najmocniejsze nigdy się nie skończą. Możecie mieszkać w zupełnie innych krajach, ale jeśli spotka się bratnie dusze, nawet odległość nie zniszczy tych więzi.

Dziewczyna uśmiechnęła się i odparła:

- Też lubię ,, Małego Księcia''.

~

Rodzeństwo Blacków jedząc wspólnie śniadanie przy jednym stole podczas jednego z wielu dni szkolnych, nie miało jeszcze pojęcia co czeka je za chwilę. Nie spieszyli się z racji, że była sobota, a po południu było wyjście do wioski.

Victoria w spokoju nakładała sobie na talerz tosty z dżemem, powtarzając informacje o księżycach Jowisza na egzamin.

Remus przyglądał się dziwnie wyglądającej marchewce, a w drugiej ręce trzymał podręcznik do nauki języka hiszpańskiego. Po Hogwarcie chłopak zamierzał pracować w Ministerstwie w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Krukon wiedział co chce robić w przyszłości, czego zazdrościła mu siostra.

Żadne z nich nie spodziewało się czerwonej koperty, którą rzuciła przed nimi sowa ich wuja.

- Uhu, nasza Vix dostała wyjca.- zaśmiał się jej brat.

Dziewczyna zbladła i drżącymi dłońmi wzięła kopertę, ale już po chwili delikatnie się rozluźniła, widząc na niej imię swoje oraz brata.

- Nie ciesz się tak, jest do nas obojga, kujonku.- I zwróciła się w stronę McGonagall.- Ile listów wysłała pani do domu w ciągu ostatnich dwóch tygodni?

Nauczycielka transmutacji zamyśliła się przez chwilę, a następnie odparła:

- Chyba trzy.

Rodzeństwo przełknęło głośno ślinę.

- No, otwórz je. Zaraz będzie po wszystkim, trochę krzyku i to tyle.- powiedzieli bliźniacy.

Gdy koperta została otworzona, ułamek sekundy później wydobył się z niej krzyk Toma.

- VICTORIO ANDROMEDO BLACK! REMUSIE CONRADZIE BLACK! NIGDY PRZENIGDY NIE ZGADNIECIE CO SIĘ DZISIAJ STAŁO! JANE URODZIŁA!!! CO PRAWDA KILKA TYGODNI ZA WCZEŚNIE, ALE OBIE CZUJĄ SIĘ DOBRZE! TO DZIEWCZYNKA, JESTEM OJCEM!!! TAK WIĘC PRZEDSTAWIAM WAM (NARAZIE LISTOWNIE) LIVIĘ JANE GREENGRASS! DO PROFESOR MCGONAGALL: UDAŁO MI SIĘ W KOŃCU Z NITKI TRANSMUTOWAĆ KOCYK! ZAPOMNIAŁEM Z DOMU, A BYŁ NAM POTRZEBNY! Jest pani ze mnie dumna? Tak więc do zobaczenia w wakacje! O MÓJ MERLINIE, ALE SIĘ CIESZĘ! I Jane przesyła buziaki! Wasz najszczęśliwszy wujek na świecie Tom Greengrass.

Czerwona koperta spaliła się na popiół, a rodzeństwo patrzyło na siebie w szoku.

- O MÓJ MERLINIE! Mamy kuzynkę!- wrzasnęli, kiedy już doszli do siebie, a następnie rzucili się sobie w ramiona.

- Ruszamy do Hogsmeade na zakupy!- krzyknęła nastolatka z uśmiechem na twarzy.

- Trzeba kupić zabawki, ubranka, bajki...- wyliczał brunet.

I wybiegli z Wielkiej Sali z prędkością światła.

- To było mocne.- powiedział Lee, otrząsnąwszy się z szoku.

~

Nadeszły egzaminy. Granger dostawała histerii co najmniej dwa razy dziennie, jakby pisała OWUTEMy, HappyTrio podchodziło do swoich egzaminów na luzie, nie licząc większej ilości nauki Vix do astronomii, Percy reagował warknięciem na każde przerwanie mu nauki do SUMów, a nauczyciele starali się nie zwariować.

Podczas jednego popołudnia, kiedy większość uczniów siedziała w WS, powtarzając materiał, w tym i Victoria z przyjaciółmi, Hermiona zrugała Rona za oglądanie kart zamiast nauki. George przewrócił oczami, słysząc konwersację, siedzącej niedaleko trójki przyjaciół.

- A co zrobisz jak dostaniesz właśnie takie pytanie na teście?- zapytała brązowowłosa, gdy Weasley nie odpowiedział na pytanie.

- Ściągnę od ciebie?- zasugerował.

- Nie ma mowy! Sama McGonagall powiedziała, że wszyscy dostaniemy specjalne pióra, które uniemożliwiają nam ściąganie.

- Zaraz się wkurzę! A gdzie się podziało zaufanie do uczniów?- pytał rudowłosy.

- Zniknęło po naszym pierwszym roku.- wtrąciła Black, a następnie zwróciła się do Percy'ego, który pomagał jakiemuś drugoklasiście.- Percy, jak brzmiało to zaklęcie z transmutacji, pozwalające zmienić zwierzę w pucharek na wodę?

- Vera verto. Tylko pamiętaj o odpowiednim ruchu nadgarstka.

W tym momencie do sali wszedł Neville. Chociaż wszedł, to niedobre określenie, raczej skakał.

- Neville, ty się musisz nauczyć postawić jak ktoś cię wkurzy.- powiedział najmłodszy Weasley, gdy ten już znalazł się przy nich.

- Mogę cię odczarować!- zaproponował Seamus Finnigan, którego Vix kojarzyła głównie z jego eksplozji.

- Mowy nie ma, jeszcze podpalisz mi nogi!- sprzeciwił się chłopiec.

- Wypraszam sobie, spalone brwi już mi odrosły!- oburzył się pierwszoroczniak i odszedł, ukazując tym samym wypaloną połowę włosów z tyłu głowy.

Fred z Georgem cicho parsknęli na ten widok, a chwilę później Złota Trójca wybiegła z pomieszczenia po chwilowym szeptaniu i naradzie.

- Co oni knują?- zapytała Alicja.

- Chcielibyśmy to wiedzieć.- westchnął Fred, a Victoria w międzyczasie doprowadziła Longbottoma do stanu używalności.



Witam!

Obiecałam, więc jest. W końcu zbliżamy się do końca roku, w co sama nie jestem w stanie jeszcze uwierzyć.

Małe wyjaśnienie: Tak, wujek Vix i Remusa jest Greengrass, co oznacza, że Astoria i Dafne są ich kuzynkami.

Kto też uważa, że Drops to podły manipulator i nie cierpi go po tym rozdziale jeszcze bardziej? I wcale nie dałam tej klątwy Somnium specjalnie, bo przyda się w którymś tam rozdziale. Wcale.

W kolejnym rozdziale przenosimy się już do chwili ratowania kamienia filozoficznego. Ja nic nie knuję, okej?

Przepraszam tych, którym zniszczyłam nadzieję na ożywienie Potterów i całej reszty. No, ale wiecie, nie może być tak, że nikt nie umrze.

Kto też uwielbia ,,Małego Księcia''?

Ogólnie to ja żyję bez patrzenia na kalendarz, bo nie chcę wiedzieć ile jeszcze nam zostało do końca wakacji. W sumie to nawet nie wiem jaki dzisiaj dzień tygodnia, także no.

Z polecanych filmów mam Underworld, cała seria tak dla ścisłości. Jak ktoś lubi tematykę wilkołaków czy wampirów, to powinno mu się spodobać.

Za parę dni jadę do galerii po buty, a i tak wszyscy wiemy, że wyjdę z przynajmniej kilkoma książkami. Póki co błagam cały Wszechświat, żeby księgarnia nie zrobiła jakiś promocji albo wyprzedaży, bo wtedy to już będę musiała zahaczyć o sklep z meblami, żeby mieć gdzie położyć książki.

Ogólnie to rodzice zawsze mi mówili, że jak się urodziłam, to ciągle przychodziły do nich pielęgniarki z oddziału i pytały się czy to tutaj urodziła się taka ładna dziewczynka. Jeśli to prawda to chcę złożyć reklamację. No halo, ja chcę tą urodę z powrotem!

I to chyba tyle ode mnie. Jak widzicie jakieś błędy to piszcie.

Mam nadzieję, że się podobało, gwiazdki mile widziane, nie obrażę się za spam komentarzy.

Do zobaczenia❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro