Rozdział II "Spowiedź niedoszłej księżnej"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

–A zatem planujesz zdobyć Kraków? –Zagadnęła Lara, rozglądając się po kwaterze, urządzonej w mieszczańskim domu.
Łokietek najwyraźniej bawił tu od jakiegoś czasu i jak się domyślała trwało to dłużej niż pierwotnie zakładał, czyżby wielki zdobywca ziemi sandomierskiej, natrafił na przeszkodę w drodze do pełni władzy?

–Miasto jest od dawna moje. –Tu spojrzał przez okno na błyszczące groźnie w słońcu mury Wawelu. – Jednak nie potrafię wedrzeć się na zamek. Zgnieździli się tam jak wrony i nie puszczą, puki ostatni z nich nie padnie trupem. Gdy pojęliśmy, że musimy złapać się innego sposobu niż siły, doktor Ezechiel zaproponował udać się do ciebie.

–Jak słodko. Wójcik jeszcze pamięta o starych znajomych. Już się obawiałam, że jedyna osoba z którą się zadaje to ta kozia dupa Florian.

–Świat idzie naprzód. Zamiast oglądać się na starych przyjaciół, powinnaś skupić się na szukaniu nowych. Chyba, że...doktor był kimś więcej? – Książę przechylił zaciekawiony głowę, tak że jego ciemne loki przesypały się z jednego ramienia na drugie.

W odpowiedzi kobieta parsknęła śmiechem, zdawać by się mogło, że o pół tonu za głośno.

– Ezechiel!? Nie, nigdy! Myślałam o wielu chłopcach w ten sposób, ale nie o doktorze on jest...– Zacisnęła usta, coby nie wypowiedzieć pewnego niewygodnego faktu, który znała o swoim przyjacielu. –...inny. Jest mi jak brat.

–Jeśli mogę spytać...ci inni chłopcy? Dlaczego nie wynikło z tego nic więcej? Nie uwierzę, że oparli się takiej urodzie. –Łokietek palnął bez namysłu, jakby chciał wybadać czego nie robić w drodze do serca tej tajemniczej kobiety.

–Wiara. Tylko wiara wiecznie i konsekwentnie krzyżuje mi plany. Gdyby nie te wasze Chrystusowe Herezje, byłabym dziś panią na pomorzu. Piotruś wyjątkowo wiedział co mi się podoba, jak do mnie mówić, żeby w zauroczeniu przymykały mi się powieki... –Podczas gdy Lara przypominała sobie dawnego kochanka, Łokietek zacisnął wargi i niemal z przerażeniem, lub po prostu negatywnym zaskoczeniem spiorunował ją wzrokiem.

–Święca. Ten kurwi syn Święca cię...kochał?

–Czy kochał? Drogi książę, szaleje za mną po dzień dzisiejszy. Czyżby to było ważne? – Spytała niemal niewinnie, jednak doskonale znała odpowiedź, jak z resztą doskonale znała stosunek Władysława do rodu Święców i o niedoszłych zaręczyanch z Piotrem wspomniała celowo.

–Nie dziś. Ale w przyszłości upomnę się o ten fakt...o ile będę cię miał po swojej stronie. – Książę jakby nagle przypomniał sobie, że Ruda dama to nic pewnego, byli przecież zaledwie w punkcie pertraktacji o współpracy.

–Wróćmy jednak do dziś moja droga. – Na ponów odwrócił się do okna i zajął oglądaniem z niego Wawelskiego wzgórza. –Chcę ten zamek. Muszę go zdobyć, jeśli chcę Zjednoczyć kraj pod swoim berłem.

–A właśnie. Mój Książę. Był pan łaskaw mówić mi o jakiejś propozycji, a puki co myśl o zjednoczeniu państwa budzi we mnie chęć wbicia Panu noża w plecy. – Lara Skrzyżowała ręce na piersi i wyprostowała się, czekając na konkrety.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że kobieta była niezwykle wysoka, przerastała nawet Ezechiela i Floriana, a tym bardziej wątłego Łokietka.

– Amnestia, stołek, ale to poważny stołek, dzielnica Żydowska na własność twojej rodziny, jakoś ją ładnie nazwiesz. Herb,  Nazwisko, a przede wszystkim sława. Będziesz na tak dobrej pozycji, że Twoje życie nie ulegnie zmianie i to wszystko Legalnie.

–Jaką mam gwarancję, że dotrzymasz słowa? Słyszałam o twoich wyczynach Łokietku i nie masz tego w zwyczaju.

–To proste moja droga, ciebie nie opłaca mi się zdradzić. Każdy Władca chciałby mieć pod nosem zaradnego i silnego sojusznika, ja postawiłem na ciebie. – Łokietek podszedł do niej pewnie, jakby nie przejmował się, że jest wyższa i powazniejsza od niego. Miał w oczach zawziętość i jakieś twarde zdecydowanie, że uczyni co do słowa tak, jak powiedział.

Zmierzyła go bacznie spojrzeniem, próbując wyłapać, czy jest w tych Piastowskich oczach choć nuta Fałszu.
Daremnie. Władysław wiedział co mówi.

–A co, jeśli się nie zgodzę?– Zapytała nagle Żydówka.

–Dostanę swoje wyższym kosztem niż zakładałem, zjednoczę kraj choćbym miał postradać zdrowie i rozum, po czym będę cię ścigał jak każdego nędznego przestępcę. Uwierz mi słoneczko, wolisz być ze mną niż ciągnąć swoje miasteczkowe gierki. – W tym momencie Książę wydał się Larze na prawdę niebezpieczny, miał już w ręku kawał kraju, z resztą razem z Krakowem, jej domem. Sprawa była jasna, zgodzić się i czekać ze sztyletem, aż odwróci wzrok, a w zasadzie kto wie? Może uda się zaklepać królewski stołek dla siebie? Pytanie tylko kto zasiadłby obok? Miała już w głowie godnego Kandydata.

–Zdobędę dla ciebie Wawel, mój Książę. – Skłoniła się, zręcznie udając najwyższą pokorę. –Jeszcze tej nocy wtargnę do zamku. Mam tam starego znajomego, przeprowadzę zwiad i znajdę czuły punkt od środka.

–Zabierzesz ze sobą doktora i jego przyjaciela. Chcę żeby mięli cię na oku. Sama rozumiesz, że kontrola...

–...Podstawą zaufania. – Dokończyła Za niego Lara. –To będzie niebezpieczne brać ich ze sobą, co więcej kłopotliwe. Chcę mieć ich słowo, że będą siedzieć cicho i nie rzucać się w oczy.

–Słyszeliście? Spokój ma być, dacie tej miłej pani pracować. – Łokietek zwrócił się w stronę zamkniętych drzwi, jakby był zupełnie przyzwyczajony do faktu, że ci dwaj mają w zwyczaju podsłuchiwać wszystkie jego rozmowy.

W istocie, po chwili do komnaty weszli Florian i doktor Wójcik.
–Masz moje słowo Książę. –Doktor skinął potulnie glową, więc oczy Władysława przeniosły się na szarego rycerza.
Ten stał twardo, pełen zawzięcia i oporu w oczach. Widać za grosz nie miał zamiaru obdarować rudej innowierczyni swoim zaufaniem.
– Jeden fałszywy ruch i zamiast łba tego gruźlika Wacława, dostanie pan jej rude kudły.

–FLORIAN! –Jednocześnie przywołali go do porządku Ezechiel i Łokietek.

–Koziołek robi "Grrr" – Zaszydziła pod nosem Lara i złośliwie dotknęła szarowłosego w zadarty nos.

Florian zarumienił się z wściekłości i odszedł w stronę drzwi.
–Załatwmy to szybko. –Rzucił przez ramię i odszedł szybko, jakby dusiło go powietrze w tej części budynku.

Ezechiel wahał się przez chwilę.
Po tym co usłyszał pod drzwiami chciał zadać Larze tyle pytań, a z drugiej strony miał ochotę biec za Szarym i przegadać z nim kilka ważnych Kwestii.
–Potem mi opowiesz o Święcach i twoich zaręczyanch. –Rzucił do starej przyjaciółki i wybył z pokoju śladem Floriana.

Lara odporwadziła ich w milczeniu, i upewniwszy się, że na dziś starczy Jego "Wysokości" całej tej spowiedzi, otwarła okno i jakby wychodziła w ten sposób os zawsze, zniknęła Łokietkowi z oczu.

Ezechiel znalazł swojego przyjaciela na jakimś kamieniu, wpatrzonego w tonące w zachodzie słońca mury Wawelu. Jasno-szare szaty Floriana odbijały na sobie wszystkie ciepłe barwy słońca, przez co Ezechiel momentalnie przypomniał sobie podsłuchane słowa Lary-
"On jest...Inny." Doskonale wiedział, że chciała wówczas wspomnieć o jego upodobaniu, do własnej płci, a w ostatnich latach szczególnie do Floriana.
–I co tak patrzysz? Liczysz, że przeproszę i pogodzę się z tą żmiją tylko przez wglad na fakt, iż ją kiedyś znałeś? Wasze niedoczekanie. Ona coś knuje. To podstępne i złe babsko! –Ostry ton szarego momentalnie odebrał mu cały romantyczny urok.

– Chciałem tylko poprosić, żebyś przynajmniej udawał dla dobra sprawy. Do niczego nie mam zamiaru cię zmuszać. – Odparł Ezechiel, sytuując swoje myśli spowrotem na twardym gruncie. –Z resztą sam Książę wyraźnie kazał nam mieć ją na oku, tak jak byś sobie życzył. 

Florian odrobinę ochłonął, gdy doktor uczulił go na ten fakt. –Tak, rzeczywiście Ezechielu...jak ty to robisz, że zawsze potrafisz mnie uspokoić? – Zapytał starszy, przelatując spojrzeniem po łagodnej twarzy doktora.

Ten usiadł w milczeniu obok i również utkwił spojrzenie w murach zamku.
– Po prostu już trochę z tobą żyję...

~Next w niedzielę


Od Autora:
1- Przepraszam za opóźnienie, rozdział miał być wczoraj, ale miałem "lekką kraksę" na nocnym spacerze i zajęło mi to 3 godziny z życiorysu :')

2- Dedykuję ten rozdział swojemu najlepszemu przyjacielowi Wojtkowi, nie ma wattpada, ale dostanie link do rozdziału i na pewno przeczyta 🥰
Bardzo dziękuję za każde słowo konstruktywnej krytyki z jego strony i mam nadzieję, że coraz bardziej będzie mu się tutaj podobać!

Trzymajcie się ciepło jak serce Ezechiela na widok Florka ❤️‍🔥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro