꧁Pierwsze kroki꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak przystało na wielkiego monarchę, Księstwo Litewskie został pochowany w uroczystym sposób. Uroczystość ta trwała kilka dni. W katedrach odprawiono msze za władcę i przyszłego następcę. Rzeczpospolita zdążył już pogodzić się z utratą ojca. Chciał ukazać, że będzie w nim godny następca, jednak nie tak wspaniały jak sam król. Chłopiec wiedział to, jednak pragnął, by ojciec był z niego dumny. Wiele darów złożono na ołtarzu wszelkie tkaniny, świece i pieniądze. Rzeczpospolita Obojga Narodów niejednokrotnie spoglądał na rycerza na koniu, który symbolizował zmarłego władcę. Po trzydniowej ceremonii  RON został koronowany na króla. Nowy władca mimo swego młodego wieku  wzbudzał szacunek względem swej osoby. Sama jego postura wskazywała na to, że król będzie nieugięty, będzie dążył do chwały i zwycięstwa. Poddani z radością przyjęli nowego władcę kłaniając mu się, a niektórzy wręczyli mu skromne dary w postaci tkanin oraz własnoręcznych dzieł. Biskupi błogosławili monarsze, by postępował według woli Pana. Pierwsze dni były dla Rzeczypospolitej niezwykle ciężkie. Spowodowane było to żałobą po utracie rodziny. Jednak król szybko odnalazł się wśród obowiązków monarchy. Właśnie do tego był przygotowany całe życie.

Dni mijały, a Rzeczpospolita godnie zastępował ojca. Starał się być tak dobry jak on. Litwini jak i Polacy widzieli w nim króla nad królami. Wszyscy okazywali mu szacunek i wierzyli, że razem z obecnym królem zasłyną na cały świat. Sama potęga kraju wzbudzała szacunek i uznanie.

Wieczór zapowiadał się spokojnie. Rzeczpospolita spoglądał na obraz swej rodziny. Uśmiechnął się mimo smutku.

- Będę dbać o nasze państwo. - szepnął kładąc rękę na sercu. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Rzeczpospolita Obojga Narodów spojrzał na wrota.

- Wejść. - powiedział najpoważniej jak umiał. Do środka wszedł jeden ze sług.

- Panie. - powiedział kłaniając się nisko. RON skinął głową i spojrzał ponownie przed siebie.

- Nasze wschodnie granice prawdopodobnie zostaną zaatakowane. Mieszkańcy wschodnich terenów twierdzą, że rosyjskie wojska zbierają się przy granicy. Czują niepokój i proszą o ochronę.

- Otrzymają ją. - odparł dumnie król. - Obowiązkiem mym jest nieść pomoc mojemu ludowi. Niech trzy oddziały wyruszą do owych wiosek. Jeżeli zaś zostaniemy zaatakowani. Niech dowódcy poślą po mnie, a ja przybędę. - dodał. Sługa pokłonił się i zniknął za ogromnymi drzwiami. W sali znów zapanowała cisza. Jedynie zakłócały ją trzaski drewna, które paliło się w kominku.

- Boże, czemuś odebrał mnie tak wiele? - spytał, jednak odpowiedziała mu cisza. W głowie narodził się obraz Korony Polskiej i Księstwa Litewskiego. Stali oni tuż przed Rzeczpospolitą i spoglądali na niego z uśmiechami.

- Będziesz godnym władcą. - głos ojca odbił się echem po umyśle monarchy. Łzy zebrały się w kącikach oczu, aby następnie zacząć spływać po policzkach. Oddech stał się cięższy, a żal ściskał serce.

Kilka dni później do zamku zawitał posłaniec wojenny. Rosyjskie wojska zaatakowały. RON poczuł ogromny ścisk obok serca. Nikt jednak nie dostrzegł tego. Szafir został wyprowadzony. Król dosiadł go i ujął w dłoń miecz ojca. Podobno przekazywany był on z pokolenia, na pokolenie. Z każdym rokiem na nowo obkuwano go srebrem. Dlatego Tarn słyną z wielkich bitew. Był to miecz królów. Orszak wyruszył za swym władcom. Trzynastoletni, niedoświadczony chłopiec prowadził tysiące wojaków na bitwę. Oby Bóg im błogosławił.

Następnego dnia udało im się dotrzeć do granicy. Wojsko prowadziło zacięty bój. Dzięki wsparciu, które przybyło z władcą, wróg został pokonany. Rosyjskie wojska wycofały się, a triumf zawitał wśród Polaków i Litwinów. Wioski pozostały w dobrym stanie. Jedynie niektórzy utracili część ziemi. Rosjanie byli bezwzględni. Spalili ziemię, by nie przynosiła plonów. Rzeczpospolita dziękował w duchu, że nie doszło oni do żadnej wioski i zamieszkanych domów. Orszak wrócił do stolicy. Tam mogli odpocząć, opatrzeć rany i skupić się na przygotowaniach. Król w tym czasie udał się do jednej z komnat zamkowych. Była to sypialnia jego rodziców. Rzeczpospolita Obojga Narodów zabronił zbliżania się do owej sali, gdyż była mu niezwykle bliską. Spędził w niej dłuższą chwilę. Następnie zabrał się za swoje obowiązki.

Minęło kilka dni. Wojska rosyjskie po kilku próbach zrezygnowały z ataków. Straty były zbyt liczne. Car Rosji czuł narastający gniew.

- Któż czuwa nad ty młokosem? Dzieckiem jest, a wojuje lepiej od ojca. - prychnął Carstwo i niespokojnie przemierzał salę, w której obecnie się znajdował.

- Bóg mu pomaga ojcze.

- Bóg pomaga silnym. - zaprzeczył Carstwo. Imperium westchnął z rezygnacją. Nie chciał sprzeciwiać się ojcu. Nie przyniosłoby to oczekiwanych rezultatów. Jedynie znów sytuacja między nimi by się pogorszyła. Dlatego milczał.

- Musimy podejść do tego inaczej. Bardziej trafnie.

- Co masz na myśli mój panie? - spytał młody Moskal spoglądając na ojca.

- Powtórzymy to, co dawno temu miałeś uczynić, lecz nie podołałeś zadaniu. Znów znajdziesz się w szeregach jego przyjaciół. Poznasz wszelkie tajemnice, aby następnie wykorzystać je przeciw niemu.

- Rzeczpospolita nie zdoła mi ponownie zaufać.

- Mylisz się. Synu mój. Mam plan idealny. Rzeczpospolita z pewnością nie poznał cię podczas starć. Dlatego udasz się pod jego bramy i ze skruchą wyznasz, że ojciec twój źle postąpił i wygnał cię. Jeżeli zaś Rzeczpospolita przyjmie cię pod swe skrzydła, będziesz niczym podrzucone, jaskółcze pisklę, które żeruje na staraniach innych rodziców. Wyrzucisz pozostałe pisklęta i gdy zostaniesz sam na sam z ową matką, która przygarnęła cię wiedząc, żeś nie jej, ukażesz swe oblicze i przekłujesz jej serce, aby już na więcej nie stawało na drodze do chwały.

- Cóż jeśli nie przyjmie?

- Wtedy zaś zaatakujemy wszelkimi siłami. Zniszczymy Rzeczpospolitą. Sprawimy, że padnie na kolana. - odparł Carstwo z przerażającym uśmiechem. Imperium wiedział, że oba plany niosą ze sobą wiele korzyści, ale jednak są niebywale ryzykowne. Nie miał jednak wyboru. Już następnego dnia car Rosji ogłosił całemu kraju fałszywe postanowienie dotyczące wygnania syna. Zarzucił mu niewierność i zdradę, przez co wyjeżdżał z kraju obrzucony spojrzeniami pogardy. Imperium nie uległ spojrzeniom. Nie myślał o niczym innym jak o swej nadzwyczaj ważnej misji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro