Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Robeca

Wbiegłam do domu nie przejmując się zaskoczonym spojrzeniem wilkołaków. W pokoju Jeffa przemieniłam się i ubrałam czarną bluzę dupka akurat wtedy, gdy ten staną w progu drzwi nie przejmując się swoją nagością.

- Zawsze tak świecisz gołym tyłkiem przy wszystkich czy tylko ja mam tą przyjemność- spytałam go.

- A co? Zazdrosna jesteś?

- O ciebie? Nie. Raczej i tak nikt nie zainteresuje się tak odrażającym stworzeniem- pojrzałam na niego znacząco.

- No i sobie nagrabiłaś skarbie. Zaraz wyśpiewasz jaki to wspaniały jestem- powiedział zbliżając się do mnie.

- Nie przeceniaj się.

- Myślisz że nie dam rady wydusić tego z ciebie?

- Niby czego?

- Tego że uwielbiasz mi się przyglądać i z ledwością powstrzymujesz się od podziwiania mojego ślicznego, dużego goryla.

- Fuj! Jesteś obrzydliwy.

- A ty jesteś złodziejką. To moja bluza. Oddaj ją- wyciągną rękę w moją stronę.

- Nie- założyłam ramiona na piersi.

- W takim razie sam ją sobie wezmę- skoczył nagle w moją stronę chwytając za końce materiału i ściągając go ze mnie.

Pisnęłam zaskoczona zakrywając się rękami.

- Małpeczko, pamiętasz co ci obiecałem zrobić jak cię dogonię?- spojrzał na mnie lubieżnie- Mam zamiar dotrzymać obietnicy- pchną mnie na łóżko.

- Jeffery nie! Odwróć się i oddaj mi tę cholerną bluzę- spanikowałam.

- Od teraz nauczę cię kilku zasad skarbie. Po pierwsze nie przeklinasz, po drugie nie wstydzisz się przy mnie, po trzecie teraz będziemy się pieprzyć, a resztę powiem ci potem- powiedział z poważną minął.

- Ty chyba zwariowałeś do cholery- wydarłam się.

- Zła odpowiedź- zawisł nade mną i złapał jedną dłonią moje nadgarstki unieruchamiając je nad moją głową po czym bacznie zaczął mnie oglądać ciemnymi z pożądania oczami.

Poczułam się jak lalka na wystawie, którą zaraz kupi jakiś dzieciak, by rozszarpać ją na strzępy.

~ Panikujesz! Seks to nic złego. Weź się uspokój i zacznij działać- syknęła moja samica.

~ Dzięki za pocieszenie, ale nie skorzystam. Słyszałam krzyki mamy w pełnie. Była tak głośna jakby ją ze skóry obdzierali. Nie mam zamiaru się przekonać jakie to uczucie.

~ Daj spokój. Krzyczała z rozkoszy. W ogóle popatrz na niego. Czy wygląda jakby chciał zrobić ci krzywdę?- spytała.

Uniosłam wzrok, który wcześniej spuściłam. Patrzył na mnie niepewnie. Zmarszczyłam brwi. Przecież dopiero co przed chwilą mi rozkazywał, a teraz czeka na moją zgodę? No ludzie, co jest z facetami? Najpierw zdzierają z ciebie ubrania a dopiero potem myślą. Co za dupki.

- Małpko wszystko dobrze? Wyglądałaś przez chwilę na przerażoną.

- No ciekawe dlaczego?

- Pierwszy się spytałem- uśmiechną się kładąc się na mnie. Wciągnęłam z sykiem powietrze. Przyjemne ciarki rozeszły się po moim ciele.

- Wilczyca mnie zagadała. Jest strasznie irytująca- szepnęłam z trudem nie wzdychając przy tym.

- Damy się pobawić naszym wilkom jutro. Teraz chcę cię tylko dla siebie- powiedział znacząco spoglądając do góry jakby upominając kogoś. Zaśmiałam się. Pewnie mówił też do swojego wilka.

~ Słyszałaś?- spytałam zadowolona.

~ Wal się- syknęła zła.

- Szkoda że nie ma jakiejś blokady na nie.

- Zchęcią pozbył bym się durnia, który myśli, że nie znam wszystkich najlepszych pozycji w jakich można...

- Nie kończ. Wystarczą mi już zboczone instrukcje mojej wilczycy- zaśmiałam się.

- Na przykład jakie?- pyta ciekawy.

- Chce żebym no wiesz- rumienię się.

- Miałaś się przy mnie nie wstydzić.

- A ty mógłbyś mnie nie zgniatać swoim ciężkim cielskiem.

- Nie mogę się od ciebie oderwać. Jesteś strasznie kusząca.

- Aha.

- Opowiedz mi pomysły twojej mentorki- wyszczerzył ząbki.

- Chce żebym loda ci zrobiła.

- To nic trudnego. Najbardziej lubię kawowe z posypką czekoladową.

Roześmiałam się. Niby taki doświadczony, a nie zrozumiał tak prostego przekazu.

- Nie o takim lodzie myślała.

- Mówisz o ssaniu mo...

- Jeffery- zbeształam go.

- No co? To wcale nie taki zły pomysł.

- Jak dla kogo.

- Oj małpko. Po tym co zrobimy za chwilę nie będziesz już jaka niewinna i nieśmiała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro