꧁Winny꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdego dnia Imperium zaszczycał swego więźnia swą obecnością. Przybywał i obserwował go lub też o rozmawiał z nim. Zdecydowanie nie podobało się to jego synowi. ZSRR wiedział, że przez owe spotkania ojciec zaniedbuje swe carskie obowiązki. Nie mogę pozwolić na to, by jakie więzień sprawił, że ocena cara spadnie w oczach ludu i zechcą go zdegradować. Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich  pomyślał, że możnaby pozbyć się więźnia lub też zmienić jego status. Postanowił, że gdy jego rodziciel wróci z odwiedzin, poruszy z nim ów temat. IR spędzał długi czas w lochach, dlatego jego syn był zmuszony dość długo oczekiwać na przybycie ojca. W końcu nadszedł ten moment. Imperium zawitał znów w sali tronowej.

- Ojcze mój. Proszę cię o chwilę rozmowy. - zwrócił się do Imperium, kłaniając się przedniego majestatem.

- Cóż jest? - spytał car podchodząc do syna.

- Ludzie zaczynają szeptać na temat twej władzy. Wciąż spędzasz czas w lochach. Zaczęli spiskować przeciw tobie. Obawiam się, że będą chcieli twej zguby.

- A więc pragną rzeczy niedorzecznej.

- Zgodzę się ja z tobą, lecz cóż z nimi poczniesz? Nie lepiej jest zatrzymać ich spiski?

- Jak miałbym to czynić? Ściąć spiskowców? Chętnie, lecz potrzebuję ich godności.

- Ależ odpuśćmy przelew krwi. Cóż ciągnie cię tak do tych lochów?

- Więzień w nich przebywa. Muszę pilnować jego stanu.

- Nie możesz zakończyć jego cierpień? - spytał ZSRR. Pożałował swych słów, gdy ojciec spojrzał na niego z wściekłością.

- Mam ja pozbawić go żywota? Nie wystarczy ci, że i tak postępuję wbrew woli Boga?

- Ależ skąd ojcze. Nie pragnę jego śmierci. Chcę jedynie byś nie spędzał tyle czasu w lochach. Twoje królestwo potrzebuje cara. - Imperium spoglądał z uwagą na syna. Natomiast ZSRR trząsł się pod jego spojrzeniem. Widział w nim wielki majestat przywódcy, który sam będzie musiał przyjąć.

- Rację masz synu. Powinienem bardziej skupić się na potędze. - odparł i przeczesał jego czerwone kosmyki palcami. ZSRR poczuł uczucie, które było w pewnej części przyjemne. Razem z ojcem udał się na posiłek. Po zjedzeniu wspólnego obiadu, ZSRR udał się na naukę jazdy konnej, Imperium natomiast zawołał swoich doradców. Długo rozmawiał z nimi na temat przyszłości Rosji. Gdy obrady się zakończyły Imperium powrócił do lochów.

- Przyjacielu mój, przybywam ci ja ponownie, gdyż zapytań mam kilka. - powiedział zbliżając się do metalowych, chłodnych krat. Rzeczpospolita, który siedział w kącie, podniósł na niego swe spojrzenie. Wyrażało zaskoczenie i ciekawość w pewnej mierze. RON wstał i podszedł do krat. Następnie oparł na nich swe dłonie.

- Słucham panie. - odpowiedział, co widocznie zadowoliło cara. Władca uśmiechnął się lekko i spojrzał wprost w oko więźnia.

- Cóż mam czynić, by me królestwo było potęgą? - zadał pytanie, a Rzeczpospolita, który nie spodziewał się takowego, namyślił się chwilę. Następnie z przekonaniem spojrzał na przybyłego.

- Twe królestwo potęgą już dawno można nazwać. Jednakże pamiętaj, że prawdziwą siłą są ludzie i ten, który ich prowadzi.

- Więc mam wojska zwiększyć? - spytał unosząc brew. RON zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie ci ludzie. Twoi poddani. To oni są twą siłą. Dzięki nim masz to co posiadasz. Bez nich państwo nie byłoby państwem. Prawda?

- Słusznie prawisz. Więc powinienem skupić się na swoim lódzie? Cóż mogę czynić?

- Pytasz mnie jak masz swym państwem rządzić? - zaskoczonej Rzeczpospolitej było widocznie dostrzegalnej. Przecież jego status spadł do więźnia. Czemuż ma doradzać carowi jak władać powinien?

- Pamiętam ja o twej potędze i sile.

- Lecz uległem tobie.

- Pamiętaj, że wraz ze mną było dwóch. Czyli trzech najeźdźców, żeś próbował pokonać. Dzielne boję toczyłeś i pisane było co zwycięstwo z pewnością.

- Więc czemu przegrałem? - spytał, czym zaskoczył cara. Imperium spojrzał w bok z cichym westchnieniem.

- Tegoż sam nie wiem. Plan ten był już rozpoczęty, gdyśmy się poznali. Ojciec mój planował byśmy się przyjaźnią darzyli. Potem chciał bym ci ja nóż w plecy wbił. I ziściło się. To ja winny wszystkiemu. Twemu cierpieniu i zagładzie.

- Imperium proszę nie mów w ten sposób.

- Może inaczej to wyglądało? - car spojrzał w zieloną tęczówkę. Carskie oko wyrażało tak wiele sprzecznych emocji. RON gubił się próbując odczytać choć kilka z nich.

- Wina nie jest twa. Sam mówiłeś, że to twój ojciec, zgadza się?

- Mówiłem, lecz i to ja zgodziłem się ów plan wykonać. Mogłem upierać się dłużej. Może by odpuścił, lecz ja jako mały chłopiec starałem się znaleźć w jego łaskach.

- Miałeś ty trudne dzieciństwo. Nie obwiniaj się więc za nie. Każdy pragnie miłości rodzicielskiej. Nie każdy jednak był nią obdarowywany. To najzwyczajniejsza w życiu rzecz, żeś starał się wzbudzić dumę w ojcu.

- Rzeczpospolito, czemuż mnie tak bronisz? Mimo mych win wciąż żyjesz w przekonaniu, żem niewinnym.

- Gdyż wiem co w twym sercu się skrywa. Ukazałeś mi to wiele razy.

- Skąd pewność, że to nie gra? - spytał car. Rzeczpospolita spojrzał w dół. Wiedział, że tak naprawdę jedyną rzeczą, która potwierdzała jego słowa, są jedynie przeczucia.

- Czuję to. Czuję w swym sercu, któreś mi skradł. Nie ważne ilem się męczył. Ono i tak biło zawsze dla ciebie. Dostrzegało w tobie ideał. Zagłuszało rozum i pragnęło tylko szczęścia w miłości. Dlatego jestem ja pewny swego. Kieruję się sercem, które jako jedynie nie ucierpiało na tyle, by oddalić się od ciebie.

- A cóż z rozumem?

- Rozum już dawno przestał podpowiadać co czynić. - dopadł RON i odwrócił się do ściany. Usiadł pod nią i spoglądając przed siebie lekko uśmiechał się. - Po cóż rozum w takim miejscu? Wiadomym jest, że to miejsce mej śmierci będzie.

- Skąd pewność, że nie zamierzam cię uwolnić?

- Kraj twój oskarży cię o zdradę. Zapragną  twej śmierci i będą próbować obalić cara kłamcę.

- Mimo iż podobno twój rozum przestał reagować, to i tak jesteście niebywale inteligentni.

- Inteligencja, a rozum to dwie inne strony. Jedna ukazuje to co logiczne, druga co słuszne. - rzekł RON.

- Cóż ci ja mam zrobić, by wdzięczność okazać? - spytał car.

- Nic panie. Jam tylko pokornym więźniem.

- Więc nakazuję ci wstać. Zbliż się na nowo do krat. - RON wykonał prośbę cara. Stojąc przy kratach spoglądał na wyższego z wyczekiwaniem. Car chwycił jedną z jego dłoni i wyciągnął przed kraty. Ucałował ją delikatnie i klęknął.

- Cóż?! - zaskoczony król nie wiedział co ma czynić.

- Wybacz mi błagam me wszystkie winy. Jam winny wszystkich twych krzywd. To jam złem, które kroczy po świecie. Proszę wybacz mi i pozwól, bym zaznał spokoju. Niedługo odejdę, a tobie będzie dane żyć w szczęściu. Przysięgam na swe życie i Boga.

- Imperium...

- Winny ci ja to wszystko. Dlatego nie sprzeciwiaj się proszę, przystań na me prośby. Jam winny i ja powinienem winy ponieść...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro