3. porwany - ukrcan cz.6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziło mnie przeraźliwe miałczenie dobiegające z kuchni.

-szkoła! - przypomniało mi się i wstałem, budząc Białoruś.

-co jest..

-dziś jest szkoła!

- o nie!

Zerknąłem resztkami baterii w telefonie na dziennik. Widząc znajdujący się tam napis "święto. Dzień wolny" odetchnąłem z ulgą. Nie wiem, jakie dziś święto, ale cieszę się.

-mamy wolne - powiedziałem do Białorusi pokazując jej telefon.

-uff...

I w tym momencie ten złom się rozładował. Jak zadzwonię do Litwy i Estonii?

-zadzwoń do Estonii i Litwy z nokii, jest naładowana.

-masz ładowarkę?

-tak. W szufladzie - wskazała ręką.

-nie wiem skąd, ale dzięki - podłączyłem telefon. Wziąłem starą nokię do ręki i wybrałem kontakty. Widziałem tam parę kontaktów zapisanych w latach 2011-2015. Wybrałem "utwórz kontakt" i wpisałem numer Litwy. Zadzwoniłem

-halo, kto mówi? - odezwał się głos z telefonu

-to ja Ukraina, dzwonię z nokii 3310 od Białorusi. Jestem w chatce w lesie, przyjdź, to ci opowiem co się wczoraj zdarzyło. Weź Estonię! - i rozłączyłem się.

-wiesz, co to są za kontakty? - powiedziałem do Białorusi mając na myśli osoby zapisane jako "hydraulik", "menel", "debil", "pijak", "IR", "syn", "nazista" i ostatni - "nikt"...

-nie wiem, nie dzwoniłam - odpowiedziała.

-może zadzwonimy i sprawdzimy?

-poczekajmy z tym na Litwę

Białoruś podeszła do kuchni i dała kotu resztki karmy. Ten śmiało podszedł i zjadł w ciągu kilku sekund.

***

Właśnie opowiedziałem Litwie o tym, gdzie byłem wczoraj. Estonia nie mógł przyjść. Pokazałem Litwie kartki w nieznanym języku i numery.

-Estonia opowiadał mi o tym języku, to duński - skomentował Litwa

-czyli to dania jest porywaczem?

-hmm... Nie wiem... Wiem, że jest jeszcze parę osób mówiących w tym języku, ale ich nie znam. Gdzie ten kot?

- pod łóżkiem.

Litwa spojrzał się pod łóżko.

-kici, kici...

Kot w odpowiedzi zasyczał.

-oj, chyba mnie nie lubi

-To dziki kot, który najprawdopodobniej przez całe życie żył sam. Czego się spodziewasz?. - odpowiedziałem Litwie.

-dziś dzwoniłem do ciebie z nokii, prawda? - zacząłem

-no

-tam było zapisane parę kontaktów w latach 2011-2015. Chciałbym przedzwonić, by dowiedzieć się, kto to.

-dobry pomysł. Pokaż ten telefon...

Białoruś podała Litwie telefon, a ten wybrał numer podpisany jako "hydraulik". Po chwili usłyszałem, że numer jest niedostępny.  Wybrał kolejny - "menel". Z telefonu było słychać głos:

-o, stary... Myślałem, że już nigdy nie zadzwonisz...  Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Tyle lat... Pamiętasz, jak razem się całowaliśmy, przytulaliśmy, kochaliśmy, sypialiśmy... Twój pierwszy raz... Jak jęczałeś z rozkoszy... Wszystko było dobrze dopóki nie zjawił się ON... Ale dobra, w jakiej sprawie dzwonisz?

Aha... To musi być kochanek dawnego właściciela telefonu...

-zerwałem z nim - Litwa odpowiedział zmieniając głos

-NIE GADAJ! - odpowiedziała osobą z telefonu

-wiesz... Tak myślałem... Chciałbym do ciebie wrócić...

-NAPRAWDĘ? NAWET NIE WIESZ JAK SIE CIESZĘ... MYŚLAŁEM, ŻE MNIE NIENAWIDZISZ... co, tęsknisz za mną? Może i nawet za moim przyjacielem~ - powiedziała osoba z telefonu mając na myśli... Sami wiecie co.

-zgadłeś... Pójście do niego to był błąd... Tęsknię za tobą... Pragnę cię... - powiedział Litwa starając się powstrzymać śmiech.

-GDZIE teraz jesteś? Spotkam się z tobą!! Polecę na drugi koniec świata za tobą

-to tajemnica ~ sam zgadnij. Dobrze znasz to miejsce ~ - powiedział i się rozłączył, po czym wybuchł śmiechem, a my z nim.

Gdy nasza radość minęła, wybrałem kolejny numer - "menel".

-czego chcesz? Myślałem, że między nami wszystko się skończyło - usłyszałem zimny, niemiły głos. Rozpoznałem w nim głos... Ojca?

-coś nie tak? Spytała się Białoruś.

- to... Nasz ojciec - odpowiedziałem cicho. Na jej twarzy było widać zaskoczenie.

-ciebie~ - Litwa przejął telefon i zaczął rozmawiać

-nie mam czasu na żarty z takim debilem jak ty. Jeśli tylko o to ci chodzi, to żegnaj - rozłączył się.

Teraz jeszcze bardziej ciekawi mnie, kto był poprzednim właścicielem telefonu.

Zadzwoniłem do osoby o nazwie "nazista".

-kto mówi? - odezwał się ktoś z telefonu

-rozpoznaję ten głos... to... Ojciec Niemca - po przemyśleniach powiedział cicho do mnie Litwa.

Nie znam poprzedniego właściciela komórki, więc co tu odpowiedzieć...

-dobrze wiesz - zacząłem

-ach, to ty... Myślałem, że nie żyjesz... Nie sądziłem, że odważysz się zadzwonić... Jak miło...

Aha... ?

-mam do ciebie sprawę...

-jaką, przegrywie?

-pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? - zmyśliłem, próbując podtrzymać konwersację

-ach tak, stary magazyn. Byliśmy w obecności innych ofiar, które porwałem. Tylko tobie udało się uciec.

-masz rację...

Czyżby ojciec Niemca był porywaczem?

-to, o co ci chodzi?

-wybacz, muszę kończyć, są rzeczy ważniejsze niż ty. Kiedyś się spotkamy, tym razem ty będziesz ofiarą - powiedziałem i się rozłączyłem.

Następna osoba - "I.R". Numer był niedostępny. Jeszcze kolejna - pijak. Też niedostępny. I kolejna - "nikt". Numer nie odbiera. I ostatni - "syn".

Zadzwoniłem. Za trzecim razem odebrał.

-T-tato? - usłyszałem głos. Przypomina mi kogoś... Ale nie wiem, kogo.

-Tak - odpowiedziałem, starając się dowiedzieć więcej na temat osoby, do której dzwoniłem.

-myślałem, że nie żyjesz... Nawet nie wiesz, jak się cieszę!

-też się cieszę. Wybacz, że tak późno dzwonię...

-Gdzie jesteś tato? Możemy się spotkać?

-wybacz, ale muszę pilnie kończyć. Zadzwonię później...

I się rozłączyłem... Kojarzę głos osoby mówiącej, tylko za nic nie mogę sobie przypomnieć, do kogo on należy...

Litwa w tym czasie próbował zdobyć zaufanie kota. Ale nie udawało mu się. Kot syczał na niego, aż w końcu go podrapał.

-ał! - krzyknął Litwa

-mowiłem ci, on jest dziki - przypomniałem mu

-rzeczywiście... - potwierdził masując rękę.

-może przejdziemy się do domu po coś dla kota? On jest zapewne głodny... - wtrąciła się Białoruś

-nie dawaliście mu jedzenia? - spytał się Litwa

-dostał. Pod łóżkiem jest ciemno więc pewnie nie widziałeś tego, ale on jest strasznie wychudzony, i widać mu żebra. Musi więcej jeść.

-ok... Pójść z wami?

-nie... Poczekaj z nim... Nie daj się zabić.

-ta... Ok...

Mam nadzieję, że nie będzie Rosji i ojca...

***

Szedłem z Białorusią przez nasz las. Już prawie byłem obok domu. Cicho otworzyłem starą furtkę i wszedłem razem z moją siostrą. Powoli podszedłem do domu nie widząc nigdzie starego roweru Rosji. Zapewne gdzieś pojechał. Ostrożnie i po cichu otworzyłem drewniane drzwi do domu. I wszedłem. Podeszłem do lodówki w kuchni, otworzyłem ją i wyjąłem parę plastrów sera i ostatni plaster szynki leżący w rogu. Koty nie powinny jeść wędlin, ponieważ zawierają masę szkodliwych substancji, ale nie mam niczego innego...

-chodźmy - cicho odezwała się Białoruś, biorąc wcześniej swój telefon z szafki i ładowarkę.

I zaczęliśmy powoli kierować się w stronę drzwi. Usłyszeliśmy kroki.

-a wy dokąd? - odpowiedział przerażająco spokojnym głosem ojciec, zauważywszy nas przy drzwiach wyjściowych

-yy... Do przyjaciela. Mieszka niedaleko.

-w nocy też u niego byliście?

-no... Tak

Ojciec jakoś wydaje się mieć dobry humor.. a to jest w jego przypadku wręcz niemożliwe...

-ok, to idźcie - puścił nas - ale zaraz... Po co wam ser?

-yyy.. no... Białoruś chciała nakarmić ślimaki w lesie... No bo jest taki wiersz "Ślimak ślimak pokaż rogi dam ci sera na pierogi" - zestresowany szybko wymyśliłem.

ZSRR uniósł jedną brew.

-dobrze... Ale tym razem wróćcie przed 20 - powiedział i poszedł.

I wyszedłem. Gdy byłem w lesie, Białoruś zaczęła:

-coś taki miły ojciec dziś... To się u niego nie zdarza...

-racja... Normalnie by nas nie puścił i jeszcze wydarł by się o tę noc...

I zaczęliśmy iść w ciszy. Po 15 minutach byliśmy już przed domkiem. Białoruś otworzyła drzwi i weszła, a ja za nią. Moim oczom ukazało się coś dziwnego. Mianowicie Litwa spał sobie na tym niezbyt wygodnym łóżku razem z kotem, przytulając się do niego.

Białoruś uśmiechnęła się i zrobiła zdjęcie.

-podłącz swój telefon - powiedziała do mnie. - nie budźmy ich.

I tak jak powiedziała, tak zrobiłem. Podłączyłem swój telefon. W tym czasie zobaczyłem, jak Litwa się budzi.

-gdzie ja jestem... A, już wiem... - zmęczony zaczął, po czym wstał.

-myśleliście nad imieniem dla kota? - dodał

-no... Jeszcze nie. Nie wiemy nawet, czy to kot, czy kotka. - odpowiedziałem

-serio?.... Kici, kici... No, dobry kotek... Nie bój się, nic ci nie zrobię... Wiem, że nie lubisz, jak ktoś ci dotyka brzuch... Ok, już wiem. To kot - powiedział po sprawdzeniu - ale to dziwne, bo jest wykastrowany. Być może został kiedyś porzucony w lesie. - stwierdził Litwa

-biedny kotek - skomentowała Białoruś.

-to macie jakieś propozycje na imiona? - spytałem się.

-kiciuś! - powiedziała Białoruś

-nie... Mało oryginalne. - odpowiedziałem - może... Felix?

-nie... Kojarzy mi się z okropnej jakości karmą dla kotów. Karmel? - odpowiedział żółto - zielono - czerwony kraj

-on nawet nie jest rudy!! - oburzyła się Białoruś - on jest brązowy. Imię musi do niego pasować! Jak na przykład... LEO!

-nie podoba mi się. - skomentował Litwa - o, wiem... PASZTET!

-pasztet jako imię dla kota? No jak to brzmi... - skomentowałem

-nienawidzę pasztetu - skomentowała Białoruś

-to... Felek!

-felek? No w sumie spoko - odpowiedziałem Litwie

-może być - odpowiedziała Białoruś - Feluś, chodź tu... Kici kici...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro