20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koniec? Deidara zaraz zrobi koniec, jeżeli się zdenerwuje. Nie ty.
Jednak dla bezpieczeństwa zeskoczyłem z drzewa i zmieszałem się z innymi mężczyznami, byle by być przy scenie. Dziwi mnie, że nikt nie zwrócił uwagi na nasz wygląd. Płaszcze czy samo to, że jesteśmy z innych wiosek. Cóż... Lepiej dla mnie.
Czekałem na dalszą część jego wypowiedzi, ale ze sceny zaniósł się tylko nie pohamowany śmiech [imię], który zmieszał organizatora. Wymieniła się z Deidarą spojrzeniami, po czym trochę spoważniała.

- Koniec, ponieważ ta wybuchowa zabawa w tym miejscu pozostawi ślad w tej wiosce. Koniec nudy! - zaśmiał się.

Wydaje mi się, że zaczął zdawać sobie sprawę, że nie znajdują się tu zwykli mieszkańcy, że są tu shinobi zdolni wypatroszyć go szybciej niż sobie wyobraża. Może dlatego nie chciał się narażać swoimi żartami? Pewnie widział niektóre zeskoki, i nie mówię tutaj tylko o moich. W sumie mam to gdzieś. Jeżeli będzie potrzeba, pokonam ich wszystkich. Byle by uratować [imię].

- Przejdźmy może do sedna... - uśmiechnął się i w pośpiechu zaczął szukać wyniku na kartce - trzecie miejsce zajmuje [imię] [nazwisko] wielkie brawa!

Byłem zawiedziony. Nie nią. Ale tymi, którzy wybrali dla niej tak niskie miejsce. Była dla mnie numerem jeden, a oni dali jej nędzną trójkę. Choć nie jest to taki zły wynik. Wydaje się, że ona jest zadowolona.
     W jej kierunku poleciało dużo braw, a po chwili zeszła do mnie z swoją nagrodą - kwiatami i jakimś wisiorkiem, rozdzielającym się.

- Schowaj to
Tobi. - zaśmiała się i dała mi jedną część - Nie mam trzeciej, więc nie mam co dać Deidarze.

Widząc jej szczęśliwą i radosną minę, nie czułem się już zmieszany zachowaniem Deidary. Widząc, że to właśnie mi dała tą część a nie jemu, tak jakbym to ja nad nim górował, euforia się we mnie gotowała.
     Przytuliłem ją. Co w tym złego? Robi to Tobi, a Obito też z tego korzysta. Co ja mówię. Czekałem na to, aż od zobaczenia jej za pierwszym razem. Samemu, bez blondyna. By ta chwila była podobna do tej. By ludzie patrzyli na mnie z zazdrością. Że to ja mam szansę poznać tą idealną kobietę. Ja. Ten w masce, która skrywa blizny i cierpienie. Jednak blizny i ból, które nie miały dla niej znaczenia.

Jednak po dłuższej chwili odsunęła się i łapiąc mnie za rękaw pociągnęła w kierunku Deidary, który nadal siedział sobie jak gdyby nigdy nic, patrząc z tymi swoimi ognikami w oczach na scenę.

- Deidara? - powiedziała jego imię z stoickim spokojem - Gotowy?

Nie wiedziałem o co chodzi. Jednak patrzyłem dalej na nich, jak wymieniają się spojrzeniami, przy tym się szaleńczo uśmiechając.
    Po chwili jednak przerwał kontakt wzrokowy i zatopił dłoń w swojej kaburze na glinę po czym po chwili na ziemi pojawił się ptak, który rosnął w oczach.
    Nic nie mówiłem. Po prostu na niego wsiadłem, jak reszta i czekałem na to, co planują.
     Kilku shinobi wiedziało co się dzieje. Zaczęło wyprowadzać coraz to więcej ludzi, a niektórzy sami przygotowali się w razie czego do walki. Jednak za późno.
    Wznieśliśmy się ponad drzewa, a błękitno oki ponownie zaczął bawić się gliną, z której powstały małe pajączki.
     Zrzucił je wszystkie w dół. Mogłobyć ich z dwadzieścia? Nie wiem, nie zdążyłem policzyć. Shinobi widząc to zaczęli gorączkowo wszystkich wypychać. Jednak czy dadzą radę i oni się uchronić?
  
     Nim wszystko znalazło się na ziemi, Deidara je wywołał, nic przy tym nikomu nie robiąc, poza wystraszeniem. Wyglądało to niesamowicie. Aż tutaj czułem ich strach. Lęk i przerażenie. Wszyscy ludzie uciekli, a ci którzy tego nie zrobili znowu byli narażeni na wybuch. Tym razem ostatni, który będą widzieć.
     Deidara znowu zrzucił kilka pajączków, czekając tym razem aż wszystkie się znajdą na ziemi. Z wielkim uśmiechemna twarzy wysadził wszystko co znajdowało się pod nami. Ludzi pewnie także.
    Jednak był miłosierny. Ostrzegł ich. Nie chciał pewnie zbędnego szumu, który i tak będzie.

- Za najpiękniejszy wybuch na świecie zostajeeee - przeciągnęła tak, jak ten organizator drugie miejsce - Deidara z wioski Iwagakure. Wielkie brawa. - głupio sie zaśmiała i wręczyła swoje kwiaty.

- Dziękuje, dziękuje hm. Jest to dla mnie niezwykle ważne. Prawie w ogóle. - mimo to przyjął kwiaty, śmiejąc się przy tym - Głupi ten konkurs.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - zakpiła z czegoś, w czym sama brała udział - One wszystkie myślały tylko o wygranej. Nie miały z tego żadnej frajdy. - ziewnęła, ale nadal się śmiała - wszystkie byłyśmy głupie.

A czy ona nie myślała o wygranej? Chyba po to się bierze w tym udział. Myśli o tym strasznie powierzchownie. To normalne. Taki jest właśnie sens konkursu na piękność wybranej wioski.
   Jednak dobrze, że ma do tego jakiś dystans. Sama z siebie kpi. Rozumiem jak on jest ważny. Kiedyś go nie miałem. Brałem zbyt dużo rzeczy do siebie. Najczęściej te bez znaczenia. Jednak teraz go mam. Bardzo wielki dystans, choć równie wielce kruchy. Wystarczy jedna kpina z rzeczy, którą powinno się szanować. Rin, a raczej jej śmierć. Nie potrafię się z tym pogodzić. W czasie wspomnienia o czymkolwiek związanego z nią, nie potrafię przejść obojętnie.
     Z [imię] jest inaczej. Nie jest moim słabym punktem. Nikt nie wie, co kiedyś nas łączyło. Teraz nawet ona.
   Choć czy ja wiem? Wszystko minęło. Całe zło, minęło. Czuje ból, ale to chyba dobrze. Wiem, że coś czuję.

- Daleko jeszcze? - zapytała jeszcze bardziej śpiąca.

- Trochę jeszcze będziemy lecieć, hm. - odpowiedział patrząc na nią - jeśli chcesz mogę stworzyć ci drugie stworzenię, na którym się położysz.

Tą odpowiedzią jakoś szczególnie mi się nie naraził. Gdyby się nią zauroczył, chciałby mieć z nią dużo kontaktu. A tutaj sam zaproponował, że się mogą rozdzielić jeżeli chodzi o podróż powrotną. Tylko jeżeli by zasnęła wtedy, mogłoby się jej coś stać...

- Nie no! - powiedziała energicznie - Wytrzymam.

Jednak nie wytrzymała ah. Najpierw usiadła a następnie położyła się pod moimi nogami. Deidara tylko się zaśmiał i wziął ją na ręcę.
    Cieszę się, że jej pilnuje, jednak był bym bardziej przekonany i pewny gdybym to ja ją nosił.
    Jednak nie bedę się o to wykłucał! To bez znaczenia, kto ją nosi. Tak samo jest bez znaczenia, że zależy mi na niej. Nie zależnie, czy innym także, bo nikt nie jest wstanie mi dorównać w tym. W trosce o kogoś, kto mnie kocha.
      Bycie kochanym to naprawdę niesamowite uczucie. Docenia się je najbardziej, gdy jesteśmy sami przez większość życia. Docenia się to, gdy wszystko stracimy. Uczucie... Uczucie, że ktoś widzi w nas więcej niż my sami widzimy jest niewyobrażalnie doskonałe. To daje sens życia, gdy przez cały czas go nie mamy. Dlatego muszę bronić ten sens, bo to chyba jedyne co mi teraz zostało.


Udanego sylwestra xD 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro