Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rebeca

- Cześć tato. Posprzątałam tu. Nie wiem o co się tak wściekasz- wzięłam miotłę i podałam ją Fabienowi mijając go.

- Nie tak prędko księżniczko- chwycił mnie za ramię.

- O co ci chodzi?- pytam udając niewiniątko.

- Ten zapach. To od tego kundla który się odważył mnie zaatakować. Był tu. Zrobił ci krzywdę?

- Nie tato. Jeffery jest moim przeznaczonym- na dowód słów odrzuciłam włosy do tyłu by mógł zobaczyć miejsce gdzie przed chwilą wgryzał się dupek. Nie wiem co kombinował, ale mam ochotę go za to mocno poobijać.

Oczy mężczyzny ściemniały. Zaczął ciężej oddychać, a po chwili wybiegł ze strychu jakby go sam diabeł gonił. Zdziwiona zeszłam powoli po schodach. Szukając taty spotkałam mamę, która powiedziała, że wybiegł z domu. Świetnie.

Nie mam zamiaru szukać go po całym lesie więc wróciłam do pokoju. Była dopiero dziewiętnasta, ale po oznaczeniu stałam się bardzo zmęczona więc usnęłam.

Rano obudziło mnie dudnienie w głowie. Mrucząc niezadowolona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki patrząc w lustro.

- Świetnie mam wory pod oczami- szepnęłam wyciągając z szafki krem do twarzy.

~ Gdybyś nie opuściła naszego seksi wilczka to teraz nie wyglądała byś tak potwornie- warknęła wilczyca.

- Nie ja go opuściłam, tylko on mnie, a tak w ogóle to witaj po tylu latach ciszy, też się cieszę, że mogę cię wreszcie poznać.

~ Oj daruj już sobie z tym. To że była blokada to nie moja wina.

- Ale to, że od początku naszej komunikacji zachowujesz się jak napalona suka to już tak.

~ Najwidoczniej muszę się tak zachowywać, bo ty głupia nie potrafisz trzymać się blisko naszej bratniej duszy, a ja bez niego cierpię.

- Jestem ciekawa jak Jeffery wytrzymuje z swoim wilkiem. Chociaż może samce są bardziej normalni.

~ Mylisz się. Jego wilk ma w genach dominację i pieprzenie się. Beze mnie ma w gatkach pewnie wielki problem.

- Nawet przy NAS miał problem.

~ Bo się nim zająć nie umiałaś. Ale nie bój się, teraz ja się nim zajmę.

- Wara od niego. Jest mój! Zamknij się już najlepiej, bo mam cię dość.

~ I mówi to ta, która swojemu facetowi nie umie nawet loda zrobić.  W sensie obciągnąć, jak byś nie ogarnęła.

- Dopiero cię poznałam, a już mam cię dość- westchnęłam. Zeszłam na dół, do jadalni w piżamie, spoglądając na krzątającą się po kuchni mamę.

- Dzień dobry. Wiesz gdzie tata?

- Pewnie szykuje się do ataku kochanie- zerka na mnie współczująco.

- Jakiego ataku?!

- Na tego dupka, który oznaczył cię siłą.

- Co?! Mamo, Jeffery jest moją bratnią duszą! Nie oznaczył mnie siłą.

- A to idiota! Jak już mu pokażę! Własną żonę okłamywać. Oj straci klejnoty przeklęty alfa- mruknęła zła pod nosem ruszając do wyjścia.

- Mamo gaz jest włączony!- krzyczę.

- To wyłącz!

Z westchnięciem robię to co mi mówiła.

...

Wieczorem pakuję w plecak parę ubrań i jak najciszej wychodzę przez okno. Potem skradam się do lasu, gdzie zatrzymuje mnie strażnik, któremu tłumaczę, że idę na nockę do koleżanki, czyli starą wymówkę. Oczywiście mi nie wierzy, ale częstuję go środkiem nasennym, więc nie ma dużo do gadania.

Po dotarciu na miejsce ściągam z głowy czarny kaptur od bluzy i luźnym krokiem wchodzę do wielkiego budynku sfory należącego do mojego przeznaczonego. Przechodząc przez dom mijam paru samców ze spuszczoną głową.

~ Nareszcie go zobaczę!- piszczy mi w głowie wilczyca.

- Zamknij się.

Po chwili staję przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu alfy, gdzie bez pukania wchodzę.

- Co do cholery?! Mówiłem nie przeszkadzać mi dzisiaj kundle!- krzyczy Jeffery rzucając we mnie kubkiem z długopisami, a przy tym nie odrywając wzroku z laptopa.

- Oj wybacz wilczku, ale mnie twoje rozkazy nie dotyczą- chwytam zręcznie kubek odstawiając go na biurko.

- Co ty tu robisz małpko?- pyta dźwigając swoje cztery litery z krzesła i przytula mnie.

- Oznaczyłeś mnie bez zgody, a potem zostawiłeś wkurzonemu wilkowi na pożarcie. W dodatku jak byś nie wiedział to to coś cholernie piecze kiedy jesteś daleko- wskazuję na ugryzienie na szyi.

- Jak się sparujemy to przestanie.

- A jak tego nie zrobimy?

- To jak będziesz daleko ode mnie to po tygodniu będziesz cierpieć jak by ktoś cię żywcem obdzierał ze skóry.

Ten dupek na mózg upadł?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro