Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rebeca

Wiercę się przez sen, czując, że jest mi zdecydowanie za gorąco. Mruczę zła, kiedy czuję jak coś nie pozwala mi się ruszać.

Otwieram oczy. Widząc nie mój pokój, przez chwilę nie wiem gdzie jestem, a gdy sobie przypominam patrzę za siebie. Jeff śpi z kciukiem w buzi, co wygląda bardzo zboczenie i uroczo, jednak najgorsze jest to, że druga jego ręka znajduje się pod bluzką na mojej piersi.

- Wstawaj dupku- dźgam go łokciem w żebra, na co ten tylko mlaska ustami- Bierz tą łapę- mówię próbując się od niego uwolnić, ale mocno mnie trzyma.

- Mmm. Lubię takie ranki- mruczy, budząc się.

- No nareszcie. Trzymaj ręce przy sobie bo inaczej to będzie ostatni raz kiedy z tobą śpię- mówię patrząc na niego wściekłym wzrokiem.

- Przepraszam kochanie. Widocznie nawet przez sen jestem na ciebie strasznie napalony- uśmiecha się, grzecznie zabierając dłoń.

- Tak w ogóle pierwszy raz widziałam dorosłego faceta ssącego przez sen kciuka.

- Ależ małpko ja dla ciebie jestem przecież dzieckiem.

- Wyglądasz staro.

- Ej! Jestem młody i przystojny.

- Masz zmarszczki i siwe włosy- poczochrałam jego czuprynę.

- Ty kłamczucho!- zaczął mnie łaskotać, na co od razu zaczęłam się śmiać.

- Przestań- krzyczałam ocierając z oczu łzy.

- Przestanę jak dasz mi buziaka- oparł ręce po obu stronach mojej głowy, zmuszając mnie bym się położyła.

- Nie dam.

- W takim razie sam sobie go wezmę- wpił się mocno w moje usta. Położyłam ręce na jego szyji przybliżając bliżej do siebie. Jeff zaczął lizać moje usta, potem policzek, aż dotarł do obojczyka. Odepchnęłam go niechętnie, na co warknął. 

- Chcę jeszcze.

- Nie. Muszę wracać do domu- uśmiechnęłam się smutno.

- Nie wyjdziesz z tej sypialni. Jesteś moja- objął mnie ramionami i obrócił nas tak, że to ja teraz leżałam na nim.

- Jeffery bądź dobrym wilczkiem i nie idiotyzuj mi tu!- krzyknęłam klepiąc go w ten pusty łeb.

- Małpko, nie chcę żeby się na ciebie ktoś gapił.

- Przez całe życie ludzie się na mnie patrzą. Weź się ogarnij- wstałam z niego.

- Ale teraz jesteś moja.

- Jejku, przecież pozwalałeś mi wracać do domu.

- No wiem. Ale zbliża się pęłnia. Mój wilk wariuje. Chce cię oznaczyć.

- To weź ugryź się w kciuka i wmów mu że to moja szyja.

- Małpko to się nie uda. Ja chcę ciebie- zrobił smutną minkę.

- To masz problem. Idę się przebrać- mówię, wchodząc do łazienki i ubierając wczorajsze ubrania. Potem wzięłam grzebień Jeffa i poczesałam swoje długie, czarne włosy.

Kiedy wyszłam dupek też się już przebrał.

- Powiedzmy Fabienowi o nas- nagle wypalił Jeff.

- Zwariowałeś!- krzyknęłam.

- Tak. Na twoim punkcie.

- To nie jest śmieszne dupku. Wczoraj już sobie powalczyłeś. Nie chcę widzieć kolejnej bójki.

- Małpko jesteśmy wilkołakami.

- Co nie oznacza że macie się pozabijać. Z resztą wy faceci powinniście brać przykład z nas. My nie bijemy się na każdym kroku.

- Jak to nie? Cały czas mnie bijesz.

- To się nie liczy. Z resztą chodźmy już. Miałeś mnie przedstawić stadu. No i głodna jestem.

- Okej- westchną biorąc mnie za rękę i ciągnąc na korytarz. Po drodze do jadalni nie spotkaliśmy nikogo, co było dziwne. Gdy doszliśmy na miejsce okazało się, że w bardzo dużym pomieszczeniu znajduje się wielka grupa wygnańców. Kiedy nas zauważyli mężczyźni od razu spuścili głosy, a kobiety si tylko lekko skłoniły. Spojrzałam zdziwiona na Jeffa.

- No co? Przecież ja wcale wczoraj wieczorem jak spałaś nie wymknąłem się z pokoju i nie groziłem im.

- Jesteś strasznym dupkiem- podeszłam do jakiegoś chłopaka w chyba moim wieku. Palcami podniosłam jego głowę tak, że teraz bez problemu  pocałowałam go w policzek. Spojrzał na mnie zszokowany.

Po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiał głośny i groźny ryk.

- Rebeca!

Ups. Chyba kogoś zdenerwowałam.

Obróciłam się niewinnie zakładając włosy za ucho i mrugając do całego czerwonego ze złości dupka, który ruszył w moją stronę.

- No co? Przecież ja go w ogóle teraz nie pocałowałam nikogo w policzek- powiedziałam do niego, kiedy Jeff chwycił mnie za ręke i zaczął prowadzić do wyjścia z jadalni- Gdzie mnie ciągniesz?- pytam go, ale ten mnie olewa.

Po dwóch minutach zatrzymujemy się przed dużymi, metalowymi drzwiami, a kiedy je otwiera moje serce przyspiesza bicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro