꧁Szafir꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po śmierci Królestwa Polskiego na dworze królewskim zawitał smutek i żal. Brakowało ciepła, które sprowadzała Pani jedynie swoją osobą. Jej jeden gest, jedno słowo, rozpromieniało całą dworską służbę. Jednak teraz...

Rzeczpospolita Obojga Narodów zasiadał po prawicy ojca przy śniadaniu. Panowała grobowa cisza, którą od czasu do czasu zakłócały służki pracujące w kuchni. Ani monarcha, ani jego dziedzic nie zamienili ze sobą ni słowa, aż do podania trunków. Król ująwszy kielich, upił łuk, a następnie zerknął na swego pierworodnego. Widząc jego zaszklone oczy wzruszył się. Odłożył kielich i wysunął dłoń w kierunku chłopca, by następnie delikatnie chwycić jego maleńkie dłonie. Zielone tęczówki wpatrywały się w nieokreślony punkt na ścianie.  Jednak po chwili powędrowały ku twarz króla, a dokładniej spojrzały w jego zmęczone oczy. Księstwo Litewskie uśmiechnął się pogodnie do syna, chcąc tym podnieść go nieco na duchu.

- Synku mój, cóż ci dolega? Słońce za oknami wysoko już góruje. Czemuż żeś smutny?

- Tęsknię za mamą. - wyjawił RON. Księstwo westchnął i nieco mocniej ścisnął dłonie syna, by dodać mu otuchy.

- Ja również tęsknię. Jednak nie możemy się martwić. Jej dusza czysta niczym łza, do nieba z pewnością wpuścić ją raczą, skąd będzie spoglądać na ciebie i powtarzać, iż miłość jej granic nie zna do ciebie.

- Do ciebie tatusiu również. - powiedział z delikatnym uśmiechem chłopiec. Król widział, że ciągle towarzyszył synowi smutek, jednak nie tak silny jak wcześniej. Wstał po chwili i wyciągnąwszy rękę w kierunku syna poczekał, aż ten wstanie i chwyci jego ogromną w porównaniu do synka dłoń. Udali się razem do zamkowych stajni. Kara klacz spoczywała na słomie, a królewski ogier pasł się w jednym z boksów. W pewnym momencie książę dostrzegł, że siano w boksie Hery poruszyło się. Zaciekawiony zbliżył się, a król uśmiechał się pogodnie.

- Pamiętasz mój drogi synu, jakżem obiecał ci wierzchowca własnego?

- Pamiętam tato.

- Otóż tam w siana stosie kryje się źrebak kary. Do ciebie on należeć będzie. Twoim zadaniem będzie odpowiednio go wyszkolić.

- Ale czy dam radę? - spytał wątpiąc RON, jednak nuta szczęścia była wyczuwalną w jego głosie. Księstwo przytaknął skinieniem głowy wiedząc, że syn jego wielkim monarchą zostanie. Sprawy wierzchowca błahe, w porównaniu do zarządzania całym krajem.

- Jeżeli uwierzysz w siebie synu mój i będziesz ciężko pracował, sukcesy odnosić będziesz. - odparł monarcha kucając. Jego królewskie szaty zetknęły się z podłożem. Chłopiec zbliżył się do ojca i niepewnym ruchem przytul się do niego. Król nie pamiętał kiedy ostatnio jego syn przytulał go w ten sposób. Żałował, że sprawy państwa często sprawiały, że zapominał o najważniejszych rzeczach i osobach. Rodzina zawsze powinna być na pierwszym miejscu, od teraz będzie tak bez względu na wszystko. Księstwu został jedynie jego pierworodny. Nie mógł pozwolić, aby nieznane mu siły, odebrały również i jego najukochańszego syna. Przyrzekł, że będzie bronić go póki ostatni dech nie ujdzie z jego ciała. Obiecał to swej żonie na łożu śmierci. Chwila, w której malec tulił się do swojego ukochanego ojca, zdawała się nie mieć końca. Ciepło, które się między nimi wytworzyło, zdawało się koić ich zranione odejściem Królestwa Polskiego serca. Prince, który zdawał się przez większość życia mieć wszystko w głębokim poważaniu, przyglądał się swojemu panu przez kraty boksu. Zarżał po chwili i kopytem zaczął grzebać w ziemi. Mały książę odsunął się po chwili i otarł swe oczka rękawem czerwonej szaty. Król wstał i ułożył swą dłoń na główce syna po czym potarł jego czerwone włosy.

- Jakie imię nadasz swemu rumakowi? - spytał Księstwo Litewskie swego syna, który przez moment zastanawiał się nad imieniem. Po chwili uśmiechnął się i spojrzał ponownie na źrebaka, który jakiś czas temu wyłonił się spod słomy, by rozejrzeć się po świecie, jaki go na tą chwilę otaczał.

- Chcę by nosił imię Szafir. Jak ulubione klejnoty mamy. - powiedział z przekonaniem chłopiec. Mąż królewski uśmiechnąwszy się, powtórnie objął syna, a następnie ucałował jego delikatne czoło, odsuwając czerwone kosmyki do tyłu.

- Z pewnością matula twa z radością spogląda na ciebie. Od zawsze widziała w tobie piękno, jakie może pozazdrościć nawet najbardziej pożądany diament.

- Dziękuję tato. Twoje słowa bardzo mnie radują. - odparł książę. Po chwili oboje zbliżywszy się do zagrody Hery i Szafira, oparli dłonie o drewniane obicia. Klacz wstała powoli, a jej źrebię hasało wesoło wkoło niej. Hera zarżała opiekuńczo, a młody konik udał się w jej ślady. Zaraz znalazł się przy drzwiach, gdzie doznał głaskania z ręki królewskiej. Dziedzic nie mógł się już doczekać, gdy jego wierzchowiec osiągnie odpowiedni wiek do jazdy.

- Ojcze? - zaczął nieco niepewnie, spoglądając na poważną twarz ojca. Król obdarował pierworodnego swym spojrzeniem, gdyż wcześniej spoglądał na klacz.

- Cóż za pytanie dręczy cię synu mój?

- Wiesz może, kiedy będą kolejne odwiedziny carskiej rodziny?

- Niestety, nie jest mi to wiadome. Jednak, gdy tylko dane będzie mi poznać datę, będziesz pierwszym, który dowie się po mnie. - powiedział z uśmiechem król i pogłaskał syna po głowie.

- Dziękuję. - odparł Rzeczpospolita. Monarcha skinął głową i po chwili znów musiał pozostawić syna samego, gdyż sprawy państwa wzywały. Rzeczpospolitej nie przeszkadzało to. Spoglądał ciągle na swojego konika wraz z klaczą mamy.

Gdy do stajni zawitał stajenny pomógł księciu wyprowadzić wierzchowca wraz z matką na wybieg, gdzie konie mogły rozprostować swe zgrabne nogi. Po chwili stajenny przyprowadził także Prince, aby ten poznał swego syna bliżej. Myszaty ogier dumnie stawiał kroki, co jakiś czas wierzgając. Hera uważnie przyglądała się Prince. Gdy ogier stanął w bezpiecznej odległości, mały Szafir spojrzał na samca zaciekawiony. Niezgrabnymi bryczkami znalazł się przy ojcu. Ogier o dziwo stał spokojnie. Hera ciągle uważnie spoglądała na swe źrebię. Po chwili widząc większą odległość między nimi machając głową zbliżyła się o kilka kroków. Szafir podskoczył i pokręcił się wokół ojca, zapraszając go do zabawy. Myszaty ogier w pewnym momencie sięgnął łbem ku potomkowi. Hera zarżała. Jednak Prince nie zrobił synu krzywdy, jedynie skubnął odrobinę grzywkę źrebaka.

Rzeczpospolita przyglądał się temu z uśmiechem. Nie mógł uwierzyć, że nareszcie doczekał się swojego konika.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro