3#-Co jest ze mną nie tak!?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się na łóżku szpitalnym. Wszystko pamiętałam! Nawet to, co wydarzyło się w magazynie perfumeri! Miałam przed oczami fioletowe istoty, i coś mi mówiło że ten atak wydarzył się naprawdę. Nie miałam zwidów, ani niczego w tym rodzaju. Nagle, usłyszałam za drzwiami, rozmowę lekarza i mojego ojca.

— Co się dzieje z moją córką!? — Krzyknął tata z irytacją w głosie.
— Panie Rixon, nic jej nie jest. Wszystko w porządku z jej zdrowiem. Jednak nie pokoi mnei coś innego...
— Co takiego?
— Zrobiliśmy Nove badanie krwii. Wykryliśmy w jej żyłach dziwne bakterie. Nie widoczne gołym okiem. Krążą po jej układzie krwionośnym , i ciągle się powiększają. Zbadaliśmy próbkę jej krwi z zeszłego roku. Też tam były, ale nieco mniejsze. Współczesna nauka, nie może tego wyjaśnić.
— Czy mogę ją zobaczyć?— Zapytał mój tata.
— Oczywiście, proszę wejść.— Doktor i mój ojciec, zbliżali się do sali szpitalnej. Rzuciłam się na łóżko. Mój tata, podszedł do mojego łóżka, uśmiechnięty i sczęśliwybże mnie widzi.
— Jak dobrze że nic ci nie jest.
— Cieszę się że cię widzę— odpowiedziałam.
— Podobno sprawa wyglądała bardzo poważnie.
— A jednak, pozory mylą.— Powiedziałam z przyklejonym uśmiechem.— Hej, tato wrócisz ze mną do domu? Chcę z kimś pogadać!

On, głęboko westchnął i po chwili odpowiedział:

— Przykro mi, córciu. Mam ważną robotę— Na te słowa, zerwałam się z łoża szpitalnego.
— Ale tato! Zawsze mi powtarzasz: Wypełniaj swoje obowiązki, ale gdy chodzi o twoje najbliższe otoczenie, rzucaj wszystko!
— Taak, twoja rodzina, przyjaciele, uczniowie są najważniejsi, ale muszę zrobić wyjątek.— Spóściłam głowę na znak załamania.
— Tato, ty ostatnio jesteś wiecznie zapracowany!
— Mnie też to nie odpowiada. Ale jak będzie lato, pojedziemy gdzieś całą rodziną. Ja, ty, Max i mama. Praca pójdzie w kąt, całe dnie będziemy się bawić. Obiecuję ci.

Uśmiechnęliśmy się do siebie. Nie mogłam się doczekać wakacji.

— Dobrze Nove. Gdy poczujesz się na siłach, wrócisz do domu. Tam czeka na ciebie Max. Ja i mama, wrócimy późno, więc dopilnuj by twój brat się położył.— Kontynuował mój tata. Pokiwałam głową, i patrzyłam jak tatuś wychodzi z sali. No proszę, proszę. Ani słowem nie wspomniał o tajemniczych obiektach krążących w moim układzie krwionośnym!
Szybko stanęłam na nogach i wyszłam ze szpitala. Wiosenna noc, była ciepła. Przyjemny, letni wietrzyk muskał mi skórę. Gwiazd w mieście już nie było. Pojawiły się i zniknęły. Wracałam do domu. Byłam już blisko; Mijałam ciemny zauwek. Wspominałam już o nim. Popatrzyłam kątem oka, czy siedzi tam ten starzec. Ku mojemu zdziwieniu, nie było go tam! Przecież zawsze tam siedział! O każdej porze dnia! Nagle coś poczułam. Tętniącą energię. Wzywała mnie do siebie. Ale jak ja to wyczułam?! Co jest ze mną nie tak!?
Moja niepohamowana ciekawość, kazała mi wejść do środka. Wewnątrz, było niesamowicie ciemno. Zapaliłam latarkę, którą szczęśliwym trafem, miałam przy sobie. Zapalając ją, przez przypadek obudziłam nietoperze, które spały głową w dół, zwieszone na linach, które wisiały luźno ze ścian, tego upiornego miejsca. Po chwili, zobaczyłam w oddali drzwi. Podbiegłam do nich. Obok nich, wisiała tabliczka z napisem: Nie wchodzić!!!

Aż mnie kusiło, żeby zrobić właścicielowi na złość! Wejdę tam tylko na chwilkę, i zobaczę co tam jest, pomyślałam. Pociągnęłam za klamkę. Były otwarte. Założyłam kaptur i weszłam do środka. Pomieszczenie, przypominało laboratorium chemiczne. Kafelki, były w kolorze szarym. Wszędzie stały stoliki, na których w gablotach szklanych, leżały dziwne przedmioty. Na przykład, NIEBIESKA kora z drzewa, z różnymi brązowymi ozdobami. W następnym słoiku, zobaczyłam pomarańczową, świecącą substancję. Na oko gęstą. Otworzyłam słoik i zanurzyłam w niej rękę. Była gęsta i lepka, jak przepuszczałam. Niestety... Kawał pomarańczowej mazi przykleił mi się do ręki i nie chciał się odczepić. Miotałam ręką na lewo i prawo by uwolnić rękę od tego gluta. Ale nic z tego! Galareta, wciąż była przyklejona do mojej dłoni. Nagle, usłyszałam za plecami głos:

— Ślepa jesteś? Nie widziałaś tabliczki?—Obróciłam się gwałtownie. Za mną stał ten starzec, o którym wam mówiłam! Tylko był inaczej ubrany. Miał na sobie szarą szatę, a jego siwa broda znacznie się wydłużyła.
Czy tylko mnie przypominał Gandalfa Szarego...?
— Eee... A co było na niej napisane?— Zapytałam, szczerząc się.
— Nie umiesz kłamać— Mruknął ze złośliwym uśmieszkiem— Wiem że ją widziałaś, ale twoja niepohamowana ciekawość kazała ci wejść do środka.

Zdziwiłam się, i zrobiłam głupią minę. Skąd ten facet to wszystko wie!? Szpiegował mnie? A może mi czyta w myślach? Co się dzieje!

— Skąd pan to wie...?— Wyjąkałam.
— Wiem o tobie dużo więcej.— powiedział– Nazywasz się Nove Rixon. Pochodzisz z USA. Przeprowadziłaś się do Polski, w sprawach rodzinnych. Masz młodszego brata, nienawidzisz szyć. Twoją najlepszą przyjaciółką jest Iza Mejor. Chciałabyś mieć niebieskie oczy i mogę opowiedzieć o tobie jeszcze więcej. Ale wiem, coś czego ty nie wiesz. Nove, ty nie jesteś zwykłą nastolatką!
— Co ma pan na myśli?
— Po pierwsze, jestem Lert. I zaraz ci wszystko wyjaśnię: Spotkanie z dziwnymi istotami, wypadek na imprezie, obiekty w twojej krwii. To wszystko mówi za siebie!
— Nadal nie rozumiem...— Powiedziałam, nadal zszokowana. Lert, plasnął ręką o twarz, i mruknął.
— Pomyśl trochę: Masz w sobie moc! — Zatkało mnie. Zastanawiałam się, czy zadzwonić po psychiatrę teraz czy później. Nadprzyrodzona moc? Czy temu facetami odbiło? Powoli wycofywałam się w kierunku drzwi.
— Oki... Miło było, ale teraz muszę lecieć!— Zaczęłam biec w kierunku drzwi, ale one w jakiś sposób się zatrzasnęły! Następnie, jakaś tajemnicza moc uniosła mnie do góry, i rzuciła na drugi koniec sali.
— Ja mam moc. I ty też ją masz.— Powiedział Lert. Teraz, uwoerzyłam. No bo jak inaczej to wyjaśnić?
— Ale jak!? Jak to możliwe?
— Dowiesz się wszytskiego. Jestem czarodziejem z Kirany. Uznawany za najmądrzejszą istotę, żyjącą w tamtym rejonie.
— Kirana? Na Geografi nic nam o tym nie mówili.
— Bo to inny świat. Inny wymiar, równoległy do tego. Jest pokryty drzewami i wszystkimi kolorami. Zamieszkują je istoty, o których nikt tu nie słyszał. Porządku i pokoju, pilnuje grupa osób zwanych Łowcy. Mają oni nadprzyrodzone moce i biegli w wielu sztukach walki.
— Chce pan powiedzieć że...
— Tak. Jesteś Łowcą. Masz władzę nad ogniem i wodą. To wyjątkowo potężna moc. Kirana cię potrzebuje, gdyż panuje tam wojna. Ale musisz przejść odpowiednie szkolenie. Oczywiście, jeżeli będziesz chciała.

Zastanawiałam się. Co odpowiedzieć? Ta decyzja, może być najważniejsza w moim życiu.

— Przyjmuję szkolenie...

_____________________________________________________________________________
Hej, sory że tak dawno nie było rozdziału.
Dlatego macie taki długi :D
A tak BTW, fani DC Comics! Założyłam rodzinę "DC Comics"! Zainteresowanych, zapraszam do książki "Witaj w moim świecie", rozdziały "Kolejna rodzina...?" i "Rodzina DC Comics-Ogłoszenia"
Ja jestem Harley Quinn ;)
Do next!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro