꧁Zagubienie꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

RON ciągle czuł pustkę i żal. Brakowało mu Imperium, brakowało mu go na tyle, że czasem miał ochotę zostawić wszystko i ruszyć za nim do Rosji. Był gotów wyprzeć się tego wszystkiego, tylko dla niego. Zdarzało się dosyć często, że spędzał czas sam w ogrodzie. Siedział wtedy pod wierzbą i rozmyślał.
"Czym zawiniłem?""To moja wina...""Jak mogę go odzyskać?"
Ciągle marzył tylko o jednym... O nim... Brakowało mu jego słów, brakowało jego osoby... Czuł się tak, jakby ktoś oderwał kawałek jego duszy, jej ważną część.

- Dlaczego? Dlaczego mnie spotyka to wszelkie zło? - zastanawiał się i coraz częściej jego serce spowijał mrok. Ciemne myśli gościły w jego umyśle, namawiając do rzeczy Bogu niemiłych. RON starał się być silny, jednak gdy tylko przed jego oczyma ukazywał się obraz utraconego, siła znikała, a on stawał się znów słaby. Wiele nocy spędził płacząc, dlatego jego wygląd znacznie się zmienił. Wyglądał marnie, niezwykle marnie i słabo. Przypominał osobę, którą niedługo zabierze do siebie Najwyższy. Minęło dużo czasu, lecz pustka ciągle mu towarzyszyła. Gdy skończył siedemnaście lat, otrzymał zaproszenie na bal u Królestwa Węgierskiego. Zdziwił się, gdyż nie spodziewał się owego zaproszenia. Miał ochotę odmówić, lecz ostatecznie coś podpowiedziało mu, że musi się tam stawić. Serce ciągle cierpiało, ciągle widział wszędzie Imperium, na każdym swoim kroku, dlatego nie mógł wyleczyć się z tęsknoty. Może małe odejście od rutyny pomoże? Zdecydowanie musiał o siebie zadbać. Jego zły nastrój odbijał się na królestwie. Mimo iż dużo obowiązków przejęli doradcy, to on był głową państwa. rozkazał, aby przygotowano dla niego kąpiel, następnie poprosił by sprowadzono osobę, która pomoże mu z włosami. tak tez się stało. Godziny mijały, a król odzyskiwał swój urok. Po wszystkim wyglądał tak, jakby Imperium nigdy nie niepokoił jego istnienia. Tak tez się czuł. Udało mu się zapomnieć na moment o dręczącej go przeszłości i osobie, która była głównym źródłem jego cierpienia. Zwołał poddanych, by odbyć konsultacje z monarchą. Wysłuchał ich próśb oraz problemów. Zaczął myśleć nad rozwiązaniami, a następnie odpowiedział na zaproszenie. Zastanawiał się, cóż mógłby podarować Królestwu Węgier w ramach podziękowania za zaproszenie. Pamiętał, że państwo Węgier od zawsze było niezwykle bliskie jego rodzinie. Dlatego także i prezent musiał być wyjątkowy. Dlatego wybrał najcenniejsze klejnoty jakie posiadał. Kilka dni później wyruszył, by dotrzeć na czas. Musiał przyznać, że jego kraj był niezwykle piękny. Władał nim od dawna, lecz nie poznał jeszcze licznych zakamarków. Równie piękne było państwo Węgier, gdy przekroczył granicę. Jego oczy z podziwem patrzyły na to co otacza jego osobę i poddanych rycerzy. Dojechawszy na miejsce król został przywitany przez samego władcę Węgier. Był on niewiele starszy od RON'a. Może trzy lata. Rzeczpospolita zdziwił się, gdy Królestwo Węgier przytulił go na przywitanie. Oczywiście szczerze odwzajemnił ten gest. Poczuł się naprawdę miło i szczęśliwie. Spojrzał na Królestwo Węgier po chwili z uśmiechem.

- Cieszę się, że przybyłeś. - oznajmił starszy.

- Ja niezmiernie cieszę się zaproszeniem.

- Ależ jesteś tu wyczekiwanym gościem mój drogi. Żałuję, że nie mogłem szybciej cię poznać. Nasi ojcowie byli przyjaciółmi, jak i nasze matki. Dlatego jesteś mi niczym brat z opowieści. - oznajmił władca. RON zdziwił się, lecz ciągle miło uśmiechał. Coś jakby zakwitło w nim na nowo. Coś jakby poczucie bliskości z kimś rodzinnym. Było to naprawdę miłe i nie chciał by szybko to uczucie ucichło.

- Wasi rycerze mogą zatrzymać się w karczmie przy pałacu. Niedaleko też znajduje się dom gościnny, gdzie odnajdą nocleg. Dla Waszej Wysokości została przygotowana specjalnie komnata. - oznajmił Królestwo.

- Bóg zapłać za ten dar. - powiedział i skłonił się młodszy.

- Ach schlebiasz mi na każdym kroku mój drogi. Proszę, udaj się za mną. Pokażę ci komnatę oraz salę.

- Naturalnie. - odpowiedział z uśmiechem RON i udał się za Węgrami. Podczas oprowadzania Polak mógł dostrzec w jak pięknym stylu był urządzony zamek.

- Wasz zamek cieszy oko. - zauważył gość. Gospodarz uśmiechał się od ucha do ucha.

- Jako młody książę biegałem wśród komnat i zawsze gubiłem się. Pamiętam jak służki pomagały rodzicom w odnalezieniu mnie. Wtedy gdy się gubiłem, zacząłem dostrzegać w jak wspaniały sposób jest budowany zamek. Nie liczy się też i sama struktura. Te mury wychowały wielu moich przodków, więc przesiąknięte są wielką historią rodów królewskich.

- Waść pięknie mówisz o przeszłości.

- Uczono mnie, by jej nie zapominać. Mimo iż ma w sobie zło, należy pamiętać o tym, co pozwoliło nam być takim, jakim jesteśmy na tą chwilę. - starszy przystanął i położył dłoń na ramieniu RON'a. - Słyszałem ja o twojej przeszłości. Wasz ojciec wielkim był monarchom. Mój ciągle pragnął być niczym wasz. Widzę, żeś wdał się w niego. Jesteś niezwykle doń podobny. Widzę w tobie jego siłę, lecz i dorobić twej matki.

- Miałeś okazję ich spotkać? - spytał zaciekawiony król.

- Tak, lecz spotkanie mi niepamiętne. Zbyt młodym był. Jednak opowieści ojca są nadzwyczaj realistyczne. W stanie jestem sobie to wszystko wyobrazić.

- A waści ojciec? On...? - zaczął, jednak Królestwo skończył za niego.

- Nie żyje. Kilka miesięcy temu, a nawet już rok, zmarł w chorobie. Matka ma jeszcze żyje, jednak widać, że rozłąka z mężem źle na nią wpływa.

- Nie miałem pojęcia. - odparł zakłopotany. Węgry położył dłoń na jego ramieniu.

- Wiem o tym. Nie przejmuj się drobnostkami. - odparł pocieszająco. Następnie ruszyli dalej. Wkrótce ich rozmowę przerwał służący, który oznajmił Królestwu przybycie gości. Wrócili więc razem do głównego pomieszczenia, a następnie wyszli na dziedziniec. Kilka dorożek zajechało, przywożąc piękne damy, które nimi jechały. W oddali RON ujrzał coś, czego się najmniej spodziewał. Na pięknym karym koniu, który dumnie kroczył przed siebie, jechał Imperium, zaraz obok jechał na siwej klaczy Austria. Rozmawiali razem, a ich postawy wyrażały wrażenie niezwykle potężnych mocarstw. RON poczuł dawno zanikłe uczucie. Odwrócił wzrok, by nie spoglądać nań, może wtedy nie zauważy jego obecności. Węgry zauważył to i polecił, by udał się on do sali. Zawołał także sługę, który zaprowadził RON'a do sali. Wskazano mu miejsce spoczynku, po chwili dołączyły także inne państwa. Los sprawił, że szczęście uśmiechnęło się do Rzeczpospolitej, gdyż Imperium został usadowiony daleko od RON'a. Mimo wszystko, władca czuł na sobie jakby jego wzrok. Mimo iż nigdy nie dostrzegał jego spojrzenia na sobie, czuł się przez niego obserwowany. Może to tylko wytwór jego wyobraźni? Tego nie był pewny. Na szczęście myśli te długo nie zaprzątały jego głowy.  Bal rozpoczął się tańcem. RON zaprosił go tańca jedną z dam. Kobieta z uśmiechem przyjęła jego propozycję i razem udali się na środek sali. Dołączyło do nich mnóstwo par, w tym Imperium razem z pewną kobietą. Tańce rozpoczęły się. Każdy tańczył znane figury. Sala wypełniła się śmiechami i śpiewem. Pary wirowały, a ten kto spoglądał na to z góry, mógł dostrzec naprawdę piękny widok. Tańce zmieniły się w tańce składające się z kilku par. Los na złość sprawił, że RON ze swoją partnerką został połączony z parą Imperium. Tańczyli wspólnie. Rzeczpospolita starał się nie wyrażać żadnych uczuć. Damy biły ekscytacją, a władcy pozostali obojętni. Rzeczpospolita zaczął rozmyślać, czy Imperium faktycznie przyjął względem niego obojętną postawę? Naprawdę zapomniał o tym co ich łączyło? Sam RON starał się zapomnieć o wszystkim, lecz pamięć nie chciała zaniknąć całkowicie. Dlatego teraz widok obojętnej twarzy IR, ranił władcę. Figury tańca sprawiły, że znaleźli się blisko siebie. Patrzyli sobie w oczy, lecz RON po chwili uległ i odwrócił wzrok. Gdy tańce dobiegły końca, pary rozeszły się. Imperium ucałował dłoń partnerki, a następnie skierował się do stołu. RON jakby pod jakimś transem, chwycił go lekko za rękaw.
W tym momencie świat stanął w miejscu. Imperium zwrócił się ku niemu. Ich spojrzenia napotkały się. RON czuł się tak, jakby spadał w błękitną otchłań.

- Wasza wysokość. - jego głos, zdawał się być jedynie marzeniem sennym. Jednak była go rzeczywistości. IR stał tuż przed Rzeczpospolitą i właśnie spoglądał na niego. RON ocknął się z dziwnego transu. Wypuścił rękaw Moskala i spuścił wzrok.

- Proszę o przebaczenie. Lat wiele minęło... Dobrze jest waść spotkać cię po tylu latach. - wyznał.

- I waść dobrze widzieć. - odparł Imperium zwracając się ku Rzeczypospolitej. RON zaskoczył się tym, gdyż wynikało z tego, że pragnie kontynuować rozmowę.

- Cóż u was? - spytał RON.

- Dobrze. Nie można narzekać. A u was?

- Dobrze. Dwór pusty, odkąd waści nie ma. - wyznał Rzeczpospolita. Spuścił głowę i westchnął.

- Tęskniliście? - to pytanie jakby uderzyło w Rzeczpospolitą. Spojrzał na IR, lecz ten patrzył na niego w całkiem zwyczajny sposób. Może była to jakaś zagrywka z jego strony lub Rzeczpospolita źle coś usłyszał.

- Słucham? 

- Czy waść tęsknił? - powtórzył pytanie o tym samym znaczniu. RON zaniemówił przez chwilę. Pogrążył się w myślach. A świat ciągle stał w miejscu.
Rzeczpospolita ciągle czuł się dziwnie, jakby był w jakiejś jawie sennej. A to wszystko działo się tylko w śnie.

- Zgadza się... - odparł niepewny swych słów. Nie tęsknił, a wręcz umierał z tęsknoty przez pierwsze dni. Później przemieniało się to w rozpacz, a następnie w ciężar ducha.

- Ta dama, wciąż u was na dworze? - spytał Imperium, choć dobrze wiedział, że było to pytanie nieco wścibskie. Można śmiało stwierdzić, że oceniał w ten sposób RON'a. Niczym żmija zabijająca jadem, on drążył w Rzeczpospolitej na nowo, odkopując stare rany.

- Zgadza się, wciąż praktykuje. - odparł RON.

- Waść wciąż gotów mówić o wszystkim.

- Cóż masz na myśli?

- Mówisz o wszystkim, co dotyczy twej osoby. Wroga nie poznasz w ten sposób.

- Wrogiem się nie przejmuję. W tobie nigdym go nie widział. Zawsześ był mi bratem, przyjacielem i ... - tu urwał swą wypowiedź. Poczuł bowiem łzy, które zaczęły zbierać się w jego oczach. Musiał szybko wrócić, oddalić się i zapomnieć o wszystkim. Skłonił się szybko.

- Przepraszam, lecz pora ma. - odparł i szybkim krokiem odszedł. Imperium patrzył za nim uważnie. Badał jego osobę przez ten cały czas. Nie zmienił się dużo, z pewnością zyskał wiele uroku. Ciągle jednak pozostawał niepewny w jego towarzystwie. IR czuł dziwne uczucie gdzieś w tle. Jednak jego objętość sprawnie je zakrywała. Serce jego walczyło o głos, lecz rozum stanowczo zakazywał mu się wtrącać. To już nie była sprawa miłości, lecz polityki i przyszłości.
Obaj zajęli swe miejsca przy stole. Każdy z nich czuł się zmieszany rozmową. W każdym obudziły się różne uczucia powodujące zagubienie.

꧁❦꧂

Oto kolejny rozdział książki!
Postaram się jeszcze dziś wstawić do artbooka rysunki świąteczne.
Jeśli macie jakieś ulubione shipy dajcie znać ! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro