꧁Jednak całkiem nie zapomniałeś...꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały, a Imperium spędzał coraz to więcej czasu z arystokracją polsko-litewską. Zdążył zapoznać się z ich zachowaniami, manierami i sposobem bycia. Był zdziwiony, że tak wiele ich nie różniło. Prawdom jednak jest, że polscy arystokracji mieli serca pełne patriotyzmu. To mocno zaskoczyło Imperium. Obecnie siedział od przy stole i przysłuchiwał się rozmowie dwóch szlachciców.

- Waść zrozumieć nie chce, że ów łowy to ważna tradycja.

- Towarzyszu. Ja rozumiem tę tradycję. Jednak myślą jestem, że powinno się je ograniczyć nieco. Inaczej zwierzyny zabraknie. - odparł drugi szlachcic. Imperium znudzony ową rozmową spojrzał na swoją dłoń. Widniał na niej złoty pierścień z zielonym kryształem. Kolor ten mocno kojarzył się Moskalowi z oczami, a raczej okiem Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W głowie cara narodziła się myśl. Czy jego pierścień, który podarował dawno temu RON'owi, jeszcze widnieje na jego palcu? Może po tym jednym zdarzeniu Polak postanowił o nim zapomnieć?

- A jakie jest waści zdanie? - spytał go szlachcic. Zbudzony ze swych zamyśleń zetknął na towarzyszy, którzy wyczekiwali jego wypowiedzi. Imperium wiedział, że tak naprawdę nie chcieli oni przebywać w jego towarzystwie. Wiedzieli bowiem o jego korzeniach rodzinnych. Był on Rosjaninem, czyli wrogiem. Jednak zostało wydane iż mają zabawiać gościa. Niezdolni do sprzeciwienia się władcy, wykonywali owy rozkaz.

- Łowy są niebywałym zajęciem. - zaczął Moskal. - Wzbudzają wiele emocji, a głównym z nich jest ekscytacja. Sądzę jednak, iż powinno być wprowadzone polowanie w okresie, gdy zakończy się okres godowy u potencjalnych ofiar.

- Wtedy zwierzyna zdąży się namnożyć. Mądrze waść prawisz. - wtrącił szlachcic. Na tym skończyło się zaczepianie gościa do rozmowy. Imperium wstał, przeprosił zebranych i udał się na zewnątrz. Wychodząc z zamku dostrzegł  znany mu ogród oraz labirynt. Coś jakby ścisnęło jego serce. Wspomnienia uderzyły w jego osobę.

- Kolor jest podobny do twoich oczu.
- Ten będzie mi przypominać o tobie. Twój będzie przypominał ci o mnie.
~~
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem Imperium. Nic nigdy tego nie zmieni.
- A ty jesteś moim najlepszym przyjacielem.

Imperium poczuł lekkie zawroty głowy. Położył dłoń na swojej skroni.

- Czemuż uderzają we mnie wspomnienia? - spytał sam siebie. - Przyjaciele. Nic nas miało nie rozłączać. - szepnął cicho do siebie.

- Mogę waści pomóc? - rozległ się głos jednego ze sług.

- Racz wybaczyć. Jedynie gorzej się poczułem. - odparł Imperium zabierając dłoń i prostując się. Sługa skłonił się i odszedł. Oko Imperium wpatrzone było w środek labiryntu.

~ Czy jeszcze są tam te krzesła i stoliki? ~ pomyślał. Jednak zrezygnował z udania się tam. Zamiast tego skierował się do stajni. Wchodząc rozejrzał się. Zauważył mnóstwo wszelakich koni, które wystawiały głowy z boksów. Dostrzegł także coś niebywałego. Na końcu stajni, w boksie, któremu bliżej było do wybiegu zauważył leżącego Prince, a obok Herę, która delikatnie skubała jego grzywę. Ogier leżał spokojnie. Imperium był nieco zdziwiony, gdyż zapamiętał, że ów koń tryskał pogardą względem wszystkiego. Ciężko było zapanować nad jego temperamentem, tak mówił Rzeczpospolita. Po chwili uwagę Moskala przykuł kary ogier, który spoglądał na niego uważnie z boksu. Tabliczka z napisem Szafir przykuła uwagę Moskala. A więc to koń samego króla. Imperium stanął nieco bliżej. Ogier podszedł do drzwiczek. Stanął przed nimi i wyciągnął głowę za kraty. Powąchał Imperium i parsknął. Pokręciło głową i schował ją. Imperium uśmiechnął się w duchu. Koń potrafi wyczuć człowieka...

Wyszedł ze stajni i ku jego zaskoczeniu natrafił na monarchę, który rozmawiał z swoimi sługami, doradcami.

- Panie, należałoby skupić się na wschodnich ziemiach. Są one celem Rosjan.

- Ja uważam, że groźnym przeciwnikiem są także Prusy. - Wtrącił inny. Moskal zauważył, że obowiązki króla nieco przygniatają jego dawnego przyjaciela. RON myślał nad czymś prze chwilę. Następnie wydał rozkazy. Słudzy odeszli, a monarcha pozostał sam.

- Racz wybaczyć Panie moją śmiałość, ale czy nie powinieneś odpocząć? - powiedział zbliżając się do niego.

- Dziękuję ci za troskę. Jednak obowiązkiem mym jest dbanie o dobrobyt mego królestwa.

- Miej na uwadze Panie, że królestwo ze słabym królem na czele, długo nie da rady przeżyć. - odparł Imperium. Polak zmarszczył czoło i spojrzał w oko Rosjaninowi. Może i był on nieco wyższy, jednak nie przeszkadzało to w ukazaniu braku uległości względem niego.

- Racz waść wybaczyć, ale moje państwo nie upadnie. Nie pozwolę na to i będę gotów poświęcić swe życie dla niego.

- Ceni się to Panie w tych czasach. Jednak niedługo może dosięgnąć was wojna. Należy także pamiętać i o tym.

- Sugerujesz jakieś okoliczności? - spytał RON. Poczuł się nieco dotknięty słowami gościa. Krzyżując ręce na piersi wyprostował się. Blask promieni słonecznych odbił sie od jego pierścienia na palcu, co przykuło uwagę Moskala. Spojrzał on na owy pierścień. Zdziwił się nieco widząc swój pierścień.

- Proszę wybaczyć, ale obowiązki króla wzywają. - odparł Rzeczpospolita i zaczął odchodzić.

- Ciągle go masz przy sobie. - szepnął zaskoczony Imperium. Zdawało się, że popadł w coś podobnego do transu.

- Słucham? - spytał RON zatrzymując się i znów patrząc na niego.

- Pierścień waści. - zdołał powiedzieć tylko tyle. Polak spojrzał na swoją dłoń. Domyślił się, o który pierścień chodziło. Spojrzał w oko Moskalowi.

- A więc pamiętasz tamte czasy? - spytał unosząc brew. Imperium zamrugał i wybudził się ze stanu osłupienia. Poprawił się i skłonił.

- Racz wybaczyć Panie. Me zachowanie niegodne w obecności króla. - odparł i zamierzał odejść.

- Odpowiedź na pytanie, które zadano ci. - powiedział z powagą w głosie Litwin. IR westchnął i spojrzał na władcę.

- Pamiętam tamte czasy. Wspomnienia często powracają w postaci wizji. - odparł Imperium.

- Czasy te lepszymi były. Nie tylko dla mnie, ale i państwa. - odparł Rzeczpospolita, a w jego głosie zawitała nuta smutku. Imperium  poczuł dziwne uczucie.

- Jesteś Panie godnym zastępcą króla. Jedynie musisz nieco więcej odpoczywać. - odparł Imperium i odszedł. Nie wiedział, dlaczego wypowiedział te słowa. Jednak myślał o tym, czy dobrze zrobił odchodząc w ten sposób. Czuł, że nie może dłużej stać w towarzystwie Rzeczypospolitej. Wzbudzał on w nim uczucia, które dawno temu starał się uspać na wieki. W tym czasie Rzeczpospolita spoglądał za oddalający się. Jego myśli krążyły wokół dawnych lat. Westchnął i udał się do ogrodu. Tam odnalazł spokój, którego tak bardzo potrzebował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro