Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rebeca

- Cholera- szepnęłam.

- Nie przeklinaj- warkną cicho.

- Zamknij się i właź szybko do szafy- powiedziałam spychając go z łóżka.

- Nie rozkazuj mi małpko- mruknął do mnie widząc moją wściekłą minę i posłusznie wszedł do szafy.

Szybko podbiegłam do biurka włączając laptopa i przeklinając go pod nosem za jego powolne włączanie.

Nagle ktoś zapukał.

- Tak?- krzyknęłam.

- Coś się stało kochanie? Słyszałam krzyk- drzwi się otworzyły a za nimi stała moja mama z dwulatkiem na rękach.

- Nie nic się nie stało. Po prostu za głośno puściłam film- powiedziałam odwracając laptop tak, by nie mogła zobaczyć ekranu.

- To dobrze. Ale mam nadzieję, że nie ukrywasz przede mną jakiś striptizerów.

- Mamo!- przekręciłam oczami. Nawet przy swoim małym dziecku jest szczera- Pamiętaj że masz na rękach Setha.

- A niech się uczy słodziak. Coś czuję, że i tak będzie podrywaczem lasek- pogłaskała go po główce.

- Chłopak- powiedział sepleniąc.

- Nie, nie kochany. Dziewczyn. Nie będziesz gejem skarbie.

- Nos- pokazał na noc. Wyczuł Jeffa.

- Mamo chciałaś coś jeszcze?- spytałam ją odwracając uwagę od brata.

- Ach tak. Jutro o ósmej masz przyjść do gabinetu ojca.

- Co tak wcześnie?- jęknęłam.

- Idiota ma później spotkanie skarbie, a nie chce przekładać rozmowy na wieczór. Wiesz, że chce mnie zabrać na randkę- uśmiechnęła się. Ta jasne, randka, tak się tłumaczą, gdy chcą się pieprzyć.

Raz gdy byłam młodsza wymknęłam się w nocy do lasu i na moje nie szczęście napotkałam ich całujących się a wręcz pożerających przy drzewie. Ale nie zdążyli zedrzeć z siebie ubrań, bo tata mnie wyczuł. Miałam później niezłą pogawędkę i areszt domowy na rok.

Wtedy to właśnie mama uznała za odpowiedni czas by wysłać mnie do wujka Nialla na pogawędkę o kwiatkach i pszczółkach. To była najgorsza noc w całym moim życiu.

- Okej. Dobranoc- podeszłam do niej całując w policzek, a brata pogłaskałam po głowie.

- Mama szafa- odezwał się nieproszony.

Zamknij się młody- pomyślałam.

- No ładna szafa skarbie- powiedziała mama odchodząc- Dobranoc Robeka- zamknęła drzwi.

Odetchnęłam z ulgą.

- Czemu jej nie powiedziałaś, że chowasz striptizera w szafie. To było by dobre. Pomyśl jaką miała by minę gdybym nagle wyskoczył w samych bokserkach- powiedział Jeffery wychodząc z szafy.

- Zamknij się. Mój brat prawie nas nakrył.

- Prawie robi wielką różnicę. Nie masz się co martwić małpko.

- Nie mam się czym martwić?! Nie mam! Przez ciebie będę musiała się tłumaczyć dlaczego wróciłam tak późno cała moka do domu.

- To akurat nie jest moja wina. To nie ja kazałem ci się wymykać do lasu i pływać nago w jeziorze czego już na pewno nie powtórzysz.

- Ale to przez ciebie się nie wytarłam i byłam mokra.

- A czy to moja wina, że jak na mnie patrzysz to od razu jesteś mokra. To nie ja stworzyłem takie cudo- wskazał na siebie.

- Nie żartuj sobie. To jest poważne.

- Przesadzasz skarbie. Nie przejmuj się tym i wracaj do łóżka. Widzę, że jesteś już zmęczona.

- Dupek- mruknęłam pod nosem kładąc się na łóżku. Po chwili dołączył do mnie Jeff.

- Śpij małpko. Obiecuję, że jak się obudzisz mnie już nie będzie- pocałował mnie w czoło. Zamknęłam oczy wtulając się w jego twardy tors i wsłuchując się w bicie jego serca.

Jaffery (dupek)

Patrzyłem na moją małą śpiącą małpkę nie mogąc oderwać od niej oczu. Jest taka piękna śliniąca się przez sen. Aż mam ochotę znowu ją wylizać. Wiem, że to dziwne, ale to przez wilka. Dotknąłem jej brzucha. Na pewno nie pozwolę jej nie mieć choćby jednego mojego dzidziusia tam. Muszę mieć potomstwo. To byłaby straszna strata nie pomnożyć takiej piękności jak Rebeka. Ja już ją przekonam do dzieci.

Ruszyła się przez sen niespokojnie, przytulając się do mnie. Jej zapach jest obezwładniający. Myślałem, że zwariuję, kiedy ode mnie odeszła nad jeziorem. Jest moja i chcę ją mieć przy sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro