14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne wolne. Dziewczyna wyszła na plac szukać stąd wyjścia. Chciała jak najszybciej stąd uciec. Żadnej żywej duszy oprócz niej. Stanęła przed wielkimi drzwiami. Próbowała otworzyć. Zamknięte. Próbowała się mocować. Nie udało się. Przeszukiwała głowę aby znaleźć sposoby na otwarcie drzwi bez kluczy. Nici. Nigdy nie musiała tego wiedzieć.

Drzwi zaczęły się otwierać, a ona schowała się za kolumną. Pojawili się Pan Zadecki oraz jakaś ładna pani. A dokładnie jej mama.

Nagle dyrektor placówki ryknął:

- Różo!!! Do mnie!!!

Musiała wyjść i się przywitać.

Matka obściskiwała ją chyba z dziesięć minut. A to zdzira, bo jak była porywana to ta nic sobie z tego nie zrobiła.

- I jak córciu? Już ci lepiej?

Tak, kurwa. Bo po tygodniu musiało jej się od razu poprawić. I to w takich warunkach.

- Ta...

- Jak ty się do matki wyrażasz, pyskata córo?! Matka cię przyszła odwiedzić, a ty tylko mruczysz pod nosem! To tak tu leczą dzieci? Aby stały się jebanymi skałami?!

Róża zamknęła oczy i skuliła się. Nie lubiła, jak ktoś się darł.

- Proszę się nie denerwować, pani Dobra.

Cofnęła się od własnego dziecka. Dziecko jednak dalej utrzymywało swoją pozycję.

- Tak jak z panią rozmawiałem, Róża może wrócić do domu dopiero jak osiągnie osiemnaście lat. Dzięki naszym metodom przez ten czas zapomnisz o tamtym bandycie.

- O MARIUSZU PESYMISTYM?! CZEMU WY NIC Z NIM NIE ROBICIE?! DLACZEGO NIE ZACHOWUJECIE SIĘ LEPIEJ OD NIEGO?! DLACZEGO POZWALACIE DZIECIOM PRACOWAĆ, A JEŻELI TEGO NIE ROBIĄ MUSZĄ GŁODOWAĆ?! CZEMU TEJ JEDYNEJ JEBANEJ RZECZY NIE MOŻECIE ZROBIĆ?! CZY TO NAPRAWDĘ TAK TRUDNE, ABY ZŁAPAĆ JEDNEGO W PIZDU NIEBEZPIECZNEGO PRZESTĘPCY?!

Dziewczyna wybuchła. Wydzierała gardło, jakby nie obchodziło ją to, w jakim ono będzie później stanie. Z każdym słowem coraz mocniej uderzała pantoflem o ziemię. Miała wpienioną minę, oczekującą odpowiedzi na pytania.

Nagle pojawili się jacyś ludzie. Chyba personel, chociaż w amoku nie mogła ocenić. Wstrzyknęli jej coś. Zamknęła oczy i została wniesiona do budynku. Usłyszała tylko, jak jej matka płakała. Pewnie udawała, suka jedna. Dyrektor uważał, że to zachowanie jest spowodowane urazem przez bandytę. Że zamierzają podać jej leki....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro