Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tego dnia Harry wstał dosyć zadowolony. Impreza z poprzedniego wieczora podbudowała go nieco (oczywiście niemal zasypiał na stojąco) i nawet eliksiry tego dnia nie miały zniszczyć jego humoru. Wychodził już z dormitorium razem z Ronem, gdy usłyszeli głosy z pokoju znajomych dziewczyn. Dziękując w myślach Fredowi i George'owi, którzy nauczyli go omijać zjeżdżalnię, dotarli pod odpowiednie drzwi. Wymienił jeszcze krótkie spojrzenia z przyjacielem, po czym weszli do środka, a ich oczom ukazał się niecodzienny widok.

Victoria leżała w swoim łóżku, a przy niej siedzieli bliźniacy, którzy coś szeptali.

- Vix nie idzie? - usłyszeli głos Angeliny, która akurat wyszła z łazienki.

- Nie sądzę. To jeden z tych dni, Angie - mruknęła cicho Spinnet.

- Gwiazdko? Przyjdziemy do ciebie po lekcjach, dobrze? - powiedział w końcu Fred, a po braku odpowiedzi, zgarnął wszystkich i wyszli z pokoju.

- Myślałam, że z nią zostaniesz - powiedziała po chwili Jonson.

- Nie zgodziła się, powiedziała, że chce zostać sama. Mam tylko nadzieję, że wie co robi. - Rudzielec przeczesał dłonią włosy.

- Co to było? - zapytał po chwili Potter.

- Powiedzmy, że Vix ma czasami... gorsze dni. Zdarza się, że zostaje wtedy w pokoju. Nie mówcie o tym nikomu, w porządku? Hermionie również. W tym zamku jest za dużo osób, którym pewne informacje i fakty byłyby na rękę - wyjaśnił młodszy bliźniak.

- Nie martwcie się, dzieciaki, to minie. Zawsze mija - dodała jeszcze Alicja i każdy rozszedł się w swoją stronę.

- Lepiej chodźmy na eliksiry, bo Snape znowu będzie miał jakąś wymówkę, by odjąć nam punkty - mruknął Ron.

- Tak...

Avadooki dał się prowadzić przyjacielowi, ale jego myśli cały czas krążyły wokół starszej gryfonki. Tego co widział, z pewnością nie dało się nazwać tylko gorszym dniem. Było w tym coś niepokojącego, ale i wywołującego dreszcze. Black zachowywała się niemalże jak roślina, nie powiedziała nic, jedynie wolno mrugając.

Nawet nie zauważył gdy do klasy wparował Snape, a wszelkie rozmowy i szepty natychmiast ucichły.

- Z racji tego, że dziewięćdziesiąt procent z was było wczoraj w lochach na imprezie, nie mam zamiaru dopuszczać was do kociołków, nie jestem samobójcą. Nie oznacza to jednak, że odpuszczam. Powtórzymy sobie szczegółowo to, czego dotychczas się nauczyliśmy, ale najpierw... Sprawdziłem wasze ostatnie prace.

Atmosfera w klasie znacznie wzrosła. Tymczasem profesor rzucił jeden z pergaminów prosto przed oczy Neville'a.

- Longbottom, Zadowalający na szynach... - Większość klasy zaczęła się śmiać, ale wtedy nauczyciel dokończył i od razu zrobiła się grobowa cisza - I jest to najwyższy wynik w tej klasie. Reszta nie zaliczyła. Merlinie, muszę się użerać z kretynami... Słucham, co macie na swoją obronę?

Zapanowała niebywała cisza, żaden z gryfonów nie był na tyle głupi, by się odezwać. W końcu Blaise Zabini westchnął cicho i zaczął mówić:

- Panie profesorze, pisaliśmy to tydzień temu podczas jednej z pierwszych lekcji, o ósmej godzinie. Naukowcy udowodnili, że w naszym wieku enzymy, które odpowiedzialne są za nasz sen, kończą się wydzielać niekiedy nawet o dziewiątej rano. Niemożliwym jest więc, by godzinę wcześniej nasze umysły pracowały na pełnych obrotach, zwłaszcza, że tym dniem był poniedziałek. Niemniej jednak, wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że zawiedliśmy i jeśli tylko da nam profesor szansę, zrobimy wszystko by udowodnić, że jesteśmy nieco mniejszymi kretynami.

Ślizgon zakończył swój wywód, a cała reszta klasy gorliwie kiwała głowami na znak zgody. Severus prychnął.

- Dobrze, że macie kogoś, kto potrafi was wytłumaczyć... To kto mi powie składniki eliksiru Słodkiego Snu? Pan Thomas jest chętny jak widzę.

~

Tamtego dnia po zajęciach, Harry nie poszedł do Victorii. Jej przyjaciele wyraźnie dali mu do zrozumienia, że nie jest to najlepszy pomysł. Tak więc nie zobaczył szatynki aż do kolejnego dnia, kiedy to zbiegła ze śmiechem do PW, tryskając energią. W porównaniu do jej poprzedniego stanu było to dla chłopca jeszcze bardziej niepokojące.

- Demony! - zwróciła się podekscytowana do bliźniaków, opadając obok nich na kanapę - Zrobimy kawał naszemu ulubionemu woźnemu między lekcjami? Po obiedzie umówiłam się z Remusem, ale do tego czasu jestem całkowicie do waszej dyspozycji!

Potterowi nie uszło uwadze, że rudzielce spochmurnieli na wzmiankę o Blacku, ale szybko znów się uśmiechnęli, widząc stan ich przyjaciółki.

- Łajnobomby w jego gabinecie? - zapytał George.

- I pomarańczowe ściany. Oh, proszę, tak bardzo chcę je zmienić! - I czternastolatka złożyła ręce jak do modlitwy.

- Możemy też dorzucić samoistnie wybuchające konfetti na kształt mioteł - dodał starszy z braci.

- Ale najpierw coś zjemy, umieram z głodu. Kierunek Wielka Sala!

Gryfonka złapała ich za ręce i pociągnęła za sobą, a Harry westchnął cicho. Nic już z tego nie rozumiał.

Przez całe śniadanie Blackównie uśmiech nie schodził z twarzy i z ekscytacją opowiadała o swoich planach, a (chyba) Fred siedział obok niej z brodą podpartą o dłoń, patrząc na nią jedynie z iskierkami w oczach. Dwunastolatek zaczął się wtedy zastanawiać również i nad tym, jak można być tak ślepym. Podczas obiadu już nie wytrzymał, pod pretekstem rozmowy na temat drużyny, zaciągnął rudzielca w jakiś kąt na korytarzu i spojrzał na niego najtwardszym wzrokiem, jakim tylko był w stanie.

- Dobra, wystarczy tego. Mogę wiedzieć co tu się dzieje?

- Więc nie będziemy rozmawiać o Quidditchu ani o naszym cudownym żarcie? - Chłopak wydął usta.

- Filch wciąż mamra pod nosem i łypie wzrokiem na nowe ściany, ale mniejsza. Co się dzieje z Vix? Wczoraj nie odezwała się nawet słowem, zaszywając w swoim pokoju, a dzisiaj tryska energią! Przecież to jest... - Zamilkł, nie mogąc znaleźć dobrego słowa.

Weasley'owi zszedł z twarzy uśmiech i rozbawienie, a Potter chyba jeszcze nigdy nie widział go tak poważnego.

- Nie powinienem ci nic mówić bez wiedzy i zgody gwiazdki, ale dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że taka sytuacja może się zdarzyć gdy będziesz z nią tylko ty, a wtedy musisz wiedzieć co możesz, a czego nie. Poza tym, z twoim kompleksem bohatera i tak zacząłbyś węszyć z moim bratem i Encyklopedią, a z tego na pewno nie wyszłoby nic dobrego. Chodź.

Avadooki posłusznie dał się zaprowadzić w jeszcze bardziej oddalone od WS miejsce, a w końcu weszli do jakiejś starej, opuszczonej klasy.

- Po pierwsze i najważniejsze, wszystko co ci powiem nie ma prawa dostać się do uszu innych, rozumiesz?

- No bez przesady, nie polecę z tym do Proroka. - Gryfon przewrócił oczami.

- Tego nie wiem. W porządku. Victoria ma dni, w których nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Leży w łóżku bez wyrazu twarzy, nie reaguje praktycznie na nic, czasem potrzebuje przy sobie ludzi, a czasem wręcz na odwrót. Są chwile, gdy tryska energią, a już na drugi dzień może nie być w stanie wypowiedzieć nawet słowa, czy płakać nieustannie w poduszkę. W jednej chwili nie obchodzi jej zerwana przyjaźń, a w kolejnej może się załamać gdy po raz kolejny źle coś napisze. Na to nie ma reguły, a w zależności od tego, co się dzieje, musimy się dostosowywać. Najczęściej po jej oczach dostrzeżesz czego w tym momencie chce, ale jeśli są puste, choćby się waliło i paliło, nie wolno jej zostawić. To po prostu cała Vix i nie da się jej zmienić. Najgorzej reaguje na słowo ,,okropna'', co zresztą widziałeś na Pokątnej, nie wiemy dokładnie dlaczego akurat to to, ale nigdy jej tak nie nazywaj. Może wpaść w panikę, albo nawet szał, a wtedy jest skłonna do naprawdę wielu rzeczy.

- Przecież... To nie są objawy jakiejś dwubiegunowej czy innej choroby psychicznej? To nie jest normalne, ktoś powinien ją zbadać, leczyć... - wykrztusił chłopak.

- Nie. Vix nie jest psychiczna - warknął ostro rudzielec.

- Przecież nie mówię, że jest, to nie jest nic złego. Słuchaj...

- Nie rozumiesz. To jest jej część, była taka od kiedy tylko się poznaliśmy, a według jej brata jeszcze wcześniej. Może to jej sytuacja rodzinna tak na nią wpłynęła, śmierć matki... Nie wiemy tego. Ludzie różnie radzą sobie z traumą, bo tego właśnie doświadczyła Victoria. Nie mamy prawa jej oceniać, a boimy się, że jeśli zaczniemy ją zmieniać czy jeździć po lekarzach, będzie tylko gorzej, a ona się zamknie. Mówię ci o tym, byś nie był zaskoczony, gdy pewnego dnia będziesz musiał ją uspokoić, ale nie próbuj jej zmieniać. Proszę. Po prostu spróbuj zaakceptować. I nie zmieniaj o niej zdania, po tym czego się dowiedziałeś.

- Nadal uważam, że ktoś powinien ją zobaczyć.

- Podobno kiedyś jej ciotka z wujkiem wpadli na taki pomysł. Na krótko przed pierwszą podróżą do szkoły, to był jeden z gorszych ataków i z bezsilności, skontaktowali się z jakimś specjalistą, nawet udało im się ściągnąć go do domu. Facet podobno gadał coś o odpowiednim leczeniu, ośrodku, tak twierdzi Remus. Vix miała wpaść w jakiś amok. Nie wiem co dokładnie się stało, ale jej rodzina już nigdy nawet nie pomyślała o leczeniu, a zaufanie odbudowywali długimi miesiącami. Zresztą, nadal widzę, że są momenty gdy Victoria waha się przed daną odpowiedzią, jakby oceniała czy na pewno może im o tym powiedzieć. Moim zdaniem ona po prostu potrzebuje wokół siebie ludzi, których kocha i może nie jestem magomedykiem, ale ta metoda póki co się sprawdza i nie chciałbym by coś się zmieniło. Rozumiesz, Harry?

- Ani trochę. - Gryfon pokręcił głową i uśmiechnął się blado. - Ale nie będę niczego zmieniał.

- I o to chodzi. Chodź, pewnie zaraz zaczną nas szukać.



No. Jakieś plany na sylwestra? Ja mam jeden, 12 winogron pod stołem, jestem już zdesperowana xd.

Jakieś teorie czy coś ----

Napisałabym Szczęśliwego Nowego roku, ale zrobiłam to w zeszłym i wyszło z tego jedno wielkie gówno, także no.

Chętnie poczytam komentarze, nudzi mi się

Do zobaczenia❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro