꧁Następcy꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

RON odzyskał swe przywileje, które posiadał przed kłótnią z oprawcą. Znów znajdował się na kocu, otrzymał szaty czyste i ciepłe, a także był teraz bardziej zadbany. Jednakże nie mógł czuć się jak w luksusach swego zamku. Pracowało mu wiele, lecz cóż miał prowadzić? Nie mógł uczynić nic. Gdy leżał skuty do ściany odwiedził go car. Moskal kucnął przy nim i z uśmiechem zabrał pojedyncze kosmyki włosów z jego twarzy. Schował je za królewskim uchem.

- Pragnę tak wielu rzeczy, lecz nie mogę uczynić ich nawet, gdy tak bardzo pragnę.

- Cóż? - spytał król patrząc nań.

- Twe usta znów kuszą, wzrok pobudza, a ciało hipnotyzuje. Tracę kontrolę nad swymi myślami, a obawa ma przed utratą kontroli nad czynami.

- Pojęcia nie mam jak miałbym przestać. Rzeknij, cóż mam czynić?

- Nawet twa troska o mnie w takowej chwili prowadzi do zguby. - odparł car. Wtem usłyszeli kroki, które zbliżały się do nich. Był to ktoś młody, bardzo młody. Jak się okazało zajrzał do nich chłopiec około lat szesnastu. Czerwone włosy były niezwykle chaotycznie ułożone, a jego bystre, złote spojrzenie zatrzymało się na Rzeczpospolitej.

- Ojcze? - spytał cicho, a Imperium powstał i zwrócił się do niego. RON zaskoczony siedział w milczeniu. Nie wiedział bowiem o tym, że Imperium Rosyjskie posiada potomka.

- Cóż ci ja mówił o lochach? - spytał niebywale chłodno. Chłopak skulił się lekko, lecz po chwili wyprostował swe plecy.

- Wybacz mi, lecz nakazano mi cię odnaleźć. Z wizytą Prusy przybył. Pragnie spotkania z twą osobą.

- Cóż za brak stosowności. Należy uprzedzić o swym przybyciu. - odparł Imperium. Spojrzał kątem oka na RON'a, który skulony siedział przy ścianie. - Synu mój, podejdź. - rozkazał, a chłopak posłusznie zbliżył się do niego. Rzeczpospolita przyglądał się temu w milczeniu.

- Oto syn mój. Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Synu, to jest Rzeczpospolita Obojga Narodów.

- To o nim wciąż mówiłeś?

- Zgadza się. Przed tobą znajduje się wielki król, więc szanuj go mimo wszystko. - odparł Imperium. RON czuł się zagubiony. Nie miewał w sych lochach bogaczy, mi królów, lecz nie spodziewał się, że należy oddawać im cześć w takiej chwili. Znajdowanie się w lochach zawsze symbolizowało karę za przewinienia. Skazańcy nie zasługiwali na szacunek z powodu statusu, a postępowania. Chłopiec zbliżył się do RON'a i pokłonił się lekko. Rzeczpospolita skinął mu głową.

- Jakież plany masz dla niego ojcze? - spytał Związek patrząc na ojca. Ten uśmiechnął się lekko i pogłaskał czerwoną czuprynę.

- Spokojnie mój synu. Wszystko wyjawię ci z czasem. Teraz idź na swe zajęcia. Zaraz wyjdę na spotkanie z Prusami.

- Tak jest ojcze. - odparł chłopak, skłonił się obecnym i odszedł.

- Zdecydowanie bardziej podobny on do swej matki. - rzekł Imperium i spojrzał na RON'a.

- Nie spodziewałem się ja, żeś potomka posiada.

- Dawno już nakazano mi poślubić kobietę. Gdy zrodziła potomka ścięto ją za herezję.

- Herezję?

- Twierdziła żem potworem. Potajemnie planowała zabić mnie podczas mego snu. Zbudzony płaczem syna nakryłem ją i nakazałem, by ją ścięto za próbę zabicia męża.

- Przykro mi z tego powodu. 

- Niepotrzebnie. Nie kochał jam jej ni grama. Jedynie uroda wyróżniała ją na tle innych dam. Dlatego też syn mój urodziwy, lecz planuję posłać go na wieś, by nieco siły woli wypracował. 

- Rozumiem. Życzę ci szczęścia i synowi twemu. 

- Zrobię dla ciebie jedną przysługę, lecz pragnę, byś i ty coś dla mej osoby uczynił. 

- Niewiele mogę... 

- Nie martw się niczym. Teraz odpocznij. - odparł Imperium i odszedł. Pozostawił RON'a całkiem samego, a on starał się choć na chwilę oddać się krainie sennej. Tego dnia IR nie zaszczycił go już swoją obecnością. Kilka dni później Imperium wszedł do środka lochów. Nakazał królowi, by ten udał się za nim bez zbędnych zaprzeczeń. RON wysłuchał go i nie protestował. Przed wyjściem z lochów zakuto go w dodatkowe łańcuchy. Imperium podał go jednemu z rycerzy, aby ten zaprowadził go do komnaty. RON znajdował się w niej sam przez chwilę, a następnie wszedł do niej Imperium wraz z dwoma osobami. Jedną nieco niższą od Imperium, a druga była naprawdę bardzo niskiego wzrostu. RON zaniepokojony stał w miejscu, a po chwili przeżył prawdziwe zaskoczenie. Ów najniższa osóbka wtuliła się w niego, a on nie wiedział cóż ma uczynić. Spojrzał jedynie w dół i przyglądał się zaskoczony. Po chwili osoba podniosła głowę do góry i okazało się, że jest nią nie kto inny, jak jego ukochany, pierworodny syn. RON spojrzał w wielkim zaskoczeniu na Moskala. Osoba stojąca obok niego ściągnęła kaptur. Okazało się, że jest to Austria.

- Pojęcia nie mam czemuś zażyczył sobie tych odwiedzin. Królestwo Węgier też nie jest przekonany co do tego.

- Ależ spokojnie. Udajmy się w innej miejsce. Dajmy im chwilę, by się pożegnać. - oznajmił jasno dla RON'a car. Wraz z Austrią opuścił pomieszczenie, a RON spojrzał na swego syna. Ściągnął z jego głowy kaptur i przekonał się, że to naprawdę jego ukochany syn. Klęknął i przytulił go do siebie mocno, a Polska stęknął cichutko.

- Wybacz kochany. - rzekł RON poluźniając uścisk. 

- Tak bardzo tęskniłem tato! Co się z tobą działo, dlaczego jesteś tutaj? 

- To długa historia mój drogi. Cóż u ciebie? Zdrowyś? Jak się czujecie u Królestwa Węgier? 

- Dobrze ojcze. Wuj zapewnia mi wszystko i świetnie bawię się z jego synem. Węgry mówi, że mogę nazywać go starszym bratem, ponieważ zawsze marzył o młodszym braciszku. - odparł Polska z uśmiechem. Król pogłaskał głowę syna.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytał RON.

- Wujek Austria powiedział, że jeśli z nim pójdę, to zobaczę cię ten ostatni raz. Planujesz tu zostać? Dlaczego nie mogę z tobą?

- Och, ukochany mój synu. To nie do końca tak. Nie możesz tu zostać, gdyż to miejsce nie jest twoje. Proszę cię ja bądź dobry dla swego wuja. On cię bardzo kocha. Ja... Nie mogę wrócić... Muszę tu zostać już na zawsze.

- Nie mogę cię odwiedzać?

- To zbyt niebezpieczne kochanie. Nie bój się. Będę ja z tobą zawsze. Bez względu na wszystko. Nawet jeśli nie będziesz widział mej osoby, ja będę. Proszę, obiecaj mi, że będziesz silny, dobrze?

- Oczywiście ojcze. Będę silny. Najsilniejszy na świecie! - odparł Polska z uśmiechem. Rzeczpospolita Obojga Narodów poczuł jak wzrusza się na ten widok. Pogłaskał syna po policzku i znów przytulił do siebie. Spędzili tak chwilę, a następnie do środka znów weszli Imperium i Austria.

- Dziękuję ci za pomoc przyjacielu. - rzekł car zwracając się do Austrii. Ten skinął głową z uznaniem.

- Przyjemność po mej stronie. Polska, pora się zbierać. Pożegnaj się z ojcem.

- Nie zobaczę cię już ? - spytał Polska ze smutkiem.

- Kochanie... - zaczął RON, a następnie spojrzał na cara. - Postaram się wrócić, lecz nie myśl o mnie, dobrze? Może nie być mnie bardzo, bardzo długo.

- No dobrze.... - odparł smutno chłopczyk i przytulił mocno RON'a na pożegnanie. - Kocham cię tato.

- A ja kocham ciebie synu. - odparł RON i z uśmiechem spoglądał na syna, który zbliżył się do Austrii. Ten założył mu na głowę kaptur i po chwili wyszli z komnaty.

- Cóż za piękny obraz. - wtrącił Imperium stając obok Rzeczpospolitej.

- Dziękuję ci. - szepnął król. Moskal spojrzał na niego z uniesioną brwią. - Dziękuję, żeś pozwolił mi pożegnać się z synem.

- Ależ mój drogi. To nic takiego. Poza tym nie wiesz czy to oficjalne. - odparł car.

- Cóż mam czynić? By spłacić ci tę dobroć.

- Powiem ci w odpowiednim czasie. Teraz pora wracać. - odpowiedział i zaprowadził Rzeczpospolitą ponownie do lochów. RON wiedział, że jego ukochany synek jest bezpieczny, więc zaczął odczuwać spokój. Teraz był gotów na wszystko. Mógł umrzeć szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro