꧁Zatarta więź꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Związek Radziecki czuł narastającą w nim żałobę. Lecz czemuż, skoro nikt nie umarł? Racja, żaden człowiek nie stracił życia, straciła je więź, która łączyła ojca i syna. Od dawna car nie pytał cóż czuje ZSRR. Ni razu nie towarzyszył mu w spacerach po ogrodach. Wysyłał sługi by przekazywały mu rozkazy, a obraz ojca stał się mu nade wszystko obcym i dalekim. Cóż więc czynić? Związek Radziecki starał się jakoś znieść tą rozłąkę, lecz serce wołało rozpaczliwie o atencję ojca. Lecz ni śladu po pochwale, czy choćby dobrym słowie. Wciąż pustka i ciemność. Młody dziedzic spoczywał właśnie na zdobionym fotelu. W ręku trzymał książkę, która pozostawała anonimowa. Jej zawartość zdawała się wyśmiewać z carskiego syna. Życie młodego szlachcica, który został odłączony od majątku. W gniewie została rzucona o ścianę. Młodzieniec załamany skulił się i przytulił kolana do klatki piersiowej. Chociaż tak odczuł odrobinę ciepła, lecz była to zaledwie kropla, a by przeżyć potrzebujemy butelki, prawda? Ciężkie westchnienie uciekło z ust jego i wypełniło ciszę komnaty. Wtem zapukano, a dziedzic szybko wyprostował się i przyjął obojętną postawę.

- Wejść. - głos jego pewny, lecz gdzieś dosłyszeć można było wątpienie. Sługa pokornie się skłoniwszy, wszedł do środka i stanął przed jego majestatem.

- Car pragnie cię widzieć, mój panie. - odparł sługa. ZSRR poczuł się dziwnie. Jakby na dobre został wykluczony z roli syna. Mimo iż słudzy nigdy nie zwracali się do niego, "ojciec pragnie cię widzieć, mój panie", to i tak słowa sług, że to "car" chce go widzieć pogłębiały jego odczucia. Związek Radziecki wstał i dumnie minął sługę. Skierował swe kroki do komnaty carskiej. Wiedział, że to właśnie tam przebywa ojciec do południa. Zapukał, a głos cara nakazał mu wejść do wnętrza. Drzwi z uporem ustąpiły dziedzicowi. Gdy zamknął je za sobą, stanął przed ojcem w dumnej postawie.

- Pragnąłeś mnie ujrzeć, panie. - skłonił się niechętnie, gdyż był świadom, wyższości ojca.

- Cieszę się, że raczyłeś przybyć tak szybko. Pragnę zauważyć, że zaniedbujesz niektóre z zajęć. - car nie raczył nawet spojrzeć na swego syna. Uwagę jego przykuwały jedynie pergaminy i księgi ułożone tuż obok. Związek Radziecki poczuł żal, że ojciec nie podkreślił więzi rodzinnej jaka ich łączy. Wcześniej zawsze zwracał się do niego "synu mój", lecz teraz? Zwrot niczym do zwykłego człowieka.

- Po cóż mi one? - prychnął Związek Radziecki, czym rozdrażnił ojca.

- Nie tym tonem, pamiętaj, że stoisz przed swym carem. - skarcił syna. Związek Radziecki poczuł narastającą złość w swym ciele. Miał ochotę wykrzyczeć w oblicze ojca wszystko co obecne w jego duszy, lecz nie mógł tego uczynić. Imperium Rosyjskie z pewnością skarcił by syna i skazał na katusze.

- Nie pragnę doskonalenia się, gdy nie przynosi oni owoców.

- Cóż masz na myśli? Czy nie są one dość dobre dla ciebie? Postarać się mam o lepszych nauczycieli dla ciebie?

- Cóż nauczyć mnie mogą, gdy ma motywacja znikoma.

- Czemuż znikoma? - car spojrzał na syna, a ten spoglądał nań jak na obcego.

- Gdyż sensem mych starań było zawsze pragnienie pochwały od twej osoby.

- Uległo to zmianie? - spytał car podpierając się ręką o brodę. Postawa ta, która zdawała się wyrażać znużenie, silnie wpłynęła na młodszego. Jego serce zebrało wszelkie odczucia i postanowiło wyrzucić na światło dzienne. Syn prychnął pogardliwie na swego ojca.

- Naturalnie. Odkąd zacząłeś traktować syna swego jak powietrze!

- Skąd ta myśl?

- Nie jestem ślepcem. Widzę, żeś od dłuższego czasu zaprzestał zwracania się do mej osoby ”Synu mój”. Jestem ci ja obcy, niczym prosty sługa.

- Zaprzestań swego tonu. - ostrzegł car, lecz syn jego zacisnął zęby w gniewie.

- Tyś zawsze musiał majestat cara podstawiać ponad majestat ojca. To było błędem, gdyż wychowałeś nie syna, lecz dziedzica, który nie darzy cię ojczystym szacunkiem.

- Zważaj na swe słowa! Nie wiesz, czym gniew mój.

- Wiem, gdyż widziałem coś uczynił jeńcowi wojennemu. Już dawno powinieneś go sprzedać, wypuścić lub zabić. Ty zaś wolisz męczyć go póki żyw. Później Bóg za to będzie karać ciebie, a jego duszę zbawi, gdyż cierpienie ziemskie wynagrodzone zostanie w niebiosach.

- Dość! - car powstał, lecz to nie sprawiło, że syn jego poczuł się mniej pewnie. Wręcz przeciwnie, wciąż stał dumnie przed ojcem, gotów do kolejnego ataku. - Zapomnieliście, że to ja wam zafundowałem tak wiele nauki, byście mogli stać się idealnym.

- Po cóż mi ta idea, gdy mój ojciec traktuje mnie jak obcego? Matka cieplejszą osobą mi była, choć to zawsze tyś był mym autorytetem.  Teraz już wiem, że sens wszystko straciło. Tyś samolubny, a w twym sercu nie ma już miejsca na choćby odrobinę miłości! Od dziś tak jak pragnąłeś, będę ci ja jedynie dziedzicem! Nie pragnę już twej miłości! Nie jesteście mym ojcem! - krzyknął uniesiony przez emocje i nim usta cara zdarzyły wypowiedzieć choćby słowo, opuścił komnatę. Uniesiony gniewem udał się do stajni i natychmiast dosiadł jednego z rumaków. Galopem ruszył poza mury zamku, by odnaleźć spokój. Rumak galopował przed siebie, kopyta stykały się z ziemią, a koń gnał szalenie przed siebie. Łzy napłynęły do oczu i wzlatywały, niesione przez wiatr. Związek Radziecki zatrzymał się dopiero po dłużej chwili. Zorientował się, że znalazł się w miejscu niebywale niebezpiecznym. Las położony niedaleko zamku, słynął z mieszkających w nim wilków. Krwiożercze bestie skrywały się w nim i oczekiwały na swe ofiary. Przez plecy Związku Radzieckiego przeszły dreszcze. Czuł niepokój i strach. Mimo porannej pory, ciemność otaczała dziedzica, skrywając w sobie wszelkie tajemnice lasu. Rumak niespokojnie parskał i nerwowo grzebał kopytem w ziemi. Związek Radziecki poczuł silną chęć powrotu. Coś jednak trzymało go w miejscu. Po chwili ślepia błysnęły wśród krzewów. Było ich kilka par. Zbliżały się do dziedzica i odsłaniały obrazy oblicz wilczych bestii. Związek Radziecki wybudził się z transu i dał sygnał wierzchowcowi, by ruszył szaleńczym galopem przed siebie. Wilki pognały za zdobyczą, niczym na znak wyścigu. Liczyła się każda chwila zarówno dla ZSRR i wilczej watahy. Każdy miał cel, wilki pragnęły zdobyć posiłek dla rodziny, Związek Radziecki ocenić swe życie i rumaka. Koń słuchał poleceń i znaków pana, gnał przez wybrane drogi i omijał wszelkie przeszkody. Wilki goniły swą zdobycz. Zdawały się być coraz bliżej. Związek Radziecki ujrzał kraniec lasu. Nadzieja zakwitła na nowo w jego duszy. Wszystko jednak pękło, niczym bańka, gdy jeden z wilków wyłonił się prze rumakiem, który pod wpływem strachy stanął dęba. Związek Radziecki upadł, a koń uciekł w popłochu. Wilki pognały za nim, lecz nie wszystkie. Jeden z młodych zatrzymał się i szczerząc białe kły,  wpatrywał się w leżącego. Widać było, że przymierzał się do ataku. Dziedzic wstał z lekką trudnością. Uważnie przyglądał się  łowcy. Wilk powoli krążył wokół ofiary. ZSRR nie chciał wykonywać gwałtownych ruchów, musiał szybko wymyślić cokolwiek, co byłoby w stanie uratować jego życiem. Sięgnął po leżący niedaleko chudy pień drzewa, które musiało zostać wcześniej staranowane przez jego wierzchowca. Wtem bestia skoczyła ku niemu. Zamachnął się, uderzając wilka w bok. Bolesne skomplenie poinformowało go o celnym trafieniu. Wilk upadł, lecz po chwili otrząsnął się i groźno zawarczał. Ustawił się do ponownego ataku. Tym razem Związek Radziecki nie zdołał powstrzymać skoku bestii. Kły wbiły się w jego ramię, szarpiąc szaty i starając się wgryźć jak najgłębiej. Przebiły także po chwili skórę, co spowodowało okrzyk bólu. ZSRR miotał się i starał zrzucić wilka z siebie. Po chwili rozległ się strzał. Wilk puścił ZSRR. Wystraszony spoglądał w stronę wystrzału. Po chwili ujawniła się tam sylwetka silnej postury. Usłyszeć można było przeładowanie, co oznaczało dla zwierzęcia jedno, ucieczka. To też uczyniło. Pognało za resztą watahy. ZSRR leżąc na ziemi powstał i oparł górną część ciała o pień drzewa. Sylwetka zbliżyła się, ukazują oblicze mężczyzny zmęczonego pracą.

- Jesteście cali? - jego głos był przesiąknięty obawą, co zdawało się ZSRR niezwykle dalekie i obce.

- Tak, dziękuję panie za pomoc. - odparł ZSRR. Mężczyzna przystanął tuż przed nim. Nagle zdziwienie wymalowało się na jego obliczu. Mężczyzna padł na kolano i pokłonił się dziedzicowi.

- Wybacz Wasza Carska Dostojność.  Nie poznałem waszego majestatu. - głos lekko drżał, a ZSRR poczuł się jakoś dziwnie. Dawno nikt nie posłużył się wobec niego carskim tytułem.

- Wybaczam wam, nie przejmujcie się tym. Pomożecie dostać się mi do domu mego?

- Naturalnie panie. Pozwólcie najpierw opatrzeć ranę. - odparł myśliwy. Po opatrzeniu ran i udaniu się do jego domu, dosiedli koni i ruszyli do zamku. Gdy znaleźli się na dziedzińcu, na spotkanie wyszedł im sam car.

- Myślałem, że nie zamierzasz dziś wracać. - odparł Imperium Rosyjskie widząc syna. Związek Radziecki zacisnął dłonie w pięści.

- Nienawidzę cię. - warknął, lecz po chwili skrzywił się lekko z bólu. Jeden ze służących podszedł do niego.

- Panie?

- Wszystko w porządku. Wilki zaatakowały mnie na obrzeżach lasu.

- Pozwólcie opatrzeć rany.

- Dokonał już tego ów myśliwy. Wynagrodzić mu to proszę w złocie.

- Naturalnie. - odparł sługa i pokłonił się. ZSRR minął wszystkich i udał się do swych komnat. Z nienawiścią myśląc o tym, że ojca czas powinien nadejść jak najszybciej.

~~

𝕸oje kochane misie,

Trochę spóźnię się z nową książką, ponieważ zbyt wiele obowiązków spadło na moje barki. Oczywiście konto nie umrze, a każda książka będzie w swoim czasie aktualizowana. Przyznam się szczerze, że zaczęłam myśleć już nad zakończeniem owej książki, lecz pojawia się mały problem. Nie jestem pewna jak powinno wyglądać do końca. Zastanawiam się też jaki charakter powinno mieć, czy happyend czy sadend (Są takie słowa ? XD)

Mam jeszcze jedno ogłoszenie. Założyłam sobie nowego discorda i powoli jest przygotowywany serwer.

Ashera#2570 ~ nick jakby ktoś chciał mnie zaprosić na discordzie.

Każdemu z was życzę szczęśliwego nowego roku i zdrowia (u mnie cały dom cierpi z powodu grypy)

Miłego sylwestra kochani !

~ Wasz
𝕭𝖆𝖐𝖚𝖘𝖏𝖐

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro