6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Time skip pierwszy mecz koniec drugiej połowy
- Ze względu na nie możność gry gimnazjum LoydaWu ogłaszam że Liceum Zeusa wygrywa mecz. - zakończył mecz sędzia.
- To nie było nawet warte grania - powiedziałam do Aphrodiego. On pokiwał na zgode głową.
Komentator: To straszne, przerażające Zeus wygrywa mecz 40 golami poturbywując rywali. Niech ktoś wezwie karetki!!
My tylko staliśmy i przyglądalismy się im. Po chwili zeszliśmy z murawy i wróciliśmy do szatni. Ja poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy wyszłam chłopaki też się już przebraliśmy. Pojechaliśmy pod szkołe i od tej pory każdy wracał do domu na własną ręke. Aprhodi chciał zostać potrenować więc wracałam sama. Szłam koło boiska kiedy zobaczyłam jakiegoś chłopaka bardzo podobnego do mnie grał z jakąś drużyną. Nagle zakręciło mi się w głowie.
- Znowu to samo... - powiedziałam do siebie - o co chodzi? - na całe szczęście nikt z tej żałosnej drużyny mnie nie zuważył. CHWILA TO TAMTEN CHŁOPAK ZE ZDJĘCIA. Popatrzyłam się jeszcze raz na bramke. Tak samo był ten z białowłosym. Poszłam dalej. Wróciłam później do domu niż zwykle. Jakimś cudem Aphrodi już był. Poszłam na góre. Do pokoju Błyskawica leżał na swoim posłaniu. Odstawiłam rzeczy i się przebrałam w normalne ciuchy. Usiadłam na łóżku w sadzie tureckim oparta o ściane.
- Napewno to musi mieć ze sobą jakiś związek. Jest napewno coś o czym ja nie wiem. Nagle otrzymałam sms'a:
Od: Mistrz
Gratulacje zwycięstwa ale następnym razem macie się bardziej postarać.
- Mamy się bardziej postarać? - powiedziałam do siebie. - Co to ma znaczyć?
Postanowiłam że pójde się przejść. Przebrałam się w normalne ciuchy czyli białą bluze, czarne legginsy i do tego superstary. Ciocia już wyprowadział Błyskawice więc nie musiałam dzisiaj z nim wychodzić. Wyszłam z domu i poszłam w kierunku boiska nad rzeką. Mamy się bardziej postarać?... Rozmyślałam nad tym. Kiedy nagle jakaś piłka poleciała w moją. Odkopnełam ją. A wokół niej otoczyła sie jakaś energia jak zwykle jak piłam boską wode. Piłka poleciała do bramki. Akurat ktoś stał w tej bramce i zmiotło do środka tak że nie mógł wstać. Cała jakaś drużyna do niego podbiegła. Założyłam szybko kaptur na głowe. Nagle ten bramkarz wstał i wszyscy popatrzyli się w moją strone. Bramkarz i jakiś różowowłosy i niebieskowłosy do mnie podbiegli.
- To było niesamowite!!! Gdzie się nauczyłaś tak strzelać!? - krzyczał bramkarz. Na całe szczęście nie było mi widać twarzy.
- Nie twoja sprawa. - powiedziałam
- Może zagrasz z nami? - zapytał szczerząc się
- Ja z wami nie żartuj. Nie chce się zniżać do waszego marnego poziomu. Z resztą nie dalibyście mi szans. Człowiek kontra bogini. Chyba sobie żartujesz.
- Co żeś powiedziała!? - wkurzył się różowowłosy - pokonalibyśmy Cię nawet z zamkniętymi oczami. - po tym jak to usłyszłam zaśmiałam się.
- Pokonalibyście mnie? Nie rozmieszaj mnie. Cała ta wasz drużyna to tylko mizerni śmiertelnicy którzy nie mają co się zbliżać do bogów.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ DEBILKO!!! - wkurzyłam na maksa na tamtego różowołosego gościa. Niebieskowłosy próbował go uspokoić.
- Może zróbmy tak ja kontra cała ta wasz słaba drużyna. - powiedziałam bo pewnie nie dali by mi spokoju.
- Zgoda - powiedział ten bramkarz.
Po chwili stałam na boisku a przede mną stał Raimon. Jedna z menadżerek zagwizdała na początek. Podbijałam piłke na kolanach a później kopnełam ją z całej siły z pół obrotu. Znowu otoczyła się ciemną energią. Rozłożyła każdego zawodnika na łopatki tak że nie mógł się podnieść. Bramkarz tak samo wpadł do siatki i nie mógł się podnieść.
- I co mówiłam. Nigdy nikt nie przekroczy przepaści jaka dzieli bogów i ludzi. - Menadżerki patrzył się z przerażeniem raz na mnie raz na chłopaków. Zaczełam schodzić z boiska i iść w moim kierunku. Kiedy nagle:
- To było niesamowite... - powiedział bramkarz
Nie przejmowałam się tym tylko dalej poszłam w swoją strone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro