6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                     Pov [imię]
Obudziłam sie w ciepłym łóżeczku. Och, jak mi ciepło...czekaj.
Otworzyłam szerzej oczy by zobaczyć...mój pokój? Kiedy ja sie tu znalazłam? Zasnęłam przed domem, tak jak Tobi. Chyba. Deidara mnie tu przyniósł? Jeśli tak, to miło z jego strony. Podniosłam sie, przy okazji roztrzepując sobie włosy. To może być miły dzień. Chmurzy sie i pewnie będzie padał deszcz. Wstałam i podeszłam do szafy by wyjąć z niej moje ulubione ubranie, które zaniosłam do łazienki... (Tutaj skróce sobie pisanie o czynnościach które każdy zna)

Po jakimś x czasie w końcu z tamtąd wyszłam. Z ręcznikiem na głowie zeszłam do kuchni by zrobić sobie i innym coś do jednenia. Ku mojemu zaskoczeniu jedzenie było już przyszykowane a sami chłopacy siedzieli już przy stole.

–Ohayo wam– machnęłam do nich ręką i usiadłam na wolnym miejscu po pomiędzy nimi.

–  Ohayo. Coś długo spałaś,hm. Sami musieliśmy wszystkiego szukać i sami wszytko robić– powiedział rozbawiony blondyn.

–Czyli potrzebujecie mnie tylko do gotowania..?– zrobiłam zrezygnowano minę.

– Ależ nie tylko do tego. –kontynuował– żebyśmy mieli gdzie spać, i żebyś pomagała mi w odparciu sharingana.

–Oh rozumiem. Trochę przykro – spóściłam końciki ust ale szybko je podniosłam– heh, nie no w porządku. Wiem że to w żartach...chyba.

–Tak, to w żartach– podał mi talerz z kanapkami.

– Dzięki– wzięłam jedną z [np. Szynka, ser].– więc dzisiaj zaczyniemy nasz trening, tak?

– Hm, tak. Czym prędzej tym lepiej. To co? Jak zjesz idziemy?

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową i zjadłam resztki kanapki na raz. Z pełną budzią wyszłam z domu a zamaskowany i Deidara razem ze mną.

– No dobrze. Stań tam– pokazałam mu miejce kilka metrów dalej w które od razu poszedł – Widać że ja tu dominuje.

– Raczej nad kubełkiem z ziemniakami,hm.– mimo że ostatnie zdanie szepnęłam, i tak to usłyszał.

– Tobi, podejdź tu na chwile– w mgnieniu oka obok mnie pojawił sie cukrowy książę.– przeszkadzaj mu jak najbardziej tylko możesz. Musi sie skupić.

– Tobi-kun jest dobrym chłopcem i nie zrobi tego!– odwrócił głowę w przeciwną stronę.

–Dam ci coś słodkiego, co ty na to?– uśmiechnęłam sie.

–Tobi sie zgadza! [Imię]-chan ma dotrzymać tylko obietnicy!– po tych słowach pobiegł w kierunku Deidary.

W tej chwili wykonałam na nim niskiego poziomu genjutsu, które bez problemu powstrzymał. Coraz to bardziej podwyższałam poziom trudności co by może i mu nie przeszkadzało gdyby nie Tobi, który go obracał i po prostu utrudniał naszą prace. Wywiązuje sie z umowy, to dobrze.

–Przestań wreszcie!– zdenerwowany blondyn odwrócił sie w jego stronę i zaczął na niego krzyczeć co od razu wykorzytałam i wykonałam na nim iluzji której nie zdążył już odeprzeć. Na jego szczęście nie znam tak silnych technik jak ktoś z klanu Uchiha. Teraz byś się przydał...

– [imię]-chan. Coś sie stało?– podeszedł do mnie w chwil gdy opuściłam głowę.

– Nie, nic mi nie jest Tobi– uśmiechnęłam się – to przez zmęczenie. Nie wyspałam sie i to dlatego.

–Gdyby nie on, wszytko bym przeszedł. – dołączył do nas trochę zły błękitno oki.

– Nie wądpie. Ale w walce często będą kierować w tobie złe uczucia. Złość, dezorientacja i tym podobne. Dlatego poprosiłam Tobiego żeby ci to pokazał.

–Hm, rozumiem. Taki twój nikczemny plan. Ale dzięki temu będę silniejszy.– przyznał sam przed sobą.

– Właśnie. Nie denerwuj sie na niego. Chciał ci tylko pomóc. Czasem warto spojrzeć na coś z innej perspektywy.

– Tak, tak. Masz racje. To co? Kontynuujemy?– ustawił sie z powrotem na swoją pozycję.






I tak o to właśnie trenowaliśmy do późna. Używałam swoich najlepszych technik iluzji które z małym trudem odpierał. Zrobimy taki trening jeszcze kilka razy i w końcu będzie już na spokojnie potrafił obronić sie przed najrozmaitszymi genjutsu.
Aktualnie siedzimy razem na drzewie nad jakąś drogą. Tobi poszedł gdzieś na chwilę. Nawet nie wiem po co.

– Tak w ogóle chciałam ci podziękować za to że mnie wczoraj przeniosłeś– oparłam ręce o drzewo.

–Ja,hm?– wydawał sie zdziwiony– Wczoraj cie nie przenosiłem. Spałem. To pewnie Tobi.

–Tobi?– trochę głupio wyszło.

– Hm, tak. Dzisiaj też pomagał mi bardzo chętnie zrobić śniadanie jak nigdy– podrapał sie po karku.– I zachowuje sie trochę spokojniej przy tobie. Częściej muszę cie odwiedzać bo jest tu bardzo cicho.

–Mówisz? Ciekawe. Może po prostu mnie zbytnio nie zna i dziwnie sie na razie czuje w moim towarzystwie.– wzruszyłam ramionami.

–Być może.– westchnął– wiesz, może on...

–Deidara-senpai! [Imię]-chan! Tobi przyniósł cukierki z domku– przerwał mu cukrowy książę i bez chwili namysłu wskoczył między nas.

– To dobrze. W końcu je ci obiecałam– uśmiechnęłam sie– Po za tym, dziękuje że mnie wczoraj przeniosłeś. Miło z twojej strony.

– Tobi jest dobrym chłopcem, dlatego pomógł [imię]-chan.– szkoda że ma maksę i nie mogę teraz zobaczyć jego wyrazu twarzy...

– Chciałem ci powiedzieć że jutrzejszego wieczoru znowu wyjeżdżamy,hm. Więc odwiedziny cie za kilka dni.

– W porządku. W końcu jesteście  z Akatsuki i musicie coś ważnego w tej organizacji robić. Kiedy będziecie mieć tak na pewno wolny czas?

– Hm, za dwa dni albo...– zmarszczył brwi gdy zobaczył lecącą nad nami wolno kartkę.–Konan.

Kartek robiło sie coraz więcej, i więcej. Zaczęły sie ze sobą łączyć tworząc zarys czyjejś sylwetki.  Było ich mnóstwo ale po chwili z białych kolorów, można było zobaczyć fioletowo włosą kobietę, w typowym dla Akatsuki płaszczu.

– Deidara, Tobi. Co w tu robice?– zapytałam zimnym głosem przy okazji ignorując mnie.

– Nie widzisz,hm? Siedzimy.– wzruszył ramionami. – Jak dobrze pamiętam mamy wolne i możemy robić w tym czasie co chcemy.

–Kto to?– w tym momencie spojrzała na mnie.

–[imię]. Dziewczyna. Koleżanka. Tyle wystarczy?– zaśmiał sie.

– Powiedz mi, dlaczego siedzicie tutaj z tą kobietą? Może okazać sie potencjalnym szpiegiem chcącym zniszczyć dorobek Paina.

–Każdy z nas ma w tej organizacji jakiś cel i dorobek. Może oprócz mnie, bo mnie zmusiliście,hm. Więc z tego powodu dajcie mi przynajmniej w tym przypadku spokój.– Deidara wyostrzył swój ton głosu. Zmuszono go?

– Dobrze znasz zasady. Nie możemy jej tak normalnie zostawić– wyciągnęła w moim kierunku rękę i setki kartek poleciały w moją stronę.

Automatycznie zrobiłam unik na następne drzewo używając przy tym żywiołu ognia by spalić papier. Kucnęłam na jednej z większych gałęzi i czekałam na następny jej ruch.

–Konan, został ją.– warknął blondyn.

Tobi w tym czasie podeszedł do fioletowo włosej i powiedział jej coś na ucho. Ja wykorzystałam jej nieuwagę i złapałam ją średniego poziomu genjutsu. W chwili gdy upadła na ziemię podeszłam do chłopaków.

– Wiecie co...ja zaczne sie już zbierać. Jak coś to nie wiecie gdzie mieszkam. Cześć– już chciałam uciec ale powstrzymał mnie ucisk na nadgarstku.

–[imię]-chan, nie martw sie. Teraz będziesz mogła z nami zostać. W naszej bazie. – powiedział wesoło ciemnowłosy.

Jak to w ich bazie...? Nie chce być w tej organizacji!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro