Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziesięć dni. Dwieście czterdzieści godzin. Tak mało czasu... Prawie słyszałam, jak zegar tyka mi nad głową, odliczając czas do mojej porażki. Bo byłam pewna, że to będzie porażka. To nie był film, w którym główna bohaterka ujarzmia dzikiego konia, i buduje z nim niesamowitą więź, gotową przetrwać wszystko, nie to było życie.

Dziesięć dni, na odpędzenie demonów przeszłości, i ode mnie, i od konia. Ojciec wiedział, jak mnie złamać, i jak sprawić mi największy ból. Wiedział, że każde pytanie o Fuksję, zadane przez ludzi, którzy znali mnie z poprzednich zawodów sprawi mi cierpienie. Wiedział, jak zachowuję się Fuks w pobliżu przeszkody, przecież sam był tego świadkiem. On wiedział.

Dziesięć dni na dokonanie niemożliwego.

Dziesięć dni na nawiązanie przyjaźni.

Dziesięć dni na prace, która normalnie zajmuję lata.

Dziesięć dni na uratowanie dwóch istnień.

Tylko dziesięć dni...

Byłam pewna, że zrobił to specjalnie, specjalnie postawił mnie przed wyborem, w którym tak właściwie, wyboru nie miałam. Zdawał sobie sprawę, z tego, jak ważny jest dla mnie Fuks. I dał mi ultimatum - Jeśli nie dokonasz niemożliwego, on zginie. O tak, dobrze zdawał sobie sprawę, przed jak trudnym zadaniem mnie postawił, bo sam przez dłuższy czas swojego życia pasjonował się jeździectwem.

Czarne myśli, kiełkowały w mojej głowie i jak trucizna, obejmowały w posiadanie mój umysł.

Nie dasz rady.

Oni zginą. Przez ciebie, przez to że jesteś taka słaba...

Jesteś beznadziejna.

Nie nadajesz się na właścicielkę żadnego żywego stworzenia.

Prędzej się zabijesz, niż dasz radę to zrobić.

Nikt cię tu nie chcę.

Nikt cię nie kocha, ba, nawet nikt cię nie lubi...

Wrzasnęłam z frustracji, próbując odegnać te słowa, ale one były wszędzie, w mojej głowie, przed oczami, na ścianach mojego pokoju, w słowach książki, którą starałam się czytać. Nie dasz rady, nie dasz rady, nie dasz...

Chciałam uciec przed tym wszystkim, ukryć się gdzieś i zapomnieć, kim jestem, gdzie jestem i o tym co się stanie za dziesięć dni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro