꧁Pierwszy uśmiech꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Król Rzeczypospolitej postanowił wzmocnić relacje, jakie panowały wśród dworu. Jako iż Imperium należał do gości dworu, go także obejmowało postanowienie samego monarchy. Zorganizowano łowy. Czas był idealny, ponieważ rozpoczęło się rykowisko, więc mogli oni natrafić na naprawdę sporych przedstawicieli jeleniowatych.  Władca dosiadł swego rumaka, natomiast wszelcy szlachcice dosiedli swych koni. Imperium jako ostatni dosiadł skarogniadą klacz, którą zabrał ze sobą z państwa. Klaczyna powoli stąpała krok za krokiem. Razem trzymali się na uboczu, gdy wielcy szlachcice otaczali władcę. RON jednak zdawał się nieobecny. Spoglądając na jego twarz Imperium dostrzegł cień zaniepokojenia. Króla musiało męczyć coś ważnego i poważnego. Jednak zwykły gość dworny, nie miał prawa wcielić się do grupy, która eskortowała monarchę. Po chwili psy gończe wyczuły zwierzę. Donośny ryk rozniósł się po okolicach lasu. 

- Piękny okaz. - wtrącił jeden ze szlachty. IR bacznie obserwował otoczenie. Nagle z zarośli wyskoczył potężny byk. Jego pokaźne rogi wzbudziły podziw jak i lęk w przybyłych. Dosięgli oni swych łuków i zaczęli wymierzać w zwierzę. Samiec zerwał się i przebiegł pomiędzy końmi, tym samym sprawiając, że zaczęły one gwałtownie wierzgać, co utrudniało trafienie. Szafir zarżał, a władca spokojnie wymierzył bronią w przedstawiciela jeleniowatych. Jednak zwierz sprawnie uchylił się od strzały. Szafira stanął na swych tylnych nogach, gdy jeleń uderzył kopytami tuż przy jego boku. Imperium wycelował włócznią i trafił rogacza w jego grzbiet. Bolesny ryk rozniósł się po zagaju lasu. Za Imperium kolejne ciosy zadawali szlachcice, a ostateczny cios należał do głowy państwa, który wbił włócznię prosto w serce króla lasu.

- Niech żyje król! - zawołali uradowani szlachcice. Imperium zszedł z klaczy, by przyjrzeć się okazowi. Wielki i potężny, zdolny zabić człowieka... Idealne trofeum.  Rzeczpospolita nakazał, aby byka zabrano, wszyscy mieli wrócić do zamku. Tym razem władca wraz z Szafirem powoli szedł przy klaczy IR. Były car nie spoglądał na władcę, mimo iż jego wzrok widocznie go wprowadzał w zakłopotanie. 

- Panie. - postanowił w końcu orzec królowi. - Czyż nie powinieneś przy swych sługach wiernych maszerować. Ów dzień pamiętny pozostanie, gdy król pokonał króla. Godnym jest, abyś świętował z dworem. 

- Mój drogi towarzyszu. Waść nie rozumny. Mą osobą przejmować się nie musisz. Wiem co dobre dla mej osoby, a także i dworu. Me oko dostrzega twój smutek i brak chęci współżycia przy nas. Tęsknisz waść za matką Rosją? - spytał król. Imperium spojrzał w czyste, błękitne niebo, które górowało nad nimi. Westchnął po czym swoim błękitnym okiem spojrzał w zielone oko władcy.

- Waść nie rozumiesz co sprowadza mnie ku tobie... - wyznał. Brzmiało to dosyć niezrozumiale, przez co król jedynie westchnął.

- Nie doceniasz mej osoby. Ciągle sądzisz, że jam dzieckiem jeszcze. A to już dawno przestało być.

- Może i królem wyśmienitym jesteście. Jednak ciągle wiek młody.

- Trzynaście lat, to nie tak mało. - nieco oburzył się monarcha. Jednak mrużąc oko zaczął się zastanawiać.

- Pewni jesteście, że wiek to tylko liczba, liczą się zdobyte umiejętności i wiedza. Jednak liczba także wzbudza respekt względem wszelkiego. Poddani jak i wojsko słuchać chętniej będą starszego, a nie młodszego. Lata przynoszą doświadczenie.

- Masz rację. - przyznał król i nieco przyspieszył kroku.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja tylko mówię, czego mnie uczono.

- Rozumiem. Jednak waść niech spojrzy na mnie. Wyboru jam nie miał. Ojciec mój na wojnie poległ, a matka na łożu śmierci. Sam jeden zostałem na tym świecie. Bez bliskich, którzy mogą dalej mnie pocieszać.

- Wasza wysokość. Świat nigdy nie był sprawiedliwy. Wybiera nam okrutny los. Waść stracił kochających rodziców, ja matki nie poznał, a ojciec mój wyparł się mnie.

- Dlatego masz drzwi od mego pałacu otwarte. Drogi przyjacielu. Bez względu na to co miało miejsce między nami w przeszłości, zawsze mi byłeś i będziesz przyjacielem. - powiedział król zatrzymując swego rumaka. Imperium patrząc na niego uczynił to samo. - Wiele lat minęło, ja jednak ciągle w duchu liczyłem, że jeszcze będzie nam dane się spotkać. Serce me bolało, gdy sługa mój oznajmił o ataku Rosjan na me ziemie. Bolało, ponieważ wiedziałem żeś syn ziemi Rosji. Teraz wiem, że mogę czuć się spokojnie u twego boku. Obecnie tyś mi najbliższy. - odparł Rzeczpospolita spoglądając w błękit oka Moskala. Ten czuł, że coś ściska jego środek. Twarz zaczęła się spinać, a niekontrolowany uśmiech zagościł na jego obliczu.

- Dziękuję ci królu, za tak miłe słowa. - odparł i spojrzał w ziemię.

- Proszę, zwracaj się ku mej osobie imieniem. - wtrącił RON. Imperium skinął głową na zgodę, a następnie obaj zaczęli wracać do zamku. Gdy król zawitał w murach, wszelcy słudzy otoczyli go. Imperium zaprowadził swego konia do królewskich stajni, a następnie wolnym krokiem udał się do komnaty, która została mu przydzielona. Kładąc się na swym łożu, poczuł natłok zbierających się myśli, a także obaw. Ojciec opowiadał mu kiedyś o ludziach złych, takich, którzy okazywali wiele twarzy... Teraz Imperium dostrzegł, jak bardzo stał się względem nich podobny...

꧁❦꧂

Witam wszystkich, którzy czekali na kolejny rozdział. Przepraszam was za to, że długo nic tu nie wystawiałam, ale powoli wracam do regularnego pisania. Niektórzy z was może zauważyli, że moja nazwa uległa zmianie.

Od wczoraj nie brzmi ona LoupNoir123, a 6BlackWolf9

Jakoś bardziej mi pasowała, więc postanowiłam ją zmienić.

Odnośnie małych ogłoszeń to wiele książek dostało nowe okładki, niektóre są jeszcze w trakcie tworzenia.

Aktywność znacznie się nasili w maju. Czemu? Będę wtedy po maturach xD

Nie no... Już wcześniej postaram się częściej wstawiać rozdziały.

Tak więc już nie przedłużając, życzę wam dobrej nocy/lub dnia.

Niechże waści wszyscy miniony dzień spędzą niezwykle przyjemnie.

Życzy wam owych dóbr
Bakuś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro