꧁Nowa szansa꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rzeczpospolita udać się w kierunku światła postanowił. Cóż złego może po drugiej stronie czekać? Nic gorszego od syna i brata śmierci. Tak więc udał się w tamtą stronę z nadzieją na coś co osobę jego zaskoczy. Nagle oko jego szeroko się otworzyło. Ujrzał ten sam obraz, który przed spotkaniem z Imperium widział. Zawahał się nieco, gdyż zwątpienie umysł przyjęło.

- Cóż ? - obolały spytał. Wtem gwałtownych w oddali ruch można usłyszeć było. W mgnieniu oka nad ciałem leżącego znalazł się sługa.

- Dobry Boże. - szepnął i w pędzie komnatę opuścił. RON do siadu podnieść się spróbował. Ból wielki plecy i boki zaatakował. Bandaże nasiąknięte krwią były, lecz widać, że zmieniane z precyzją. Nagle znów huk komnatę nawiedził. Przez wrota do środka król Węgier wpadł i natychmiast do łoża podbiegł.

- Bogu dzięki! Ach wspaniała Panienko dziękuję Ci! Wszyscy Święci! Cóż za dar od Was otrzymaliśmy! Bracie najdroższy! Żyjecie! Wróciliście! Jam już gotów z wojskiem był wyruszać na tą szumowinę! - żal z radością w głosie jego się mieszały.

- Królestwo? - słowa te ciche, pełne zaskoczenia i niedowierzaniem podszyte. Starszy radośnie się zaśmiał i rękę Rzeczpospolitej ujął. Całować ją począł.

- A któż jak nie ja? Bóg nam cię zesłał! - widocznym było, że Królestwo Węgier ledwie od uścisku się powstrzymywał. Król Rzeczpospolitej natomiast wciąż myślami błądził w niedowierzaniu. Jakże jego brat mógł stać przed nim, skoro sam śmierć jego widział, a raczej dowód?

- Ależ... - zaczął, lecz starszy przerwał urażony.

- Och cóż tacy ponurzy?! Nie radujcie się powrotem? Żywi jesteście! W łożu w komnatach!

- Jam twą śmierć widział! - wtem emocje nad królem kontrolę przejęły. Sprawiły, że łzy jego szaleńczo z oka spływać poczęły. - Imperium Rosyjskie zabił i dowód ukazał! Trzymałem je twą głowę na swych kolanach!

- Ach bracie mój. Sny wasze niezbyt przyjemne. Spaliście trzy dni i trzy noce. Baliśmy się o wasze zdrowie. Medyków ja ściągał i leczyć nakazywał. Jaki się sprzeciwiał odsyłany natychmiast zostawał. Walczyłem ja o życie twe. Błagałem samego Boga o twój powrót. Jesteś! Chwała niech będzie Niebiosom! - Królestwo starał się pozytywnym nastawieniem brata swego zarazić.

- Więc sen umysł mój nawiedził? - Rzeczpospolita na bandaże swe wzrok opuścił.

- Nie sen, a koszmar. Jednakże pojęte to, gdyż wiele wycierpieliście. Dlatego radzę ja wam odpocząć. - głos starszego tym razem spokojniej radę oznajmił. Uśmiech jednakże wciąż na jego obliczu gościł.

- Syn mój! Gdzież on?! - Nagłe pragnienie uderzyło w ojca, który potomka swego lata nie widział. Królestwo z uśmiechem wciąż nań spoglądał. Gestem ręki nakazał by jeden ze sług się zbliżył.

- Udajcie się do komnat syna mego i wezwijcie Rzeczpospolitą Polskę. Nie ojca swego przywita. Jednakże nic o ojcu nie mówcie. Niech to tajemnicą pozostanie. - po słowach tych sługa skłonił się nisko i oddalił, spełnić wolę pana. Królestwo spojrzał na brata swego, wciąż dłoń jego trzymając.

- Ja... Wciąż pojąć nie mogę...

- Najważniejsze żeście cali. - mówiąc to Węgier ucałował palce u dłoni jego. Wtem RON spiął się gwałtownie i na brata z przestrachem spojrzał.

- Upewnijcie się, że wojska jego na kraj wasz nie ruszyły!

- Nawet jeśli, gotów jestem bronić cię ciałem własnym. Nikt już nie śmie cię skrzywdzić. Nie pozwolę na to. - głos starszego był stanowczy, lecz i delikatny. Miał dać jasno do pojęcia, że nie żartuje ze swej gotowości do obrony. Ciało zaznało nuty spokoju. Król polski zacisnął swą dłoń na braterskiej. Węgier uśmiechnął się doń szczerze i pokrzepiająco. Wtem we wrota zapukano. Najpierw ukazał się sługa, który odszedł na bok i skłonił się nisko przed majestatami królewskimi. Następnie do środka zajrzał chłopiec, Rzeczpospolita Polska. Książę rozejrzał się niepewnie, gdyż w niewiedzy przybył. Bowiem sługa wykonał polecenie pana i nic młodzieńcowi nie mówił. Jedynie, że oczekują go i przyprowadził do komnat. Spojrzenie jego najpierw na wuju przystanęło, lecz po chwili także i ojca swego dostrzegł. Gwałtownie się wyprostował, niedowierzając swym oczom, lecz po chwili pokrył się szczęścia łzami i w mgnieniu oka przy łożu ojca się znalazł.

- Ojcze! Wróciłeś! Wiedziałem, że wrócisz! - Pragnął dać upust emocjom i swego ojca przytulić, lecz gdy oczy jego dostrzegły liczne bandaże, zrezygnował i nieco posmutniał. Królestwo Węgier dostrzegł to i z uśmiechem ujął dłoń brata, by następnie podać ją młodzieńcowi. Rzeczpospolita Polska ujął dłoń ojca i wtuliwszy w nią swe mokre od łez policzki, oczy swe przymknął odnajdując spokój. RON poczuł jak serce jego dumą napełnione cieszy się na widok jego najukochańszej syna. Pragnął przytulić go do swej piersi, jednakże ból wciąż przypominał o licznych ranach.

- Synu mój. Najwspanialszy i najukochańszy. - rzekł z radością. Wtem Królestwo Węgier nakazał służbie opuścić komnatę. Sam także się oddalił ofiarowując swemu bratu i młodzieńcowi tylko ich własne towarzystwo. Mimo iż zostali sami, cisza zapanowała pośród nich. Nie była ona jednakże zła. Wszystko wyrażały ich spojrzenia. Syn, spoglądający na ojca z troską, utęsknieniem, radością i rodziciel, spoglądający na pierworodnego z dumą, ulgą i niekończącą się miłością. Polska wciąż dłoń ojca trzymał. Ciepło od niej bijące ogrzewało również i duszę cierpiącą. Razem składali dzięki Najwyższemu, że przystanął na ich błagania, wysłuchał ich modlitw i obdarował ich swoją wzajemną obecnością. Rzeczpospolita Obojga Narodów nie mógł swym oczom uwierzyć. Syn jego uległ zmianom, było to naturalne, jednak w oczach RON'a był on zawsze małym chłopcem, który świat swój w przygodzie dostrzega.

- Tęskniłem ojcze. - szepnął, zakrywając drugą dłonią dłoń swego ojca.

- Jestem tu synu mój. Jestem ja dla ciebie. Ryzykowałem wiele, lecz to nie ważne. Ważnym jest byś był rad i pełen szczęścia. - RON radość i ulgę odczuwał. Widział, że syn jego dzielny i silny. Zniósł rozłąkę, wciąż pełen życia.

- Tak długo nie widziałem ja ciebie. Każdego dnia bałem się, że obraz twego oblicza zaniknie w mej pamięci. Starałem się ją pamiętać najdrobniejsze szczegóły, lecz z czasem z trudem to przychodziło. Jednakże to już nie ważne. Jesteś ojcze, jesteś tu, u boku mego. To się dla mnie jedynie liczy.

- Ach synu mój. - Rzeczpospolita Obojga Narodów przyłożył dłonie syna do swych warg. Ucałował je delikatnie, z czułością ojcowską. Tęskny spoglądał na upragniony widok. Starał się jak najwięcej zapamiętać. Jakby im rozłąka pisana była. Syn klęknął przy łożu ojca. Wtem wspomnienie RON'a uderzyło. W podobny sposób klęczał on sam przy łożu matki swej. Żal serce ścisnął. A cóż jeśli... Godzina bliska? Spojrzał na biały sufit, lecz wzrok jego dalej zdawał się sięgać. Przebijał ów mury zamku, gnał ku niebu.

~~~

Witajcie misie

Chciałabym was bardzo przeprosić za moją nieobecność.

Ciężko odnaleźć mi chwilę wolnego, gdy na głowie mam jeszcze studia i pracę.

Obecnie powoli zbliżam się do końca zaliczeń, więc powoli rozdziały będą pojawiać się częściej ^^

Dziękuję za waszą cierpliwość <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro