❧Rozdział XVIII- "Sztafeta i dobranoc"❧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na początku chciałam tylko powiedzieć, że....

WPADŁAM NA TAKI GENIALNY POMYSŁ ZWIĄZANY Z DALSZĄ CZĘŚCIĄ KSIĄŻKI, ŻE BĘDZIE ONA DWA RAZY CIEKAWSZA! Poważnie! Mam taki ekstra pomysł na fabułę, że już teraz zabieram się za planowanie następnych rozdziałów!

A teraz nie przedłużam i zapraszam do dalszego czytania!

Powoli zaczęło się ściemniać za oknem, więc zgodnie z napisem na karteczce, wyszliśmy wszyscy na dwór. 

Gdy tylko znalazłam się na świeżym powietrzu, stanęłam gdzieś bliżej jeziora, po czym spojrzałam przed siebie i wytężyłam mocniej wzrok. Zauważyłam, że reszta drużyn również powoli się zbiera, przed swoimi domami.

W mojej głowie wciąż świdrowało pytanie- "O co chodzi z tym całym K, którym mężczyzna  się podpisał?". Może to pierwsza litera jego imienia albo nazwiska? A może tu chodzi o coś zupełnie innego? Nie mam zielonego pojęcia.

Mój wzrok przejechał niedbale po płaskiej tafli jeziora, aż natrafiłam na swoje odbicie. Nie było niestety ono za wyraźne, ze względu na ściemniające się niebo, ale byłam w stanie rozpoznać w nim siebie. Kucnęłam, po czym dotknęłam palcami wody, tworząc małe fale, a zarazem rozmazując przy tym obraz stworzony na powierzchni wody.

W tym momencie zawiał delikatny, ale nagły podmuch powietrza, przez co po mojej skórze przeszły dreszcze. Chwyciłam się oboma dłońmi za ramiona. Mogłam wziąć jakąś bluzę, ale teraz już chyba nie ma na to czasu.

Wiatr zawiał mocniej, zapalając przy tym pochodnie, poustawiane wokół  niewielkiego zbiornika wodnego. Wcześniej ich nie zauważyłam. Chociaż chyba, nie powinno mnie to dziwić. 

Gdy podeszłam bliżej jednej z nich, zauważyłam oddalone ode mnie wysokie, szklane ogrodzenie. Po drugiej stronie stało już kilka różnych potworów czyhających na nasze życie, a z tego co zobaczyłam światło przywabiało kolejne i zbierało się ich dużo więcej. Cofnęłam się o krok do tyłu.

W pewnym momencie jeden z pająków skoczył na szklaną szybę, próbując się wspiąć, na co ja wystraszona odsunęłam się jeszcze kilka kroków do tyłu. Gdy ten jednak zsunął się na ziemię, zatrzymałam się i odetchnęłam z ulgą. Ponownie zawiał wiatr, ale teraz już mocniej niż wcześniej, a na środku jeziora pojawiło się małe tornado z którego wyłonił się tajemniczy pan "K". Spojrzałam w jego kierunku z nie za miłym wzrokiem.

Gdy tylko wir wiatru zniknął, powietrze ponownie się uspokoiło, a ja podeszłam bliżej chłopaków, którzy dalej stali przy jeziorze.

-Z tego co widzę dostaliście moją wiadomość- stwierdził mężczyzna, mówiąc przy tym głośnym i donośnym głosem. Rozejrzał się, przejeżdżając po nas wzrokiem, a po chwili kontynuował- Jako pierwsze zadanie chciałbym dać wam coś w miarę prostego.

-Pewnie to będzie coś do tego przeciwnego- powiedział cicho Nojracht.

-Znając życie nawet nie zna znaczenia tego słowa- dodał półgłosem Jawor.

-A właśnie, że się mylicie- nie wiem jakim cudem mężczyzna usłyszał ich słowa- chyba wiecie co to sztafeta- pstryknął palcami, a dookoła jeziora pojawiła się trasa podzielona na cztery trasy, z czego te miały dziewięć równych części- ta gra polega na przekazywaniu sobie pałeczek między zawodnikami. 

-Ale u nas jest o jednego zawodnika mniej!- krzyknął Paczol- Jakoś nie widzę w tym większego sensu!

-To wasz problem, nie mój! Ostatni wasz zawodnik będzie musiał przebiec dwa fragmenty trasy, a nie jeden- powiedział, po czym pstryknął ponownie palcami i prze teleportował każdego z nas na osobne miejsce.

"To chyba żart!"- pomyślałam, gdy zobaczyłam z kim będę musiała biec, a w dodatku jako pierwsza. 

-Niech księżniczka się nie przemęczy- skomentował Ewron, a ja nawet na niego nie spojrzałam i postanowiłam zignorować jego słowa, co widocznie go wkurzyło. Teraz najważniejsze jest to, by nasza drużyna wygrała. Muszę dać z siebie wszystko. Dobrze, że przynajmniej mam na sobie jakieś wygodne ubrania, czyli spodnie dresowe oraz koszulkę z krótkim rękawem. 

Odetchnęłam przymykając jednocześnie oczy, a jak mężczyzna zaczął odliczać to ponownie je otworzyłam, skanując wzrokiem trasę po której będę musiała biec.

-Gotowi- stanęłam odpowiednio do biegu i w tym momencie podziękowałam w duchu, naszemu nauczycielowi z w-f'u, który nauczył nas jak się odpowiednio startuje- do startu- serce zaczęło mi bić szybciej- Start!- krzyknął i na jego zawołanie ja, Ewron oraz dwóch innych chłopaków, ruszyliśmy biegiem przed siebie. Kątem oka widziałam, że jeden z nich mnie wyprzedza, więc przyspieszyłam, jednak wiedziałam, że szybciej nie pobiegnę. Oddychałam głęboko. Muszę obowiązkowo poprawić swoją kondycję. 

-Do zobaczenia na mecie- usłyszałam głos Ewrona. Ten dupek mnie wyprzedził! Jęknęłam niezadowolona. Nie ma szans, żebym była pierwsza.

Starałam się chociaż utrzymać tępo. Wyprzedził mnie drugi chłopak. 

Jeszcze tylko chwila. Został tylko kawałek- powtarzałam w myślach, aż w końcu dobiegłam do Sitroxa, który stał już zniecierpliwiony na swoim miejscu. Nie dziwię mu się. W końcu już dwójka chłopaków ruszyła dalej.

Podałam mu pałeczkę, a ten ruszył biegiem, próbując dogonić chociaż jednego. Miałam wrażenie, że zaraz padnę na ziemię ze zmęczenia, ale nie chciałam dać tej satysfakcji Ewronowi, więc jedyne co zrobiłam to oparłam się o latarnie obok, oddychając głęboko.

-Czyli jednak się zmęczyłaś. Przecież to był tylko krótki kawałeczek- stwierdził rozbawiony chłopak.

-Może dla ciebie- odparłam cicho, a gdy już poczułam, że jest mi lepiej, stanęłam normalnie, spoglądając równocześnie na biegnącego już teraz Nojrachta.  Z tego co widziałam aktualnie byliśmy, drudzy. Nie jest źle, a powiedziałabym nawet, że dobrze. Obyśmy wygrali, bo jak nie to na pewno osobą, która wyleci jako następna będę ja. 

Nojracht dobiegł do Nexe i podał mu pałeczkę, po czym ten ruszył sprintem przed siebie. Nadal niestety jesteśmy drudzy, ale niewiele nam brakuje, byśmy stali się pierwszymi.  Z nerwów, aż przygryzłam dolną wargę. "Dacie radę chłopaki!"- powtarzałam, a zarazem dopingowałam ich w myślach.

W tym momencie Nexe udało się wyprzedzić chłopaka, który biegł nieco przed nim. Odetchnęłam z ulgą, jednak moje serce nie zamierzało zwolnić tępa, bo trzeba pamiętać, że to jeszcze nie koniec wyścigu.

Został jeszcze jedynie Paczol, który miał do przebiegnięcia dwa ostatnie odcinki trasy. Ten gdy tylko Nexe do niego dobiegł, chwycił szybko pałeczkę i bez zawahania ruszył biegiem przed siebie.

Jeszcze tylko chwila. Zacisnęłam lewą dłoń w pięść, wbijając paznokcie w skórę. Jeszcze tylko krótki moment i wygramy. 

Kilka metrów. Świat dookoła jakby nagle zwolnił tępa. Krótka chwila, która mogła teraz zmienić wszystko. Dwoje chłopaków biegnących łeb w łeb. Nagły powiew wiatru. Dźwięk gwizdka oznaczającego koniec wyścigu. 

Jednak to jeszcze nie koniec. Nadszedł czas na ostatnią rzecz- ogłoszenie wyniku. Nie dało się w końcu zobaczyć gołym okiem kto wygrał. 

Tajemniczy mężczyzna jakby znikąd nagle pojawił się na przeciwko tych dwóch chłopaków, a wcześniej nawet nie zauważyłam, że on w ogóle zniknął.

-Dzisiaj drużyną, która nie musi jutro głosować, a zarazem wyrzucać jednego uczestnika. Jest drużyna....- przerwał na chwile, dodając przy tym trochę napięcia. "Proszę. Proszę. Proszę."- powtarzałam w myślach- wygrywa drużyna zielona!- dokończył.












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro