꧁Pożegnanie꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadszedł dla państwa czas rozpaczy i smutku. Żal ściskał serca poddanych, gdyż ich królowa zachorowała. Stan jej był na tyle poważny, że każdy dzień spędzała w łożu. Książę wraz z królem martwili się o losy najbliższej. Jej cera straciła koloru, oczy już nie tak wyraźne jak wcześniej straciły na blasku. Niegdyś piękne, czerwone włosy zazwyczaj niezwykle zakręcone w loki, obecnie stanowiły niezwykły chaos, złożony z nieułożonych kosmyków, znacznie mniej żywych odcieni włosów, które straciły na urodzaju. Stan królowej był poważny, gdyż na jej obliczu zawitał smutek i zmęczenie. Król zaniepokojony stanem ukochanej, wielu spraw nie podołał. Nie zdołał sporów w państwie rozwikłać, pańszczyzny zebrać i błogosławieństw udzielić. Przebywał jedynie w komnacie, przesiadując po prawicy żony przy łożu, trzymając jej dłoń w swoich.

Któregoś dnia znów odwiedziła ich rosyjska rodzina. Car Rosji rozglądał się wkoło, a jego syn niepewnie stał z boku. Moskal starał się ukryć swoją niepewność, dziś ojciec chciał pozostawić go na kilka dni w zamku królewskim. Podobno wyruszał gdzieś na wojnę i aby syna samego w zamku carskim nie zostawiać, przywiózł go właśnie tu.  Sługa królewski ubrany w złote szaty, zbliżył się do nich.  Gestem ręki zaprosił ich, by udali się za nim. Szli wzdłuż korytarza, gdzie spoglądała na nich cała rzesza obrazów. Każdy przedstawiał inną postać, zdarzenie historyczne, ważny moment w życiu obu królestw. Moskal spoglądał na nie z zachwytem, natomiast jego ojciec dostojnym krokiem szedł przed siebie. Nie rozglądał się na boki, nie zwracał także uwagi na otoczenie ni osoby. Nie odpowiadał na pokłony służby, natomiast carski syn jedynie skinął na każdy pokłon główką.

Znaleźli się w pięknej komnacie ze złotymi ścianami. Wtem wyszedł do nich Księstwo Litewskie.

- Jaśnie Panie. - odparł car kłaniają się. Król gestem ręki odpowiedział na pokłon.

- Carska mość. Rad jestem z twych odwiedzin, lecz to czas niezbyt trafny.

- Ależ, nie chcę waszego czasu marnować. Czeka mnie wojna na wschodzie i rad byłbym, gdyby klejnot mój mógł z Waści synem pozostać.

- Cóż.... - zaczął król gotów odmówić. Jednak wiedział, że Imperium jest ważny dla Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Westchnął. - Przyjmiemy go i opieką otoczym. - odparł władca. Imperium zajrzał do komnaty, z której wyszedł król. Zauważył tam łoże z wieloma poduszkami i kołdrami. Ktoś na nim leżał, gdyż złoty koc na to wskazywał swoim zniekształceniem. Imperium poddał się swej ciekawości. Krok za krokiem zbliżyła się do drzwi, które stanowiły dla niego wrota do zakazanego pokoju. Nie powstrzymało go to. Ciekawość była zbyt silna by się dać  jej oprzeć. Imperium zauważył, że przy łożu spoczywa jego przyjaciel. Zasnął z główką na materacu łoża, a na jego główce spoczywała dłoń królowej, która przeczesywała kosmyki jego czerwonych włosów swoimi palcami.

- Skowronku. - szepnęła królowa widząc Imperium Rosyjskie.

- Jaśnie Pani. - odparł równie cicho dziedzic carski. - Czemuż to leżysz?

- Zdrowie me pogorszyło się znacznie, przez co zmuszona jestem w łożu pozostać. Jednak nie martw się kochanie, czeka mnie spotkanie i podróż, o której wspomnieć raczyłam ci podczas spaceru wspólnego po ogrodowych ścieżkach. Pamiętasz ją Skowronku?

- Pamiętam ja ową rozmowę. Jednak pojąć jej nie do końca mogę. Jaśnie Pani... umiera?

- Śmierć.... Cóż to za negatywne określenie. Tak złem napełnione. Ja jedynie spocznę na wieki, śnić będę i oddam się w objęcia Boga. On zadecyduje, gdzież to me miejsce się znajduje.

- Pani...

- Czas mój nadejdzie dziś końca...

- Ależ pani, co z Waści synem będzie?

- Chcę byś mi coś obiecał Skowronku. Zbliż się... Proszę... - jej głos był niebywale cichy. Imperium zbliżył się.

- Jest tak delikatny. Niczym jagniątko. Martwię się.... Wkoło jest tak wiele nienawiści...

- Ależ skąd pani.

- Skowronku mój... Nawet twój ojciec wraz z mym mężem pałają do siebie nienawiścią. - odparła łagodnie. Imperium milczał. Nie raz był świadkiem, gdy to jego ojciec źle życzył Księstwu Litewskiemu i samej Koronie Polskiej. Nie chciał jednak zasmucać królowej, której oddech stawał się coraz wolniejszy.

- Nie mogę prosić cię o zbyt wiele, jesteś jeszcze tak maleńki, jednak tak bystry. Po odejściu mym, Rzeczpospolita pozostanie sam, ojciec jego z pewnością zostanie pochłonięty przez królewskie obowiązki. Proszę cię o jedno... Byś nigdy nie postępował wbrew sobie i swoim uczuciom. Jeśliś jest nieszczęśliwy, nie ukrywaj tego. Walcz o szczęście swoje. Jesteś najcudowniejszy Skowronku. Proszę choć trochę zastąp mnie w obowiązkach... Zaopiekuj sie synem mym. Oboje otoczcie się opieką.

- Pani...

- Matka twa z dumą spogląda na ciebie. Dziś spotkam się z nią. Przekaże jej, żeś wyrósł na wielkiego władcę. Choć zaledwie dzieckiem jeszcześ jest.

- Proszę, niech Pani nie myśli tak... Chce Pani syna zostawić?

- Dzieje się wola nieba. Nie moja Skowronku. Jam szarym człowiekiem wśród wspaniałości Bożej. Jeśli Bóg zechce mogę stać się prochem. On władcą władców. Królem nad króly. Poradzić nie mogę nic wobec woli jego. Jednak syna samego nie pozostawiam. W ojca rękach pozostanie. W przyjaźni z tobą. - na te słowa Imperium poczuł jak do jego oczu zbierają się łzy. Królowa była święcie przekonana, że Moskal zajmie się Rzeczpospolitą, lecz on wiedział, że nie może tego zrobić, choć tak bardzo tego pragnie. Carstwo Rosyjskie nie pozwoli mu szczerze przyjaźnić się z RON'em. Zawsze będzie to tylko kwestia czasu, aż młody Moskal będzie musiał skrzywdzić malca.

- Pani, obawiam się, że to dosyć nierozsądne...

- Rzeczpospolita uwielbia cię. Tylko ty będziesz mógł mu pomóc pogodzić się z losem. Jednak pamiętaj Skowronku. Niegdy nie chciałam cię do niczego zmuszać. Twe szczęście najważniejszym dla mnie pozostanie. Jeśli prawdą jest, iż nie pragniesz tej przyjaźni, gniewać się nie będę. Poszanuje zdanie twe.

- Nie to problemem jest... Lecz inna rzecz...

- Domyślam się, że tajemnica to. - powiedziała cicho. Imperium spojrzał zaszklonymi oczami na jej zmęczoną twarz. Wyglądała tak źle... Z oczu Moskala poczęły lecieć łzy.

- Skowroneczku. Nie płacz. Nie wylewaj słonych swych łez. - odparła kładąc dłoń na jego policzku. Kciukiem otarła łzy. Imperium cofnął się, gdyż jej dotyk zdał mu się tak gorący. W tym czasie dziedzic zbudził się. Zmęczonymi oczami obejrzał pomieszczenie. Widząc swojego przyjaciela, uśmiechnął się sennie. Jednak widząc matkę posmutniał. Ona zaś uśmiechała się, świadoma bliskiego końca.

- Promyczku mój, proszę cię o jedno...

- Co tylko zechcesz mamusiu.

- Chciałabym, abyś był silny. Byś nigdy się nie poddawał, choćby brakowało ci sił, nigdy... Pamiętaj... Gdzieś tam daleko czeka na ciebie szczęście, o które warto walczyć.

- Obiecuję mamusiu, że pozostanę silny.

- Słowa twe niezmiernie mnie cieszą. Teraz proszę, udaj się do komnaty z Imperium. Mamusia musi się przespać.

- Dobrze mamusiu.

- Pamiętaj, mamusia bardzo cię kocha... Tatuś bardzo cię kocha... Zawsze będziemy przy tobie kochanie... - odparła całując czoło syna. Rzeczpospolita pociągnął noskiem. Królowa ułożyła dłonie na jego policzkach i zetknęła swoje czoło z jego.

- Bezwzględu na wszystko, zawsze będę przy tobie. - szepnęła. Księciu zdały się te słowa niezwykle smutne. Carski syn natomiast stał w niemałym osłupieniu. Śmierć jego matki uderzyła w jego osobę wytrącając co z równowagi spokoju. Ależ on dawno z nią nie rozmawiał..  Ojciec zajęty przez swe obowiązki... Ich rodzina rozpadła się. Jednak czy kiedykolwiek była kompletną? Teraz na jego oczach kolejna rodzina ulega rozpadowi. Biedny RON...
Książę wstał od łoża matki.
- Dziękuję wam chłopcy za wszystko. - odparła. - Proszę, niech wasza przyjaźń zawsze trwać będzie. Razem jesteście niezwykle silni. - odparła.
- Oczywiście mamusiu. - odparł z uśmiechem dziedzic. Chwycił dłoń Imperium tym samym budząc go z osłupienia. Niebieskooki spojrzał na księcia, następnie na królową. Widział, że jej oczy stracą blasku. Umierała... Chwycił on dłoń Rzeczpospolitej i razem udali się do komnaty księcia.

Wieść i śmierci królowej szybko rozeszła się po zamku. Imperium całą noc spędził u boku księcia, który bardzo przeżył utratę matki. Król także ją przeżył. Nie odstąpił łoża zmarłej nawet na krok. Spędził przy niej całą noc. Nie chciał pogodzić się z jej utratą. Kilka dni później atmosfera nie zmieniła się, a mury zamku opuścił Imperium. Martwił się o swojego przyjaciela. Wiedział, że teraz naprawdę cierpi.

꧁❦꧂

Kochani, wybaczcie, że wczoraj nie wstawiłam rozdziału, ale wyjechałam nagle w gościach i tam padł mi telefon ^^'

A ja jak zawsze sklerotyczka nie wzięłam ładowarki...

Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie i rozdział mimo smutnych wieści, spodoba się wam.

Miłego dnia!

~ Bakuś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro