❧Rozdział XXIII- "Czas podać do stołu"❧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po chwili wahania z powrotem wzięłam do dłoni piłkę i zaczęłam ją obracać w dłoni, jakby mając nadzieję, że znajdę jeszcze jakieś szczegóły. Po kilku minutach stwierdziłam, że chyba już nic ciekawego na niej nie zauważę. Coś wyraźnie tu nie gra. Może ten podpis był na niej już wcześniej i może go po prostu nie zauważyłam? I o co chodzi z tym cholernym "K"? Będę musiała nad tym pomyśleć. Na chłopaków chyba nie mam co liczyć, bo gdzieś wyszli i jestem zmuszona poradzić sobie z tym sama.

Ruszyłam powoli do salonu, po czym weszłam do pomieszczenia i schowałam piłkę w swojej szafce. Chyba jednak potem się tym zajmę. Teraz muszę na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem.

~|°|~

Wyszłam na zewnątrz szukając jednocześnie wzrokiem chłopaków. Mówili wcześniej, że gdzieś wychodzą. Mi też z resztą to proponowali, ale jakoś nie miałam na to ani ochoty, ani siły, a już szczególnie po dzisiejszym bieganiu.

Z tego co wiedziałam został w domku jedynie Kislu, robiący coś na tarasie, ale wolałam nie pytać o co chodzi. Może to jakieś prywatne sprawy, a ja bym tylko niepotrzebnie wtykała nos?

Nagle nad powierzchnią wody rzuciła się ryba, przez co prawie dostałam zawału, a gdy już było po wszystkim odetchnęłam z ulgą, pokręciłam  głową i z powrotem wróciłam do wypatrywania wzrokiem chłopaków. Gdzie oni mogą być? Do lasu raczej nie poszli. Za dużo tam potworów- stwierdziłam.

Jakoś nie pomyślałam wcześniej o tym, żeby ich zapytać dokąd idą. Z resztą, nawet nie wiedziałam, że będę chciała ich później szukać, więc jak niby miałabym na to niby wpaść?

Ruszyłam powoli w stronę jeziora, a gdy  byłam już wystarczająco blisko, kucnęłam jak najbliżej brzegu, po czym pochyliłam się nad taflą wody przez co moje włosy dotykały delikatnie końcówkami powierzchni. Z czego wynika, że mam je dość długie. 

Dotknęłam dłonią powierzchni jeziora, przez co zaczęły pojawiać się na nim niewielkie kółka. 

Nie wiem kiedy następne wyzwanie. Nikt nie wie. Jedyna rzecz jakiej jesteśmy pewni, to to, że nastąpi ono dzisiaj.

Nie wiem nawet czy jestem na nie gotowa. Nigdy nie byłam. Nie sądziłam w ogóle, że takie coś mnie kiedyś spotka.

Podczas porannego biegania rozmawialiśmy trochę o tym z Paczolem, Bremu i Nexe. Szkoda, że nie wiemy chociaż jakie to mają być wyzwania. Moglibyśmy wtedy pomyśleć nad jakimiś taktykami, które pomogłyby nam wygrać. A tak, to nic nie wiemy.

Po chwili  kucania usłyszałam za sobą czyjeś kroki, więc szybko odwróciłam się w tamtym kierunku, jednak nikogo tam nie zobaczyłam co wzbudziło we mnie pewnego rodzaju niepokój. Wstałam powoli z podłogi, dalej uważnie się rozglądając. Dla pewności obróciłam się jeszcze kilka razy dookoła siebie. 

Ponownie usłyszałam jakby ktoś przechodził między krzakami. Szelest liści sprawił, że po całym moim ciele przeszły ciarki. Niepewnie ruszyłam powoli w kierunku odgłosu, stawiając z ostrożnością każdy krok.

Podeszłam powoli do źródła hałasu, po czym odsłoniłam jak najciszej gałęzie drzewa, które zasłaniały mi pole widzenia. Kiedy mogłam już cokolwiek zobaczyć nikogo, ani niczego tam nie było.

Chwyciłam długi, mocny z wyglądu patyk, który leżał na ziemi, po czym weszłam trochę głębiej w las, rozglądając się jednocześnie dookoła siebie.

Jedyne co słyszałam to cichy podmuch wiatru i swój własny oddech.

Usłyszałam nagle jak coś za mną przebiega, więc szybko odwróciłam się w tamtym kierunku, wyciągając przed siebie patyk. Byłam gotowa do obrony, jakby musiała nastąpić taka potrzeba.

Znowu szelest, ponownie dobiegający zza mnie.

Tym razem jeszcze bardziej przestraszona, ponownie odwróciłam się szybko w tamtym kierunku.

Odkąd pamiętam powtarzano mi zasadę- nigdy, przenigdy nie odwracaj się do swojego napastnika tyłem, bo to daje mu sporą przewagę. Akurat te słowa matki były jednymi z najbardziej przeze mnie zapamiętanymi. Niby nie jestem za dobrze do niej nastawiona, ale głupia nie jest. Nigdy nie była.

Dźwięk między krzakami znowu się powtórzył, jednak tym razem przede mną, przez co potrząsnęłam głową, jednocześnie pozbywając się wspomnień, które teraz mi w niczym nie pomagały.

Szelest znowu się powtórzył, jakby zmierzając w moim kierunku.

Cofnęłam się przestraszona o krok do tyłu, a serce nieco przyspieszyło tempa.

Chwyciłam mocniej patyk. Może to nie był jednak za dobry pomysł, żeby wchodzić do tego lasu?

Mogłam wrócić z powrotem do domku, albo iść szukać chłopaków, ale oczywiście jak zwykle moja ciekawość wygrała i musiałam sprawdzić co to takiego.

Szelest powtórzył się, znowu bliżej mnie.

Zamknęłam przestraszona oczy, obracając głowę nieco w bok, jednak gdy nic więcej się nie stało i niczego już nie usłyszałam otworzyłam powoli oczy i spojrzałam w tamtym kierunku.

Przede mną siedział mały lis o rudym futerku i czarnych niczym smoła oczkach, którymi się we mnie uroczo wpatrywał.

Ruszyłam powoli dłońmi, w celu odłożenia patyka, jednak spłoszony zwierzak szybko podniósł się na cztery łapki i szybko uciekł. Już po chwili nie było po nim śladu.

Odetchnęłam z ulgą, po czym usiadłam pod niedalekim drzewem.

Co jest ze mną nie tak? Żeby bać się małego lisa? Nie zważając na brudne od patyka dłonie, przetarłam twarz.

Lepiej żebym już po woli wracała. Nie chcę w końcu natknąć się na coś groźniejszego niż lis.

~|°|~

Weszłam do domku, ale nikogo tam dalej nie było.

Czego innego mogłam się w końcu spodziewać? Że będą w najlepsze rzucać w siebie poduszkami? Pewnie mają jakieś ciekawsze zajęcia od siedzenia tutaj. Ciekawe co teraz robią? Może potem ich zapytam jak wrócą ze swojej tajemniczej wyprawy.

Na razie muszę sobie znaleźć coś do roboty.

Weszłam do kuchni. Może bym coś ugotowała dla chłopaków na obiad? Chociaż przyznam, że gotowanie nie należy do jednej z moich głębszych pasji. Umiem jednak zrobić coś co nie wymaga za dużych umiejętności- naleśniki.

(Ja jako autorka z doświadczenia mogę to powiedzieć, bo za dobrym kucharzem nie jestem, a naleśniki to jedyne co umiem zrobić xD)

Robienie ich razem z szukaniem wszystkich potrzebnych rzeczy i składników po szafkach, zajęło mi gdzieś tak około dwóch godzin. Mówiłam- dobrym kucharzem to ja nie jestem i nie potrafię robić kilku rzeczy na raz, więc to chyba nic dziwnego, że to mi tyle zajęło.

W międzyczasie zdążył jeszcze przyjść Kislu i ukraść jednego naleśnika, gdy akurat nie patrzyłam, jednak zignorowałam to. Niech chłop ma jednego przedpremierowo. Potworem nie jestem, by mu zabrać, a potem jeszcze zlać kapciem.

~|°|~

Smarzyłam właśnie ostatniego naleśnika i nie powiem, zaczęłam się powoli martwić, że księżniczki przyjdą znacznie później i jedzenie zdąży już wystygnąć.

Trudno. Wzruszyłam ramionami. Będą jeść zimne, albo w ogóle nie dostaną.

Jednak po chwili usłyszałam otwierające się drzwi i nagły gwar dobiegający od strony salonu.

Najwyższy czas podać do stołu.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a następny  powinien pojawić się gdzieś tak za dwa/trzy dni, a będzie to opowieść o pranku i zabawie w chowanego.

No to na razie żegnam i zapraszam do zostawiania komentarzy i gwiazdek, które strasznie mnie motywują do dalszego pisania 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro