꧁Niezapowiedziany gość꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W królestwie Rzeczypospolitej Obojga Narodów miały miejsce łowy. Władca jadąc na swym dumnym rumaku o mianie Szafir, przewodził całej gromadzie. Psy gończe tropiły ślady niebywałego okazu. Król trzymał w ręku wodzę swego ogiera i rozglądał się uważnie. Małą trudnością było to, iż władca nie widział na prawe oko. Spowodowane było to wojną, którą toczył wcześniejszego czasu. Zraniono go, przez co jest zmuszony do noszenia przepaski.

Rozległ się donośny ryk. Gdzieś z oddali dostrzegli swą ofiarę. Ciężkiej postury jeleń stał wśród drzew i spoglądał w ich kierunku. Prawdopodobnie wypatrzył ich spośród zarośli i wyczuł zagrożenie, które mu groziło. Ryk ponowił się, a psy ruszyły ku niemu. Wojacy wyjęli broń, lecz tym, który zadał ostateczny strzał, był władca kraju. Trafił jelenia prosto między żebra. Psy podbiegły do zwierzęcia i warcząc zaczęły obchodzić go wkoło.

- Zabrać do zamku. - rozkazał Król. Słudzy z pokorą wykonali jego polecenie. Gdy orszak miał już wracać konie spięły się. Rzeczpospolita Obojga Narodów rozejrzał się. Wskazał dłonią na krzaki. Wszyscy skierowali gotową broń w owym kierunku.

- Któż jest? Wyjdź z ukrycia! - rozkazał RON. Po chwili gniady koń wyłonił się zza krzaków. Na nim zaś siedział jeździec otulony materiałem peleryny. Władca zmrużył oko. Mimo swego niebywale młodego wieku wiedział, że należy zachować ostrożność względem nowoprzybyłych.

- Ukaż oblicze! Jesteś w obecności króla! - oburzył się jeden z rycerzy.

- Nie szukam sporu. - odparł nieznajomy. Koń jego parsknął cicho.

- Któż żeś?! - warknął rycerz. Nieznajomi ściągnął pelerynę. RON poczuł ukłucie dawnych wspomnień. Cofnął się na Szafirze, a rycerze zasłonili go.

- Dlaczegóż tu przybył?- spytał RON.

- Pragnąłem zobaczyć cię po tylu latach. - odparł spokojnie Imperium Rosyjskie.

- Ha! Nie myślisz, że to zbyt bezczelny czyn? - spytał Rzeczpospolita Obojga Narodów. Imperium pozostał spokojny. Rzeczpospolita przyjrzał się dawnemu przyjacielowi. Zauważył opaskę na jego oku. Po chwili jeden z posłańców przyjechał na koniu. Zbliżył się do władcy i oznajmił wieści ze wschodu. RON zdziwił się i przyjrzał Imperium uważnie.

- Jak twoje państwo? - spytał zbliżając się nieco. Szafir zarżał i machnął łbem.

- To już nie moje ziemie. - odparł Imperium Rosyjskie. - Carstwo wygnał mnie z nich.

- Własnego syna? - spytał Polak. Nie mógł uwierzyć, że ojciec mógłby zranić tak swe dziecko.

- Dla niego zawsze byłem jedynie kandydatem na zastępcę. Nigdy nie spoglądał na mnie, jak na syna. - wyznał Imperium. Rzeczpospolita poczuł smutek. Ze względu na ich dawną przyjaźń. Wiedział, że Imperium Rosyjskie nie miał łatwo. Nieraz zauważał zachowanie Carstwa, względem swego syna. Westchnął.

- Myślisz, że obdarujemy cię schronieniem?

- Nie panie. Jedynie chciałem dowiedzieć się czy los był wobec ciebie dobry. Jestem rad, że dane mi było cię zobaczyć. - odparł Imperium. Czuł, że Rzeczpospolita nie będzie w stanie go ugościć. Dlatego chwycił lejce i nakierował tak, aby odjechać. Był gotów powiedzieć ojcu, że plan jego nie przyniósł owoców.

- Stój. - rozległ się głos RON'a. IR zaskoczony zatrzymał konia i odwrócił się w kierunku dawnego przyjaciela. Król zbliżył się na swoim wierzchowcu. Spojrzał w oko mężczyzny.

- Masz waść, gdzie się zatrzymać ? - spytał władca. Moskal westchnął.

- Znajdę gdzieś jakąś gospodę. Może łaskawi właściciele przenocują zdrajcę.

- Szukać nie musisz. Proponuję ci nocleg w mym zamku.

- Doceniam to panie.

- Ruszajmy więc. Słudzy przygotują waści komnatę.

- Dziękuję panie. - odparł Imperium kłaniając się. Po chwili wyruszono. Wieczorem wszyscy znaleźli się w murach zamku. Budowla ukazywała majestat króla, jak i jego państwa. Imperium przyglądał się budowli z zachwytem, jednak nie było po nim tego widać. Zapomniał już jak piękny był zamek Korony Polskiej. Teraz należał on do Rzeczypospolitej. Dobudowano zachodnie skrzydło, co dodało majestatu królestwu. Po chwili dwójka sług zbliżyła się do głowy państwa. RON nakazał jednemu z nich, aby przygotował komnatę dla Imperium, drugiemu zaś polecił, by nakazał przygotować kolację. Już po chwili IR został zaprowadzony do jednej z komnat. Był miło zaskoczony jej wystrojem. Mimo iż nie była tak potężna jak jego komnata w Rosji, oddawała majestat osoby w niej zamieszkałej. Czerwone dywany, jedwabne zasłony, miękkie poduszki i prześcieradła zdobione złotymi nićmi. Wszystko zdawało się tak królewskie i zadbane. Gdy nastała godzina ósma wieczór, do komnaty zapukał sługa. 

- Kolacja podana do stołu. Oczekują pana. - oznajmił, a następnie wyszedł. Imperium zdziwił się, ponieważ nie spodziewał się tego, że będzie jadł przy jednym stole z królem. Poprawił się, a następnie zszedł do jadalni. Była to ogromna sala o kolorach złota i bieli. Zasiadł u krańcu  stołu i poczekał, aż obecnością zaszczyci go sam gospodarz. Czekając zaczął przyglądać się przygotowanym potrawom. Były niezwykle kuszące, jednak Imperium musiał się powstrzymać od wszelkiego skosztowania. Musiał poczekać na przybycie władcy. Po chwili do sali wszedł Rzeczpospolita Obojga Narodów w towarzystwie kilku szlachciców. Mężczyźni pokłonili się królowi i odeszli zostawiając go sam na sam z Imperium. RON zasiadł po drugiej stronie stołu. 

- Panie? Sami posiłek spożywać będziemy? 

- Taka ma wola. Nie jadam w towarzystwie. - odparł poważnie Polak. Imperium nieco pogubił się w jego wypowiedzi. Skoro jada sam, dlaczego Imperium mu towarzyszy? Może jednak Litwin nie do końca go znienawidził? Po chwili władca zaczął jeść. Moskal siedział i przyglądał mu się w milczeniu. 

- Jedz waść. Chyba żeś nie głodny? 

- Nie śmiem nadużywać twej gościnności. 

- Zamiast tego rozczarowujesz mnie swym uporem. - odparł RON. IR westchnął. Chwycił w dłoń widelczyk i nałożył sobie posiłku.  Po posiłku spojrzał na RON'a, który także zakończył posiłek. 

- Cóż się ci stało? - spytał RON mieszając palcem nektar, którego nie miał w zwyczaju pić.

- Co masz na myśli panie ? - spytał Imperium podnosząc na niego swój wzrok.

- Twe oko. Cóż ci się stało? - odparł Rzeczpospolita. Starał się brzmieć poważnie, choć nuta zmartwienia zagrała w jego tonie głosu.

- Waść pyta o zbyt osobiste rzeczy. - odparł IR, lecz po chwilowym namyśle w jego umyśle zapaliła się lampka.

- Wybacz mi, po prostu byłem ciekaw. - odparł RON nieco zawiedziony tym, że jego ciekawość nie została zaspokojona.

- Ojciec mój uczynił mnie ten czyn. Był on karą za nieposłuszeństwo i przyniesienie hańby.

- Waści ojciec sprawia wrażenie dobrego człowieka. Jednak po owych słowach jestem w stanie zmienić swe nastawienie do jego osoby. Dodatkowo ostatnimi czasy staracie się opanować moje państwo. - ostatnie słowa zdawały się być powiedziane tak pustym głosem, że odbiły się echem po głowie Moskala. Chłopak spuścił wzrok na swój pusty już talerz. Milczał. Nie śmiał odpowiedzieć władcy. Nie spodziewał się, że tak szybko odkryje on tak wiele. Był pod wrażeniem umiejętności młodego króla.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro