Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rebeca

- Macie natychmiast przestać!- krzyknęłam machając rękami. Oni mnie w ogóle nie słuchają. Co za dupki.

- Cholera uspokójcie sią!- próbuję dalej, ale i tak nic to nie daje.

Skoro nie tak, to inaczej. Przecięłam paznokciem rękę tak, by popłynęło trochę krwi.

Od razu podziałało. Obydwoje odwrócili się w tym samym czasie w moją stronę szukając kogoś, kto mnie zranił. Spojrzałam na nich wymownie, kiedy przemienili się. Oczywiście patrzyłam tylko na twarze, bo nie chce mi się oglądać dwóch, gołych facetów. Chociaż jeśli mowa była by o jednym konkretnym to z chęcią podziwiałabym umięśniony tyłek dupka. Zrozumieli o co mi chodziło. Kiley przyniósł zza drzewa dwie pary spodenek. Podał jedne Jeffowi, a drugie założył.

- Czy za każdym razem, kiedy będę chciała was uspokoić będę musiała się ciąć?

- Kim on kurwa jest?- spytał Kiley ignorując moje pytanie i wskazał na dupka.

- Tak jak już mówiłam, kiedy oczywiście całkowicie mnie olaliście, to mój przeznaczony

- To nie możliwe. To wygnaniec!

- No co ty nie powiesz- przekręciłam oczami.

- Ojciec cię ukatrupi- zwrócił się do Jeffa.

- Pokonam go- zrobił minę pawia.

- Nie bądź tego taki pewny panie świata. Jest od ciebie starszy, mądrzejszy i silniejszy- wtrąciłam.

- Co do pierwszego się zgadzam, a do tych dwóch ostatnich już nie.

- Ona ma rację. Nawet jeśli w jakiś nie wytłumaczalny sposób byś go pokonał, chociaż i tak to nie możliwe, ja i moi bracia byśmy cię zabili- powiedział Kiley.

- Nie dalibyście mi rady. Jestem dla was zbyt potężny- zaśmiał się podchodząc do mnie i przytulając.

- Możemy się przekonać- mój brat zrobił krok w naszą stronę cały się napinając.

- Ani mi się ważcie znowu się bić!- wyszarpałam się z ramion Jeffa i spojrzałam ostrzegawczo na Kileya.

- Cholera nie wytrzymam już- za sobą usłyszałam warczenie.

- Co...- zanim zdążyłam dokończyć zdanie dupek przerzucił mnie sobie przez ramię i pobiegł w stronę lasu.

- Co ty robisz!- krzyknęłam uderzając go w plecy.

- Nie mogę wytrzymać tego, że jakiś samiec się na ciebie patrzy.

- Żartujesz sobie? To mój brat. Zatrzymaj się!

- Nie rozkazuj mi małpko- postawił mnie na ziemi- Stój tu. Ja z nim pogadam.

- O czym? I nie ma mowy że puszczę cię tam samego. Znowu się pobijecie.

- Obiecuję że nie. Przekonam go tylko żeby siedział cicho- spojrzał mi w oczy.

- Okej. Ale jak tylko usłyszę jak się zmieniacie w wilka to wrzucę was za uszy do jeziora- spojrzałam na niego groźnie.

- Zrozumiałem- wyszczerzył swoje białe zęby dając mi szybkiego, ale mocnego całusa i klepiąc w pośladek.

- Ej!- pisnęłam.

- Zaraz wracam małpko- puścił mi oczko i poszedł.

Westchnęłam siadając na trawie. Jestem bardzo ciekawa jak go przekona. Mam tylko nadzieję, że nie przemocą.

Czekam na niego około dwadzieścia minut. Kiedy się pojawia od razu skanuje mnie wzrokiem.

- Co się tak gapisz dupku?- pytam.

- Wyglądasz słodko- uśmiecha się.

- I co z tego?

- To że mi przez ciebie stanął- wskazuje na swoje spodnie.

- To masz problem. Ja już chyba będę musiała wracać do domu. Brata przekonałeś, ale ojca nie.

- Nie musisz. Kiley mu powie, że nocujesz u przyjaciółki.

- Ale przecież mam areszt domowy.

- Uwierz, wymyśliliśmy dobrą wymówkę.

- Jaką?

- Że przez miesiąc będziesz sprzątać ubikacje.

- Co! Cholera zabiję was!- wstałam z ziemi.

- Spokojnie małpko, żartowałem- przyciągną mnie do siebie.

- W takim razie jaka to wymówka- mówię opierając policzek o jego pierś.

- Nieważne- mruczy.

- A gdzie będę nocować tak naprawdę?

- Przecież to oczywiste że u mnie, a przy okazji poznasz też moje stado.

- Będziemy spać razem w twoim łóżku?- oblizałam usta.

- Tak.

- I będziesz gwałcić mnie językiem?

- Z chęcią- odpowiada.

- To mi przykro bo nocuję u koleżanki- obracam się i idę przed siebie.

- Nie ma mowy- przytula mnie mocno od tyłu przez co czuję jak coś mnie uwiera w pośladki.

- Przecież żartowałam- śmieję się- Ale gwałtu językiem nie będzie.

- Jesteś pewna?

- Tak.

- A jak cię przekonam?

- Nie przekonasz.

- Nie wierzysz we mnie?

- Nie.

- Jesteś zła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro