3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-N-Nie chcę...- Szepnął Katsuki cichutko.

-Idziemy się umyć kochanie.

-Uhn...- Mruknął, przysypiając jednak gdy poczuł jak Midoriya wychodzi z niego a po chwili posadza go w zimnej wannie, jeszcze bez wody i siadając dosłownie za nim to się rozbudził w sekundę.

-Chcesz zimną czy gorącą wodę?

-Ciepła...

-Dobry wybór.- Zaśmiał się, regulując temperaturę.- Podobało Ci się?

-Mhm...- Mruknął bojąc się zaprzeczyć.

Bo w sumie nie podobał mu się sam fakt. Czuł się jak zwykła dziwka. Czuł się brudny... Ale samo uczucie, było cholernie przyjemne.

Gdy wanna się napełniła a Katsuki rozluźnił, niemalże od razu zasnął opierając się o tors zielonowłosego.

-Słodziak.- Zaśmiał się.- Oj Kacchan, co ja z tobą mam?

Midoriya chwilę posiedział w wannie, jednak po chwili sam zaczął myć chłopaka. Cicho się śmiał słysząc pomruki wydobywające się z jego ust mimo tego, że dalej się nie obudził.
Wytarł go i zaniósł do łóżka. Sam stwierdził, że dzisiejszą noc woli spędzić z swoim ukochanym, więc po prostu położył się obok niego i go przytulił.

(Sobota. 23.10)

Katsuki rano jak się obudził, czuł się okropnie. Nie tylko pod względem psychicznym. Ale też fizycznym. Wszystko go bolało. Nadgarstki, szyja, głowa, gardło oraz biodra i tyłek.
Ledwo wstał z łóżka a jak podszedł do lustra które było na szafie i zobaczył siniaki zdobiące jego uda i tyłek, to się tylko przeżegnał. Izuku bardzo mocno ściskał jego skórę i tak jak wcześniej tego praktycznie nie odczuł. Tak teraz gdy to widział to już wiedział, że lekkiego życia raczej nie będzie miał w tym miejscu. Otworzył szafę i zobaczył kolekcję erotycznych ubrań, które znajdowały się na jednej z półek i na jego szczęście. Reszta garderoby była normalna. Dlatego też sięgnął sobie czarną koszulkę i spodnie dresowe.
Do tego w komodzie znalazł bieliznę i zwykłe skarpetki, które też wziął. Ubrał się jak najszybciej z nadzieją, że zielonowłosy nie postanowi do niego wejść niezapowiedzianie i dopiero potem poszedł umyć zęby jak i przemyć twarz.
Kompletnie nie pamiętał jak to się stało, że jest umyty i trafił do łóżka. Więc sądził, że to pewnie Deku za niego zrobił. W końcu jak się obudził to był sam w pokoju.
Lekko kulejąc wyszedł z pokoju i zaczął kierować się do kuchni, gdzie zastał swojego współlokatora.

-Jak się spało Kacchan?- Zapytał odchodząc od lodówki a natomiast podchodząc do chłopaka. Przytulił go i pocałował w czoło.

-Dobrze... Wszystko mnie boli...- Mruknął cicho zachrypnięty głosem.

-Spokojnie kochanie. Niedługo ci przejdzie. Robię śniadanie, usiądź a zaraz ci nałożę. Chcesz kawy?

I teraz chłopak się zszokował. Nie spodziewał się, że jego gwałciciel mu jeszcze śniadanie zaoferuje.

-Poproszę.- Mruknął siadając.

-Dziś przychodzi do mnie dwójka moich znajomych. Masz być dla nich uprzejmy.- Zarządził obserwując go.

-Dobrze...

-I pięknie, że się rozumiemy. Yuriko i Yukimura bardzo chcieli poznać mojego chłopaka, więc cały wieczór spędzisz z nami.

-Yhm...

-Coś się stało? Dziwnie odpowiadasz...

-Gardło boli.- Szepnął krzywiąc się lekko.

-Dam Ci coś przeciwbólowego słonko.- Zaśmiał się podając mu talerz z przygotowanym ryżem z ważywami.- Ja sam zaraz wychodzę do pracy. Ale wrócę za jakieś trzy godziny.

Blondyn na jego słowa jedynie kiwnął głową na znak, że rozumie. Izuku podszedł do jednej z półek i wyjął z niej tabletki, które od razu podał chłopakowi.

-To leki na gardło. Powinny pomóc. Niestety ja muszę znikać. Mam nadzieję, że nie jesteś zły kochanie.

-Nie jestem.- Mruknął połykając tabletkę.

W końcu innego wyboru nie miał.

-Cieszę się. Powtórzmy to, prawda?- Zapytał przytulając go.

-A-Ale, że dziś?- Zapytał wystraszony.

-Dziś w nocy... Albo jutro...- Zaczął wyliczać, całując blondyna po szyi.- Zobaczymy o której wyjdą.

-Nie mam siły na dziś.- Powiedział cicho z nadzieją, że odpuści. A do jutra zdołają go znaleźć i uratować.

Jeżeli to był Deku. To nie był tą samą osobą co niegdyś.

-Nabierzesz jeszcze siły kochanie.

-Ale ja ledwo chodzę.

-Następnym razem będzie mniej cię dupa bolała.- Zaśmiał się.- Po pierwszym razie zawsze tak jest.

-Deku... Ty jesteś gejem czy..?

-Jestem. Bo od zawsze ciebie kochałem. A ty Kacchan?

-Nie wiem.

On już nie wiedział. Nigdy nikt mu się nie podobał. Jego myśli tylko krążyły wobec chłopca z jego pamięci. Nie było dnia by nie rozmyślał o nim. Każdego dnia miał wrażenie, że go widzi. Po nocach śniła mu się śmierć Deku.
On nie wiedział czy to tęsknota, poczucie winy czy miłość.
Teraz miał go przed sobą. No i mimo jego stanowczego, momentami strasznego zachowania, to jednak w tym momencie, dosłownie przed chwilą zachowywał się normalnie...
Sam nie wiedział. Tego był pewny.

-A kochasz mnie?- Zapytał całując go w czoło.

I teraz zdrefił.

-T-Tak...- Szepnął łamiącym się głosem. W oczach miał łzy.

-Czemu mówisz tak niepewnie.

-B-Bo... Jeszcze... J-ja myślałem...

-Kacchan kochanie...- Powiedział rozczulonym głosem.- Jesteś uroczy wiesz?

"I chory psychicznie."- Dodał w myślach.

-Żyję i nigdy cię już nie zostawię na tak długo.

-Yhm...

-Słoneczko moje. Muszę iść do pracy. Jak wrócę to poświęcę ci więcej uwagi.

-Tak...

-Jest dziesiąta. Do czternastej wrócę. Yukimura i Yuriko mają być na osiemnastą. Także nie odstąpię cię na krok. Ale teraz muszę na prawdę lecieć.

Nagle przywarł do warg blondyna, namiętnie go pocałował, po czym poczochrał po włosach i zniknął.

Katsuki od razu zrozumiał, że specjalnością piegowatego jest teleportacja. I w teori... mógłby spróbować z nim walczyć. Jednak to już odpadało. Jego stan psychiczny mu na to nie pozwalał.

Posprzątał po śniadaniu i kolejne trzy godziny przesiedział w salonie. Nie chciał przebywać w pokoju którt był przeznaczony do nocnych zabaw.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro